Powrót Tuska wprawdzie przełożony, za to powróciły wewnętrzne wojny w PO [ANALIZA]

Witold Głowacki
Witold Głowacki
Przemyslaw Swiderski
Przedstawiamy kulisy dość skomplikowanej politycznej gry, która zaczęła się w Platformie po ogłoszeniu przez Donalda Tuska zamiaru powrotu do krajowej polityki

Ta część polityków Platformy, która opowiada się za powrotem Donalda Tuska do partii i krajowej polityki, chce, by nastąpiło to 3 lipca, podczas posiedzenia Rady Krajowej Platformy. W partii jednak jednomyślności w tej sprawie zupełnie nie ma. Planowane na ostatnią środę posiedzenie zarządu partii, na którym Tusk miał wejść w jego skład, zostało przełożone. Za to do zarządu PO wszedł - bez żadnego posiedzenia i bocznymi drzwiami - były szef partii i wieloletni rywal Tuska Grzegorz Schetyna.

W poprzedni czwartek „Polityka” zelektryzowała polityczno-komentatorski światek doniesieniem, jakoby powrót Tuska miał nastąpić już w tę ostatnią środę - 23 czerwca. Wszystko miało zostać ustalone na spotkaniu Tusk - Budka w Sopocie, które nastąpiło jakiś czas po wywiadzie byłego premiera i szefa Rady Europejskiej, w którym zapowiedział, że zamierza wrócić na polską scenę polityczną, by ratować Platformę i opozycję.

Scenariusz miał wyglądać z grubsza następująco: na posiedzeniu zarządu PO Borys Budka miał zrezygnować ze stanowiska i zaproponować Tuska jako pełniącego obowiązki szefa partii. Zarząd miałby tę propozycję przyjąć - i Tusk jako p.o. przewodniczący przejąłby stery do zaplanowanych na jesień wyborów władz partii, w których zapewne sam wziąłby udział.

Jak wiemy, tak się nie stało - co jednak zdecydowanie nie znaczy, że „Polityka” jakoś szczególnie minęła się z prawdą. Z naszych informacji wynika, że stan rzeczy w momencie publikacji wyglądał mniej więcej zgodnie z jej treścią. Plan z powrotem Tuska - i to od razu na najważniejszy fotel w partii - rzeczywiście miał taką formę i nawet teraz w nieco zmienionej postaci nadal obowiązuje. Po pierwsze jednak, został nieco odsunięty w czasie, po drugie zaś, ci politycy PO, którym powrót Tuska jest z różnych powodów nie w smak, robią, co mogą, by ten pomysł powstrzymać. Innymi słowy - Tusk nadal ma do Platformy wrócić, ale w PO jest wobec tego pomysłu całkiem mocna, choć niejednorodna, wewnętrzna opozycja.

Bezpośrednio po newsie „Polityki” nie było potwierdzeń ani zaprzeczeń, za to politycy Platformy wygłaszali mniej lub bardziej okrągłe zdania o swej tęsknocie za Donaldem Tuskiem lub o potężnym ładunku nowej energii, który miałby on wnieść do opozycyjnej polityki.

Dopiero we wtorek czołowi politycy PO zabrali się za pospieszne dementowanie wieści o środowym posiedzeniu zarządu. Ich opowieści nie zostały jednak do końca uzgodnione, więc nie obeszło się bez pewnej kakofonii.

- Zarząd Platformy nie jest zwołany i chyba nie będzie zwołany na jutro. Mówię chyba, bo nic na to nie wskazuje. Nie wiem, skąd ta informacja, którą rzeczywiście podała jedna z gazet, że 23 czerwca odbędzie się zarząd PO. To chyba ktoś, kto dawał te informacje do gazety, ale nie miał rozeznania w tym zakresie - mówił w Radiu Plus Marcin Kierwiński, sekretarz generalny partii. Kierwiński dość wyraźnie próbował tu podważyć wiarygodność doniesień „Polityki”.

Równolegle jednak w RMF FM rzecznik Platformy Jan Grabiec opowiedział nieco inną historię: - Zarząd był planowany na jutro, ale partia rządząca sprawiła nam psikusa, wprowadzając wieczorem trzy punkty dotyczące wotów nieufności wobec ministrów tego rządu przygotowanych przez nasz klub - tłumaczył Grabiec.

Z naszych informacji wynika, że to rzecznik PO przedstawił wersję bliższą prawdy.

Posiedzenie jak najbardziej miało się odbyć w środę. Ba, co najmniej kilku członków zarządu usłyszało zaproszenie bezpośrednio od Borysa Budki. - Przewodniczący mówił nawet, by przygotować się na coś szczególnego - mówi nam jeden z polityków Platformy Obywatelskiej.

Spotkanie zarządu przełożono jednak z kilku powodów.

Oficjalnie rzeczywiście ze względu na zaktualizowany harmonogram obrad Sejmu. W środę posłowie mieli rozpatrywać wnioski KO o odwołanie ważnych ministrów - wicepremiera Jacka Sasina, szefa KPRM Michała Dworczyka i szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Rzecz jasna, takie głosowanie to ważna kwestia dla opozycji i nic dziwnego, że Platforma potrzebuje obecności swych czołowych polityków w Sejmie. Czy PiS rzeczywiście wyznaczyło ten termin, by pokrzyżować plany konkurentom, to już inna kwestia, niewykluczone zresztą, że tak było.

Na tym jednak lista powodów, dla których operację „Powrót Tuska” odłożono, się nie kończy.

Jest więc i powód anegdotyczny, choć w kontekście rytualnej już na opozycji krytyki umiejętności przewidywania polityków Platformy nieco wstydliwy - mianowicie relatywnie późno zdano sobie sprawę z tego, że wyznaczony pierwotnie termin pokrywa się z meczem Polska-Szwecja w ramach Euro. Zważywszy zaś, że po szczęśliwym dla polskiej reprezentacji remisie z Hiszpanią to właśnie ten mecz stał się tym „o wszystko” i „o honor” zarazem, ranga wydarzenia była niewątpliwie znaczna i mogłaby w sporym stopniu „przykryć” nawet powrót Tuska do Platformy.

Prawda jest zresztą taka, że mecz „przykrył” również debatę i głosowania w sprawie wotum nieufności dla trzech ministrów rządu PiS.

Ale i to nie wyczerpuje przyczyn, dla których sprawy wokół powrotu Tuska się skomplikowały. Jedną z nich okazuje się inny powrót. Ten do „korzeni Platformy” - co tłumaczy nam liczący się polityk partii.

- Jeśli ktoś mówi o „powrocie Platformy do korzeni”, to co tak naprawdę mówi? Ja wiem, że dziennikarze słysząc tę frazę czują się, jakby ktoś puścił im kołysankę, to zgrane słowa. Ale on coś znaczą. Przede wszystkim oczekiwanie, by wrócić do Platformy z jej pierwszych lat - tych zanim Donald Tusk skupił w niej zdecydowaną większość władzy - mówi polityk.

A zatem slogan „powrót Platformy do korzeni” to w tej partii hasło wyrażające tęsknotę za czasami pierwszych platformerskich triumwiratów - tego Tusk-Płażyński-Olechowski i tego Tusk-Gilowska-Rokita, za epoką sprzed 2005 roku, kiedy jeszcze nie ukształtowało się to, co później Jan Rokita nie bez patosu i przesady nazwał „rządami osobistymi” Tuska.

Rzecz jasna te westchnienia za „korzeniami Platformy” są trochę jak tęsknota hierarchów Kościoła za czasami pierwszych chrześcijan - tak naprawdę nikt nie chce zaczynać wszystkiego od nowa i schodzić z powrotem do katakumb. O wiele wygodniej jest przecież we współczesnym biskupim pałacu.

Polityk Platformy: - Z punktu widzenia niejednego posła, senatora czy ważniejszego regionalnego graczy - zwłaszcza jeśli ten ktoś ma jakiś dostęp do mediów - o wiele wygodniejsza jest sytuacja, w której kierownictwo partii jest relatywnie słabe, a w każdym razie nie ma stuprocentowej kontroli nad poczynaniami każdego członka partii. Łatwiej wtedy albo błyszczeć, albo budować swoje udzielne księstewko - albo też łączyć jedno i drugie.

Pytam mojego rozmówcę, czy chodzi mu o polityków z otoczenia Borysa Budki z Cezarym Tomczykiem na czele, czy raczej o medialne gwiazdy Platformy w rodzaju Sławomira Nitrasa, który sporo zainwestował w ostatnim czasie we współpracę z Rafałem Trzaskowskim i budowę ruchu Wspólna Polska.

Inny polityk Platformy: - Z tego co wiem, Borys Budka zdążył się zgodzić na oddanie swej posady Tuskowi, ale teraz trochę hamletyzuje. Przeciw są zwłaszcza ludzie, których pociągnął w górę - i którzy zyskali dziś znaczenie porównywalne ze składem „piątego piętra” z czasów Schetyny.

Z naszych informacji wynika też, że niezbyt zadowoleni z wizji powrotu Tuska - i to delikatne określenie -są też platformerscy konserwatyści, sygnatariusze osławionego listu krytykującego przywództwo Borysa Budki. A już zwłaszcza ci z nich, którzy uważają, że Platforma już w drugiej kadencji Tuska „skręcała w lewo”. Politycy z tej grupy są śmiertelnie poważnie przekonani, że to właśnie był początek wszystkich kłopotów Platformy, skutkujących utratą władzy. I że powrót Tuska dzisiaj będzie oznaczał nie tyle kontynuację tej linii, co istny tryumf bardziej progresywnego skrzydła Platformy. Choć badania socjologiczne mówią zupełnie co innego, politycy z grupy konserwatywnej często głoszą tezy, że walczą o tego samego centroprawicowego wyborcę, o którego zabiega na przykład Mateusz Morawiecki - i że ich „konserwatywna kotwica” trzyma ten elektora przed odpłynięciem do PiS. Rzeczywistość wygląda zgoła inaczej, bo ile część wyborców PO rzeczywiście ma poglądy centroprawicowe, o tyle o możliwości nastąpienia jakichś poważniejszych przepływów elektoratów miedzy PiS a PO (w obojętnie którą stronę) od dawna nie ma mowy, partiami drugiego wyboru dla tych wyborców są Polska 2050, ewentualnie PSL. Nie zmienia to jednak faktu, że mit o tej właśnie roli „konserwatywnej kotwicy” wyznaje szczerze jakaś jedna czwarta całej parlamentarnej reprezentacji Platformy - co w partii oznacza bardzo poważną siłę.

W tym momencie warto zaś przypomnieć, że list parlamentarzystów wymierzony w Budkę, razem z konserwatystami zgodnie podpisali ludzie z grupy Grzegorza Schetyny. To miał być punkt wyjścia do walki o powrót Schetyny do władzy w partii przy okazji jesiennych wyborów do władz regionalnych struktur PO. Budka miał zostać zmuszony do poddania się wyborczemu sprawdzianowi jeszcze przed połową swej statutowej kadencji, cel był taki, by w tym samym czasie, co wybory regionalne odbyły się przedterminowe wybory przewodniczącego partii. Ewentualne wejście Tuska do gry oznaczałoby, że te plany idą do kosza.

W ten sam wtorek, gdy Kierwiński i Grabiec na dwa sposoby odwoływali posiedzenie zarządu Platformy, dziennikarze w Sejmie pytali o kwestię powrotu Donalda Tuska Grzegorza Schetynę. On zaś starał się zachować fason.

- Mam bardzo dobre doświadczenie ze współpracy z Donaldem Tuskiem. Wiem, czytam i słyszę, jak dużo mówi się o możliwości jego powrotu do polityki krajowej. Trzeba zostawić te historie ostatnich miesięcy z tyłu. I ważny jest taki impuls. Myślę, że ta deklaracje Donalda Tuska o powrocie do polityki krajowej takim impulsem może być. - mówił wtedy Schetyna.

Co ciekawe, w ostatni poniedziałek Schetyna znalazł się ponownie w składzie zarządu Platformy Obywatelskiej. Jak to się odbyło? Szef regionu dolnośląskiego, eurodeputowany Jarosław Duda, wierny gwardzista Schetyny, złożył zupełnie nieoczekiwanie rezygnację. A tak się akurat złożyło, że Schetyna pełnił w tym regionie skromną funkcję zastępcy Dudy i teraz reprezentuje Dolny Śląsk w zarządzie jako pełniący obowiązki szefa tamtejszych struktur. Cóż za niezwykły zbieg okoliczności!

Polityk Platformy. - No tak, to trochę w stylu Grzegorza. To może rzeczywiście momentami bawić, ale tak wygląda kuchnia polityki. W sytuacji, w której Tusk szykuje się do powrotu, Schetyna, który przecież jest jednym z najważniejszych ludzi w partii. musi stanąć na pierwszej linii i trzymać rękę na pulsie. Dlatego wszedł do zarządu, choć w epoce Budki miał się od tego trzymać jak najdalej, by nie ponosić odpowiedzialności za decyzje obecnych władz partii i nie płacić ceny poniesionych przez nie strat.

Nie uzyskaliśmy natomiast niestety przekonującej odpowiedzi na pytanie, jak na kwestię powrotu Tuska zapatruje się Rafał Trzaskowski i ta część polityków PO, która do tej pory właśnie w prezydencie Warszawy lokowała swe nadzieje na polityczną przyszłość. Teoretycznie powrót Tuska oznaczałby podcięcie skrzydeł szykującemu się do ich rozwinięcia Trzaskowskiemu. W praktyce jednak nadal trudno określić, czym właściwie jest jego inicjatywa Ruchu Wspólna Polska - czy ma to być baza do budowy przyszłej partii, czy - zgodnie z literą deklaracji Trzaskowskiego i współtwórców tej formacji - raczej nowy ruch społeczny wspierający samorządy i szeroko rozumianą opozycję demokratyczną.

Obecnie w Platformie można usłyszeć, że Tusk na pewno będzie gościem Rady Krajowej 3 lipca. Rada Krajowa to znacznie szersze gremium niż zarząd partii, jej posiedzenie można już ubrać w szaty kameralnej partyjnej konwencji. Nie możemy jednak przesądzić, w jakiej roli wystąpi na niej były premier i obecnie szef EPL. I czy rzeczywiście miałoby dojść do prostego przekazania Tuskowi pałeczki przez Budkę. Główny zainteresowany oczywiście milczy.

„Czytam różne scenariusze, ale to nie są moje scenariusze. Ja sobie sam piszę scenariusze.” - te słowa Tuska z wywiadu z 4 czerwca, przypomniał ostatnio na Twitterze jeden z jego najbliższych współpracowników Paweł Graś. Ciekawe więc, kto w Platformie będzie rozczarowany tym najnowszym z Tuskowych scenariuszy.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl