Prawdziwa Wunderwaffe. Heron, Merkawa, Kopuła

Paweł Stachnik
Żołnierze izraelskich sił zbrojnych (Cahalu) podczas Wojny Sześciodniowej
Żołnierze izraelskich sił zbrojnych (Cahalu) podczas Wojny Sześciodniowej archiwum
Nieustanne zagrożenie wiszące nad Izraelem zaowocowało niezwykłym rozwojem przemysłu obronnego. Izraelskie konstrukcje są nowatorskie. Chętnie korzystają z nich inne państwa.

Od dobrych kilku dekad Izrael jest producentem nowoczesnych i zaawansowanych broni: czołgów, rakiet, radarów, sprzętu łączności i innych wojskowych systemów elektronicznych, dronów. Państwo to uznawane jest za regionalne mocarstwo militarne. Jak to się stało, że niewielki kraj na pustyni, pozbawiony przemysłu i surowców naturalnych, a w dodatku otoczony wrogami, zdołał stać się jedną z wojskowych potęg?

Dron ze sklepu z zabawkami

W 1968 r. major Szabtaj Brill z izraelskiego Zarządu Wywiadu Wojskowego zastanawiał się jak wyśledzić, czy egipska armia po drugiej stronie Kanału Sueskiego nie przygotowuje się aby do kolejnego uderzenia na Izrael.

Dotychczas Izraelczycy wykorzystywali do obserwacji wysokie platformy montowane na czołgach, z których oficerowie wywiadu przez lornetkę zaglądali na egipską stronę. Z używania ich zrezygnowano, gdy jeden z oficerów został zastrzelony przez snajpera.

Wysyłano też samoloty, które fotografowały to, co działo się po drugiej stronie granicy. Niestety z powodu zagrożenia zestrzeleniem samoloty musiały latać wysoko, a to odbijało się na jakości zdjęć.

Jadąc do domu Brill przypomniał sobie, że widział kronikę filmową, w której pokazywano chłopca bawiącego się zdalnie sterowanym modelem samolotu. Majorowi przyszło do głowy, że do takiego małego samolotu można przecież przyczepić aparat fotograficzny...

Przekonał więc przełożonych, że warto podjąć taką próbę. Jakiś czas później jeden z członków delegacji izraelskiego Ministerstwa Obrony kupił w sklepie z zabawkami na nowojorskim Manhattanie kilka modeli samolotów i wysłał je pocztą dyplomatyczną do kraju. Tam modele złożono i wyposażono w małoobrazkowe niemieckie aparaty fotograficzne z samowyzwalaczami wykonującymi zdjęcie co 10 sekund.

Jak piszą Yaakov Katz i Amir Bohbot w swojej książce „Czarodzieje broni. Izrael - tajne laboratorium technologii militarnych”, w lipcu 1969 r. szpiegowski samolot wysłano na pierwszą poważną misję - nad egipskie pozycje w pobliżu miasta Ismaila. Maszyna wróciła szczęśliwie. Gdy wyjęto z niej film, wywołano i zrobiono odbitki, Szabtaj Brill i inni oficerowie wywiadu wpadli w oszołomienie.

„Rozdzielczość była zdumiewająca. Jak na dłoni widzieli okopy, które egipska armia zbudowała wzdłuż kanału. Widoczne były nawet przewody telefoniczne łączące poszczególne pozycje” - czytamy w „Czarodziejach broni”.

Wyniki misji małych samolotów były tak obiecujące, że izraelski wywiad wojskowy powołał zespół projektowy, mający zbudować solidniejszą maszynę, którą dałoby się wprowadzić do regularnej służby.

Rakietą w samochód

Niestety, prototyp nowego samolotu wciąż się rozbijał, więc projekt uznano za zbyt kosztowny i zastopowano. Wrócono do niego po wojnie Jom Kipur w 1973 r., w której armia egipska niespodziewanie zaatakowała Półwysep Synaj, a Izrael stracił w ciężkich walkach ponad 2 tys. żołnierzy.

Gdyby - jak twierdził Brill - terytorium Egiptu było cały czas fotografowane, koncentracja egipskich sił zostałaby zauważona i Izrael mógłby się przygotować na uderzenie.

Nauczka podziałała. Projekt bezzałogowego statku powietrznego przywrócono, a pierwszy izraelski dron o nazwie Scout wyprodukowany przez Israel Aerospace Industries trafił do armii w 1979 r.

- Izrael był jednym z pionierów w taktycznym użyciu aparatów bezzałogowych. Natomiast próby operacyjnego czy strategicznego wykorzystania dużych bezzałogowców już wcześniej z powodzeniem prowadzili Sowieci i Amerykanie - mówi Andrzej Kiński, redaktor naczelny miesięcznika „Wojsko i Technika”.

Drony zrewolucjonizowały sposób walki izraelskich sił zbrojnych (Cahalu). Podczas inwazji na Liban w 1982 r. Scouty latały nad doliną Bekaa, w której rozlokowano prawie 20 syryjskich baterii rakiet ziemia-powietrze sowieckiej produkcji. Drony rejestrowały pracę systemów radiolokacyjnych i telekomunikacyjnych obrony przeciwlotniczej, namierzały ich pozycje i przekazywały te dane lotnictwu. W ten sposób Izraelczycy zniszczyli prawie wszystkie syryjskie baterie.

Swoją przydatność drony pokazały także podczas innych konfliktów, np. w Strefie Gazy. Tamtejsza plątanina uliczek w ciasnej zabudowie to raj dla terrorystów z Hamasu. Dlatego wojsko izraelskie codziennie wysyła swoje drony, które obserwują teren i tworzą „bank celów” na wypadek konfliktu.

Jak podają dobrze poinformowani autorzy „Czarodziejów broni”, w listopadzie 2012 r. podczas operacji Filar Obrony w Strefie Gazy armia izraelska zaatakowała niemal tysiąc ukrytych wyrzutni rakietowych i 200 tuneli, które wcześniej zlokalizowane zostały właśnie przez drony.

Izraelskie bezzałogowce Heron i Hermes 450 mogą być uzbrojone w rakiety Hellfire lub Spike i wykorzystywane do likwidowania pojedynczych celów, jak np. wybrane budynki czy samochody, w których namierzono groźnych terrorystów.

Według Katza i Bohbota Izrael od połowy lat 80. jest największym eksporterem dronów na świecie. Należy do niego 60 proc. rynku i wyprzedza w tym USA. Klientami Izraela są m.in. same Stany Zjednoczone, Rosja, Australia, Francja, Niemcy i Brazylia.

- Firmy izraelskie mogą zaoferować wszystko, co klient sobie zażyczy. Od małych, ważących kilogram, po kilkutonowe aparaty służące do rozpoznania strategicznego, mogące utrzymywać się w powietrzu kilkadziesiąt godzin - mówi Andrzej Kiński.

Izrael prowadząc od samego początku swojego istnienia wojny z państwami arabskimi wykorzystywał broń pancerną. O czołgi zabiegał w różnych państwach i nie zawsze kończyło się to sukcesem. Red. Kiński przypomina, że po wojnie sześciodniowej wprowadzone zostało embargo na dostawy broni do tego kraju.

Czołg endemiczny

Niemniej Tel Awiwowi udawało się od czasu do czasu pozyskiwać partie tak potrzebnych czołgów. Kupowano je m.in. we Francji (AMX-13), Wielkiej Brytanii (Centuriony) i USA (Shermany, M48, M60).

- Izrael dokonywał remontów, potem modernizacji tych wozów. Powstawały w ten sposób niekiedy bardzo udane warianty. Ale embargo po 1967 r. sprawiło, że Tel Awiw przeorientował swoją politykę zbrojeniową i zaczął stawiać na własny sprzęt - wyjaśnia.

W 1970 r. zespół kierowany przez gen. Izraela Tala przygotował nowatorski pojazd o nazwie Merkawa (czyli Rydwan) wykorzystując wiele rozwiązań brytyjskiej maszyny Centurion. W przeciwieństwie do innych czołgów Merkawa miała silnik i skrzynię biegów umieszczone z przodu, a przedział bojowy i amunicję z tyłu. Pierwsze egzemplarze trafiły do służby w 1979 r. Wyposażano je w coraz nowocześniejsze systemy obserwacji, łączności i kierowania ogniem, a także coraz lepsze i odporniejsze pancerze.

- Merkawa to czołg endemiczny, inny niż wszystkie, dostosowany do specyficznych warunków, jakie panują w tamtym regionie i izraelskiej filozofii prowadzenia działań. Sprawiło to, że Merkawa, choć była oferowana na sprzedaż, nie znalazła żadnego nabywcy - podkreśla Kiński.

Merkawy były wykorzystywane podczas operacji wojskowych w Libanie w 1982 r., potem przeciw bojownikom Hezbollahu i Hamasu w Strefie Gazy, i sprawdziły się dobrze.

- Izraelskie czołgi jeden raz miały okazję skonfrontować się ze sprzętem pancernym podobnej klasy. W 1982 r. na granicy z Syrią doszło do starcia z syryjskimi czołgami T-72M, czyli eksportową wersją sowieckich wozów. Syryjczycy dostali wówczas tęgie baty. Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że poziom wyszkolenia syryjskich załóg nie był najwyższy, a i taktyka nie należała do najlepszych - mówi ekspert.

Jak piszą autorzy „Czarodziejów broni”, w 2012 r. Cahal powołał zespół techniczny do opracowania nowego izraelskiego czołgu pod nazwą Rakia (czyli Sklepienie Niebieskie).

Horyzont na orbicie

Gdy pod koniec lat 70. egipski prezydent Anwar as-Sadat podjął starania, by zakończyć trwającą od 30 lat wojnę z Izraelem, w Cahalu zapanował niepokój. Unormowanie stosunków oznaczało bowiem oddanie przez Izrael Półwyspu Synaj i pozbawienie kraju strefy buforowej na wypadek ewentualnej wojny. W izraelskim wywiadzie uznano, że do obserwowania Egiptu konieczne będą satelity.

W tamtym czasie do klubu państw mających własne satelity należało tylko siedem państw. Panowało przekonanie, że na taki wysiłek techniczny i finansowy stać tylko mocarstwa takie jak USA, ZSRR czy Wielka Brytania. Gorącym zwolennikiem budowy satelity był szef działu badawczo-rozwojowego wywiadu płk Chaim Eszed.

To on przekonywał kolejnych decydentów, by zatwierdzili program mimo jego ryzykowności i wysokich kosztów.

Dotychczas Izrael korzystał ze zdjęć udostępnianych przez USA. Ale gdy w czerwcu 1981 r. jego samoloty zbombardowały iracki reaktor jądrowy Osirak, niezadowoleni z tego Amerykanie ograniczyli dostęp do danych satelitarnych. To sprawiło, że program budowy własnego satelity został zatwierdzony.

Powołano Izraelską Agencję Kosmiczną, która ogłosiła, że satelita powstaje wyłącznie dla celów naukowych. Urządzenie nazwano Ofek (czyli Horyzont). Było nieduże, ważyło 155 kg (główne ówczesne satelity amerykańskie KH-11 miały ponad 13 ton). Na orbitę 19 września 1988 r. wyniosła go izraelska rakieta Szawit startującą z bazy lotniczej Palmachim pod Tel Awiwem.

- Budowa własnego satelity wpisuje się w izraelską politykę samowystarczalności: mamy swoje urządzenie i swoje dane, nasze siły zbrojne nie są od nikogo zależne. Tym bardziej, że Izrael często prowadzi działania kontrowersyjne - wyjaśnia Kiński.

Sukces Ofeka sprawił, że Izrael zaczął się specjalizować w produkcji satelitów mniejszych rozmiarów, o wadze około 300 kg.

Pod Żelazną Kopułą

Przez wiele lat Izrael borykał się z ostrzałem rakietowym kierowanym na jego terytorium ze Strefy Gazy i Libanu. Najpierw prymitywne, a potem coraz bardziej zaawansowane rakiety spadały masowo na izraelskie miasta, powodując straty w ludziach i infrastrukturze, wywołując panikę i paraliżując życie.

Prace nad systemem obrony przeciwrakietowej podjęto w połowie lat 80. Opracowano wtedy projekt pod nazwą Arrow, w którym rakieta byłaby zdolna strącić inną rakietę wymierzoną w Izrael. Jak w przypadku innych pomysłów i ten nie spotkał się ze zrozumieniem wśród decydentów. I tak jak poprzednio jego przyspieszenie spowodowała wojna.

W 1991 r. Irak Saddama Husajna wystrzelił na Izrael 39 rakiet Scud paraliżując kraj i zmuszając miliony ludzi do krycia się w schronach. Po wojnie program Arrow uczyniono priorytetem, a w 2000 r. wojsko otrzymało pierwszą baterię pocisków.

- Arrow złożył się na system obrony zbudowany z czterech systemów. Na najniższym piętrze znajduje się Żelazna Kopuła. Potem mamy system David’s Sling z rakietą Stunner (nota bene oferowaną Polsce jako SkyCeptor). Trzecie piętro to amerykański Patriot, a czwarte to właśnie pociski Arrow 2 i 3 zwalczające rakiety balistyczne - wyjaśnia Andrzej Kiński.

Kopuła składa się z pocisków mogących przechwycić nadlatujące rakiety krótkiego zasięgu, radaru wykrywającego nieprzyjacielskie pociski oraz systemu zarządzania walką, który w parę sekund po odpaleniu oblicza trajektorię obcej rakiety i przewiduje, gdzie uderzy.

System powstał, by obronić Izrael przed uciążliwym ostrzałem prowadzonym przez całe lata przez Hamas i Hezbollah z sąsiednich terenów. Sprawdził się dobrze. W latach 2000. podczas operacji prowadzonych przez Cahal w Strefie Gazy wychwycił 90 proc. rakiet wystrzelonych na Izrael.

- Nad jego nabyciem do obrony obiektów typu Pentagon czy Biały Dom zastanawia się USA. Żelazna Kopuła to system obrony bliskiego zasięgu, zupełnie inny od amerykańskich Patriotów przeznaczonych do czegoś zupełnie innego. Izraelski system sprawdza się głównie w tzw. konfliktach asymetrycznych - tłumaczy Andrzej Kiński.

W wielu miejscach książki „Czarodzieje broni” powtarza się argument wysuwany przez izraelskich wojskowych i polityków: „Mamy tylko dwie opcje: wprowadzać innowacje albo zniknąć”. Nieustanne zagrożenie wiszące nad Izraelem sprawiło, że powstało tam zadziwiające połączenie innowacyjności, pomysłowości i uporu, skutkujące coraz to nowymi nowatorskimi konstrukcjami wojskowymi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Prawdziwa Wunderwaffe. Heron, Merkawa, Kopuła - Plus Dziennik Polski

Wróć na i.pl Portal i.pl