Poręba Wielka. Tata dobrowolnie poszedł do Auschwitz na pewną śmierć, żeby uratować życie naszej mamy

Bogusław Kwiecień
Bogusław Kwiecień
Maria Wądrzyk, córka Wawrzyńca Kuliga
Maria Wądrzyk, córka Wawrzyńca Kuliga Bogusław Kwiecień
Teściowej i dzieciom, gdy z nimi się żegnał, powiedział, że wie, iż idzie na pewną śmierć, ale nie może postąpić inaczej, bo to była jedyna szansa na uratowanie żony i przyszłego potomka oraz pozostałych niewinnych niczego ludzi

Marii Wądrzyk z Poręby Wielkiej, mimo upływu lat, wciąż załamuje się głos, gdy opowiada historię swojego ojca Wawrzyńca Kuliga, który sam zgłosił się do obozu Auschwitz na pewną śmierć, żeby choć spróbować uratować swoją ciężarną żonę i dwóch chłopców zatrzymanych przez Niemców za pomoc w ucieczce więźniowi obozu.

Uciekinierem był 26-letni Jan Nowaczek, młynarz z okolic Radomia. Do Auschwitz trafił w styczniu 1941 r. Tutaj esesmani włączyli go do karnej kompanii. - Jego ucieczka była aktem rozpaczy. Zdawał sobie sprawę, że praca w tej kompanii jest równoznaczna wyrokowi śmierci - podkreśla dr Adam Cyra, historyk, wieloletni pracownik Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Na ucieczkę zdecydował się, gdy jego komando wydobywało żwir na terenie „Theatergebäude”, czyli tzw. budynku teatru. Było to 1 września 1941 r. Wykorzystał fakt, że jeden z esesmanów kazał mu naprawić rower. Uwolnił się z szopy, w której był zamknięty, przebrał się w znaleziony tam niemiecki mundur i na wspomnianym jednośladzie szczęśliwym trafem udało mu się wyrwać poza strefę obozową.

Złowieszcze syreny

Wawrzyniec Kulig z żoną Franciszką pracował wtedy w polu. Kosili owies. - W pewnym momencie zawyły syreny od strony obozu. To oznaczało ucieczkę więźnia - opowiadała po latach Franciszka Kulig.
Przez myśl jej nie przeszło, że to był także początek tragicznego rozdziału jej rodziny. Zbiegły Jan Nowaczek schronił się w domu Kuligów.

Gdy wieczorem 36-letni gospodarz wrócił do domu, uciekinier rzucił mu się na szyję i zaczął prosić o cywilne ubranie, pieniądze, żywność i wskazanie dalszej drogi ucieczki. Maria Wądrzyk miała wówczas 3,5 roku. Nie pamięta tamtych zdarzeń, ale często wracała do nich po wojnie mama i starsze rodzeństwo. - Tata powiedział, że jego obowiązkiem jest w tej sytuacji mu pomóc i tak zrobił, chociaż bardzo bał się o naszą rodzinę - mówi pani Maria.

Jak dodaje najstarsza córka Wawrzyńca Kuliga Stefania Antos, jej ojciec doskonale zdawał sobie bowiem sprawę, co dzieje się za drutami Auschwitz i co grozi za pomoc więźniom w ucieczce.

Maria Wądrzyk (z lewej) ze starszą siostrą Stefanią Antos podczas spotkania z mieszkańcami Poręby Wielkiej
Maria Wądrzyk (z lewej) ze starszą siostrą Stefanią Antos podczas spotkania z mieszkańcami Poręby Wielkiej Lech Chodacki/Oświęcimska Gmina

Kuligowie nakarmili uciekiniera. - Mama przeszyła ubranie, żeby mu pasowało. W środku nocy tata wyprowadził go ze stodoły i wskazał kierunek, w którym powinien iść, aby przedostać się do Generalnej Guberni. Nowaczek zapewniał, że nigdy nie wyda swojego wybawcy. Prędzej zastrzeli się z pistoletu, który skradł wraz z mundurem esesmanowi, gdy uciekł z szopy.

Załamał się w śledztwie

W połowie maja 1942 r. pod domem Kuligów zatrzymał się samochód z esesmanami. Franciszka Kulig nie podejrzewała, że wizyta Niemców może mieć związek z historią sprzed dziewięciu miesięcy. - Tata czasami nawet mówił mamie, że ucieczka musiała się pewnie udać - mówią córki Wawrzyńca Kuliga. - Dopiero po chwili, gdy Niemcy wprowadzili do domu mężczyznę po cywilnemu zorientowała się, że to był Nowaczek - dodają.

Został on schwytany kilka miesięcy po ucieczce w Starachowicach lub Radomiu. Prawdopodobnie wydała go narzeczona, której zwierzył się o swojej ucieczce z Auschwitz, dotknięta jego odejściem do innej kobiety. - Ponownie w KL Auschwitz, osadzono go 29 kwietnia 1942 r., w bunkrze bloku nr 11. Podczas śledztwa, prowadzonego przez obozowe gestapo, zupełnie się załamał i wskazał osoby, które okazały mu pomoc - mówi Adam Cyra.

Niemcy bez problemów odnaleźli Kuligów. Esesmani biciem usiłowali wymusić na Franciszce przyznanie się do pomocy więźniowi i wskazanie miejsca, gdzie znajduje się jej mąż, chociaż była w widocznej już ciąży. Wawrzyniec Kulig w tym czasie pojechał wozem po węgiel do kopalni w Brzeszczach. Ostrzeżony przez syna sąsiada Franciszka Domińca zdążył się ukryć.

