1/10
Twierdził, że „zabijał tylko komunistów”. Walczył jednak...
fot. Wikipedia/Domena publiczna

10. Rafał Gan-Ganowicz

Twierdził, że „zabijał tylko komunistów”. Walczył jednak wszędzie tam, gdzie tylko była praca dla najemników - a mówimy o złotej erze tej profesji

W 1950 r. ścigany przez komunistów 18-latek postanowił uciec z Polski na Zachód. Schował się pod pociągiem jadącym do Berlina. Tak zaczęła się jego antykomunistyczna krucjata.

Po karkołomnej i pełnej przygód epopei trafił do obozu dla uchodźców w amerykańskim sektorze Berlina. Spędził tam prawie półtora roku. To miejsce było „szkołą goryczy i tłumionej żądzy zemsty, szkołą nienawiści do komunistów” - napisał we wspomnieniach. Zaciągnął się do Polskich Kompanii Wartowniczych przy armii amerykańskiej, mając nadzieję, że to zaczątek armii polskiej na Zachodzie. Potem wyjechał do Francji. Tam zdał maturę, przeszedł szkolenie dla komandosów organizowane przez NATO i ukończył kurs oficerski. Patent dostał od samego gen. Władysława Andersa.

Nadzieje na trzecią wojnę światową i możliwość akcji zbrojnej na terenie Polski dość szybko wygasły. Rafał Gan-Ganowicz został więc nauczycielem w gimnazjum dla polskich uchodźców we Francji. „Czekałem na okazję, by móc walczyć z komunistami”. Okazja pojawiła się w Kongo, gdzie od 1960 r. trwał konflikt pomiędzy komunistycznym rządem Patrice’a Lumumby, wspieranym przez instruktorów z Chin i ZSRR, a rebeliantami z Katangi, dowodzonymi przez Moise Czombego, który ściągał fachowców z Zachodu.

We wrześniu 1960 r. pułkownik Joseph Mobutu obalił premiera Lumumbę, który w następnym roku został zabity przez katangijskich żołnierzy. Rafał Gan-Ganowicz sytuację w Kongu opisywał apokaliptycznie: „Agenci komunistyczni w pierwszej fazie podburzyli motłoch (…). Krew zaczęła się lać strumieniami. Gwałcono kobiety (…). Sztachety płotu okalającego koszary udekorowano białymi dziećmi (…). Ze szczególną gorliwością znęcano się nad zakonnicami i misjonarzami”.

Czombe próbował przeciwstawić się komunistom z pomocą najemników z Europy. W 1965 r. Gan--Ganowicz zgłosił się do biura werbunkowego w brukselskiej ambasadzie Konga. Złożył deklarację, że antykomunizm jest dla niego „drugą narodowością”. Chrzest bojowy przeszedł niemalże samotnie, strzelając z karabinu maszynowego zamontowanego na jeepie. Chmary otumanionych narkotykami Murzynów wyłaniały się z lasu, biegły na oślep, pchając się pod kule. Ważnym zdarzeniem podczas służby w Kongo było ujęcie jednego z czarowników, który okazał się absolwentem praskiego uniwersytetu. Był to sam Mchawi Mukundu, „czerwony czarownik”, sowiecki agent szkolony w Leningradzie, generał armii rewolucyjnej.

W 1967 r. Gan-Ganowicz walczył już na innym froncie - w Jemenie. Tam wreszcie spotkał się z tymi, którzy byli jego życiowymi wrogami - Sowietami. „>>Rękę karaj, nie ślepy miecz<< - te słowa psalmisty nieraz powracały do mnie, gdy strzelałem do ślepych, otumanionych wykonawców, podczas gdy inspiratorzy, ci prawdziwi nosiciele czerwonej zarazy siedzieli daleko”. Rafał Gan-Ganowicz szkolił Jemeńczyków obsługi bronią przeciwczołgową. Utworzył oddział „łowców czołgów”, który odnosił wspaniałe efekty w walce z Saudyjczykami Egipcjanami. Wspomnianym już moździerzem Gan-Ganowicz zbombardował Dom Partii, budynek rządu, posterunek milicji i radzieckie koszary w Sanie. Rojalistowskim partyzantom udało się odciąć stolicę od dostaw.

Największym sukcesem było zestrzelenie Miga 21, którym leciał pułkownik Kozłow, szef sowieckich doradców wojskowych w Jemenie. Dokumenty znalezione przy nim dostarczono do Arabii Saudyjskiej. Były one dowodem na działanie Sowietów w Jemenie, czego ZSRR wypierało się na forum ONZ.

Rafał Gan-Ganowicz opuścił Jemen w 1969 roku. Był zagranicznym przedstawicielem „Solidarności Walczącej” oraz korespondentem Radia Wolna Europa, występującym jako Jerzy Rawicz. Do Polski wrócił w 1997 r. Zamieszkał w Lublinie, gdzie współpracował z Fundacją Młoda Demokracja. Zmarł 22 listopada 2002 r.


2/10
W trakcie II wojny światowej był bohaterskim pilotem...
fot. Wikipedia/Domena publiczna

9. Jan Zumbach

W trakcie II wojny światowej był bohaterskim pilotem słynnego Dywizjonu 303. Po wojnie rozpoczął karierę najemnika. Walczył przede wszystkim w Kongu

Nigdy nie stronił od przygód, kobiet i alkoholu. W pojedynkach z Niemcami dokonywał cudów brawury. Po wojnie zaś imał się różnych zajęć - przemycał diamenty i luksusowe zegarki, prowadził restaurację, walczył też jako najemnik w Katandze i Biafrze.

Podczas wojny światowej polski as przestworzy zanotował 13 pewnych i 5 prawdopodobnych zwycięstw powietrznych. Aż 8 zestrzeleń przypadło na wrzesień 1940 r., czyli najbardziej kluczowy miesiąc w Bitwie o Anglię. W 1942 r., w okresie od maja do grudnia, Zumbach pełnił nawet zaszczytną funkcję dowódcy słynnego Dywizjonu Myśliwskiego 303. Wojnę zakończył w stopniu podpułkownika Wojska Polskiego i Królewskich Sił Powietrznych.

Historycy II wojny dyskretnie zauważają, że dłuższe przerwy między lotami Zumbach umilał sobie licznymi romansami i imprezami. Za swoje wojenne zasługi został odznaczony Krzyżem Srebrnym Orderu Wojennego Virtuti Militari, czterokrotnie Krzyżem Walecznych oraz dwukrotnie brytyjskim Zaszczytnym Krzyżem Lotniczym (Distinguished Flying Cross).

W kwietniu 1945 r., podpity, dostał się do niemieckiej niewoli. Oto z kolegą z dęblińskiej Szkoły Orląt wypili za pokój („wychylaliśmy jedną wódkę za drugą” - wspominał Zumbach), wystartowali i „przyjęli kurs idealnie odwrotny niż trzeba”. Oddalili się wówczas od alianckiego lotniska w Antwerpii: „Powinienem z tego powodu pęknąć ze śmiechu, ale to nie ja pękłem, lecz mój zbiornik paliwa - dzięki pociskom niemieckiej artylerii przeciwlotniczej”. Na szczęście na początku maja oddziały niemieckie skapitulowały przed swoim więźniem.

Po zakończeniu wojny Zumbach, pod przykrywką firmy lotniczo-taksówkarskiej, zajął się działalnością przemytniczą. Tak naprawdę szemrany etap w jego życiu rozpoczął się już w grudniu 1944 r., kiedy zaproponowano mu pół tysiąca funtów szterlingów za doręczenie paczki diamentów do Antwerpii. Dla wojskowego były to duże pieniądze - jako podpułkownik zarabiał 44 funty miesięcznie (miał też swoje wydatki: „wieczór w towarzystwie laleczki kosztował dziesięć funtów” - wspominał).

Przez blisko dziesięć lat na pokładzie samolotu przemycał więc różne towary - diamenty, złoto, zegarki czy papierosy. Prowadzony w basenie Morza Śródziemnego interes szedł ze zmiennym szczęściem. W połowie lat 50., po wielu przygodach w powietrzu, postanowił osiąść na ziemi. Przez kilka lat prowadził dobrze prosperującą restaurację przy Placu Gwiazdy w Paryżu. Nadal nie stracił jednak zamiłowania do ryzyka i latania.

