18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Pomysł na życie? Zostać agentem służb specjalnych

Dorota Kowalska
Twarzą ABW jest dziś jej szef Krzysztof Bondaryk, zwany popularnie "Bondem"
Twarzą ABW jest dziś jej szef Krzysztof Bondaryk, zwany popularnie "Bondem" Fot. WOJCIECH BARCZYNSKI
Od lat liczba chętnych do służby w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego utrzymuje się na stałym, bardzo wysokim poziomie. O jedno miejsce pracy walczy zazwyczaj około stu kandydatów - pisze Dorota Kowalska.

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przeżywa prawdziwe oblężenie, na około 80 wolnych wakatów jest ponad 8 tys. chętnych. Krótko mówiąc: całkiem spore grono pań i panów (z wyraźną przewagą tych drugich) chciałoby zostać kolejnym Jamesem Bondem albo innym znanym w świecie agentem. Wiadomo, że z 8 tys. po pierwszej selekcji zostało 800 nazwisk. - Szukamy ludzi lepszych od siebie - mówi rzecznik prasowy ABW Maciej Karczyński. - Takich, których umiejętności nabyte mogą spowodować, że staną się fachowcami służb specjalnych.

W cenie są inżynierowie, analitycy, prawnicy - wszyscy oni powinni biegle władać językami obcymi, dobrze jeśli dwoma, albo językiem dość rzadko używanym. Zainteresowanie pracą w służbach nie gaśnie od lat i wciąż jest na podobnym, wysokim poziomie.

- Na Rakowieckiej wisi taka skrzynka, do której można wrzucić swoje podanie o pracę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i, proszę mi wierzyć, są tacy, którzy wrzucają tam swoje CV. Są także sytuacje, w których służby same wybierają sobie odpowiedniego człowieka, cennego pracownika. Zakładamy, że potrzebny jest arabista, więc szuka się naukowca albo wykładowcy na którejś z uczelni i proponuje współpracę - opowiada były pracownik służb. Dzisiaj od czerwonej skrzynki modniejszy jest internet, którym można wysłać swoje CV, nie wychodząc z domu, agencja cały czas szuka też ludzi sama, na przykład na Wojskowej Akademii Technicznej i innych technicznych uczelniach.

"Agencja wymaga od kandydatów do służby wielu szczególnych umiejętności, cech osobowości, a także odpowiedniej kondycji fizycznej. W zamian oferuje wyjątkową możliwość zaangażowania się w pracę, dającą poczucie satysfakcji z uczestnictwa w zorganizowanej strukturze państwa zabezpieczającej jego podstawowy interes: bezpieczeństwo. Jeśli szanujesz państwo i prawo, jesteś dumny z tego, że jesteś Polakiem, uważasz, że swoją osobą wzmocnisz Agencję, przeczytaj, jakie mamy wymagania formalne i jak wygląda procedura rekrutacyjna. Zauważ, że w Agencji można podjąć służbę lub pracę" - możemy przeczytać na stronie ABW.

Służby, nie tylko ABW, same decydują, o jakich ludzi im chodzi, o jakim wykształceniu, umiejętnościach, predyspozycjach potrzebni będą agenci. Jeśli tworzy się na przykład zespół analiz, który będzie się zajmował terroryzmem, to trzeba wyspecyfikować pewne elementy związane z wykształceniem, które predestynują do takiej pracy. W cenie więc będą absolwenci stosunków międzynarodowych, politologii, socjologii, psychologii, kulturoznawstwa, językoznawstwa czy arabistyki.

Jeśli potrzebni są ludzie, którzy zajmą się technicznymi metodami zdobywania informacji, trzeba szukać informatyków.

Druga sprawa: kandydaci nie mogą być karani. Ważna jest także kwestia predyspozycji psychofizycznych. W cenie jest sprawność fizyczna, umiejętność radzenia sobie ze stresem, umiejętność logicznego myślenia i analizowania.
Tej wstępnej obróbki kandydata dokonuje się na samym początku, następna selekcja trwa już w trakcie obserwowania potencjalnego agenta, tak podczas pracy za biurkiem, jak podczas szkolenia. Pytanie, skąd tylu chętnych do pracy w służbach? - Myślę, że wielu kandydatów nie ma pojęcia o charakterze pracy w służbach. Kierują się bardziej obrazem filmowym i literackim niż rzeczywistym - zauważa Jerzy Dziewulski, były antyterrorysta. - Brak im wiedzy o tym, jak tak naprawdę wygląda dzisiaj praca w służbach - dodaje Dziewulski.

I podkreśla, że dzisiaj pracownicy służb często widzą pistolet wtedy, gdy otworzą szafę pancerną, a jedyne niebezpieczeństwo, jakie im grozi, jest takie, że mogą się nadziać na długopis, kiedy zasną przy biurku. - Trzeba jednak pamiętać o tym, że dobre służby nigdy nie przyjmują ludzi z ulicy - zaznacza Dziewulski.

Z kolei Gromosław Czempiński, były szef UOP, zauważa, że szum wokół służb specjalnych, a ostatnimi czasy dużo się o nich mówi, sprawił, że zainteresowanie nimi jest znaczenie większe. - Nawet agent "Tomek" przyczynił się do wzrostu tego zainteresowania - zauważa gen. Czempiński. - Bo pisząc o nim, pisano także o luksusowych samochodach, pięknych kobietach, drogich alkoholach i wielu wydaje się, że tak właśnie wygląda życie agenta - tłumaczy były szef UOP.

Praca w służbach, nie na tych eksponowanych stanowiskach, bo tu wiadomo, różnie bywa, jest pracą stabilną. Może nie najlepiej płatną, ale w miarę pewną. Kandydaci przyjmowani są na okres próbny trzech lat, więc te trzy lata stałej pensji w dobie szalejącego bezrobocia są dobrem nie do pogardzenia.

- Wiele osób słusznie też zakłada, że praca w służbach to niepowtarzalne doświadczenie, które będzie można wykorzystać potem w życiu. Że po takiej szkole znajdą pracę wszędzie, i wiele w tym prawdy - tłumaczy gen. Czempiński.

Poza tym w życiu nic nie przydaje się bardziej niż dobre kontakty. W służbach można poznać bardzo wartościowych ludzi, których znajomość może zaowocować w przyszłości. Nie ma się więc co dziwić, że kandydatów do pracy w służbach jest dużo więcej niż istniejących etatów. I nie jest to zasługa wyłącznie Jamesa Bonda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl