Pogotowie ratunkowe, które Dariusz Hupa wezwał do swojej chorej córki, przyjechało po 45 minutach. Kiedy dyspozytor odbierał zgłoszenie, na miejscu nie było ani jednej wolnej karetki. Zabrakło samochodu, a 16-latka prawie godzinę cierpiała z bólu na klatce schodowej.
– Już wracając ze szkoły, córka zadzwoniła, że bardzo boli ją brzuch. Boleści były tak silne, że nie była w stanie sama dotrzeć do mieszkania – opowiada Dariusz Hupa z Poznania. Mężczyzna od razu wezwał pogotowie ratunkowe i chociaż mieszka w pobliżu centrum, minęło 45 minut zanim karetka dotarła na miejsce.
Robert Judek, rzecznik prasowy Rejonowej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu, wyjaśnia, że we wtorek około godziny 13.15, kiedy 16-latka potrzebowała pomocy, ratownicy mieli około 8 innych interwencji.
– Niestety, ale w takich wypadkach wizyty są realizowane według kolejności zgłoszeń. Zespół, który zakończył wcześniejszą wizytę został natychmiast przekierowany na ulicę Różaną – zapewnia rzecznik RSPR.
Takie wyjaśnienia nie przekonują jednak ojca, którego 16-letnia córka przez prawie godzinę zwijała się z bólu. Jego przerażenie było o tyle większe, że nigdy wcześniej stan dziewczyny nie był tak poważny.
– Ta sytuacja pokazała mi, jak działa polska służba zdrowia. To jest jakaś parodia – denerwuje się ojciec 16-latki. – Ludzie umierają nawet pod drzwiami szpitala i nikt tego nie widzi – dodaje.
Pogotowie ratunkowe broni swojego stanowiska i zapewnia, że stan dziewczyny był stabilny.
– Pacjentka przez cały czas była w asyście rodziców, a dyspozytor kontaktował się z jej ojcem i monitorował sytuację – mówi Robert Judek.
Obecnie ponad milionową populację Poznania i powiatu poznańskiego obsługują tylko 23 zespoły ratownictwa medycznego. Według przepisów w mieście powyżej 10 tysięcy mieszkańców karetka pogotowia powinna dotrzeć do pacjenta w czasie do 20 minut od przyjęcia zgłoszenia. Jeśli wszystkie ekipy są w trakcie akcji, dyspozytor decyduje, który pacjent musi poczekać.
Tak właśnie było w przypadku córki Dariusza Hupy. Mężczyzna zwrócił się o pomoc do rzecznika praw pacjenta. Jak mówi, tam też jej nie otrzymał.
– Usłyszałem, że w takiej sytuacji powinienem zamówić sobie taksówkę – mówi Hupa. – Proszę mi wierzyć, w takich sytuacjach opadam z sił – dodaje.
16-latka trafiła do szpitala dziecięcego im. Krysiewicza. Lekarze wykonali badania i postanowili zostawić ją na obserwacji. Sprawą zajął się też wojewoda wielkopolski, który nadzoruje Wojewódzkie Centrum Powiadamiania Ratunkowego
– Wojewoda wszczął postępowanie wyjaśniające. Będziemy m.in. prosić o zabezpieczenie nagrań – informuje Tomasz Stube, rzecznik.
Przypomnijmy, że to nie pierwsza taka sytuacja w Poznaniu. W lipcu na przystanku autobusowym Garbary zasłabł mężczyzna. Pomocy udzielili mu przechodnie, którzy w międzyczasie kilkadziesiąt razy wzywali pogotowie. Karetka przyjechała po 2 godzinach.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?