Posłanka PiS Krystyna Wróblewska wysłała list do proboszczów z prośbą o wsparcie w wyborach

- Uważam, że każdy ma swój sposób komunikowania się ze społeczeństwem. To nie pierwszy mój list do księży. Pisałem ich wiele, informując o swojej działalności. Nie tylko do księży, ale również do sołtysów, kół gospodyń wiejskich, samorządowców, strażaków — mówi Nowinom Krystyna Wróblewska, posłanka PiS z Rzeszowa. Startuje z piątego miejsca listy PiS w okręgu rzeszowsko-tarnobrzeskim.

W długim liście zdaje relację ze swojej działalności podczas mijającej kadencji parlamentarnej. Wymienia swoje osiągnięcia w różnych dziedzinach. Ten list, jak twierdzi, ma być jej „rachunkiem sumienia” przed społeczeństwem z czteroletniej pracy w Sejmie.

- Ja systematycznie zdaję relację ze swojej działalności. Z tej swojej działki, w której pracuję w polskim parlamencie. Uważam, że jest to wręcz obowiązek, żeby komunikować się ze społeczeństwem.

— mówi nam posłanka Wróblewska.

W liście zawartych jest część informacji, które szerzej publikowane są w ogólnie znanych materiałach wyborczych Wróblewskiej.

- Wielu się chwali drogami, mostami, do których powstania się przyczynili, a ja się chwalę tym, co zrobiłam w zakresie edukacji, polityki senioralnej, zdrowia. Np. przywrócenie technika farmacji do szkół, co oznacza uratowanie punktów aptecznych na wsiach. Osobiście, swoimi poprawkami przywróciłam doradztwo metodyczne do szkół. Można to sprawdzić. Byłam zaangażowana w stworzenie programu na rzecz chorób rzadkich. O tym piszą czasopisma medyczne.

- Moje zaangażowanie w gammakamerę dla Przychodni Specjalistycznej w Rzeszowie, czy tomografu dla Szpitala Powiatowego w Strzyżowie I tak dalej, i tak dalej. Takimi rzeczami chwaliłam się w liście — wylicza posłanka.

Informacje o liście do proboszczów pojawiły się na różnych portalach internetowych.

„Wysłała pani list do kościołów z prośbą o wsparcie w październikowych wyborach? A kto dał pani prawo łączyć kościół z polityką? To obrzydliwe próby manipulacji i jeszcze bardziej obrzydliwe próby wpływu na decyzje wyborców. Chociaż patrząc na partię, którą to chce pani reprezentować w sejmie, te metody nie dziwią..........” - napisała Internautka na profilu posłanki Wróblewskiej na Facebooku.

- Nie widzę nic zdrożnego w tym, że jakiś kandydat na posła wysyła list do konkretnych osób z prośbą o wsparcie. W USA to dość powszechna praktyka, choć dawniej popularniejsze były telefony a obecnie Internet. Oczywiście karygodne byłoby, jeżeli jakiś ksiądz wykorzystałby ambonę do reklamy i przekonywał, że należy głosować na konkretną osobę czy partię. Jednak takie sytuacje są rzadkie. Zwykle księża proszą o udział w wyborach i ogólnie o głos na osoby wyznające pewne wartości — mówi politolog z Przemyśla. Ze względu na trwającą kampanię wyborczą nie chce podawać nazwiska.

- Może niektórych denerwuje, że jest to list, bo teraz ludzie listów nie piszą. Niektórzy uważają, że list odchodzi do lamusa, a ja uważam, że nie. Jestem na tyle elegancka i kulturalna, że do proboszczów czy do księży nie będę wysyłać materiałów drogą internetową.

— twierdzi posłanka.