„Polska bez gaci”, czyli... Krzysztof Skiba szybko strzela. „Naród bez poczucia humoru i bez wolności umiera jak ryba na piasku”

Ryszarda Wojciechowska
Ryszarda Wojciechowska
– Teraz widzę, jak ludziom potrzebne jest takie krytyczne spojrzenie na naszą rzeczywistość, ale z uśmiechem – mówi Krzysztof Skiba, lider zespołu „Big Cyc” i autor „Szybkich strzałów”
– Teraz widzę, jak ludziom potrzebne jest takie krytyczne spojrzenie na naszą rzeczywistość, ale z uśmiechem – mówi Krzysztof Skiba, lider zespołu „Big Cyc” i autor „Szybkich strzałów” Archiwum prywatne Krzysztofa Skiby
„Polska bez gaci” Krzysztofa Skiby. Jakie stanowisko na stoku zajmie prezydent Duda? Dlaczego Terlecki powinien chodzić w masce nawet po zakończeniu pandemii? I na co leci europoseł Czarnecki? O tym opowiada lider zespołu „Big Cyc” i autor „Szybkich strzałów”. – Satyra, kpina, żarty to część życia umysłowego naszego kraju. Nie możemy dać się jej pozbawić. Amputacja żartów byłaby amputacją naszej duszy. Naród bez poczucia humoru i bez wolności umiera jak ryba na piasku – mówi Krzysztof Skiba.

Ostatnio szybko strzelasz. Mam na myśli twój satyryczny dziennik „Szybkie strzały”.

To cykl krótkich komentarzy do bieżących wydarzeń na moim facebookowym fanpage’u, który obserwuje blisko 100 tysięcy osób. I mam bardzo dużo pozytywnych reakcji. Ludzie piszą, że tymi strzałami „zrobiłem” im dzień. Że w ich życie wnoszę szczyptę optymizmu i uśmiechu moimi komentarzami.

Zwłaszcza, że czasy są ciężkie i mało nam do śmiechu.

Nie chciałbym przebierać się w szaty słodkiego pokrzepiciela serc, bo piszę też dla siebie. Dzięki tym strzałom mam żywy kontakt z czytelnikami, a tego artyście zawsze brakuje. O dziwo, niewielu jest też hejterów, którzy są zmorą naszych czasów.

Zdarzają się?

Hejterzy są wszędzie. Ale są torpedowani przez moich fanów... Oczadziali polityką tego rządu mają zresztą swoje strony, gdzie mogą się do woli wyżywać.

Można powiedzieć, że z etatowego muzyka zmieniłeś się w etatowego satyryka. Po co Ci to?

Od roku nasza branża muzyczna tkwi w zamrożeniu. Nie ma koncertów. A ja satyrykiem byłem od zawsze. Moje teksty piosenek nie są liryczne, tylko raczej satyryczne.

Teraz widzę, jak ludziom potrzebne jest takie krytyczne spojrzenie na naszą rzeczywistość, ale z uśmiechem.

Chociaż nie samą satyrą człowiek żyje. Podczas tego pandemicznego roku popełniłem kilka poważnych tekstów, już bez dowcipasów. I to one miały największe zasięgi w czytaniu. Jeden z nich pobił rekord: miał dwa i pół miliona czytających. Ostatnio bardzo mocno komentowany był też mój list do Pawła Kukiza.

Napisany wyjątkowo serio.

To prawda, tam też nie było żartów. Moje teksty, te pisane od serca, ale z chłodnym umysłem i z troską o Polskę, miały olbrzymie zasięgi. I odbijały się największym echem. Wcześniej był to tekst o narzekających artystach w pandemii, narcyzach, którzy martwią się tylko o siebie. Nawet cytowano go w prasie prawicowej. Potem napisałem o kartonowych protestach młodzieży, z komentarzem, że na to obudzenie młodych czekałem wiele lat. Ten tekst przeczytało ponad półtora miliona czytelników. A teraz list do Kukiza... Kilka poważnych osób dzwoniło do mnie z pochwałami. Satyryk Henryk Sawka powiedział, że mam o wiele ciekawsze analizy niż Jacek Żakowski i Manuela Gretkowska…

Dobre...

Waldemar Chełstowski, legendarny twórca festiwalu w Jarocinie namawiał mnie nawet, żebym przestawił się tylko na poważne teksty, a te żartobliwe komentarze pisał pod pseudonimem. Ale ja lubię mieszać, także style. I wiem, że nawet te satyryczne felietony poruszają, moim zdaniem, ważne tematy, tylko z przymrużeniem oka.

Myślę, że śmiech to jest to, co ratuje ludzkość. A w Polsce potrzeba nam go wyjątkowo, dlatego niebawem ukaże się zbiór moich pandemicznych felietonów pod tytułem „Polska bez gaci”.

Po co Ci był ten list do Kukiza, skoro wiadomo, jaki Kukiz jest?

Wymowa tekstu była taka: Paweł, daruj już sobie politykę. Pokazałeś, co potrafisz i czego nie potrafisz. Napisałem to jako jego stary kumpel. Bo przecież Big Cyc i Piersi często razem grywały koncerty. Ten list był sprowokowany spotkaniami Pawła Kukiza z Jarosławem Kaczyńskim, który jest zainteresowany 5 głosami ugrupowania Pawła w parlamencie, zwłaszcza teraz, kiedy Zjednoczona Prawica jest jak spróchniałe drzewo, a Ziobro i Gowin stają okoniem wobec prezesa. Więc Kaczyński liczy szable w Sejmie. Dzięki temu wzrosła rola Pawła, z czego on sobie zdaje sprawę. A ja myślę, że ten alians z Kaczyńskim byłby końcem Pawła.

Kukiz Ci odpowiedział. Potraktował poważnie.

Zadzwonił i rozmawialiśmy przez dwie godziny. Tłumaczył, że to poparcie PiS nie jest bezwarunkowe, że chodzi o ustawę antykorupcyjną. I jeśli partia prezesa ją poprze, to on może poprzeć PiS.

Ale Paweł to błędny rycerz. On sam używa wobec siebie tego określenia, więc go nie obrażam. I nie chciałbym obrażać. Wiem, że do polityki nie poszedł dla pieniędzy, bo jako muzyk zarabiał więcej. Można powiedzieć, że jego postawa jest ideowa.

Tylko co z tego?

No właśnie. Stare przysłowie przestrzega, że dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. I to się w przypadku Pawła potwierdza. Z tej naszej rozmowy wynikało, że on się do tego towarzystwa politycznego nie nadaje. Bo tam są wyjątkowo cyniczni gracze. Ale jemu zależy na przepchaniu kilku ustrojowych spraw. Trzyma się tych jednomandatowych okręgów wyborczych jak pijany płotu. Opowiadał o tych JOW-ach latami, przecierał sobie nimi drogę do Sejmu w kampanii. I co z tego? Kiedy Bronisław Komorowski w walce o reelekcję do pałacu prezydenckiego uznał, słuchając Kukiza, że młode pokolenie chce JOW-ów, zrobił referendum, które okazało się największą klęską w historii wyborów. Ta kilkuprocentowa frekwencja kosztowała nas 100 milionów złotych.

Więc można powiedzieć, że ledwo Paweł Kukiz zaczął w polskiej polityce działać, Polska już musiała za niego 100 baniek zapłacić. O takich rzeczach trzeba pamiętać także Pawłowi. Bo polityka to rozwiązywanie realnych problemów, a nie stwarzanie nowych.

I Paweł Kukiz jest przykładem takiej polityki?

Jak myślę o Pawle, to mi się przypomina pewien stary dowcip. Przenosząc go w dzisiejsze czasy – Paweł jest takim partyzantem z tego dowcipu, któremu wycięto las, a on się nie zorientował. Leśniczy już go z tego lasu wygania, a on ciągle powtarza, że miał jeszcze tyle pomysłów.

Przypominam sobie, jak opowiadał, że przez dwie godziny tłumaczył Muńkowi Staszczykowi, dlaczego Polska będzie szczęśliwa, kiedy wprowadzi się te JOW-y. I Muniek tego nie zrozumiał. A ja mu powiedziałem: Słuchaj, jeśli Muniek tego nie zrozumiał, to chcesz, żeby społeczeństwo zrozumiało? To jest uszczęśliwianie na siłę.

Bohaterów do szybkich strzałów Ci nie brakuje. Zapytam o tych ulubionych.

Dzisiaj tematy same pchają się na papier. Podobnie jak bohaterowie. Wystarczy przytoczyć choćby taki fakt jak ten, że europoseł Ryszard Czarnecki, decyzją Europejskiego Urzędu do spraw Zwalczania Nadużyć Finansowych ma oddać 100 tysięcy euro, i krótko go skomentować. Wymyśliłem taki dowcip:

Ojciec z synem idzie polną drogą. Nagle syn patrzy w niebo i wskazuje palcem: – Tata, co to? Ojciec podnosi głowę i widzi, że na nieboskłonie, między chmurami, frunie, z rękoma przy boku, niczym Supermen, odziany w garnitur europoseł PiS. – A synku – wyjaśnia ojciec, to tylko Ryszard Czarnecki leci na kasę.

To w sumie przykra historia. Bo ona nie tylko kompromituje tego polityka, jego partię, ale nasz kraj. To nie jest jakiś sprzedawca sznurówek, tylko człowiek, który reprezentuje w Europie Polskę. I to jest narodowy wstyd, że reprezentuje nas naciągacz, jak stwierdziła komisja.

A inni ulubieni bohaterowie?

Wdzięczną postacią dla satyryków jest prezydent Andrzej Duda. Nie ma dnia, żeby nie powiedział czegoś śmiesznego.

To co Cię rozbawiło najbardziej?

W dniu, w którym 700 osób zmarło na covid, prezydent wyraził opinię, że nie jest źle, bo mogło być gorzej. Uważam, że to jest naprawdę zupełny odlot i widać już wyraźnie, że pan Duda nie dźwiga tej prezydentury.

Mówi się, że mieszkaniec pałacu prezydenckiego po zakończeniu kadencji może zająć ważne stanowisko w ONZ. Ci, którzy formułują takie teorie, zapominają tylko dodać, że to stanowisko na... stoku narciarskim.

Również fantastyczną postacią jest premier Mateusz Morawiecki, który w podzięce od narodu otrzymał pseudonim Pinokio. A nawet dzieci wiedzą, kim był Pinokio i że, jak kłamał, to wydłużał mu się nos. Podobało mi się, jak premier witał uroczyście transport nieprzydatnych masek bez atestu, które przybyły z Chin.

Ryszard Terlecki to także wdzięczny obiekt. Człowiek, który bez maski może chodzić na Halloween Party. On w sposób arcyśmieszny unika odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Po prostu łapie się za telefon i udaje, że rozmawia.

Hitem samym w sobie jest minister Sasin, który wydał 70 mln na wybory, które się nie odbyły.

Zabawnych postaci jest naprawdę dużo. Ale są takie, których unikam. Krystyna Pawłowicz, mimo czasem zabawnych wypowiedzi, jest jednak postacią raczej ponurą.

Piszesz o prezydencie, premierze i innych ważnych politykach. Nie boisz się, że możesz podzielić los pisarza Jakuba Żulczyka, oskarżonego przez prokuraturę o znieważenie prezydenta RP?

Nie formułuję aż tak ostrych określeń. Używam bardziej subtelnego języka.

Poza tym, ja obrażać nie chcę, tylko wyśmiewać. Satyra polega na nakłuwaniu balonów głupoty i ludzkiego ego. Tłumaczył to świetnie tytuł legendarnego pisma satyrycznego „Szpilki”.

Ale władza nie lubi być kłuta.

W moim pojęciu politycy muszą mieć grubą skórę i wziąć pod uwagę fakt, że ich działalność będzie oceniania ostro i surowo.

Satyra, kpina, żarty to część życia umysłowego naszego kraju. Nie możemy dać się jej pozbawić. Amputacja żartów byłaby amputacją naszej duszy. Naród bez poczucia humoru i bez wolności umiera jak ryba na piasku. Kim byśmy byli bez swobodnej wymiany myśli?

Królami wazeliny? Tak ostatnio nazwałeś Tomasza Kammela, po tym jak publicznie chwalił „cud życia” w rodzinie prezesa TVP.

Tomek jest jak guma do żucia, wszędzie się potrafi przykleić i wszędzie się zmieści. Nikt od niego nie wymaga heroizmu, bo, będąc gwiazdą TVP, może tylko pięknie zapowiadać słodkie piosenki disco polo i w telewizji śniadaniowej opowiadać pierdoły o gładkiej cerze czy męskiej modzie. Ale z tym żenującym podlizywaniem się własnemu prezesowi chyba jednak mocno przesadził. Stał się członkiem Klubu Brązowych Nosów.

Z żartami trzeba jednak uważać, bo w Polsce podziały są bardzo głębokie i nie zawsze przebiegają wzdłuż, ale także w poprzek. Podam przykład. Gdy naśmiewałem się z antyszczepionkowców, miałem sygnały, że popieram rząd i zbliżam się do PiS. Krytykuję wszystko, co, moim zdaniem, na to zasługuje. Pisałem teksty satyryczne nie tylko o politykach, ale także o niezbyt mądrych wypowiedziach Edyty Górniak. Pamiętam też gorącą zadymę w sieci, gdy skrytykowałem film Wojciecha Smarzowskiego „Kler”.

Jak to?

Pisałem, że, mimo ważnego przesłania, jakie ten film niesie, są w nim jednak fałszywe nuty, jak chociażby ta w scenie, kiedy księdza pedofila goni cała wieś. Taka sytuacja na polskiej wsi nigdy nie miała miejsca. To raczej nasze inteligenckie pobożne życzenie. Jak uczy doświadczenie, polska wieś zawsze zawzięcie broni księdza pedofila, nawet wtedy, kiedy jest już skazany i po wyroku, a osoby, które zdecydowały się poinformować media o haniebnych praktykach księdza, są powszechnie potępiane i zwykle spotyka je ostracyzm.

Jest coś, z czego Ci się nie chce żartować?

Nie śmieszą mnie kompletnie rasistowskie żarty, chociaż one się podobają sporej części Polaków. Dla mnie ta nienawiść do innego jest niezrozumiała i budzi wstręt. I w swojej satyrze tych motywów nie wykorzystuję.

Chociaż bohaterem dowcipu można zrobić każdego. Przecież są żarty o zezowatych, garbatych czy kulawych... Dowcip ma to do siebie, że często pomaga rozbić pewne napięcie, przezwyciężyć traumę związaną z dramatami, takimi np., jak w czasie pandemii. Ludzie psychicznie nie wytrzymują i potrzebują jakiegoś wentyla. Moja branża też jest w kiepskiej kondycji. Mam sygnały i widzę, że z niektórymi kolegami nie jest dobrze. Bo znowu zbliża się sezon, kiedy powinniśmy grać, a tu jeszcze nic nie wiadomo. Ta niepewność, jak będzie, ile to potrwa, też jest straszna.

Anglia sobie poradziła, szczepiąc na potęgę, więc ja mogę tylko przyklasnąć premierowi Morawieckiemu, mówiącemu, że w ciągu dwóch miesięcy chcą zaszczepić pierwszą dawką wszystkich Polaków, którzy tego chcą. I w tym przypadku kibicuję rządowi i służbie zdrowia, żeby się udało. Bo tylko tak zdobędziemy odporność przed wirusem. Jeśli chodzi o szczepienia, to jestem absolutnie prorządowy. Chociaż słyszałem, że w Kraśniku, mieście wolnym od LGBT, 5G, PKP, PCK i ZHP, szczepią wszystkich, ale tylko z łuku lub z procy.

Metamorfoza Krzysztofa Skiby. Lider Big Cyc: - Wysłałem swoj...

od 12 lat
Wideo

Stellan Skarsgård o filmie Diuna: Część 2

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl