Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie jaja kontra czeski, słowacki i rumuński patriotyzm gospodarczy [WIDEO]

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Czesi i Rumuni rozprawiają o rzekomo złej jakości polskich jaj. Bez najmniejszych dowodów
Czesi i Rumuni rozprawiają o rzekomo złej jakości polskich jaj. Bez najmniejszych dowodów fot. Przemek Świderski
Eksport. Przy wydatnym wsparciu mediów naszą żywność krytykują regularnie czescy politycy. Ataki nasiliły się w 2014 r., gdy wicepremierem i ministrem finansów został Andrej Babiš, właściciel silnego rolnego koncernu Agrofert, a przy okazji - największej czeskiej grupy medialnej

Polscy producenci eksportują codziennie ponad 10 milionów kurzych jaj. To rekord w historii. Rekordowa jest również sprzedaż drobiu - od naszego wejścia do Unii Europejskiej, wbrew czarnym wizjom przeciwników akcesji, polskie fermy nie upadły, lecz potroiły produkcję i podbijają kolejne rynki.

- Polska ma znakomite warunki do rozwoju produkcji żywności: dobry klimat, wysoki poziom wiedzy, ogromne fundusze unijne i świetne systemy gwarantujące jakość - tłumaczy Rafał Ratajczak, prezes Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz. Podkreśla, że z uwagi na duży rynek wewnętrzny opłaca się nad Wisłą tworzyć wysokowydajne fermy.

W. Kosiniak-Kamysz sceptycznie o CETA: GMO jest śmiertelnym zagrożeniem dla zdrowia i życia

Źródło: TVN24

- Z jednej strony zapewniają one najwyższą europejską jakość, a z drugiej - konkurencyjne ceny, dzięki czemu opanowaliśmy znaczną część unijnego rynku. A to na pewno nie koniec - podkreśla Ratajczak.

Ale dobre i tanie polskie jajka i kury śmiertelnie zagrażają lokalnym producentom rolnym w Czechach, na Słowacji, w Rumunii i Bułgarii. I nie tylko one. Na nasz rosnący stale eksport coraz częściej i głośniej skarżą się także producenci i wykonawcy usług (zwłaszcza budowlanych i transportowych) w starych krajach UE. Naciskają na swoich polityków, by „coś z tym zrobili”. A ci, pod bardzo modnym ostatnio w Europie (także w Polsce) hasłem „patriotyzmu gospodarczego”, tworzą prawne i systemowe bariery. Ich celem jest powstrzymanie „polskiego potopu”.

Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności, zwraca uwagę, że wbrew unijnym traktatom i dyrektywom mamy w Europie do czynienia z ograniczaniem wspólnego rynku. - Narasta protekcjonizm, łamane są podstawowe wspólnotowe akty prawne. Komisja Europejska powinna przestać to lekceważyć - podkreśla Gantner. Jego zdaniem bez reakcji ze strony polskiego rządu i KE dalszy rozwój naszego eksportu jest poważnie zagrożony.

Jaja z jajami

Najdłuższą i najbrutalniejszą wojnę z polskimi produktami spożywczymi prowadzą Czesi. Od dawna brylują w urzędowej kontroli i bezceremonialnym podważaniu jakości wszystkiego, co ma na opakowaniu napis „Made in Poland”.

Przy wydatnym wsparciu mediów naszą żywność krytykują regularnie czołowi czescy politycy. Ataki nasiliły się w 2014 r., gdy wicepremierem i ministrem finansów został Andrej Babiš, właściciel rolno-chemicznego koncernu Agrofert, a przy okazji także największej czeskiej grupy medialnej.

- Mimo ustawicznych wysiłków nigdy nie udało się Czechom znaleźć dowodów na to, że polskie produkty są gorszej jakości czy mniej bezpieczne dla konsumentów. Mimo to czarny PR jest cały czas uprawiany - ubolewa Gantner.

Latem obiektem kolejnego zmasowanego ataku stały się polskie jaja. Minister rolnictwa oskarżył naszych producentów o sprzedaż towaru po cenach dumpingowych, czyli poniżej kosztów. Według jego wyliczeń produkcja przyzwoitego jajka, spełniającego unijne normy, kosztuje w Czechach - w przeliczeniu - minimum 24 grosze, a tymczasem polskie jaja dostępne są w hurcie po 15 groszy. Wniosek: „Takiego jaja nie da się wyprodukować w zgodzie z unijnymi normami”. Media po raz kolejny rozpisywały się o „polskim brudzie, bałaganie i wszechobecnej salmonelli”.

- To oczywiście kompletna bzdura, bo wszyscy producenci w Polsce poddani są takiej samej, restrykcyjnej, europejskiej kontroli, jak pozostali w UE. Jakakolwiek nieprawidłowość jest momentalnie wykrywana, a producent, któremu się przydarzy, ponosi olbrzymie straty. Może nawet upaść - komentuje Ratajczak. I przywołuje niedawny przypadek wykrycia przez holenderską agencję kontrolną salmonelli w jajach wyeksportowanych za Zachód z fermy w Wielkopolsce. Europejskie media nagłośniły tę sprawę w czwartek wieczorem tuż po komunikacie agencji, a już w piątek o świcie u feralnego producenta działały służby weterynaryjne, które natychmiast wstrzymały sprzedaż całej podejrzanej partii towaru.

Warto przy tym wiedzieć, że podobne wpadki zdarzyły się w tym roku producentom z innych krajów, m.in. Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Norwegii. Medialną psychozę próbuje się rozbudzać jednak głównie wobec produktów polskich. I nic dziwnego, bo w chwili wejścia do UE eksportowaliśmy żywność za 5 mld euro rocznie, a w tym roku będzie to już ok. 25 mld euro.

Rumunie, kupuj rumuńskie?

W reakcji na rosnący import żywności z Polski (a także z Niemiec i Czech) politycy na Słowacji przeforsowali przepis, zgodnie z którym tamtejsze sklepy wielkopowierzchniowe muszą informować klientów na drzwiach, ile produktów dostępnych w ich ofercie pochodzi od lokalnych producentów.

Jeszcze dalej posunął się parlament rumuński. Od nowego roku „minimum 51 proc. artykułów spożywczych podstawowych kategorii” sprzedawanych w tamtejszych supermarketach i hipermarketach będzie musiało pochodzić od krajowych producentów. Podczas procedowania tej regulacji padł m.in. argument, że „polskie jaja są niedobre i często nieświeże, a jedynie dobre są jaja rumuńskie”. Podobne komentarze dotyczyły naszego drobiu i mleka.

- Zły towar można sprzedać tylko raz, tymczasem polska żywność kupowana jest w Europie i świecie coraz chętniej. To oznacza, że jest po prostu dobra, smaczna i bezpieczna - kwituje prezes Ratajczak.

Wspólne made in EU?

Andrzej Gantner, dyrektor Polskiej Federacji Producentów Żywności uważa, że rozniecanie wyniszczających wojen handlowych i forsowanie protekcjonizmu pod pozorem „patriotyzmu gospodarczego” szkodzi Europie. Także utrzymującej się w znacznej mierze z eksportu Polsce. - Jestem zwolennikiem idei sprzedaży europejskiej żywności na rynki trzecie pod jedną wspólną marką. Aby to się udało, trzeba jednak zrezygnować z wewnętrznej konkurencji - mówił podczas debaty zorganizowanej przez portalspozywczy.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski