Kamieniami rzucało kilkanaście osób - tak zeznał technik, który tamtego wieczoru pojawił się na ulicy Zwierzynieckiej, by ostrzec pracowników biura poselskiego PO pod które zmierzał kilkutysięczny tłum demonstrantów. On i jego dowódca zostali zaatakowani w momencie, gdy wychodzili z biura. Tak samo - odnośnie liczby atakujących, zeznali wcześniej także inni policjanci, którzy w mundurach bądź po cywilnemu obserwowali tłum.
Czy w grupie atakującej policjantów byli 19-letni Łukasz L. i jego kolega, 19-letni Filip P., oskarżeni przez prokuraturę o udział w zamieszkach? Nastolatkowie od początku konsekwentnie nie przyznają się do winy. Ich zdaniem, policja popełniła pomyłkę.
W procesie jak na razie nie pojawił się żaden dowód, który by wskazywał bezpośrednio na nich. Jeżeli był na nagraniach z demonstracji, to sąd tego nie zobaczy. Z płytami, które trafiły z komendy, nie był w stanie poradzić sobie żaden informatyk w sądzie: nie udało się ich otworzyć w żadnym ze znanych programów. Zostały więc uznane za "nieodtwarzalne".
Z kolei główny świadek oskarżenia, policjant, który miał ich widzieć w tłumie rzucających kamieniami, a potem śledzić aż do momentu zatrzymania, przebywa na zwolnieniu lekarskim i nawet jego przełożeni nie wiedzą, kiedy wróci do pracy. Jeżeli nie zdąży wyzdrowieć przed kolejną rozprawą, sąd ograniczy się do odczytania jego zeznań.
Za udział w zamieszkach oskarżonym grozi do 3 lat pozbawienia wolności.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?