Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pracownik miejskiej spółki zmarł, kosząc trawę w upalny dzień. W kabinie mogło być nawet 70 stopni

Ewa Wilczyńska
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne fot. Polska Press Grupa
55-letni pracownik Zakładu Gospodarki Komunalnej z Jelcza-Laskowic, który na polecenie swoich przełożonych kosił trawę, zmarł podczas pracy w upale. Mężczyzna pracował w ciągniku. Nagle źle się poczuł, wyszedł na zewnątrz i stracił przytomność. Przewracającego się na środku pola człowieka zauważyła kobieta, która zadzwoniła po pogotowie. Ale mężczyzny uratować się już nie dało. Zmarł na miejscu. W tym czasie w cieniu było 35 stopni Celsjusza, w słońcu - ponad 40, a w kabinie traktora znacznie, znacznie więcej.

Do tragedii doszło w piątek około południa we wsi Nowy Dwór koło Jelcza-Laskowic. Śledztwo w tej sprawie wszczęła już prokuratura. Sekcja zwłok nie wykazała, by do śmierci przyczyniły się osoby trzecie. Prokuratura zleciła dodatkowe badania. Prokuratura, ale także Państwowa Inspekcja Pracy, sprawdzą czy nie zawinił pracodawca - Zakład Gospodarki Komunalnej.

Kierownik zmiany komentarza w tej sprawie odmawia: "Nie czuje się upoważniony, by rozmawiać z prasą" - ucina. Odsyła do prezesa ZGK, Jerzego Szyndlera, który nie ma sobie nic do zarzucenia. Ale podkreśla, że prezesem jest dopiero od trzech tygodni, więc o wcześniejsze zaniedbania oskarżać go nie można. Chwali, że na czas upałów zostały wprowadzone zmiany - zamiast o 7 pracownicy zaczynają o 6.

Jeszcze więcej zmian wprowadzono już dziś, po tragedii. - Kierownicy dostali dyspozycje, by pracownicy wykonywali na terenie nasłonecznionym tylko prace niezbędne jak na przykład wywożenie śmieci - tłumaczy Jerzy Szyndler. I podkreśla, że są takim zakładem, że nie da się zupełnie z pracowania w trudnych warunkach zrezygnować. Podaje przykład psujących się śmieci. Konieczności koszenia w upale nie komentuje.

Przedstawia taką wersję wydarzeń: Mężczyzna zaczął o godz. 6, nikt go nie pospieszał, nawet na śniadanie pojechał do domu, wrócił do pracy, podczas koszenia sam zadecydował, że opuści ciągnik i wtedy zmarł. Z tym, że prawdopodobnie z traktora
wyszedł wtedy, gdy poczuł się już bardzo źle.

Nawet 70 stopni Celsjusza w zamkniętym aucie
W zamkniętym samochodzie stojącym na parkingu temperatura w czasie upałów może wzrosnąć nawet do 50-70 stopni Celsjusza. Czy tak gorąco mogło być też w kabinie ciągnika, w którym pracował mężczyzna? - Tego jeszcze nie wiemy. Znamy tylko temperaturę powietrza w cieniu. Było to 35 stopni Celsjusza. Teraz, wykorzystując kolejne dni upałów, przeprowadzimy eksperyment procesowy. Przy tych samych warunkach pogodowych będziemy mierzyć temperaturę w kabinie ciągnika pracującego w tym samym miejscu - tłumaczy portalowi GazetaWroclawska.pl badająca tę sprawę Joanna Szmigielska, prokurator z Prokuratury Rejonowej w Oławie.

Nie ma przepisów, które zabraniałyby pracowania w upale. - Prawo mówi jedynie o temperaturze minimalnej - zaznacza Agata Kostyk-Lewandowska rzeczniczka Państwowej Inspekcji Pracy. Ale od tej zasady jest wyjątek. - Jeżeli pracodawca nie dopełni swoich obowiązków, a pracownik jest narażony na zagrożenie życia lub zdrowia to może odmówić wykonywania pracy i otrzymać za to zapłatę - tłumaczy Kostyk-Lewandowska. Muszą być jednak spełnione obydwie przesłanki

A pracodawcy zbyt wiele obowiązków wobec pracownika nie mają. Muszą mu zapewnić nieograniczony dostęp do napojów chłodzących - jeżeli pracuje on na zewnątrz to przepis ten obowiązuje przy 25 stp. Celsjusza, a jeżeli w biurze- to przy 28 st. Agata Kostyk-Lewandowska zaznacza, że napojem chłodzącym nie jest woda, która kilka godzin stoi w upale.

Jerzy Szyndler pytaniami o napoje chłodzące jest zdziwiony. Oczywiście, że są w magazynie i każdy może brać ile chce. Ale, żeby ktoś je dostarczał pracownikowi, to nie. - Jak sobie pani to wyobraża? Że za ciągnikiem jeździłby ktoś i wodę woził? - pyta.
Według Agaty Kostyk-Lewandowskiej właśnie tak to powinno wyglądać. Zaznacza, że już za niedopełnienie tego przepisu grozi pracodawcy kara - od tysiąca do 30 tys. złotych. I to niezależnie, czy to było przyczyną śmierci 55-latka.

Państwowa Inspekcja Pracy będzie także sprawdzała, czy pracownik miał problemy zdrowotne, na które skarżyłby się pracodawcy. Jerzy Szyndler na początku mówi, że mężczyzna chorował, ale po chwili wycofuje się z tego tłumacząc, że przecież każdy na coś choruje.

Tylko nie każdy umiera, mając 55 lat.

UPAŁ W PRACY
O obowiązkach pracodawcy i prawach pracownika podczas upałów mówi Agaty Kostyk-Lewandowska z Państwowej Inspekcji Pracy we Wrocławiu

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska