Polska niepodległość. Mogliśmy jej nie odzyskać, mogliśmy ją wcześniej stracić

Witold Głowacki
Tylko w 1921 r. przygotowano dwa zamachy na życie Józefa Piłsudskiego. Gdyby któryś przyniósł efekt, historia Polski międzywojennej biegłaby innymi torami
Tylko w 1921 r. przygotowano dwa zamachy na życie Józefa Piłsudskiego. Gdyby któryś przyniósł efekt, historia Polski międzywojennej biegłaby innymi torami fot. arch./domena publiczna
Z perspektywy roku 2018 wydarzenia sprzed 100 lat wydają się jedyną możliwą - logiczną, a przy tym jakże dla nas dziejowo sprawiedliwą - konsekwencją tego, co działo się w listopadzie 1918 r. na arenie globalnej. To oczywiście prawda. Ale niewiele brakowało, by układ sił wyglądał zupełnie inaczej.

Brzmi to nieciekawie, ale prawdopodobnie nie byłoby polskiej niepodległości bez najpierw rewolucji lutowej w Rosji, a następnie przewrotu dokonanego przez Lenina. Historycy są dziś dość zgodni, że w przeciwieństwie do wydarzeń z listopada (rewolucja październikowa) 1917 r., jeszcze w marcu (rewolucja lutowa) car Mikołaj II miał realną możliwość powstrzymania upadku monarchii. A rewolucja lutowa mogła się skończyć znacznie gorzej niż zryw z roku 1905 - czyli zostać konsekwentnie utopiona we krwi.

Tuż przed 8 marca 1917 r. i demonstracją w Dniu Kobiet, która rozpoczęła rewolucję, Mikołaj wyjechał do Mohylewa, gdzie mieściła się siedziba jego sztabu generalnego. Lekceważył kolejne depesze o zaogniających się starciach. Cztery dni później stolica była już pod kontrolą rewolucjonistów. Później była jeszcze próba sformowania wiernego carowi specjalnego korpusu (40-50 tys. żołnierzy) do spacyfikowania zbuntowanego Petersburga. Żołnierze przechodzili już jednak masowo na stronę republikanów. Już 15 marca car abdykował. Trochę ponad rok później został wraz z rodziną rozstrzelany przez bolszewików.

Gdyby jednak nie opuścił Petersburga lub też na czas do niego powrócił, miałby szansę utrzymania kontroli nad buntującą się armią. Nie spóźniłby się z planem przeprowadzenia krwawej rzezi Petersburga i ustanowienia w stolicy stanu wojennego. Krwawe odnowienie władzy przez Mikołaja II nie oznaczałoby oczywiście utrzymania w Rosji caratu po wsze czasy. Zmasakrowanie na początku marca buntowników w stolicy mogłoby jednak dać mu wręcz całe lata do kolejnego zrywu.

Rosja - i to jako monarchia - pozostałaby członkiem ententy i dalej walczyła z Niemcami. Nie byłoby pokoju brzeskiego zawartego z Niemcami przez bolszewików w marcu 1918 r.

To zaś nie byłoby dobrą wiadomością dla polskich niepodległościowych elit. Najpóźniej po przystąpieniu do pierwszej wojny światowej Stanów Zjednoczonych i ostatniej nieudanej niemieckiej kontrofensywie na froncie zachodnim Rosjanie zdołaliby odzyskać panowanie nad frontem wschodnim, na którym przegrywali od 1915 r. W efekcie w 1918 r. front wschodni pierwszej wojny światowej przebiegałby gdzieś na terytorium dzisiejszej Polski - może nawet w okolicy jej zachodnich granic.

Wykrwawione i otoczone Niemcy poddałyby się znacznie wcześniej niż w listopadzie. Jeśli nie przez logiczną kalkulację dowódców wojskowych i cesarza, to na skutek wcześniejszego wybuchu rewolucji. Może już wiosną 1918 r., niemal na pewno latem.

Co zaś za tym idzie, studenci i POW-iacy nie mogliby z łatwością rozbrajać resztek pokonanej niemieckiej armii. Ziemie polskie pozostawałyby w całości lub w znacznej części po rosyjskiej - zwycięskiej - stronie frontu.

Rosja jako pozostające w wojennej rozgrywce do końca po stronie aliantów mocarstwo uczestniczyłaby także w negocjowaniu traktatu wersalskiego, czyli pokoju państw ententy z Niemcami, a następnie podpisałaby także w Saint-Germain-en-Laye traktat z Austrią.
Car mógłby więc dyktować swoje warunki we własne j strefie wpływów. Zamiast szczęśliwego dla Polski Wersalu, mielibyśmy coś w rodzaju późniejszej o ćwierć wieku Jałty. W najlepszym razie - jeśli oczywiście Mikołaj II raczyłby dotrzymać swych obietnic pod adresem Polaków z rozkazu noworocznego z grudnia 1916 r. - powstałoby odnowione Królestwo Polskie, w unii personalnej z Rosją. Józef Piłsudski, zwolniony zapewne przez Niemców po zakończeniu wojny z Magdeburga, dożyłby kresu swych dni na ukochanej Maderze. Za to Roman Dmowski miałby prawo aspirować do funkcji jednego z ministrów w rządzie Królestwa Polskiego. Ignacy Paderewski kontynuowałby międzynarodową karierę pianisty. A Ignacy Daszyński musiałby zapewne przeprowadzić się z zajętej przez Rosjan Galicji do Wiednia, skąd mógłby pisać odezwy o polskim prawie do niepodległości.

Historia potoczyła się jednak mniej łaskawie dla cara Mikołaja II, znacznie korzystniej zaś dla ojców naszej niepodległości. Mimo wszystko jednak samo odzyskanie suwerenności przez całe lata jeszcze nie oznaczało zdolności do jej utrzymania. Także z powodów wewnętrznych.

Eligiusz Niewiadomski, człowiek, który zastrzelił pierwszego prezydenta II RP Gabriela Narutowicza, stojąc już przed plutonem egzekucyjnym (sam zażądał kary śmierci, sąd nie widział zaś przeszkód, by spełnić jego prośbę), wzniósł okrzyk: "Ginę za Polskę, którą gubi Piłsudski!". Przed sądem wyznał, że początkowo planował zamach właśnie na Marszałka, zmienił jednak zamiary po tym, jak Piłsudski zadeklarował, że nie będzie w wyborach ubiegał się o urząd prezydenta i ustąpi z funkcji naczelnika państwa. Z zeznań Niewiadomskiego wynika, że podjąłby próbę zamordowania Piłsudskiego nie wcześniej niż pod koniec 1921 r.

W tym samym roku próbę zamachu na Piłsudskiego podjęli we Lwowie członkowie Ukraińskiej Organizacji Wojskowej. We wrześniu 1921 r. niejaki Stepan Fedak oddał kilka strzałów w kierunku otwartego samochodu, którym jechali naczelnik państwa i wojewoda lwowski Kazimierz Grabowski. Tego drugiego udało mu się dwukrotnie ranić, zanim dalszą akcję uniemożliwił mu policjant.

W roku 1921 - już po przejściu najcięższej dla naszej niepodległości próby - nawet udany zamach na Piłsudskiego nie oznaczałby końca państwowości. Nie istniało już bowiem zagrożenie zewnętrzne o skali, która mogłaby zmieść Polskę ponownie z mapy Europy. Nie istniało jednak zaledwie od kilku miesięcy - od końca wojny polsko-bolszewickiej.

Bo wyobraźmy sobie zamachowca skutecznie próbującego zabić Piłsudskiego nieco ponad rok przed Fedakiem. Na przykład pod koniec lipca 1920 r. Jakieś trzy tygodnie po wydaniu przez Michaiła Tuchaczewskiego żołnierzom bolszewickiego Frontu Zachodniego słynnego rozkazu. "Ponad martwym ciałem Białej Polski jaśnieje droga ku ogólnoświatowej pożodze. Na naszych bagnetach poniesiemy szczęście i pokój ludzkości pełnej mozołu. Na zachód! Wybiła godzina ataku. Do Wilna, Mińska, Warszawy!" - wzywał w nim Tuchaczewski. Wysłuchało go ponad 250 tys. ruszających na Warszawę bolszewików.
Pod koniec lipca przekraczali już Bug, co oznaczało zajęcie przez Sowietów około połowy terytorium Polski. Bolszewicy właśnie w tym momencie mieli w rękach pełną inicjatywę - to był najbardziej sprzyjający im moment w dziejach tej prawie dwuletniej wojny. Tak sprzyjający, że już 23 lipca Sowieci utworzyli w Smoleńsku marionetkowy rząd dla Polskiej Republiki Rad.

Wbrew rozpowszechnionym przez dziesięciolecia mitom atmosfera w Warszawie nie była bynajmniej podniosła i pełna nadziei. Dominowało raczej powszechne przerażenie. Piłsudski otwarcie obwiniany był przez endeków o bezsensowne toczenie przedłużającej się wojny i stopniowe doprowadzenie armii na skraj totalnej klęski. Mało kto wśród jego wrogów w kraju wierzył, że Marszałek podoła wyzwaniu. Zwłaszcza że skala zagrożenia wydawała się jeszcze większa niż w rzeczywistości.

Wyobraźmy więc sobie, że w tym najbardziej krytycznym momencie wojny Piłsudskiego dosięga celna kula wystrzelona przez zamachowca.

Potencjalnych chętnych i wtedy nie brakowało. Byli wśród nich i sami bolszewicy - likwidacja wrogiego wodza naczelnego mogła się wydawać prostym sposobem na wprowadzenie chaosu w działania polskiej armii. Byli i sprzyjający im polscy komuniści.

Byli także najbardziej radykalni wśród endeków (jak przecież Niewiadomski), którym mogło się roić, że zabijając Piłsudskiego, likwidują główną przeszkodę na drodze do zwycięstwa.

Byli wreszcie ukraińscy bojownicy (jak później Fedak) szukający pomsty na Piłsudskim za unicestwienie państwa zachodnioukraińskiego, a tym samym za przekreślenie ukraińskich marzeń o niepodległości.

Dwa tygodnie później wojska sowieckie stanęłyby pod Warszawą. Happy endu zapewne by nie było. Nie tylko przez pewny niemal tuż po śmierci Marszałka upadek morale polskiej armii. Przede wszystkim dlatego, że zwycięski manewr znad Wieprza był jego osobistym, autorskim pomysłem.

Bez Piłsudskiego zwycięstwa by nie było. Endecy nie mieliby okazji do ukucia ironicznego wobec Piłsudskiego pojęcia Cud nad Wisłą. Za to cała Europa miałaby się czego bać. Wystarczyłaby jedna kula.

Witold Głowacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polska niepodległość. Mogliśmy jej nie odzyskać, mogliśmy ją wcześniej stracić - Plus Polska Times

Komentarze 9

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

x
x
Jak wynika z "dywagacji" członków kręgów syjonistycznych (p. Maria Langsam, b. pielęgniarka w domu sierot żydowskich w Warszawie, doktora Korczaka), Stalin (politycznie) przetrwał jedynie dzieki atakowi III Rzeszy Niemieckiej na ZSRR (1941 r.),gdyż fakt ten zachwiał tzw. "równowagą" w ruchu komunistycznym, KOMINTERN), i zmusił Stalina do przyjęcia "gwarancji politycznych" ze strony USA (udzielonych przez F.D. Roosevelta). Dyspozycyjność Stalina wobec USA trwała do początku lat 50-tych, XX w., tj. do chwili, gdy Wlk. Brytania przestała być konkurentem politycznym USA w skali globalnej. Stalin zrozumiał, że jego "czas" minął, ze musi "zniknąć". I "zniknął" !.
x
x
Oczywiście nie dałoby żadnych profitów carowi Mikołajowi II. Wszak rewolucja lutowa (1917) była inspirowana z Berlina, i miała przynieść (jako rezultat) wystapienie Rosji z wojny (oczekiwane w oparciu o wcześniejsze ustalenia paktu Entente Cordiale (Rosja, Francja, Wlk.Brytania)). Nie przyniosła takiego rezultatu, więc Abwehr`a zorganizowała tzw. Rewolucję Październikową, która spodziewany efekt polityczny przyniosła. Dodatkowym efektem politycznym tych obydwu rewolucji było uformowanie psychiki Bolszewików opartej na niezbędności rewolucji w Rosji (w zmienionych uwarunkowaniach politycznych), jako interesu politycznego krajów Ententy. Zaowocowało to później dość mocnymi relacjami Roosevelta i Stalina. Niestety !
g
gość
ukazany w planet w tv.w formie filmo reportażu, dowiódł,ze zwycięstwo Pilsudzkizawdzieczal Stalinowi ,który chytry na władze nie wysłał wojsk Tuchaczewskiemu.Miał ciężko sie z tego wytłumaczyć,a Polakom tego nie zapomniał.
G
Gość
Szkoda,ze zaden z duchownych nie wlaczyl sie do dyskusji na temat ktory poryszyl wyrosniety ministrant
C
Charlie
Z jakiej plaanety ty pochodzisz, polonusie ??! z jakiego wieku ?????
R
RRRR!
"My" ? Wy ja odzyskaliscie.

My ja stracilismy w 1922, stopniowo poprzez stacje: 1923, 1926, 1928, 1930, 1935.
W
Wyrosniety poraz drugi
Gdzie jest moi drodze komentarz wyrosnietego ministranta ?
w
wyrosniety ministrant
Dzisiaj Polska obchodzi Swieto Niepodleglosci .
W kosciolach wszyscy modla sie o swoja ojczyzne Polske.
Mieszkam za granica ,jestem slazakiem komuna doprowadzila do tego ,ze dzisiaj mieszkam poza Slaskiem a w niedziele o 9.00 w Radiu z Warszawy transmitowana jest Msza sw. Ide do kosciola a gdy wroce to zaraz wlaczam Radio Piekary gdzie o 10.30 transmitowana jest Msza sw. Z Bazyliki piekarskiej.
Kochani duchowni ze Slaska ,kochana Kurio katowicko na czele z Biskupym Skworcem mam prosbe
kiedy uslysze z ust ksiezy na Slasku, ze bedziemy modlic sie za aussiedlerow ktorzy wyjechali ze swoich rodzinnych stron. Kiedy kochani ? Aussidlery to nie sa bandyci oni nikomu nic zlego nie zrobili a o Polakow ktorzy mieszkaja za granica nie musicie sie tak martwic bo oni wszedzie i wszyscy maja polskie koscioly na cylym swiecie. Dzisiaj ksiadz z Piekar tak sie modlil o Polakach a oni nawet nie sluchaja tego radia tzn. Radia Piekary. Prosze ksiedza Biskupa Skworca aby porozmawial z tymi Proboszczami
na Slasku a w szczegolnosci z tym Proboszczem w Piekarach a i gdzie indziej bo naprawde ludzie ze Slask nie zasluzyli na takie traktowanie ich przez duchownych . Juz dosyc slazacy wycierpieli przez komunistow krtorzy maja swoj wklad ,ze w latach 80 wyjechali nie tylko ci co chcieli ale wyjechac musieli rowniez ci co ich wyrzucono a tu na zachodzie nikt sie o slazakow nie martwil w przeciwienstwie do Polakow .
Pomoc z zachodu w latach 80 nie omijala Slask .
Moze ktos z duchowny cos napisze na ten temat bardzo bym sie cieszyl.
Moj znajomy slazak ksiadz mieszkajacy w Niemczech za moja namowa ma na sluchatelnicy tabliczke : Spowiadam po niemiecku ,po slasku , po polsku.
Jestesmy tolerancyjni ?
G
Gość
Polska jest nieważna, ważna jest Europa - czytaj Niemcy, Francja, Włochy (czyż nie jest 100% spadkobiercą Róży Luksemburg?). Zostańcie w domu, nigdzie nie chodźcie, niczego nie świętujcie!
Marsze to on organizuje - ale dla Rosjan (czasem myslę, czy Palikot przypadkiem nie jest tzw agentem wpływu).
Wróć na i.pl Portal i.pl