Poświęcił swoje życie

Rozwścieczeni esesmani, którym nie udało ująć Wawrzyńca Kuliga w Brzeszczach wrócili do Poręby i aresztowali jego żonę. Znów bili ją biczami po nogach, usiłując zmusić do ujawnienia, gdzie ukrył się mąż, a potem zabrali do obozu.

Wraz z nią do obozu trafili bratanek Jan Kulig i wspomniany Franciszek Dominiec, którzy wracali z Brzeszcz wozem gospodarza z Poręby oraz Stefania Magiera, siostra Franciszki, której mąż zabrał rower skradziony esesmanowi przez Nowaczka podczas ucieczki.
Wawrzyniec Kulig po kilku dniach ukrywania się wrócił do domu zrozpaczony. - Nie mógł znaleźć sobie miejsca. W końcu zdecydował, że sam zgłosi się do obozu, licząc, że Niemcy zwolnią wtedy mamę - mówią córki.

Bał się, bo nie było pewności, że esesmani na to się zgodzą. Starsza córka Stefania przypomina, że często, gdy wracał z pracy przy rozbudowie obozu opowiadał o nieludzkim traktowaniu więźniów, i że sam by tego nie zniósł.

Wawrzyniec Kulig miał 36 lat, gdy dobrowolnie zgłosił do obozu, żeby uratować żonę
Wawrzyniec Kulig miał 36 lat, gdy dobrowolnie zgłosił do obozu, żeby uratować żonę Zbiory Rodzinne

Teściowej i dzieciom, gdy z nimi się żegnał, powiedział, że wie, iż idzie na pewną śmierć, ale nie może postąpić inaczej, bo to była jedyna szansa na uratowanie żony i przyszłego potomka oraz pozostałych niewinnych niczego ludzi. - Wawrzyniec Kulig zgłosił się dobrowolnie do KL Auschwitz 24 maja 1942 roku, gdzie oznaczono go numerem 41623 - zaznacza oświęcimski historyk.

Niespełna trzy miesiące później, 11 sierpnia 1942 roku został rozstrzelany pod Ścianą Straceń na dziedzińcu bloku 11. Uwolniona z obozu Franciszka, kilka dni później, na początku czerwca 1942 r. urodziła syna, któremu dała na imię Wa­wrzy­niec na cześć ojca. Dziecko było wątłe, a matka po urodzeniu długo chorowała, ale przeżyli. Kobietę przybiła wiadomość o śmierci ukochanego męża, a potem siostry. Na posterunku niemieckiej policji w sąsiedniej Polance powiedziano jej, że mąż zmarł w obozie na tyfus.

Syn bohaterskiego gospodarza, dziś 76-letni mężczyzna przy okazji rodzinnych spotkań często powtarza, że wciąż nie jest w stanie sobie wyobrazić, jak ojciec mógł tak całkowicie świadomie pójść dobrowolnie na śmierć. - Dla nas jest jak święty, chociaż był zwykłym człowiekiem - podkreślają córki.

Stefania Magiera (z lewej) także rozstrzelana w KL Auschwitz
Stefania Magiera (z lewej) także rozstrzelana w KL Auschwitz Zbiory Rodzinne

Nie ukrywają, że po wojnie bez ojca żyło im się bardzo ciężko. Po wojnie co roku odwiedzały były niemiecki obóz, gdzie modliły się za ojca. Franciszka Kulig zmarła w 2001 r. w wieku 94 lat.

Także w sierpniu 1942 r. esesmani rozstrzelali Stefanię Magierę, siostrę Franciszki i Jana Nowaczka, który liczył, że uratuje swoje życie, ujawniając tych, którzy mu pomogli. Po dziesięciu tygodniach Niemcy zwolnili z obozu Jana Kuliga i Franciszka Domińca. Obaj przeżyli wojnę. Jan już jako żołnierz Wojska Polskiego zginął w Bieszczadach w walkach z oddziałami Ukraińskiej Powstańczej Armii.

Inne aresztowania

Niewykluczone, że Nowaczek wskazał esesmanom więcej osób, które mu pomogły. W wyniku zeznań został także prawdopodobnie aresztowany ks. Franciszek Paciorek, 28-letni wikary z parafii w Spytkowicach koło Zatora, który zginął w KL Auschwitz 5 marca 1943 r.

W wyniku zeznań Jana Nowaczka został także prawdopodobnie aresztowany ks. Franciszek Paciorek, 28-letni wikary z parafii w Spytkowicach koło Zatora,
W wyniku zeznań Jana Nowaczka został także prawdopodobnie aresztowany ks. Franciszek Paciorek, 28-letni wikary z parafii w Spytkowicach koło Zatora, który zginął w KL Auschwitz 5 marca 1943 r. Archiwum Muzeum Auschwitz-Birkenau

Według Adama Cyry, związek z tą sprawą miało także osadzenie w obozie wójta gminy Brzeźnica, Kazimierza Meresa i sołtysa Lipowej, Stanisława Dzierwy. Z zachowanych aktów zgonu wynika, że pierwszy z nich zginął w obozie 25 lutego 1943 r., a drugi – nieco wcześniej – bo 15 lutego tego samego roku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Poręba Wielka. Tata dobrowolnie poszedł do Auschwitz na pewną śmierć, żeby uratować życie naszej mamy - Plus Gazeta Krakowska

Wróć na i.pl Portal i.pl