[POWSTANIE KOŚCIUSZKOWSKIE] [INSUREKCJA KOŚCIUSZKOWSKA] Nieuchronność insurekcji

Włodzimierz Knap
Jan Matejko, Kościuszko pod Racławicami (fragment)
Jan Matejko, Kościuszko pod Racławicami (fragment) fot. Z.Reszka/Muzeum Pałacu w Wilanowie
24 marca 1794 * Tadeusz Kościuszko ślubuje gotowość oddania życia za ojczyznę * W Krakowie wybucha insurekcja * Po wiktorii pod Racławicami przychodzi klęska pod Maciejowicami * Naczelnik trafia do niewoli

Powstanie po porażce w wojnie z Rosją w 1792 r. i II rozbiorze musiało wybuchnąć. Nie było innego wyjścia. Do całkowitej likwidacji państwa polskiego za wszelką cenę dążyła caryca Katarzyna II, a także dwór w Berlinie. Skrajnie głupie i nieudolne rządy targowiczan tylko dolały oliwy do ognia.

Insurekcja musiała ponieść klęskę, choć Tadeuszowi Kościuszce udało się zgromadzić 150 tys. ludzi pod bronią, a dumy z wygranej pod Racławicami nikt nam nie odbierze. Siły Rosji, Prus i Austrii walczące z powstańcami liczyły łącznie około 120 tys. żołnierzy, lecz były to regularne jednostki, dobrze wyszkolone i uzbrojone. Ponadto zaborcy mogli w razie czego wysłać w bój znacznie większe siły.

Tadeusz Kościuszko symbolizuje wojnę o niepodległość Polski w 1794 r. Żaden inny polski dowódca czy polityk nie jest tak mocno i w pojedynkę utożsamiany z ważnym wydarzeniem w dziejach naszego kraju jak on z insurekcją, która jego imię nosi od czasu wybuchu.

Ile osób zresztą pamięta, że gdy dostał się do niewoli, Najwyższym Naczelnikiem został Tomasz Wawrzecki, szlachcic litewski, dowódca partyzantki na Żmudzi i Kurlandii, człowiek prawy.

Sam Kościuszko po klęsce maciejowickiej żył jeszcze 23 lata. Lecz, jak celnie ujął to prof. Stanisław Herbst, w dniu bitwy (10 października 1794): "Chyba pękło fizyczne zdrowie, załamała się odporność psychiczna, z trudem podtrzymywana wolą (w czasie insurekcji miał dwa załamania). Potem był już tylko cieniem Naczelnika z 1794 r.".

CZYTAJ TAKŻE: Dariusz Gawin: Niech pamięć o Powstaniu Warszawskim łączy Polaków

Walczył o wolność Polski i Stanów Zjednoczonych

Powstanie kościuszkowskie nie wywołuje sporów o to, czy miało szansę zakończyć się sukcesem militarnym, a w konsekwencji ocalić niepodległość w kształcie ustalonym przez dzieło 3 maja. Od dawna natomiast trwa dyskusja, czy warto się było wówczas bić, czy raczej nasi przodkowie powinni byli poczekać na lepsze czasy? Ci, którzy opowiadają się za takim wariantem, wskazują na epokę napoleońską.

Prof. Andrzej Zahorski, świetny znawca realiów w okresie panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego i Napoleona, wręcz wyśmiewa taki sposób myślenia. Identyczne stanowisko zajmuje prof. Jerzy Łojek. Obaj wybitni historycy podkreślają, że alternatywa była wówczas wyłącznie taka: albo walka, albo jej brak. Wybór nie zmieniłby i tak tego, że Polska nawet w postaci plamki na mapie przestałaby istnieć przed końcem XVIII stulecia. Naszym przodkom zostawała -mówiąc Herbertem - kwestia smaku.

Twarde realia

By zrozumieć insurekcję kościuszkowską, trzeba pamiętać o przyczynach jej wybuchu, zwrócić uwagę na fakty, bo one miały wpływ na myślenie i postawę części Polaków 220 lat temu. Po wojnie z Rosją, w obronie Konstytucji 3 maja, trwającej w gruncie rzeczy nieco ponad dwa miesiące: od 18 maja do 24 lipca 1792 r., czyli dnia przystąpienia króla do Targowicy, władzę w kraju przejęli targowiczanie. Ich przeciwnicy polityczni, "ojcowie" Sejmu Wielkiego, m.in. Hugo Kołłątaj czy Ignacy Potocki, ukrywali się co prawda za granicą, lecz liczyli na to, że szybko zostaną ściągnięci do kraju i obejmą wpływowe stanowiska, a pomagać im będzie król Staś.

Były to jednak mrzonki. Król został przez Rosjan skazany na nicość. Caryca Katarzyna nie mogła mu wybaczyć, że zrobiła go królem, a on okazał jej niewdzięczność, chcąc reformy państwa. Pozostawiła go na tronie, ale pozbawiła władzy.
Rosjanie nie zamierzali dzielić się nią z nikim. Targowiczanie byli całkowicie na ich smyczy, choć formalnie sprawowali władzę. Nikt jednak nie był w stanie przewidzieć, że będą aż tak bardzo nieudolni i chciwi. "Polska pod targowiczanami i rosyjską okupacją przeżywała straszliwą gehennę.
Te rządy niegodziwe, pełne gwałtów, uwłaczające polskiej godności, budzące gniew i chęć zemsty z powodu poniżenia poważnie przyczyniły się do zwiększenia nastrojów powstańczych" - pisał prof. Zahorski. Autor "Warszawy w powstaniu kościuszkowskim" zwraca uwagę, że rządy targowickie wycisnęły piętno na wszystkich dziedzinach życia Polski, a szczególnie Warszawy, miasta wtedy około 130-tysięcznego (Kraków liczył ok. 22 tys. mieszkańców).

Gospodarka była w wielkim upadku, finanse w ruinie (upadło siedem największych banków warszawskich), skarb państwa świecił pustkami, szerzył się głód, nędza, rosło bezrobocie, galopowała drożyzna. Powszechne i masowe były represje. Cenzura była niezwykle surowa, nie można było napisać nic przeciw targowiczanom i "Najjaśniejszej Imperatorowej".

Dramatyczna była sytuacja chłopów. Nie lepsza mieszczan. Ich niszczył obowiązek zapewnienia kwaterunku żołnierzom rosyjskim. Jan Kiliński po upadku powstania w czasie śledztwa prowadzonego w Petersburgu zeznawał, że do spisku, a potem insurekcji przystąpił na skutek ucisku kwaterunkowego; zapewne przesadził, ale niewiele. Polacy ratowali się, mordując skrycie żołnierzy i oficerów rosyjskich, którzy oddalili się od swoich oddziałów. Mścili się w ten sposób także za gwałty popełnione na żonach i córkach.

Wielkim ciosem był II rozbiór Polski. Nie spodziewano się go. Polska pozostała państwem rozciągniętym na nieco ponad 200 tys. km kw., liczącym ok. 4 mln ludności, lecz w gruncie rzeczy czekała ją tylko egzekucja. Dzień stracenia nie był odległy.
Zdawały sobie z tego sprawę ówczesne elity. Na ich oczach, a także z ich udziałem, odbył się haniebny sejm grodzieński, na którym wyrażono zgodę na rozbiór. Musiało ich boleć także to, że z jednej strony - widzieli bohaterską postawę Francuzów, a z drugiej - hańbę własną i ojczyzny. Dodajmy, że Polska ówczesna pozbawiona była sojuszników.

Kiedy pod koniec 1793 r. Katarzyna odwołała z Warszawy Sieversa, swojego ambasadora, w jego miejsce wprowadzając gen. Igelstroema, żadnych złudzeń być nie mogło. Nowy namiestnik przyjechał z zadaniem rozwiązania sprawy polskiej raz na zawsze.

Nieuchronną reakcją było zawiązanie spisku i podjęcie przygotowań do powstania. Stało się to wiosną 1793 r. Głównymi autorami planów byli: Kołłątaj, Potocki i Tadeusz Kościuszko, przebywający na emigracji. Uznali, że na czele powstania musi stanąć dyktator. W tej roli postanowiono obsadzić Kościuszkę.

W kraju spiskowcy obawiali się policji Igelstroema. Domagali się jak najszybszego rozpoczęcia działań zbrojnych. Kościuszko we wrześniu 1793 r. przybył do podkrakowskiego Podgórza. Tam i w Tyńcu prowadził narady z politykami i wojskowymi. Po nich uznał, że powstanie trzeba odłożyć do lutego 1794 r.

CZYTAJ TAKŻE: Dariusz Gawin: Niech pamięć o Powstaniu Warszawskim łączy Polaków

Specjaliści spierają się, czy postąpił słusznie. Wacław Tokarz i Stanisław Herbst ganili Kościuszkę za zwłokę, bo narażała wojsko na redukcję, a spisek na wykrycie. Tadeusz Rawski broni natomiast jego decyzji, uzasadniając ją tym, że polscy żołnierze nie otrząsnęli się jeszcze z klęski wojny 1792 r.

Naczelnik

Powszechnie przyjmuje się, że Kościuszko popularność zawdzięczał udziałowi w wojnie 1792 roku, walkach o niepodległość Stanów Zjednoczonych oraz nadaniu mu przez Zgromadzenie Prawodawcze obywatelstwa francuskiego za "obronę sprawy ludów przeciwko despotyzmowi".

W wojnie o niepodległość Ameryki wykazał się jako świetny fortyfikator. Jego projekty ufortyfikowania Filadelfii i West Point cieszyły się uznaniem, uznawano je za nowatorskie. Renomą cieszył się także jako znawca artylerii, która wówczas ściśle współgrała z wojskową sztuką inżynieryjną.

Jednak po powrocie z amerykańskiej wojny o niepodległość (1784 r.) nie był w Polsce specjalnie znany. Armia była okrojona do 18 tys. żołnierzy, a etaty oficerskie pozajmowane. Nie było w niej miejsca dla generała Kościuszki. Dopiero kiedy pięć lat później Sejm Wielki nakazał rozbudować armię do 100 tys., znalazło się miejsce dla przyszłego Naczelnika.
Powierzenie mu dyktatorskiej władzy nad insurekcją nie było rzeczą oczywistą. Zdaniem niektórych badaczy, np. Władysława Smoleńskiego, Stanisława Herbsta czy Jerzego Łojka, wojna w obronie Konstytucji 3 maja nie przyniosła sławy Kościuszce. W bitwie pod Dubienką wcale się nie zasłużył, a wręcz przeciwnie. Wytykają mu, że stracił panowanie nad sytuacją i w pierwszej chwili pchnął do księcia Józefa Poniatowskiego raport o kompletnej przegranej. Nie wiedział, że prawe skrzydło jego wojsk uratował gen. Stanisław Wielowiejski.

Skąd sława?

Jednak już na początku 1793 r. Kościuszko był bardzo sławny. Józef Świętorzecki, zaufany człowiek Ignacego Potockiego, tak pisze do pryncypała: "Jenerała Kościuszki sława z ust do ust tu przechodzi, wszystkie domy są ozdobione jego kopersztychami (miedziorytami) i portretami. Wszyscy prawie siluetki jego albo w tabakierkach, albo w pierścionkach noszą...". I kończy: "Słowem za bohatera wieku i narodu naszego jest głoszony". Powstać musi pytanie: kto sprawił (i zapłacił), że pamiątki związane z Kościuszką stały się powszechne, czyli produkowano je na masową skalę?

Według prof. Łojka, główny udział w tym mieli Czartoryscy. Taki wniosek wysuwa na podstawie pamiętników, z których wynika, że przyszły Naczelnik nie potępiał jednoznacznie targowiczan, radził wydawać umiarkowane sądy, bo właśnie - jak przekonywał - skrajności gubią Polaków. W 1792 r. mieszkał w majątku Czartoryskich w Sieniawie i najpewniej członkom familii prezentował poglądy, które mogły im się podobać. Warto jednak pamiętać, że gdy przebywał w środowiskach lewicowych, głosił, że "nie będzie bić się za samą szlachtę".

Złudzenia i realizm

Tadeusz Kościuszko nie był jednoznaczną postacią, choć od wielu lat w oczach jednych uchodził za bohatera, innych - co najmniej nieudacznika, a potem i zdrajcę. Owszem, wahał się z rozpoczęciem powstania. Oceniał, że nie jest dobrze przygotowane. Łudził się, zupełnie bezpodstawnie, że Berlin i Wiedeń zachowają neutralność. Nadzieje żywił również wobec Turcji, wierząc, że wystąpi przeciw Rosji.

CZYTAJ TAKŻE: Dariusz Gawin: Niech pamięć o Powstaniu Warszawskim łączy Polaków

Jak branka przyśpieszyła wybuch powstania styczniowego, tak identyczny efekt w przypadku insurekcji miały aresztowania uczestników spisku oraz decyzja gen. Ingelstroema o redukcji wojska polskiego o połowę i wcieleniu zredukowanych rekrutów do armii rosyjskiej i pruskiej.

Jeśli Ingelstroem liczył, że dzięki tej prowokacji osiągnie cel, czyli spowoduje bunt, a po łatwym rozprawieniu się z jego uczestnikami zlikwiduje Polskę, to się przeliczył. Oddać należy Kościuszce, że udało mu się zmobilizować około 150 tys. żołnierzy regularnej armii oraz 50 tys. członków milicji i pospolitego ruszenia. To znacznie więcej niż wynosi obecnie stan liczebny armii III RP.

Liczył, że za broń chwyci jeszcze więcej osób. Kalkulował, że tak jak farmerzy i rzemieślnicy w Ameryce, tak w Polsce chłopi chwycą za broń w obronie kraju. Takie myślenie było pozbawione sensu, ponieważ w Ameryce miał do czynienia z wolnymi ludźmi, a w kraju dla większości chłopów Polska niewiele znaczyła. Jednocześnie należy pamiętać, że w pierwszych dniach Kościuszko miał pod swoim dowództwem tylko ponad 5 tys. ludzi i 12 dział. Osławieni kosynierzy w większości nie przedstawiali większej wartości na polu bitwy. Po zwycięstwie pod Racławicami część z nich poszła świętować, część wróciła do domów.

Kościuszko obiecywał chłopom wolność osobistą i ograniczenie pańszczyzny. Zawarte w Uniwersale Połanieckim postanowienia
często są krytykowane, najczęściej jako spóźnione i ograniczone. Nie miał jednak Kościuszko dużego pola manewru. Iść za daleko w ustępstwach na rzecz chłopów nie mógł, bo miałby przeciwko sobie szlachtę, a bez niej nie miałby nie tylko tysięcy żołnierzy, lecz też kadr urzędniczych.

Od przysięgi do klęski

24 marca 1794 r. Tadeusz Kościuszko złożył przysięgę na krakowskim rynku. Wcześniej jednak, bo 12 marca z wojskiem ruszył Antoni Madaliński ze swoją brygadą, ok. 1200 jeźdźcami. Madalińskiemu i jego brygadzie groziło rozformowanie. Szli przez Prusy. Liczył, że przyłączy się do niego większość polskiej armii, ale się zawiódł. Przyłączyło się co prawda kilkuset, lecz równie wielu zdezerterowało. Krakowianie też nie poparli Kościuszki. Prezydent miasta, gdy podeszli pod nie Prusacy, poddał je bez wystrzału.

Sukcesem powstańców było przyłączenie się Warszawy. W walce o miasto, która zaczęła się 17 kwietnia, mieszczanie i chłopi zabili kilka tysięcy Moskali, bo nie brali jeńców. Kilka miesięcy później krwawy rewanż na mieszkańcach Pragi wziął gen. Aleksandr Suworow. Wielką klęską była porażka pod Maciejowicami. Kościuszko dostał się do niewoli. Gen. Marian Kukiel, historyk wojskowości, napisał: "Maciejowce rozstrzygnęły o losach powstania". Potem była już tylko rzeź Pragi i III rozbiór Polski...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: [POWSTANIE KOŚCIUSZKOWSKIE] [INSUREKCJA KOŚCIUSZKOWSKA] Nieuchronność insurekcji - Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl