Proces o mobbing w szkole w Tulcach: Nauczycielki wezwane przez szkołę nie chcą zeznawać przy mediach

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Zofia H. do dziś nie odzyskała pełnej sprawności. Od szkoły domaga się dożywotniej renty.
Zofia H. do dziś nie odzyskała pełnej sprawności. Od szkoły domaga się dożywotniej renty. Grzegorz Dembiński
Czy w szkole w podpoznańskich Tulcach doszło do mobbingu? Tak twierdzi nauczycielka Zofia H., która po konflikcie w szkole doznała udaru i nieprzytomna trafiła do szpitala. Podczas wtorkowej rozprawy zeznawały nauczycielki wezwane przez pozwaną szkołę. Próbowały wykluczyć z rozprawy dziennikarza „Głosu Wielkopolskiego”. Nie chciały, by przysłuchiwał się ich zeznaniom. Jednocześnie twierdziły, że nie pamiętają szczegółów sprawy.

Konflikt w szkole w Tulcach sięga 2014 roku. Wychowawczyni pierwszej klasy Zofia H. zamierzała na świadectwie opisowym ucznia, syna innej nauczycielki, napisać kilka krytycznych uwag o chłopcu. Jak opowiada, jej ocena została zaakceptowana na radzie pedagogicznej. Ale krótko po jej zakończeniu, jedna z wicedyrektorek poleciła jej poprawić świadectwo syna innej nauczycielki. Zofia H. nieco poprawiła świadectwo, ale konflikt narastał. Opowiadała nam, że matka chłopca, podczas zakończenia roku szkolnego publicznie ją wyzwała. Miała też nastawiać przeciwko niej niektórych rodziców.

WIĘCEJ w artykułach:
Szkoła w Tulcach: co się działo przed i po wypadku nauczycielki Zofii H.?
Szkoła w Tulcach: zeznania wcześniejszych świadków ws. mobbingu

W nowym roku szkolnym 2014/2015 Zofii H. przyznano różnych nauczycieli wspomagających. Ona sama oraz niektórzy nauczyciele uznali, że to forma kontroli nad Zofią H. W październiku 2014 roku, po kolejnej spornej sytuacji, Zofia H. doznała udaru i nieprzytomna trafiła do szpitala. Sąd, w jednej z wytoczonych przez nią spraw, uznał już, że doznała wypadku przy pracy.

Nauczycielka, po rehabilitacji wróciła do pracy w szkole w Tulcach. Jej zdaniem nadal była źle traktowana. W końcu pozwała szkołę o mobbing.

We wtorek odbywał się kolejna rozprawa. Najpierw zeznawała nauczycielka języka angielskiego – na świadka powołała ją Zofia H. Zeznawała o złym traktowaniu swojej koleżanki.

- Kiedy pani Zosia wchodziła do pokoju nauczycielskiego, milknęły rozmowy, niektórzy nie mówili jej „dzień dobry”. Ja z nią rozmawiałam, więc i na mnie dziwnie patrzono, jakbym rozmawiała z człowiekiem z kosmosu. Do dzisiaj nie rozmawia ze mną połowa osób w szkole, bo trzymam stronę pani Zosi, która jest dobrym człowiekiem

– zeznawała anglistka. - Przed wypadkiem wprowadzono u niej ośmiu różnych nauczycieli wspomagających. Nie chodziło o wspomaganie uczniów, lecz o kontrolowanie pani Zosi. Tych wspomagających wprowadzono bez żadnych procedur, ale to rzeczywiście była trudna klasa, też miałam z nią lekcje. Na przykład jeden z chłopców podniósł kiedyś ławkę i pytał się, czy ma nią we mnie rzucić. Jednak kiedy ja prosiłam o wsparcie, nie dostałam go ze strony dyrekcji.

Anglistka zeznawała też o synu nauczycielki, któremu Zofia H. w 2014 roku chciała wystawić częściowo krytyczne świadectwo.

- Temu chłopcu nudziło się na moich lekcjach. Proponowałam więc jego mamie, by robił dodatkowe zadania. Ona powiedziała jednak, że sama mu przygotuje zadania z matematyki. I kiedy nudził się u mnie na angielskim, wyciągał dodatkowe zadania z matematyki przygotowane przez mamę. Do moich lekcji nie był przygotowany – zeznawała nauczycielka języka angielskiego.

Anglistka relacjonowała też, że według jej wiedzy nikt z dyrekcji nie odwiedził Zofii H. w szpitalu.

- Zosię odwiedzali niektórzy nauczyciele, ja też u nie byłam. Odwiedził ją również ksiądz, który na późniejszej radzie pedagogicznej powiedział, że jest mu bardzo przykro, że nikt z dyrekcji jeszcze nie był u pani Zosi

– zeznawała anglistka.

Po niej przesłuchano trzy nauczycielki wezwane na świadków przez pozwaną szkołę. Wchodziły osobno i dwie pierwsze, zanim zaczęły zeznawać, złożyły wnioski o wykluczenie mediów. A konkretnie jedynego ich przedstawiciela, dziennikarza „Głosu Wielkopolskiego”. Sygnalizowały, że krępuje je obecność dziennikarza, nie chciały być rozpoznawalne w artykule. Sędzia Maciej Nawrocki nie zgodził się z ich wnioskami zmierzającymi do utajnienia rozprawy.

Najpierw, ze świadków powołanych przez szkołę, zeznawała pani polonistka. Często mówiła, że czegoś "nie pamięta", "wydaje się jej" lub sobie czegoś "nie przypomina".

- Nie zauważyłem złych zachowań wobec pani Zofii, nie zauważyłam podziałów na obozy w szkole, nie słyszałam, by w pokoju nauczycielskim mówiono o konflikcie z tą panią – zeznawała polonistka wezwana przez pozwaną szkołę.

Pamiętała, że grono pedagogiczne, po wypadku, zorganizowało zbiórkę się na leczenie Zofii H. Polonistka przyznała, że ona się nie dorzuciła do zbiórki.

- Ale nie pamiętam, dlaczego wówczas tak zrobiłam – zeznała.

Po niej na salę weszła nauczycielka klas 1-3, również wezwana przez szkołę na świadka. I ona nie chciała zeznawać przy dziennikarzu, bo obawiała się zidentyfikowana w szkole, a ponadto, jej zdaniem, artykuły w mediach są stronnicze. Jednocześnie przekonywała, że nie pamięta wielu szczegółów omawianej sprawy.

Na te słowa zareagowała adw. Marta Dąbrowska, pełnomocnik Zofii H. Dopytywała, jak pogodzić opinię świadka, że media są stronnicze z tym, że jednocześnie nie pamięta wielu szczegółów.

- Mówię prawdę i nie pamiętam szczegółów – zapewniała nauczycielka.

Nauczycielka twierdziła na przykład, że nie pamięta szczegółów rady pedagogicznej sprzed dwóch lat oraz tego, dlaczego wówczas zasłabł dyrektor szkoły. A tamto zasłabnięcie, jak przyznają inni, miało związek z konfliktem w szkole. Zofia H. próbowała wówczas zabrać głos i przedstawić swój punkt widzenia odnośnie genezy sporu.

Jako ostatnia zeznawała kolejna nauczycielka klas 1-3. Po tym jak sąd nie zgodził z wnioskami jej dwóch koleżanek o usunięcie dziennikarza, poprosiła o niepodawanie w prasie jej danych osobowych. I ona zeznała, że nie pamięta sytuacji konfliktowych w szkole. W ostatnich latach przez dłuższy czas była na urlopie i nie była świadkiem różnych omawianych zdarzeń. Gdy pracowała, rzadko zaglądała do pokoju nauczycielskiego, bo pilnowała klasy. Pamiętała jednak dzień wypadku Zofii H., bo jako pierwsza pospieszyła jej z pomocą.

- Pani Zofia nie mogła złapać powietrza, spadła jej ręka i noga, szybko zadzwoniłam po pogotowie, wezwałam dyrekcję

– zeznawała trzecia nauczycielka podana na świadka przez szkołę. Potem dorzuciła się na zbiórkę na leczenie koleżanki z pracy.

Kolejna rozprawa w październiku. Sąd zamierza przesłuchać ostatnich świadków. Nauczycielka Zofia H. domaga się od szkoły zadośćuczynienia i dożywotniej renty za złe traktowanie, które zarzuca dyrekcji i niektórym koleżankom z pracy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Proces o mobbing w szkole w Tulcach: Nauczycielki wezwane przez szkołę nie chcą zeznawać przy mediach - Plus Głos Wielkopolski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl