Powstańcom nie brakowało odwagi, brakowało broni. Rozmowa z okazji 78. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego

Marek Jaszczyński
Marek Jaszczyński
O przyczynach wybuchu Powstania Warszawskiego, realnych szansach na odsiecz i bilansie walk rozmawiamy z prof. dr hab. Wiesławem Janem Wysockim z Instytutu Historii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

Jak co roku, w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego trwa dyskusja na temat tego, czy decyzja o wybuchu powstania była słuszna. Jak Pan ocenia?

Proszę pamiętać w jakich warunkach podjęto decyzję o powstaniu: przez pięć lat przygotowywano armię podziemną do walki i ona miała być bierna? Jednocześnie komunistyczna radiostacja "Kościuszko" wzywała do walki. Powstanie i tak wybuchłoby, bo społeczeństwo było przygotowane, żeby walczyć, widząc bezwładny odwrót armii niemieckiej w lipcu 1944 roku. Trzeba w tym miejscu przypomnieć wcześniejsze oskarżenia Sowietów o bezczynne stanie z bronią u nogi. Na ziemiach wschodnich trwała akcja "Burza", która nie przyniosła rezultatu ani militarnego, ani politycznego. Władzom Polskiego Państwa Podziemnego i dowództwu Armii Krajowej wydawało się, że Warszawa nie może być niezauważona i stąd ten zryw. Zresztą przygotowywano walkę na dwa- trzy dni, a nie na 63 dni. Liczono na współdziałanie sił sowieckich. Dziś wiemy, że decyzja Stalina to zmieniła. Nikt nie przypuszczał, że w sytuacji kiedy doszło do konfliktu między dawnymi sojusznikami, dojdzie do odrodzenia przymierza niemiecko-sowieckiego. Przecież Sowieci zablokowali wszelkie dojścia oddziałów AK-owskich do Warszawy i praktycznie tylko jeden oddział zdołał się przebić. A przecież rozkaz generała Tadeusza „Bora” Komorowskiego był taki, żeby wszystkie oddziały szły na pomoc walczącej Warszawie. W tych warunkach skoro był chociażby cień szansy to należało podjąć walkę.

Powstańcom nie brakowało odwagi, ale brakowało broni. Jak to wyglądało?

Pierwotnie Warszawa nie była brana pod uwagę jako miejsce starcia militarnego i dlatego miasto w jakimś stopniu rozbrajano
na rzecz oddziałów leśnych. Nawet, gdyby nie było wcześniejszego wyzbywania się broni to i tak powstańcze pistolety, automaty, sidolówki (granaty produkowane w konspiracji - przyp. red.) butelki z benzyną, a nawet pojedyncze sztuki broni pancernej, niewiele mogły zmienić przeciwko dobrze wyposażonej armii niemieckiej. Niemcy w Warszawie mieli 15 tysięcy żołnierzy i funkcjonariuszy i wprowadzili jeszcze 50 tysięcy ludzi. Ta siła artylerii, lotnictwa, broni pancernej była olbrzymia. Dysproporcja uzbrojenia była olbrzymia, ale to pokazuje, że 63 dni walki to był najwyższy heroizm. Dziś środowiska związane ze Światowym Związkiem Żołnierzy Armii Krajowej, czy powstańcami, mają satysfakcję, że Powstanie Warszawskie to nie tylko sprawa stolicy, ale całej Polski. Warszawa podjęła wielkie wyzwanie w sprawie całej Polski.

Czy była realna szansa na wsparcie powstania przez 1 Samodzielną Brygadę Spadochronową? Wreszcie, czy korpus węgierski stacjonujący nieopodal Warszawy mógł wesprzeć powstańców?

W kraju zakładano, że desant 1 SBS będzie możliwy i to było wówczas możliwe. Pamiętajmy jednak, że jesteśmy już po konferencji w Teheranie, gdzie zapadły decyzje, że Polska jest pod dominacją sowiecką. Warto pamiętać, że w 1SBS omal nie doszło do buntu z powodu braku pomocy dla Warszawy. Później doszło do śmiertelnych wypadków wśród najbardziej zapalonych zwolenników wsparcia powstania. To była ta zimna kalkulacja ze strony naszych aliantów. Co do Węgrów to ksiądz podpułkownik "Szymon" Jan Stępień prowadził rozmowy z korpusem węgierskim, który chociaż w sojuszu z Niemcami to osłaniał ludność polską. Węgrzy postawili jednak warunki. Jednego z nich Polacy nie mogli spełnić, mianowicie dać gwarancji, że Węgrzy będą traktowani jako kombatanci przez Niemców, po tym jak zaczną walczyć po stronie polskiej. Polacy nie chcieli jednak dawać pustych obietnic. Węgrzy oczekiwali również, że w przypadku wejścia Sowietów, AK będzie mogła zapewnić uprawnienia kombatanckie także wobec Rosjan. Niemcy widząc, że Węgrzy ewidentnie sprzyjali Polakom, zorientowali się, że nie mogą być pewni sojusznika i zdecydowali się wycofać korpus węgierski spod Warszawy.

Gdyby Pan pokusił się o bilans zrywu powstańczego. Czy to była tylko klęska?

Bilans bezpośredni jest tragiczny. To są dziesiątki tysięcy ofiar, na przykład 40 tysięcy zabitych tylko w jednej dzielnicy Woli. W innych dzielnicach miasta było podobnie. Gehenna dotknęła ludność stolicy po upadku powstania. Niemcy zapewnili uprawnienia kombatanckie powstańcom, ale przecież część nich znalazła się w obozach koncentracyjnych. Zniszczono Warszawę na rozkaz Hitlera. Mimo ogromnej tragedii narodowej mamy jeszcze coś, co mobilizowało. Po wojnie warszawiacy głosowali nogami: Powązki, Wola i inne kwatery powstańcze były pełne światła i obecności tych, którzy ocaleli. To jest ta cena, którą trzeba wkalkulować. Porównajmy powstanie styczniowe, które było jednym z najtragiczniejszych w historii Polski i zwyciężyło w 1914 roku. Podobnie patrzmy na Powstanie Warszawskie. Ono zwyciężyło w ruchu „Solidarności”, w tym odrodzeniu naszej państwowości.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Powstańcom nie brakowało odwagi, brakowało broni. Rozmowa z okazji 78. rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego - Głos Szczeciński

Wróć na i.pl Portal i.pl