W jaki sposób paryski restaurator został najemnikiem w Katandze? Secesją tej południowej prowincji Demokratycznej Republiki Konga kierował Moise Czombe. Przywódca osobiście spotkał się z Zumbachem w styczniu 1962 r. w Genewie. Polski lotnik zdecydował się zaakceptować ofertę współpracy, która de facto sprowadzała go do roli najemnika. Nowe wyzwanie i miesięczna pensja w wysokości 3 tys. dolarów skłoniły przedsiębiorcę do opuszczenia stolicy Francji i wyjazdu do środkowej Afryki.

W ramach kontraktu miał być odpowiedzialny za stworzenie wojskowego lotnictwa Katangi, co miało zostać poprzedzone zakupem i transportem samolotów, werbunkiem personelu lotniczego oraz przeszkoleniem miejscowych pilotów. Oprócz faktycznego dowodzenia, Zumbach brał osobiście udział w nalotach nielicznych bombowców biafryjskich na rządowe pozycje nigeryjskie. Podczas nalotu na lotnisko w Makurdi zabił szefa sztabu armii nigeryjskiej. Również ta secesja zakończyła się klęską, co w sporej mierze spowodowane było nadużyciami pośredników w zakupie broni i sprzętu wojskowego.

Jan Zumbach zmarł w niewyjaśnionych okolicznościach 3 stycznia 1986 r. we Francji. Władze zamknęły śledztwo w sprawie jego śmierci bez podania powodów. Spoczywa w Polsce na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach w Warszawie.

3/10
Był pierwszym Polakiem, który na dobre zapisał się w...
fot. Wikipedia/Domena publiczna

8. Józef Miłkowski

Był pierwszym Polakiem, który na dobre zapisał się w historii legendarnej Legii Cudzoziemskiej. Swoją najemniczą służbę opisał w barwnych wspomnieniach

W 1892 r. Francuzi toczyli krwawą wojnę w afrykańskim Dahomeju. Jednym z żołnierzy Legii Cudzoziemskiej, który pacyfikował niepokorny kraj, był Polak - Józef Miłkowski, syn znanego działacza niepodległościowego Zygmunta Miłkowskiego, czyli Teodora Tomasza Jeża.

Miłkowski, podobnie jak inni żołnierze z terenów Rzeczypospolitej, walczył wcześniej w innych koloniach francuskich - w Algierii, i w Wietnamie, ale dopiero w Dahomeju przeżył prawdziwą grozę wojny. „Upał, głód, pragnienie i bezsenność. Każde zwycięstwo okupione było krwią wielu kolegów” - opisywał po latach w tomie „Ze wspomnień legionisty: wyprawa Dahomejska”.

Polacy byli obecni w Legii od momentu jej powstania w 1831 r. Francja weszła wtedy w fazę podbojów kolonialnych i potrzebowała żołnierzy. 19-letni Miłkowski wstąpił w szeregi Legii, pchany wyłącznie żądzą przygód. Przyjęto go na pięcioletni kontrakt bez zastrzeżeń. Z Francji trafił na szkolenie do Algierii, a w 1892 r. został wytypowany do udziału w wyprawie przeciwko Dahomejowi - królestwu, które istniało wtedy w granicach dzisiejszego Beninu, w Afryce Zachodniej.

Płynąc na Wybrzeże Niewolnicze legioniści, jak pisze Polak, nudzili się okrutnie. Po pokładach statku krążyły mroczne legendy o okrutnym królu Dahomeju, który wszystkim jeńcom nakazuje ścinać głowy, a jego gwardię przyboczną stanowią wojownicze amazonki. Miłkowskiego przerażała myśl o walce z nimi. „Jakże tu strzelać albo na bagnety iść… na młode i ładne kobiety! Nie może to być!” - zarzekał się w swoich pamiętnikach. W sierpniu 1892 r. korpus pod dowództwem Alfreda Doddsa zszedł na ląd w Kotonu. Miłkowski ciasny i śmierdzący okręt opuścił z ulgą. Nie wiedział, że za niespełna pół roku będzie jednym z kilkudziesięciu szczęściarzy ze swojej 200-osobowej kompanii, którzy ukończą kampanię w jednym kawałku.

