Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska gęba Stuhra. Obywatel z dystansu

Paulina Rezmer
Polska gęba Stuhra. Obywatel z dystansu
Polska gęba Stuhra. Obywatel z dystansu Plakat reklamujący film
Jerzy Stuhr „Obywatelem” przypomina widzom formę sprzed czasów wojen o zamach w Smoleńsku, awantur o krzyż w Sejmie i TW Bolka. Formę, której na imię satyra, a którą przez medialne przepychanki i internetową błazenadę memów pogrzebaliśmy żywcem. Czy jeszcze potrafimy się z siebie śmiać?

Trzeba przypomnieć, że Stuhr nie jest prekursorem uderzania w dzwon patriotycznej histerii. Jego bohater, Jan Bratek wali głową w mur polskości z tym samym impetem, który znamy z hitów Marka Koterskiego, garściami czerpie z nieporadności postaci Munka, by wreszcie stać się bohaterem narodowym z fartem godnym Nikodema Dyzmy.

Nie jest „Obywatel” podeptaniem historii, świętości i Solidarności, choć nie brakuje tych, którzy już mu to zarzucają. Po uszach dostaje się tu wszystkim po równo: Żydom, Polakom, komunistom, solidarnościowcom, PZPR-owcom, ZOMO-wcom, matkom, ojcom, nauczycielom, uczniom... wyliczać można w nieskończoność. Najbardziej jednak po uszach reżyser daje samemu obywatelowi. Bratek, który wielu przywiedzie na myśl nieszczęsnego, targanego przypadkiem Jana Piszczyka, jest kreacją tak smutną, że aż śmieszną. Z racji swojego wieku nie mogę powiedzieć na pewno, że bohater reprezentuje pokolenie zagubionych postsolidarnościowców, ale wierzę postaci, która miota się bezładnie po swoim życiu. Wierzę też, że jest takich więcej.

Zobacz też:

To, co historycznie i medialnie (dawniej i teraz) ważne jest tu na drugim planie, płynie z radia, telewizji, gazet. To, co swojskie, prozaiczne, banalne przedstawia nam Jan Bratek. Wypada ostrzec widza, że „Obywatel” jest filmem dla ludzi, którzy potrafią się śmiać albo chociaż kiedyś potrafili. Stuhr dowodzi – niestety z bolesną skutecznością – że w rękach ludzi głupich, zagubionych albo niedouczonych nawet dzieła Miłosza i Wyspiańskiego mogą być błazeńskim rekwizytem i stanąć na równi z przebojem Tercetu Egzotycznego. Dowodzi też, że każdą bzdurę, niezależnie od tego, kto jest u sterów władzy, można rozdmuchać do granic absurdu. Można zostać ikoną Solidarności roznosząc mleko, przez przypadek sprowadzić do domu kapitan SB i stać się autorytetem religijnym nie znając prawd wiary. Najwyższy czas spojrzeć na to z humorem i dystansem.

Mógł Stuhr zrobić film ostrzejszy, wytknąć nam narodowe wady, odpalić fajerwerki wywołując medialną wojnę polską-polską, o której nam się nawet nie śniło. Mógł z racji swojego doświadczenia i warsztatu, zarówno aktorskiego, jak i reżyserskiego. Nie zrobił tego, bo film nosi tytuł „Obywatel”, a nie „Obywatele”. Oczyścił się w nim z własnych kompleksów i uprzedzeń, niczym Woody Allen, który, jak twierdzi, robi filmy, żeby nie wydawać na psychiatrę. I o tym, patrząc na ekran, należy pamiętać.

Zobacz też:

Promując film reżyser podkreśla, że jest przygotowany na krytykę. I rzeczywiście jest tak – nie dlatego, że nazywa się Jerzy Stuhr, ale dlatego, że jest świadomy swojej polskiej gęby. Co zresztą bardzo mocno podkreśla w finałowej scenie. Dla tych, którzy nie zrozumieją przesłania, nie ma już ratunku.

Scenariusz i reżyseria: Jerzy Stuhr
Muzyka: Adrian Konarski
Zdjęcia: Paweł Edelman
Występują: Jerzy Stuhr, Maciej Stuhr, Magdalena Boczarska, Sonia Bohosiewicz, Janusz Gajos, Barbara Horawianka, Cezary Kosiński
Premiera: 7 listopada 2014

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski