Polskie matki karimatki. Śpią na podłodze, pod albo obok łóżka

Katarzyna Kojzar
Katarzyna Kojzar
Mama śpiąca w szpitalu pod łóżeczkiem swojego chorego dziecka
Mama śpiąca w szpitalu pod łóżeczkiem swojego chorego dziecka Facebook @gniewko.oblicki
Smutna rzeczywistość dziecięcych szpitali - mały pacjent śpi na łóżku, a pod nim mama zwinięta na kocu lub karimacie, drżąca czy zaraz nie wejdzie pielęgniarka, która znów zrobi jej awanturę.

Czasami są krzesła, na których można się zdrzemnąć. To nic, że boli kręgosłup i jest niewygodnie. Czasami pozwolą przespać się na podłodze, na macie albo kocu - choć nie wszędzie jest na to zgoda. Choć obok stoi łóżko, nie można się na nim położyć. Tak mijają dni, tygodnie, miesiące. Jak mówią ci, którzy tego doświadczyli, z czasem człowiek się przyzwyczaja, znieczula. Nie ma siły na walkę z wiatrakami, więc śpi na tym niewygodnym krześle lub podłodze. Bo co innego można zrobić?

Tak wygląda codzienność „matek-karimatek” - rodziców, których dzieci trafiają do polskich szpitali. Potrzebują opieki mamy i taty, więc któreś z nich zostaje na cały czas leczenia. Jeśli dziecko spędza na szpitalnym oddziale kilka dni - problem jest mniejszy. Gorzej, kiedy maluch ciężko choruje.

Wtedy trzeba przeorganizować całe swoje życie i nastawić się na wiele nieprzespanych nocy. Bo skoro nie ma dla rodzica nawet leżanki, jest skazany na to niewygodne krzesło. A narzekać też głupio, bo przecież tutaj chodzi o dzieci. Im ma być wygodnie, dobrze, mają mieć najlepszą opiekę. Rodzic zostaje w tle.

Mama pod łóżeczkiem

Głośno o „matkach-karimatkach” zrobiło się ostatnio po wpisie rodziców z Jeleniej Góry, których synek trafił do szpitala. Opublikowali zdjęcie: mama śpiąca pod niemowlęcym łóżeczkiem na kocu. Pod spodem: emocjonalny list do byłego już ministra zdrowia, Konstantego Radziwiłła. „Panie Ministrze Konstanty Radziwiłł, niech mi Pan kilka rzeczy wyjaśni, bo czegoś tu nie pojmuję… Proszę mi powiedzieć dlaczego w XXI wieku i w kraju leżącym samym środku Europy, moja żona, matka dwójki dzieci, a zarazem kobieta, która co miesiąc do kasy tego państwa oddaje TYSIĄCE CIĘŻKO ZAROBIONYCH ZŁOTYCH w różnych podatkach i opłatach, musiała w takich warunkach jak na załączonym obrazku czuwać przy swoim chorym 1,5 ROCZNYM SYNU wymagającym pilnego leczenia szpitalnego?”.

Czekali, aż zrobi się ciemno i układali na podłodze koce. Zapadali w półsen, nasłuchując, czy nie idzie pielęgniarka

Posypała się lawina. Rodzice z całej Polski zaczęli opisywać swoje historie ze szpitalnych oddziałów. Okazało się, że choć leczenie jest na coraz wyższym poziomie, to warunki, w jakich rodzice towarzyszą maluchom, nie zmieniły się od dziesiątek lat.

Głos zabrał także Jurek Owsiak, szef Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Bolączką polskich oddziałów pediatrycznych jest częsty brak jakichkolwiek możliwości pozostania na noc opiekuna chorego dziecka - napisał. Przypomniał, że WOŚP z zeszłorocznej zbiórki kupił już 438 leżanek. I zadeklarował, że również w tym roku część pieniędzy pójdzie na ten cel.

Złamany regulamin...

- To wspaniała wiadomość! - cieszy się Sylwia Krzywy, która trzy lata temu „leżała” w Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie-Prokocimiu ze swoim czteroletnim synkiem Witkiem. Przyznaje: byłam tam tylko dziewięć dni, ale wspominam to jako koszmar.

Chłopiec zachorował za zapalenie płuc. Od razu trafił na Oddział Pediatrii, Reumatologii i Chorób Środowiskowych.

- Przez tydzień brał antybiotyk, który zupełnie na niego nie działał - mówi pani Sylwia. - Objawy nie ustępowały, więc musieliśmy zostać w szpitalu dłużej. Lekarze podejrzewali nawet atypowe zapalenie płuc (czyli wywołane przez inne bakterie niż najczęstsza odmiana choroby - przyp. red.). Stan Witka poprawił się dopiero wtedy, gdy dostał inne leki.

Chłopiec leżał w dużej sali z trójką innych dzieci. Razem z nimi rodzice, którzy nie odstępowali łóżeczek na krok. Przy takich maluchach obecność mamy albo taty jest niezbędna.

- Przyniosłam sobie leżak ogrodowy, żeby móc w nocy chociaż trochę odpocząć. Rano chowałam go za łóżkiem, żeby nie przeszkadzał. Ojciec dziecka, które leżało na tej samej sali, przyniósł sobie karimatę, którą wsadzał potem do szafy. Dzięki temu on nie wpadł. Mnie podkablowała salowa, że łamię regulamin. Przyszła do mnie pielęgniarka oddziałowa i wykrzyczała, że nie wolno przynosić sobie nic, na czym można się położyć. Jaką miałam alternatywę? Tak zwane fotele, które ustawione są przy łóżeczkach. To tak naprawdę zwykłe, zielone krzesła z podłokietnikami. Na tyle wąskie, że nie można się na nich nawet zawinąć w kłębek - wspomina pani Sylwia.

W sali leżało też dziecko z mamą, która była świeżo po operacji kręgosłupa. Kiedy powiedziała o tym oddziałowej, usłyszała, że „każdy z nas ma tutaj problemy z kręgosłupem”. Dopiero po interwencji u ordynatora dostała zielone światło na wniesienie leżaka.

- Te moje dziewięć dni w szpitalu to niedużo. Są rodzice, którzy miesiącami przebywają w szpitalu i mają tak samo straszne warunki. Nie mają siły kłócić się o to, kiedy ich dziecko walczy o życie. Dlatego ja się kłóciłam też dla nich - mówi mama Witka.

Nielegalne koce

- Ja mam doświadczenia z kilkoma szpitalami. Warunki są różne - opowiada Róża, mama Liliany i Maksa. Oboje są chorowici. - U syna, kiedy miał dwa lata, zdiagnozowano torbiele środkowej szyi, musieliśmy go zabrać do szpitala. Do tego doszedł niedobór odporności i ciągłe infekcje. Razem z Maksem przeszliśmy przez kilka szpitali. Nie mogę narzekać na krakowski szpital im. Narutowicza. Choć sale są bardzo małe, to w nocy można rozkładać leżanki. O 6 rano trzeba je składać, ale to i tak ogromna wygoda. Z tego, co pamiętam, płaciłam 15 złotych za dobę. Ale, umówmy się, wolę dopłacić, niż musieć spać na siedząco. Bardzo dobre warunki były też w szpitalu św. Ludwika w Krakowie, gdzie przy każdym łóżku są rozkładane fotele. W dzień nie zajmują miejsca, a w nocy rodzic może się wygodnie wyspać.

Maks był leczony także w rodzinnym Chrzanowie. Tam warunki były znacznie gorsze, bo do dyspozycji rodzica było jedynie drewniane krzesło. - Na szczęście pielęgniarki przymykały oko, jeśli rozłożyło się swoją karimatę czy leżak. Tak samo w szpitalu Żeromskiego w Nowej Hucie. Chociaż na początku powiedziano nam, że można spać w łóżku z dzieckiem, to pielęgniarka później tego zabroniła, mówiąc, że to niehigieniczne. Ale nikt nie miał problemu z rozkładaniem czegoś na podłodze w nocy - tłumaczy mama Maksa.

Chłopiec dużo czasu spędził także w Prokocimiu, na chirurgii. - Głupio jest mi narzekać na ten szpital, bo Maksem zajęli się wspaniali lekarze i gdyby nie oni, to byłby teraz w ciężkim stanie - zaznacza.

Dostała zielony „fotel”, który miał być jej miejscem przez cały pobyt syna w szpitalu. To, czy mogła spać na podłodze, czy musiała zostać na krześle, zależało od tego, kto jest na zmianie. Były pielęgniarki, które nie pozwalały nawet położyć głowy na łóżku dziecka...

- Wymyśliłam, że będę spała na karimacie pod stołem, gdzie nie utrudniam dojścia do dzieci. Niektóre pielęgniarki mówiły, że tak nie wolno i odchodziły, inne szarpały i kazały zwijać matę.

Inni rodzice, którzy byli wtedy na oddziale, przechodzili to samo. Czekali, aż zrobi się ciemno i po kryjomu układali na podłodze koce. Zapadali w półsen, nasłuchując, czy nie idzie pielęgniarka.

Szpital tłumaczy

- W ciągu ostatnich lat poprawiamy warunki pobytu rodziców i opiekunów. Dzięki współpracy z Fundacją Ronalda McDonalda, jako pierwszy szpital w Polsce, oferujemy rodzinom pacjentów z chorobami onkologicznymi pobyt w komfortowym Domu Ronalda McDonalda - tłumaczy rzeczniczka szpitala, Natalia Adamska-Golińska. Jak dodaje, w części szpitala, która niedawno została ponownie oddana do użytku, postawiono 130 foteli - tym razem już rozkładanych. Dlaczego na pozostałych oddziałach nadal trzeba spać na krzesłach?

Sytuacja wydaje się beznadziejna.

Tymczasem Owsiak startuje z kampanią „Leczyć z sercem”. Wysłał listy do szpitali pediatrycznych w Polsce z prośbą o rozwiązanie problemu warunków opiekunów na oddziałach. - Jesteśmy gotowi do dużych zakupów potrzebnych mebli szpitalnych, ale nie tylko. Być może będą potrzebne jeszcze inne dodatkowe rozwiązania, nad którymi jesteśmy gotowi się pochylić - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polskie matki karimatki. Śpią na podłodze, pod albo obok łóżka - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl