Poseł Bramora twierdzi, że akcję rozpoczął bo wyczerpały się, jego zdaniem, wszystkie możliwości innego rozwiązania tej sprawy.
- Od pół roku walczę z systemem. Dyrekcja Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego robi to już od kilku lat - mówi poseł Bramora.
- Nie chciałbym tego w żaden sposób łączyć z polityką. To jest normalna interwencja poselska w obronie tych biednych dzieci. Przekazałem list otwarty ministrowi zdrowia, Rzecznikowi Praw Dziecka, rozmawiałem z premierem, zgłosiłem to również w kancelarii prezydenta RP - dodaje Bramora.
Problem dotyczy 80 dzieci w 11 zakładach pielęgnacyjno-opiekuńczych znajdujących się w całej Polsce. Te placówki znajdują się w katastrofalnej sytuacji finansowej. Opiekują się one dziećmi w wieku do 4 lat, które cierpią na różnego rodzaju dysfunkcję i ciężkie choroby. Wiele z nich musi być dożywiana dojelitowo. To najczęściej dzieci, które zostały zostawione po porodzie przez rodziców, którzy nie chcieli się nimi opiekować z powodu chorób. Tylko część z nich przebywa w zakładzie, bo biologiczni rodzice nie są w stanie się nimi zająć.
Dzieci muszą być otoczone specjalistyczną opieką lekarzy, pielęgniarek, rehabilitantów, która jest bardzo droga. - Jedna z naszych podopiecznych musi mieć wykonane specjalistyczne badanie, które kosztuje 6 tysięcy złotych. To konieczne dla dalszych rokowań, a tylko dokładna wiedza na temat chorób naszych dzieci daje nadzieję na to, że zostaną one adoptowane - mówi Barbara Strąk, dyrektorka Zakładu Pielęgnacyjno-Opiekuńczego w Częstochowie.
Narodowy Fundusz Zdrowia płaci za dzienne utrzymanie dziecka w częstochowskiej placówce 120 zł. Do zapewnienia odpowiedniej opieki potrzebnych jest 80 zł więcej. - Zdecydowałem się na strajk, bo nie było już innej możliwości rozwiązania tego problemu. Warto podkreślić, że ten problem dotyka wszystkich zakładów tego typu w całej Polsce - tłumaczy Bramora. - Personel tego zakładu pracując tutaj, rezygnuje m.in. z pieniędzy za nadgodziny. Trzeba sobie uczciwie powiedzieć, że bez tych ludzi, dzieci trafiłyby po prostu na bruk. Żeby zrozumieć ten problem i starania tych ludzi, trzeba spędzić trochę czasu z dzieciakami. Ja byłem tutaj wielokrotnie, nosiłem je na rękach i chcę im pomóc.
Barbara Strąk przyznaje, że była wzruszona deklaracją posła i ma nadzieję, że ten protest pozwoli rozwiązać problem. Dyrektorka przygotowała dla posła Bramory na czas strajku specjalny pokój, w którym na co dzień mieszkają rodziny przyjeżdżające do dzieci przed adopcją.
- Bardzo cieszę się, że przygotowano dla mnie pokój. Nawet nie wiedziałem, że spotka mnie taka niespodzianka. Myślałem, że będę koczował na korytarzu - mówi poseł Bramora, który zapewnia, że będzie strajkował tak długo, aż nie padnie z ust ministra deklaracje rozwiązania tego problemu. W tym czasie obowiązkami posła zajmą się jego asystenci.
Poseł będzie pił tylko wodę, o stan jego zdrowia ma dbać w tym czasie personel medyczny, pracujący w zakładzie. W tym czasie zamierza skupić się na zaległościach w pracy - zamierza przejrzeć dokumenty i propozycję ustaw. Zabrał również ze sobą dwie książki.
- Rano zjadłem tylko jedną kanapkę, żeby przyzwyczajać się do głodówki. Moja żona wspiera mój protest, a mój siedmioletni syn mówił nawet, że do mnie dołączy - mówi Artur Bramora.
*Wypadek w Kozach. 20-latka zażyła amfetaminę i zabiła na przejściu dla pieszych dwóch chłopców ZDJĘCIA I WIDEO
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Wielka Debata o Śląsku: Semka kontra Smolorz ZDJĘCIA i WIDEO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?