Dziewięć porażek w czternastu meczach i zaledwie jedenaście punktów - tak prezentowała się sytuacja Evertonu jeszcze przed środowym starciem z Liverpoolem. Już wówczas posada Marco Silvy, który pracował w roli menadżera ekipy z Premier League od 31 maja 2018 roku, była zagrożona. Menadżer podczas konferencji prasowych nie chciał jednak komentować sprawy, apelował o skupienie się na grze. - W ostatnim spotkaniu frustracja była już na najwyższym poziomie. W meczu z Norwich również, ale trochę inaczej to wyglądało. Jest jak jest, moje podejście się nie zmienia. Każdego dnia w pracy daję z siebie wszystko. Nie zmienia się też to, czego wymagam od moich zawodników - zapewniał angielskie media.
4 grudnia w derbach Liverpoolu sytuacja Silvy jeszcze się pogorszyła. Aktualny wicemistrz kraju i lider Premier League pokonał Everton 5:2. W konsekwencji Everton wpadł do strefy spadkowej, a w piątek poinformowano, że klub zakończył współpracę z Silvą. Decyzja została podjęta chwilę wcześniej, w środę Portugalczyk nie zdawał sobie sprawy z tego, jak potoczą się kolejne dni. . - Oczywiście rozumiem, dlaczego pojawiają się pytania o moją dalszą współpracę z Evertonem. Gdybyśmy wygrywali mecz za meczem, nikt nie pytałby się o moją sytuacje w klubie. Nie przeczę, że musicie mi je zadawać, ale ja nie mogę na nie odpowiadać. Nie lubię co tydzień, zarówno przed meczem, jak i po meczu, opowiadać o mojej przyszłości - mówił.
Teraz na takie pytania odpowiadać już nie musi. W sobotnim (7.12) meczu z Chelsea poprowadzi Duncan Ferguson. Szkot jest jednak tymczasowym szkoleniowcem. Nazwisko następcy Silvy nie jest jeszcze znane. Według angielskich mediów najpoważniejszym kandydatem jest David Moyes, który prowadził niebiesko-białych w latach 2002-2013.
Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?