Korpus płk. Doddsa liczył ponad 2 tys. żołnierzy. Składały się nań cztery kompanie Legii Cudzoziemskiej, bateria artylerii górskiej, kompania piechoty morskiej, a także pochodzący z Senegalu strzelcy i spahisi (kawaleria). O ile o białych towarzyszach Polak pisał na ogół dobrze, to mocno narzekał na niektóre zwyczaje sprzymierzonych Senegalczyków. „Mają się za Francuzów, a zachowują się jak dzikusy” - stwierdzał we wspomnieniach. Czym tak mu podpadli? Po pierwsze, po każdym zwycięstwie obcinali głowy zabitych Dahomejczyków i nasadzali je na bagnety, „z triumfem obnosząc je po polu bitwy”. Po drugie, gdy biegli do walki na bagnety, zazwyczaj trzymali karabin tylko w jednej ręce, strzelając z niego „dla kurażu”.

Pod koniec września korpus ruszył na stolicę Dahomeju. Liczące ok. 15 tys. siły tubylców starały się powstrzymać legionistów. Ale w każdej bitwie popełniali ten sam błąd - atakowali „na hurra”. Po prostu biegli na Francuzów, krzycząc i strzelając na oślep. Nawet nie próbowali celować. Według tego scenariusza przebiegło m.in. starcie kompanii Miłkowskiego z oddziałem amazonek. „Z lasu na polanę wysypało się kilka setek wojowniczek. Rozwinęły się przed nami nieregularnym frontem, strzelając do nas dorywczo, na pojedynkę, bez widocznego skutku (…). Po kilku salwach, zamiast rozwścieczonych, pijanych kobiet, dostrzegłem wał trupów (…). Były to młode, słuszne, tęgie, przepysznie zbudowane kobiety. Każdy rzeźbiarz by się nimi zachwycił” - pisał.

Józef Miłkowski wrócił z Dahomeju do Europy kompletnie wycieńczony. Jeszcze przez parę lat był komendantem wojskowym na Madagaskarze, a po odejściu ze służby wrócił do Szwajcarii - kraju, gdzie się wychował. Gdy w 1918 r. Polska odzyskała niepodległość, od razu zgłosił się do jej armii. Poległ w czasie wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r.


4/10
Zadebiutował na polu walki w wieku 18 lat. Swoją ostatnią...
fot. Wikipedia/Domena publiczna

7. Józef Bem

Zadebiutował na polu walki w wieku 18 lat. Swoją ostatnią bitwę, obronę Aleppo, stoczył jako 56-latek, tuż przed tym, jak zmarł na malarię

Od najmłodszych lat walczył na polach bitewnych całej Europy. W armii Napoleona, w powstaniu listopadowym, na Węgrzech i w Turcji, gdzie w tajemniczych okolicznościach zmarł jako Murad Pasza.

Józef Zachariasz Bem urodził się 14 marca 1794 r. w Busku koło Tarnowa. W 1809 r., mając 15 lat, rozpoczął naukę w Korpusie Kadetów o profilu „artyleryjnym i inżynieryjnym”. Rok później wstąpił do Szkoły Aplikacyjnej Artylerii i Inżynierii, gdzie oprócz przedmiotów, takich jak matematyka, budowa fortyfikacji czy geografia, uczył się również i z dużymi zdolnościami języków obcych. W wieku 18 lat uzyskał stopień porucznika artylerii.

W latach 1812-1813 Bem brał udział we francuskiej kampanii przeciw Rosji. Odznaczył się m.in. w korpusach Davouta, a później Macdonalda, za co odznaczony został Krzyżem Kawalerskim Legii Honorowej. Po klęsce Napoleona wrócił do rodzinnego Buska. Do czynnej służby przywrócony został już w 1817 r. Rok później mianowano go adiutantem polowym generała Piotra Bontempsa, wtedy również jako inżynier wojskowy w armii Królestwa Polskiego rozpoczął badania pirotechniczne. Dzięki niemu w armii polskiej utworzono pierwsze oddziały artylerii rakietowej - tzw. rakietników.

W czasie powstania listopadowego Józef Bem objął dowództwo nad czwartą baterią lekkokonną w stopniu majora. Dzięki jego taktyce - dowodzą historycy wojskowości - rozmiar klęski wojsk polskich został nieco złagodzony, a Bem za zasługi otrzymał stopień pułkownika, a następnie generała brygady i Złoty Krzyż Virtuti Militari. Po upadku powstania wyemigrował z kraju. W Paryżu związał się z ośrodkiem politycznym Hotel Lambert i aktywnie angażował się w działalność na rzecz formowania legionów polskich w Belgii i Portugalii.

W czasie Wiosny Ludów Józef Bem zmienił mundur - w powstaniu węgierskim, dokładanie 13 grudnia 1848 r., otrzymał od rządu Węgier dowództwo wojsk węgierskich w Siedmiogrodzie i Banacie. Od grudnia 1848 r. do marca 1849 r. jako naczelny dowódca armii węgierskiej kilkukrotnie wyparł wojska austriackie z Siedmiogrodu, dzięki czemu stał się węgierskim bohaterem narodowym. Wdzięczni Węgrzy obdarowali go nie tylko sowitym wynagrodzeniem, ale też udekorowali go Krzyżem Wielkim Orderu Świętego Stefana z gwiazdą orderową z diamentem wyjętym z korony pierwszego króla Węgier - Stefana I Świętego. W miejsce wyjętego z fragmentu korony diamentu wstawili plakietkę z nazwiskiem generała „Józef Bem”.

Po upadku rewolucji na Węgrzech latem 1849 r. Józef Bem uciekł do Turcji, gdzie - aby z kolei móc wstąpić do tamtejszego wojska - przyjął islam, tytuł paszy oraz imię Murat. W uznaniu zasług osmańska Porta mianowała go generałem tureckiej armii. Okazał się równie skutecznym oficerem, jak we wszystkich poprzednich armiach, w jakich służył.

W październiku 1850 r. w Aleppo wybuchły krwawe zamieszki zainicjowane przez Beduinów z powodu nieumiejętnej polityki miejscowego tureckiego gubernatora. Miasto zostało otoczone przez 30-tysięczne wojska powstańcze. Nomadzi domagali się okupu, grożąc w razie odmowy spaleniem Aleppo oraz wymordowaniem mieszkańców. W czasie obrony miasta Bem dowodził artylerią wyposażoną w 16 armat. Uwieńczona sukcesem obrona Aleppo była ostatnią bitwą, jaką stoczył Józef Bem.

Niebawem zachorował na malarię azjatycką, choć nie brak teorii, że został podstępnie otruty przez wrogą koterię na dworze sułtana. Zmarł w nocy 10 grudnia 1850 r. Według relacji jego adiutanta w Turcji, Józefa Tabaczyńskiego, przed śmiercią miał powiedzieć: „Polsko, Polsko! Ja cię już nie zbawię”. Pochowany został w Turcji na starym cmentarzu wojskowym, położonym na skalistej górze Dżebel el Isam.

Kontynuuj przeglądanie galerii
Dalej

Polecamy

Strach na ulicach miasta. Chcą zastrzelić niedźwiedzia

Strach na ulicach miasta. Chcą zastrzelić niedźwiedzia

Herbata na trawienie niektórym może zaszkodzić. Kto nie może pić herbaty miętowej?

Herbata na trawienie niektórym może zaszkodzić. Kto nie może pić herbaty miętowej?

Najlepsze towarzystwo dla koperku w warzywniku. Co sadzić obok siebie?

Najlepsze towarzystwo dla koperku w warzywniku. Co sadzić obok siebie?

Zobacz również

Polacy szykują się do meczu z Estonią. Zobacz zdjęcia z treningu!

Polacy szykują się do meczu z Estonią. Zobacz zdjęcia z treningu!

Najlepsze towarzystwo dla koperku w warzywniku. Co sadzić obok siebie?

Najlepsze towarzystwo dla koperku w warzywniku. Co sadzić obok siebie?