Praworządne państwo autorytarne. To grzech pierworodny liberałów

Jan Śpiewak
Jan Śpiewak
Rządy prawa, praworządność czy prawa człowieka to pewne koncepty ideologiczne, które są wypełniane treścią w zależności od układu sił panującego w danym społeczeństwie i momentu historycznego.
Rządy prawa, praworządność czy prawa człowieka to pewne koncepty ideologiczne, które są wypełniane treścią w zależności od układu sił panującego w danym społeczeństwie i momentu historycznego. Fot. Piotr Hukało
Praworządność i rządy prawa są odmieniane przez liberałów przez wszystkie przypadki. Przyglądając się najnowszej historii Polski można sądzić, że w Polsce wymiar sprawiedliwości nigdy nie posiadał demokratycznego mandatu, a samo hasło praworządności maskowało brutalną grę elity przeciw własnemu społeczeństwu. 

Przyjęło się do pojęć takich jak rządy prawa, praworządność, a nawet prawa człowieka podchodzić jak do kategorii opisowych, które tylko pokazują rzeczywistość społeczną. W rzeczywistości są to pewne koncepty ideologiczne, które są wypełnianie treścią w zależności od układu sił panującego w danym społeczeństwie i momentu historycznego.

Kto ma decydować o praworządności i sprawiedliwości?

Praworządność w potocznym rozumieniu jest wtedy, gdy panuje sprawiedliwość, której emanacją są zasady prawa. Sądy i prokuratura mają stać na straży sprawiedliwości i postępować zgodnie z zasadami współżycia społecznego oraz przestrzegania praw człowieka. Jeśli jednak przyjrzymy się temu bliżej, to musimy zadać sobie pytanie, kto tworzy pojęcie sprawiedliwości? Kto stanowi, czym jest prawo człowieka? Oddanie władzy sądom, by mogły decydować o tych kwestiach, budzi nasz uprawniony sprzeciw. Czemu sądy mają decydować o prawie ludzi do aborcji, albo prawie do mieszkania, jak to było podczas afery reprywatyzacyjnej? Czemu ktoś, kto ukradł cukierek w sklepie jest ścigany często z większą determinacją niż finansowy przestępca, który w drogim garniturze ukradł miliardy?

Jest jasne, że są to idee i pojęcia konstruowane społecznie. Nie istnieją w próżni, nie są nam nadane przez siłę wyższą, są efektem woli ludzi. Demokrata będzie mówił, że sądy są formą władzy i muszą być demokratycznie kontrolowane. Liberał będzie mówił, że nie można tłumowi oddawać takiej władzy. Dla liberałów praworządność to narzędzie obrony przed zagrożeniem, jakie płynie z rządów większości, która to większość, powiadają liberałowie, lubi zabierać prawa mniejszościom. Liberałowie mówią też, że prawo własności i prawa do działalności gospodarczej są na równi. Widzimy tutaj pierwszą sprzeczność, jaka się pojawia między liberalną koncepcją praworządności a demokracją. Potwierdza ją historia polskiej transformacji ustrojowej. 

Autorytarne państwo praworządne liberałów

W grudniu 1988 roku w Gdańsku odbył się Kongres Liberałów, na którym środowisko Donalda Tuska zaprezentowało własną koncepcję transformacji i porozumienia z reżimem peerelowskim. Zakładała ona stworzenie przejściowego ustroju autorytarnego, między PRL-em a demokratyczną Polską, którego podstawą miały być rządy prawa. Liberałowie nazwali to autorytarnym państwem praworządnym, w którym dalej rządziliby komuniści w porozumieniu z częścią opozycji. Praworządne państwo autorytarne miało przede wszystkim doprowadzić do prywatyzacji gospodarki “aktem eutanazji etatyzmu”.

Rozpowszechnienie własności prywatnej miało rozsadzić peereleowską strukturę społeczną i zmienić mentalność obywateli. Na takim gruncie dopiero można było przeprowadzić w pełni wolne wybory. Dzisiaj zaskoczenie może budzić połączenie autorytaryzmu z rządami prawa. Jednak liberałowie nie widzieli tutaj żadnej sprzeczności. Wręcz na odwrót. Autorytarny PRL jawił się im jako świetny gwarant praworządności. 

Peerelowscy sędziowie mieli przeistoczyć się w gwarantów sprawiedliwości w nowym kapitalistycznym ustroju. W jaki sposób, jeśli wolne wybory miały odbyć się dopiero znacznie później? Jedynie na podstawie woli liberalnych i nomenklaturowych elit. Widać w tym momencie, że pojęcie praworządności jest w koncepcjach liberalnych oderwane od koncepcji demokracji i obywatelskiej równości. Rządy prawa stają się narzędziem kontroli społecznej i zagwarantowania interesów elit. W tym wypadku chodziło przede wszystkim o gwarancje dla nowej prywatnej własności, która zaczęła się w Polsce pojawiać od stycznia 1989 roku. Ustawa Wilczka otworzyła drogę do powstania w ciągu roku kilkunastu tysięcy nomenklaturowych spółek, które zaczęły wyprowadzać majątek publiczny. Jednocześnie nowa ekipa Mazowieckiego zapowiadała szeroko zakrojoną prywatyzację publicznego majątku. Kolejne posunięcia Balcerowicza doprowadziły do dyskryminacji przedsiębiorstw państwowych na rynku i ich sukcesywnym demontażu. Liberalna opozycja i nomenklatura miały stać się nowymi elitami politycznymi i biznesowymi. To ich majątków miały strzec stare-nowe sądy. 

Nikt nie dokonał weryfikacji sędziów PRL

Rzeczywiście autorytarne państwo praworządne w Polsce istniało co najmniej do roku 1991, gdy przeprowadzono pierwsze wolne wybory. Nie jest przypadkiem, że pod planem Balcerowicza podpisał się szef junty wojskowej, która zdławiła Solidarność i nie jest przypadkiem to, że w Polsce wolne wybory do parlamentu odbyły się najpóźniej w całym regionie. Nikt po 1989 roku nie dokonał weryfikacji sędziów powołanych przez władze PRL Jaruzelskiego, ani poważnie nie zmienił powołanych przez PRL instytucji takich jak Naczelny Sąd Administracyjny (1980) czy Trybunał Konstytucyjny (1986).

Nic dziwnego, że gdy elity III RP poddały po długich lat pod głosowanie konstytucję i polski ład ustrojowy, to frekwencja w referendum wynosiła marne 42%, z czego 46% było przeciw. Ład konstytucyjny ma w Polsce mandat ledwie 6,4 miliona głosów.
Dzisiaj, co zakrawa na żart historii, sędziowie wybrani przez rządzącą koalicję, która może pochwalić się największym mandatem demokratycznym w historii III RP (8 milionów głosów przy frekwencji 62%), mają z jakichś powodów przejść taką weryfikację. 

Niezależność poza kontrolą społeczeństwa? To grzech pierworodny elit

Konflikt o praworządność ma głęboko ideologiczne i klasowe podłoże. Liberałowie udają, że tego nie widzą, ale sędziowie, bez chociażby namiastki demokratycznego mandatu, nigdy nie odbudują w Polsce swojego autorytetu. Niezależność wymiaru sprawiedliwości nie może prowadzić do stworzenia z niego osobnej niekontrolowanej przez społeczeństwo władzy. Niestety tak właśnie w Polsce po 1989 roku było, gdy ideę praworządności wykorzystano do porozumienia i scementowania władzy elit nad głowami Polaków. To najważniejszy i pierworodny grzech polskiej praworządności, który nigdy nie został naprawiony.

od 16 lat
Polecjaka Google News - Portal i.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Komentarze 4

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

G
Gość
30 stycznia, 21:57, Gość:

Po 89 naiwnie uwierzyliśmy że komuchy się rozpłynęły i odpuścili sobie rządzenie.

Tzw. 'Gruba kreska" miała jedno zasadnicze zadanie, mianowicie chodziło o to by komuchy w zakładach pracy jak i całym wymiarze sprawiedliwości nie przeszkadzały w procesach demokratycznych, gospodarczych i sądowniczych.

Ale kto miał by ich zastąpić i nie chodzi o to że nie było chętnych ale brakowało zwykłego potocznego doświadczenia w zarządzaniu zakładem pracy czy choćby budynkiem sądu.

Z definicji liberałom obojętne kto rządzi ważne by oni byli dobrze ustawieni

31 stycznia, 10:11, Gość:

Z definicji to kaczystom zawsze bliżej do koryta niż do prawdy i uczciwości. A gruba kreska? Była być może naiwną wizją narodu pozbawionego żądzy zemsty i podziałów

31 stycznia, 14:55, Gość:

To nie naród zrobił "grubą kreskę" tylko konkretni POlitycy którzy nawet dzisiaj jej bronią.

31 stycznia, 20:21, Gość:

Oczywiście, że nie naród. Chyba nie chcesz powiedzieć, że PiS to naród.... Większej gnidy ode Kaczyńskiego polska polityka chyba nie miała

31 stycznia, 21:29, Gość:

Brakło argumentów ?

Więc POmyje

Nie POmyje, a PiSuar, i to cuchnący. Wiem, że trudno zaakceptować fakty, to takie kacze

G
Gość
30 stycznia, 21:57, Gość:

Po 89 naiwnie uwierzyliśmy że komuchy się rozpłynęły i odpuścili sobie rządzenie.

Tzw. 'Gruba kreska" miała jedno zasadnicze zadanie, mianowicie chodziło o to by komuchy w zakładach pracy jak i całym wymiarze sprawiedliwości nie przeszkadzały w procesach demokratycznych, gospodarczych i sądowniczych.

Ale kto miał by ich zastąpić i nie chodzi o to że nie było chętnych ale brakowało zwykłego potocznego doświadczenia w zarządzaniu zakładem pracy czy choćby budynkiem sądu.

Z definicji liberałom obojętne kto rządzi ważne by oni byli dobrze ustawieni

31 stycznia, 10:11, Gość:

Z definicji to kaczystom zawsze bliżej do koryta niż do prawdy i uczciwości. A gruba kreska? Była być może naiwną wizją narodu pozbawionego żądzy zemsty i podziałów

31 stycznia, 14:55, Gość:

To nie naród zrobił "grubą kreskę" tylko konkretni POlitycy którzy nawet dzisiaj jej bronią.

31 stycznia, 20:21, Gość:

Oczywiście, że nie naród. Chyba nie chcesz powiedzieć, że PiS to naród.... Większej gnidy ode Kaczyńskiego polska polityka chyba nie miała

Brakło argumentów ?

Więc POmyje

G
Gość
30 stycznia, 21:57, Gość:

Po 89 naiwnie uwierzyliśmy że komuchy się rozpłynęły i odpuścili sobie rządzenie.

Tzw. 'Gruba kreska" miała jedno zasadnicze zadanie, mianowicie chodziło o to by komuchy w zakładach pracy jak i całym wymiarze sprawiedliwości nie przeszkadzały w procesach demokratycznych, gospodarczych i sądowniczych.

Ale kto miał by ich zastąpić i nie chodzi o to że nie było chętnych ale brakowało zwykłego potocznego doświadczenia w zarządzaniu zakładem pracy czy choćby budynkiem sądu.

Z definicji liberałom obojętne kto rządzi ważne by oni byli dobrze ustawieni

31 stycznia, 10:11, Gość:

Z definicji to kaczystom zawsze bliżej do koryta niż do prawdy i uczciwości. A gruba kreska? Była być może naiwną wizją narodu pozbawionego żądzy zemsty i podziałów

To nie naród zrobił "grubą kreskę" tylko konkretni POlitycy którzy nawet dzisiaj jej bronią.

G
Gość
Po 89 naiwnie uwierzyliśmy że komuchy się rozpłynęły i odpuścili sobie rządzenie.

Tzw. 'Gruba kreska" miała jedno zasadnicze zadanie, mianowicie chodziło o to by komuchy w zakładach pracy jak i całym wymiarze sprawiedliwości nie przeszkadzały w procesach demokratycznych, gospodarczych i sądowniczych.

Ale kto miał by ich zastąpić i nie chodzi o to że nie było chętnych ale brakowało zwykłego potocznego doświadczenia w zarządzaniu zakładem pracy czy choćby budynkiem sądu.

Z definicji liberałom obojętne kto rządzi ważne by oni byli dobrze ustawieni
Wróć na i.pl Portal i.pl