Decyzja o ponownym wyborze Tuska zapadła na szczycie UE, który rozpoczął się w czwartek o godz. 16 w Brukseli. Beata Szydło od razu na początku spotkania złożyła wniosek o przełożenie głosowania w sprawie wyboru przewodniczącego Rady Europejskiej - ale wniosek został z miejsca odrzucony. O godz 16.30 Tusk wyszedł z sali obrad. Zgodnie z wcześniejszym planem w czasie dyskusji nad jego kandydaturą i głosowaniem mu poświęconym miał być nieobecny. Obradami Rady kierował premier Malty Joseph Muscat (jego kraj przewodniczy w tym półroczu pracom UE).
ZOBACZ TEŻ | RELACJA NA ŻYWO ZE SZCZYTU RADY EUROPEJSKIEJ W BRUKSELI
Niecałe pół godziny później było po wszystkim. Donalda Tuska wybrano, by przez drugą kadencję kierował pracami Unii. „Dziękuję za trzymanie kciuków i serdeczne wsparcie. Pomogło!” - napisał Tusk na Twitterze 52 minuty po rozpoczęciu szczytu. - Będę pracował z wami wszystkimi bez żadnych wyjątków, bo naprawdę jestem przekonany do zjednoczonej Europy - dodał (też na Twitterze) Tusk trzy godziny później.
- Donald Tusk wykonuje dobrą pracę i jestem przekonany, że tak będzie również w czasie drugiej kadencji. Kontrowersje wokół jego kandydatury to wewnętrzny problem Polski - mówi Antonio Tajani, przewodniczący Parlamentu Europejskiego, pytany przez dziennikarza „Polski” o to, czego spodziewa się po drugiej kadencji Tuska.
Jednak decyzja członków Rady Europejskiej została źle przyjęta przez PiS. - Stało się bardzo źle. Został wybrany polityk, który łamał wszelkie reguły obowiązujące dotąd w UE - skomentował ją na gorąco Jarosław Kaczyński. - Mamy do czynienia z wyborem na szefa Rady Europejskiej człowieka, który mówi nieprawdę, zapewniając, że jest neutralny - dodał prezes PiS.
27:1 - tak skończyło się głosowanie w sprawej drugiej kadencji Tuska. Przeciwko była tylko Beata Szydło w imieniu Polski, zagłosowała nawet Theresa May, która z racji Brexitu miała wstrzymać się od głosu
Natomiast Beata Szydło jeszcze w czasie obrad zagroziła, że nie podpisze ostatecznych ustaleń szczytu. Choć nawet gdyby polska premier nie zdecydowała się podpisać konkluzji, byłby to gest przede wszystkim symboliczny. Na pewno nie doprowadziłby do unieważnienia wyboru Tuska. Głosowanie nad jego kandydaturą było prowadzone w oddzielnej procedurze. W dodatku pojedyncze weto nie mogło go zablokować, gdyż decyzja w sprawie wyboru szefa Rady jest podejmowana kwalifikowaną większością głosów (Tusk potrzebował poparcia 21 krajów UE).
Wprawdzie wybór Tuska bardzo długo wydawał się być formalnością, ale w ostatnich tygodniach pojawiło się przy nim coraz więcej wątpliwości. Przede wszystkim ze względu na ofensywę Polski, która dążyła do zatrzymania jego kandydatury. Przedstawiciele obozu władzy z Jarosławem Kaczyńskim na czele wielokrotnie akcentowali, że Tusk nie powinien być wybrany na drugą kadencję.
KOMENTARZ | WITOLD GŁOWACKI: POLSKA WYPISAŁA SIĘ Z GRY O EUROPĘ
I wskazywali powody. Po pierwsze, jego niedostateczną reakcję na kolejne kryzysy w UE, migracyjny i Brexit. Po drugie, fakt, że za Tuskiem ciągnie się przeszłość z czasów, gdy był premierem Polski - i że będzie w kraju pociągnięty do odpowiedzialności za aferę Amber Gold, prywatyzację Ciechu czy katastrofę smoleńską. Po trzecie, jego brak neutralności. Beata Szydło napisała o nim wprost, że jest nieformalnym liderem polskiej opozycji i wykorzystuje autorytet przewodniczącego Rady do ataków na kierowany przez nią rząd.
Rząd zdecydował się nawet wystawić kontrkandydata Jacka Saryusz-Wolskiego i mocno lobbował za jego kandydaturą. Minister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski zaproponował, by europoseł wystąpił na szczycie Rady i przedstawił swą wizję Europy. Ten pomysł został jednak odrzucony przez maltańską prezydencję.
Polska premier do końca szukała sposobu na zablokowanie wyboru Tuska. - Nie ma zgody na to, by państwo członkowskie, które inny pogląd, nie było wysłuchane. Tu chodzi o zasady. Nigdy nie zgodzę się na prymat siły nad zasadami. Dla Polski jest oczywiste, że zasadami się nie handluje. Nie ma zgody na to, by przewodniczącym Rady Europejskiej - ktokolwiek by to był - została osoba bez zgody państwa, z którego pochodzi - mówiła Beata Szydło tuż przed szczytem.
Mimo to nie udało się przekonać europejskich partnerów do polskich postulatów. Nawet brytyjska premier Theresa May w czasie głosowania także poparła Tuska. Z kolei Viktor Orban, które wcześniej sugerował poparcie starań rządu, tuż przed szczytem publicznie opowiedział się za Tuskiem. Beata Szydło pozostała osamotniona w swoim sprzeciwie.
Antonio Tajani, szef europarlamentu: Kontrowersje wokół kandydatury Donalda Tuska to wewnętrzny problem Polski
- Nie ukrywam, że jesteśmy zawiedzeni postawą premiera Orbana, ale zdajemy sobie sprawę, jak potężny był nacisk - powiedział Kaczyński po tym, gdy znane były wyniki głosowania w Radzie.
Dlaczego PiS okazał się tak kompletnie bezradny w starciu na forum Rady Europejskiej? Z dwóch powodów. Po pierwsze, zdecydowana większość przywódców krajów unijnych była autentycznie przekonanych do kandydatury Tuska. Wszystkie jego atuty, które zapewniły mu wybór w 2014 r., dziś są ciągle aktualne. Do tego doszły jeszcze takie elementy jak niechęć do otwierania politycznych dyskusji wokół obsady stanowisk w UE oraz zamiar jak największego ustabilizowania Unii. Było to możliwe tylko z Tuskiem.
Po drugie, PiS nie zdołał do nikogo dotrzeć ze swoimi argumentami. Właściwie cała prasa europejska o pomyśle zablokowania Tuska pisała tylko i wyłącznie w kontekście jego osobistej rywalizacji z Jarosławem Kaczyńskim - dodając, że Kaczyński obwinia Tuska o doprowadzenie do tragedii z 10 kwietnia 2010 r. Sugestia jednoznaczna: szef PiS chce zemsty na swoim politycznym rywali. Przedstawiane przez polskie władze projekty reform traktatowych Unii, prowadzona przez nie analiza przyczyn słabości politycznej Europy przedstawiana przez polskie władze, czy wskazywanie błędów popełnianych przez Tuska jako szefa Rady, kompletnie się nie przebiły. To właśnie dlatego Beata Szydło głosowanie nad kandydaturą Tuska przegrała stosunkiem 27:1. -Nie mogliśmy poprzeć Tuska w imię zasad. Unia musi do nich wrócić - mówiła premier w nocy, już po zakończeniu obrad.
Od kiedy Polska weszła do Unii Europejskiej, każdy premier wracający do kraju ze szczytu UE, ogłaszał swój sukces. Czasami prawdziwy, czasami będący tylko formą maskowania zgniłego kompromisu - ale za każdym razem miał argumenty na to, by ten sukces ogłosić. Teraz po raz pierwszy będzie inaczej.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?