Marazm trwałby zapewne nadal, gdyby jedna z telewizji ogólnopolskich nie wyemitowała reportażu, w którym wynajęci specjaliści zbadali próbki odpadów, a miejscowi ekolodzy dostali głos. Wyszło na jaw, że w ziemi pod Zgierzem może być zakopane nawet 200 tysięcy beczek, w których znajdują się niebezpieczne substancje.
Może tego być nawet pół miliona ton! Beczki korodują, a ich zawartość wchodzi ze sobą w reakcje. Ze składowiska wciąż się dymi, a ziemia w wielu miejscach ma temperaturę nawet 100 stopni! W powietrze idą wyziewy, które są trujące i rakotwórcze. Chemiczny smród można poczuć nawet kilometr od składowiska.
– Od kilku lat staramy się przejąć składowisko od spółki Eko-Boruta, jednak jej udziałowcy stawiają żądania nie do zaakceptowania przez miasto – mówi prezydent Zgierza Przemysław Staniszewski. – Mam jednak nadzieję, że wkrótce samorząd stanie się właścicielem tego terenu i będziemy mogli przystąpić do jego rekultywacji. To dla nas priorytetowe zadanie.