Powtórka ze zdalnego nauczania. Jest tak dobrze, że aż źle

Ewa Pajuro
Ewa Pajuro
Krzysztof Łokaj/zdjęcie ilustracyjne
Monotonia, tzw. znikający uczniowie, chaos… - lista problemów związanych ze zdalnym nauczaniem zdaje się nie mieć końca. Minister edukacji przekonuje, że wszystko odbywa się „na wyższym poziomie niż wiosną”. Czy rzeczywiście?

Rafał* już wcześniej miał sporo nieobecności. W ławce siedział sam. Nie uczestniczył w klasowych mikołajkach. - I jeszcze ta mama - mówią inni rodzice. Według jednych trudna i roszczeniowa, według innych nieżyciowa i izolująca dziecko. 8-latek nie podłączył się do tej pory do zdalnego nauczania, choć laptop i internet podobno w domu ma.

Kasia* to jedna z lepszych uczennic w klasie. Na wiosnę, przy pierwszej turze zdalnego nauczania, okazało się, że nie ma komputera. Rodzice są już starsi, niezbyt zorientowani w technologiach. Sprzęt udało się jednak zorganizować. Radość nie trwała długo, bo w domu nie było internetu. Na jesień miał się pojawić, ale póki co, Kasia telefonicznie dowiaduje się co było na lekcjach.

Problem z internetem zna dobrze też Adaś*. W jego wsi ciągle coś jest z nim niw tak. Koledzy z sąsiednich miejscowości podobno mają lepiej. Pociesza się, że wszyscy i tak jadą na jednym wózku, bo jak doniosły mu dzieci, ostatnio nawet nauczycielkę „wycięło” w połowie lekcji. Przez awarię w jej miejscowości.

Szkoły w naszym regionie podobnych historii znają dużo więcej. Nauczanie zdalne wprowadzone w dobie pandemii generuje wiele problemów. Dzieci, które znikają ze szkolnych radarów lub są na nich ledwo widoczne to tylko jeden z nich.

Urzędnicy nie widzą problemu

Dziennikarze już na wiosnę tego roku, podczas pierwszej edycji zdalnego nauczania, pytali o tzw. znikających uczniów. Wtedy Ministerstwo Edukacji Narodowej twierdziło, że liczba dzieci, które nie uczestniczą w lekcjach online jest niewielka. Konkretne dane? Brak. Ówczesny szef resortu mówił, że są samorządy, które w ogóle nie zgłaszają tego problemu, i takie, którym zniknęło z radarów 50-100 uczniów. W Lublinie, oficjalnie ze wszystkimi dziećmi był kontakt, ale ponad 60 z nich z powodu braku komputerów nie korzystało z zajęć online. Jesienią, oficjalnie, problem nie istnieje.

Rozesłałam w tej sprawie pytania do wielu urzędów w naszym regionie. Z problemem nie spotkano się ani w stolicy województwa, ani w powiatowym Biłgoraju. Urzędnicy powtarzali, że za nadzorowanie uczniów odpowiadają nauczyciele, wychowawcy i dyrektorzy poszczególnych placówek. Przekonywali, że gdyby problem wystąpił, pedagodzy na pewno by o nim poinformowali. Sygnałów nie było, więc oficjalnie nie ma o czym mówić. Inaczej sprawę widzą jednak choćby rodzice.

- Jestem w trójce klasowej i orientuję się, jak to wygląda. Pani czyta listę obecności. Jednego chłopca znowu nie ma, ale ona nawet nie zawiesza głosu, leci dalej. O innych nieobecnych oczywiście dopytuje. Z poprzedniej klasy chłopiec zdał po prośbie, żeby nie robić trudności. I teraz też chyba chodzi o to, żeby nie było problemu - mówi jedna z matek.

Nauczyciele przyznają, że to trudny temat i nie chcą działać pochopnie. Gdy z którymś z rodziców nieobecnego dziecka mają choćby sporadyczny kontakt, włączają miękką perswazję. Namawiają i przekonują, by ucznia podłączać do lekcji, nie chcą robić dochodzeń i upominać, bo jak tłumaczą, sytuacja jest trudna dla wszystkich.

- Najgorzej, gdy w domu jest przemoc albo zaniedbywanie - mówi nauczycielka z małej miejscowości w powiecie hrubieszowskim. - Szkoła jest wtedy azylem. Można zjeść obiad, wyszorować ręce mydłem, poczuć się bezpiecznie. Teraz dzieci z tych najgorzej funkcjonujących domów nie mają nawet kilku godzin spokoju w ciągu dnia - dodaje.

I od razu zastrzega, że wśród jej uczniów takie poważne problemy nie występują.

Listonosz doniesie lekturę

Zdalne nauczanie wyjaskrawiło wiele problemów, od których wcześniej szkolny system odwracał wzrok. Wyposażenie komputerowe w domach zostało naprędce uzupełnione. W wielu miejscowościach wciąż jednak nie ma łączy internetowych. Jest też kwestia warunków, w których nauka się odbywa.

- Są rodziny z czwórką, piątką dzieci. A domy nie są rozciągliwe. Rodzeństwo sobie przeszkadza, głosy się nakładają, trudno mówić o efektywnej nauce, raczej o prowizorce - uważa nauczycielka z powiatu kraśnickiego.

Przeszkód w równym dostępie do dobrodziejstw edukacji jest więcej.

- Lekkomyślnie zadałam uczniom lekturę do przeczytania. I słyszę: biblioteka zamknięta, do innej trzeba jechać samochodem, nie ma komu, rodzina na kwarantannie. Ale w bogatszych domach to żaden kłopot. Poczta doniesie każdą książkę zamówioną przez internet - tłumaczy jedna z nauczycielek z mniejszej miejscowości. I dodaje, że ostatecznie odłożyła omawianie lektury na później.

Wielkie udawanie

Problemy ze zdalnym nauczaniem zgłaszają jednak też ci, którzy „chodzą” na e-lekcje i mają do tego dobre warunki. - Wszyscy udajemy. Jesteśmy zachowawczy, małomówni, ostrożni. Bo ktoś z boku może słuchać, może wyśmiać, może skomentować - mówi polonistka z mniejszej szkoły w regionie. - Przedmioty humanistyczne wymagają przeżywania emocji, wyrażania ich, mówienia o nich. A jak tu się otworzyć, gdy gadamy do pudełka i nie widzimy swoich twarzy? - pyta retorycznie.

Psychologowie podkreślają, że zarówno nauczyciele, jak i uczniowie nie potrafią się odnaleźć w nowej sytuacji. Młodszym dzieciom jest łatwiej, bo nie przywykły jeszcze do szkolnych reguł, a zdalne nauczanie to dla nich urozmaicenie. Gorzej znoszą je starsze roczniki. - Uczniowie wycofują się. Wbrew temu, co nam się wydawało, kontakt przez komunikatory wcale nie daje im satysfakcji. Poluzowują się relacje, pojawia się apatia, brak motywacji - tłumaczy Magdalena Krygier, psycholog z Zespołu Szkół Plastycznych w Lublinie. Do tego dochodzi brak organizacji czasu. - Jeden dzień zlewa się z drugim. Trudno jest zabrać się za naukę. Wiele zależy od rodziców, od tego czy potrafią dziecko odpowiednio zmotywować - dodaje.

„Wyższy poziom niż na wiosnę”

Nauczanie zdalne w obecnym kształcie potrwa w praktyce co najmniej do końca roku. Były wojewoda lubelski, a obecny minister edukacji i nauki zapewnia, że odbywa się ono „na wyższym poziomie niż wiosną”. Przemysław Czarnek mówi o milionach, które płynął do szkół i nauczycieli na: komputery, akcesoria informatyczne, podłączenie do sieci. Chwali też pedagogów. - Nauczycieli mamy naprawdę zdolnych, znakomicie pracujących. Nie mają z tym zbyt wielkiego problemu. Jakieś drobne oczywiście są, stąd szkolenia - tłumaczył na antenie Polskiego Radia.

Sami nauczyciele przyznają, że wielu z nich dokształciło się technologicznie. I to poczytują za plus zdalnego nauczania. Jak długo będą w stanie pracować online? - Obyśmy musieli jak najkrócej. Przechodziłam w pracy przez różne rzeczy, mam 35 lat doświadczenia. To, co się teraz dzieje, to jedno z większych wyzwań, które miałam - podsumowuje polonistka z Lublina.

*Imiona zmienione

od 12 lat
Wideo

Niedzielne uroczystości odpustowe ku czci św. Wojciecha w Gnieźnie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Powtórka ze zdalnego nauczania. Jest tak dobrze, że aż źle - Plus Kurier Lubelski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl