Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski ojciec albo zarabia, albo pije i bije? - rozmowa z Markiem Borkowskim

Adriana Rozwadowska
Marek Borkowski
Marek Borkowski
O walce o równouprawnienie ojców i matek, z prezesem Centrum Praw Ojca i Dziecka, Markiem Borkowskim, rozmawia Adriana Rozwadowska

Stracił Pan kontakt z córką, gdy ta miała dwa lata. Sprawa zakończyła się szczęśliwie?
Marek Borkowski: Takie sprawy nigdy się nie kończą. Dziś ma siedemnaście lat. Mamy dobry kontakt, pomimo że była małżonka i wymiar sprawiedliwości wykonali olbrzymią pracę, żebyśmy nie mieli go wcale.

Jakie przeszkody spotkał Pan podczas walki o kontakt z dzieckiem?
Marek Borkowski: Tu o żadnej walce nie ma mowy. Ojciec staje bezbronny wobec zorganizowanego systemu. Rozstanie po polsku wygląda tak, że matka wyprowadza się z dziećmi. Ojciec, żeby mieć z nimi jakikolwiek kontakt, musi złożyć wniosek do sądu i czekać tygodniami, aż ktoś raczy go rozpatrzyć. Potem robi się mu badania psychologiczne, których legalność kwestionuje nawet Ministerstwo Sprawiedliwości. Wszystko trwa tak długo, że dochodzi do alienacji ojca i dzieci. Miesiące później ojcu przyznaje się tzw. "kontakty" - jak więźniowi. Z tym że więźniowie mają je raz na tydzień, a ojcowie - raz na dwa tygodnie. Nawet zasądzone już kontakty są potem często i tak ograniczane przez matkę. Teoretycznie istnieje możliwość nałożenia grzywny za utrudnianie kontaktu z dzieckiem. W praktyce podczas pracy w stowarzyszeniu złożyłem takich wniosków dwadzieścia. Grzywnę nałożono raz.

Mówi się, że ojcowie są sami sobie winni, bo rzadziej angażują się w wychowanie.
Marek Borkowski: Więc dlaczego w Polsce po rozwodzie 3 proc. dzieci zostaje z ojcami, a w USA 38 proc.?

Może to nie prawo jest złe, a mentalność ludzi, sędziów i urzędników?
Marek Borkowski: Tak. Prawo jest niezłe. Problem powstaje, gdy dochodzi do realizacji. Gdy ojciec składa wniosek do sądu, ten jest rozpatrywany miesiącami. Gdy zrobi to matka, sprawa zajmuje kilka godzin. Istnieje stereotyp, że ojciec albo zarabia, albo pije i bije. Mężczyzna walczący o opiekę nad dzieckiem jest dla sądu podejrzanym, a urzędnikom nie mieści się w głowach, że może brać alimenty od matki.

Więc jak ustawodawca mógłby pomóc ojcom?
Marek Borkowski: W cywilizowanych krajach funkcjonuje tzw. opieka wspólna. Po rozstaniu rodziców dziecko przebywa z każdym z nich porównywalną ilość czasu. To konieczne, jeśli ojciec ma przekazać mu swoje wartości, a nie tylko zabrać na lody. W Anglii sędzia niemal wymusza porozumienie. U nas, jeśli rodzice się nie lubią, sąd zrobi wszystko, żeby się znienawidzili.

Co ojciec daje dziecku, czego nie da mu matka?
Marek Borkowski: Swobodę. Pozwala przewrócić się na placu zabaw, nawet kosztem siniaka. Matki są ostrożniejsze.

Co stracił, a co zyskał Pan przez te 15 lat?
Marek Borkowski: Przede wszystkim nie było mnie z córką gdy się rozwijała. A co zyskałem? Córka przyjeżdża do mnie z własnej woli. To takie gorzkie zwycięstwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski