Policjanci zeznają przeciwko szefowi drogówki w Poznaniu. Są szykanowani? „W policji giną dowody, świadkowie mają kłopoty w pracy"

Łukasz Cieśla
Łukasz Cieśla
Wiosną 2019 roku policjanci zauważyli, że przednia szyba radiowozu jest pęknięta. Żaden z policjantów nie przyznał się, że jej uszkodzenie nastąpiło na jego zmianie. Dlatego miał powstać pomysł znalezienia "jelenia" - kierowcy, któremu wmówi się uszkodzenie szyby policyjnego bmw. Wkrótce zaczęły się jednak problemy. Czterech policjantów ma zarzuty. Śledztwo trwa.
Wiosną 2019 roku policjanci zauważyli, że przednia szyba radiowozu jest pęknięta. Żaden z policjantów nie przyznał się, że jej uszkodzenie nastąpiło na jego zmianie. Dlatego miał powstać pomysł znalezienia "jelenia" - kierowcy, któremu wmówi się uszkodzenie szyby policyjnego bmw. Wkrótce zaczęły się jednak problemy. Czterech policjantów ma zarzuty. Śledztwo trwa. Tomasz Hołod
Szef poznańskiej drogówki Przemysław Kusik oraz trzej inni policjanci mają zarzuty. Zdaniem prokuratury próbowali wrobić niewinnego kierowcę w uszkodzenie szyby policyjnego bmw. Ale to nie koniec. - Naczelnik Kusik ma zarzuty karne, bo pogrążyli go jego podwładni z Wydziału Ruchu Drogowego. I chociaż jest podejrzanym, nadal kieruje wydziałem. Kłopoty mają za to świadkowie – jego podwładni. Jednemu z policjantów robiono sprawę o rzekome molestowanie seksualne, innemu o wcześniejsze wyjście z pracy, a jednej z policjantek nie dano awansu. Z policji zniknęły także dwa notatniki policyjne, których zapisy obciążały naczelnika drogówki – informuje nasze źródło w poznańskiej policji.

W tego typu sprawach podejrzani zazwyczaj są zawieszani w obowiązkach albo odsuwani od kierowania osobami, które zeznają przeciwko nim w śledztwie. Jednak nie w tym przypadku. Podejrzany o przekroczenie uprawnień Przemysław Kusik, szef poznańskiej drogówki, po postawieniu zarzutów zawieszony był jedynie przez kilka dni. Potem wrócił do kierowania Wydziałem Ruchu Drogowego poznańskiej policji. I wciąż kieruje policjantami, którzy zeznają przeciwko niemu w trwającym wciąż śledztwie.

Policjanci ze Śląska zatrzymani za łapówki. Zobacz film

Policja szuka „jelenia”, czyli kierowcy, któremu można wmówić uszkodzenie szyby w radiowozie

Historia sięga wiosny 2019 roku. Policjanci zauważyli wtedy pękniętą szybę w radiowozie - bmw. Swoje spostrzeżenia wpisali do notatników. Do uszkodzenia szyby nie przyznawał się żaden z policjantów, dlatego w wydziale miała zapaść decyzja o poszukaniu „jelenia”. Czyli kierowcy, którego się zatrzyma i wmówi się, że uszkodził radiowóz.

Padło na kierowcę ciężarowego isuzu, którego wypatrzono na trasie Poznań – Wysogotowo. Przewoził towar. Policjanci poznańskiej drogówki go zatrzymali. Zaczęli wmawiać, że spod jego kół wyleciał kamień, który tak nieszczęśliwie poleciał, że uszkodził szybę w ich radiowozie.

Wtedy zaczęły się schody. Kierowca isuzu nie chciał być „jeleniem”. Nie przyznał się do czegoś, czego nie zrobił. Jego sprawa trafiła do sądu. Z czasem na jaw zaczęły wychodzić kuriozalne okoliczności.

Czytaj też: Policja szukała niewinnego kierowcy, z którego OC można by naprawić szybę w radiowozie poznańskiej drogówki

Poznańska policja łaskawa dla czterech policjantów. Prokuratura miała zupełnie inną ocenę sytuacji

W 2019 roku do naszej redakcji wpłynął anonim. Opisano w nim szczegóły zdarzenia. Sprawę zaczęła wyjaśniać poznańska policja, która po kilku miesiącach zakończyła postępowanie dyscyplinarne wobec policjantów. Uznano, że tylko jeden policjant „naruszył dyscyplinę służbową”. Chodzi o policjanta, który potem w prokuraturze przyznał się do winy. Wobec kolejnych dwóch policjantów policja umorzyła postępowanie wyjaśniające. Wobec naczelnika Kusika nawet nie wszczęto postępowania.

Czytaj też: Jak wyglądała korupcja w wielkopolskiej drogówce? Policjanci przyjęli dwa kurczaki i wódkę

Gdy wydawało się, że sprawa jest zamknięta, czterej policjanci dostali wezwania na przesłuchania. Prokuratura w Lesznie, do której akta trafiły z poznańskiej prokuratury, wezwała ich w charakterze podejrzanych.

Szef poznańskiej drogówki Przemysław Kusik we wrześniu 2020 roku usłyszał zarzuty przekroczenia uprawnień i niedopełnienie obowiązków. Takie same zarzuty ma Paweł S., który jako jedyny przyznał się do winy. Kolejni dwaj podejrzani: Paweł K. i Maciej K. mają zarzuty m.in. fałszywego oskarżenia kierowcy isuzu oraz składania fałszywych zeznań.

Czytaj też: Szczegóły zarzutów dla czterech policjantów z poznańskiej drogówki

Co dalej ze śledztwem? Skontaktował się z nami informator. Jest świetnie zorientowany w realiach poznańskiej policji.

- Naczelnik Kusik, po postawieniu we wrześniu zarzutów, był zawieszony tylko przez kilka dni. Wstawił się za nim komendant Roman Kuster, który teraz pracuje w Krakowie, a wcześniej był komendantem w Poznaniu. Kusika odwieszono po około tygodniu i tym samym wrócił do kierowania wydziałem, w którym pracuje 200 osób. W tym świadkowie obciążający go w śledztwie. Każdy inny policjant na jego miejscu miałby wszczętą procedurę wydalenia ze służby. Ale z Kusikiem, nie wiem dlaczego, szefowie się cackają. Gra idzie teraz o to, żeby naczelnik Kusik zachował stanowisko, bo w grudniu osiągnie 15 lat służby i nabędzie prawa emerytalne. Również dlatego śledztwo przeciwko niemu, zamiast się zakończyć, nadal się ciągnie. Niedawno przeniesiono je z Leszna do Świebodzina. Prokuratura będzie teraz zasypywana wnioskami dowodowymi obrońców, byle tylko opóźnić śledztwo

– opisuje nasz informator.

Poznańska policja zaprzecza, by komendant Roman Kuster domagał się odwieszenia podejrzanych policjantów. Decyzję o odwieszeniu, jak tłumaczy biuro prasowe, podjął Komendant Miejski Policji, który kierował się wyłącznie własną oceną sytuacji.

Z kolei prokuratura potwierdza, że po postawieniu zarzutów śledztwo przeniesiono poza Wielkopolskę. Dlaczego?

- Uznano, że skoro sprawa dotyczy policjantów z Poznania, lepiej będzie, jeśli poprowadzi ją jednostka spoza województwa wielkopolskiego

– tłumaczy prokurator Anna Marszałek, rzecznik poznańskiej Prokuratury Regionalnej.

Akta trafiły do prokuratury w Zielonej Górze, która uznała, że śledztwo będzie kontynuowane w Świebodzinie. Tak oto kolejny prokurator od początku będzie zapoznawał się ze sprawą.

Czytaj też: Były prokurator napadł na bank w Poznaniu. Ale mu nie wyszło. Wtargnął do placówki bezgotówkowej

Ważni świadkowie zaczęli mieć kłopoty. Na świadka Krzysztofa wpłynął anonim, że molestował funkcjonariuszkę. Z kolei Monika nie dostała awansu

W sprawie doszło do kolejnych zastanawiających zbiegów okoliczności. Jak twierdzi nasz informator, policjanci poznańskiej drogówki, którzy odważyli się zeznawać przeciwko naczelnikowi Kusikowi, są szykanowani w pracy.

- Wiadomo, kto i jak zeznaje, bo podejrzani i ich obrońcy dostali dostęp do akt sprawy. Wszyscy wiemy, że świadkami są pracownicy wydziału. I tak się składa, że po tym zapoznaniu się z aktami, na kolegę Krzysztofa, ważnego świadka, wpłynął anonim, że molestuje policjantki. Inny świadek z wydziału, Łukasz, miał wszczęte postępowanie o rzekome złamanie etyki zawodowej. Niby za wcześnie wszedł z pracy. Z kolei policjantka Monika, która widziała, kto porwał z szafki notatniki policjantów, miała cofnięty awans na korpus aspirantów. Czy to przypadek?

- pyta nasze źródło.

Zatrzymajmy się przy dwóch zaginionych notatnikach. Nasz informator wskazuje, że wiosną 2019 roku policjanci najpierw wpisali w nich, że w radiowozie jest zbita szyba. Gdy sprawą zaczęło się interesować Biuro Spraw Wewnętrznych Policji, policjanci mieli być nakłaniani przez przełożonych do przepisania notatników. Z nowego zapisu miała zniknąć wzmianka o zbitej szybie.

- Policjanci nie dali się złamać, odmawiali sfałszowania notatników. Co więc się stało? Z ich szafek zginęły potem te notatniki. Na tysiąc wydanych notatników w ciągu roku, zginęły właśnie te dwa. Oczywiście są także w wydziale tacy policjanci, którzy dali się złamać i dopuścili się fałszerstw. Dlatego żona jednego ze „złamanych” policjantów miała dostać posadę w wydziale, inni dostawali nagrody. Proszę o tym napisać, bo może szefowie poznańskiej policji zrozumieją w końcu, co się dzieje w wydziale.

O sprawę zaginionych notatników zapytaliśmy Komendę Miejską Policji. Biuro prasowe potwierdziło, że dwa notatniki faktycznie zniknęły. Nikogo za to nie ukarano, bo policja nie znalazła winnych.

Czytaj też: Pani prokurator z Poznania ukrywała akta postępowań?

Anonimy wobec policjantów z drogówki się nie potwierdziły. Świadkowie nie mogą jednak odetchnąć

Poznańską policję pytaliśmy również o dyscyplinarki wobec świadków w sprawie.

Z wypowiedzi Marty Mróz z biura prasowego policji wynika, że na jednego policjanta wpłynął anonim „o nieakceptowanym zachowaniu o charakterze seksualnym względem funkcjonariuszki”. Anonim na Krzysztofa wpłynął miesiąc po postawieniu zarzutów naczelnikowi drogówki. Zarzuty z anonimu się nie potwierdziły. Świadek Krzysztof, jak wynika z naszych informacji, był przejęty tym, że ktoś mu „szyje buty”.

Czytaj też: Afera parkingowa w poznańskiej policji: urzędnicy jednak zostali uniewinnieni

Nie potwierdził się również zarzut „nieetycznego zachowania” wobec kolejnego policjanta, który miał zeznawać przeciwko naczelnikowi. Zastrzeżenia wobec policjanta Łukasza pojawiły się jeszcze przed postawieniem zarzutów naczelnikowi wydziału. Policjant Łukasz nie może jednak odetchnąć z ulgą. Wyjaśniana jest nowa historia: sprawa kolizji drogowej z 18 stycznia, w której miał wziąć udział.

Z kolei policjantka Monika, ta która miała widzieć zabieranie notatników z szafek, rzeczywiście nie otrzymała wyższego stopnia. Jak tłumaczy biuro prasowe policji, „zmiana korpusu nie jest awansem obligatoryjnym”.

Czytaj też: Mobbing i molestowanie w policji w Pleszewie? Sprawa została umorzona

Policja twierdzi, że nie było dostępu do akt śledztwa. Ale zaprzecza temu wypowiedź obrońcy jednego z policjantów

Naczelnik drogówki Przemysław Kusik, który kilka miesięcy temu zgodził się na rozmowę, teraz odesłał nas do biura prasowego. Przestał reagować na nasze smsy. Pytania zadaliśmy Marcie Mróz z biura prasowego poznańskiej policji.

Zapewniała i zaręczała, że „nikt z komendy nie ma informacji, kto zeznaje w sprawie”. Również naczelnik Kusik nie wie, co jest w aktach. Dlatego, wskazuje Marta Mróz, naczelnik nie może wpływać na świadków w swojej sprawie. Przecież nie wie, kto złożył zeznania przeciwko niemu. Marta Mróz zapewnia również, że naczelnik Kusik i jego obrońca do tej pory nie mieli wglądu w akta postępowania.

Czyżby? I na jakiej podstawie tak twierdzi?

Marta Mróz odpowiada, że na podstawie faktów, oświadczeń i informacji, które posiada.

Z kolei Przemysław Kusik nie odpowiedział, kto jest jego obrońcą, rzekomo tak niezorientowanym w sprawie.

Czytaj też: Przemysław Kusik kieruje poznańską drogówką od 2016 roku

Oficjalne zapewnienia policji, jakoby nie było dostępu do akt sprawy, są zaskakujące. Skontaktowaliśmy się z adw. Andrzejem Jarosławem Reicheltem. Broni w tej sprawie innego policjanta, który prywatnie jest jego szwagrem. Adwokat nie chciał komentować twierdzeń policji, że naczelnik Kusik i jego obrońca do tej pory nie mieli wglądu w akta sprawy.

- Nam nikt nie utrudniał dostępu do akt. Po postawieniu mojemu klientowi zarzutów we wrześniu 2020 roku, uzyskaliśmy taki dostęp. Znamy akta. I przyznam, że jestem zdziwiony, że śledztwo wciąż trwa. Sądziłem, że zostanie zakończone albo umorzeniem, albo aktem oskarżenia. Ale dowiedziałem się niedawno, że sprawa nie jest zakończona i została przeniesiona do kolejnej prokuratury

– stwierdza adw. Andrzej Jarosław Reichelt.

W śledztwie broni podejrzanego Macieja K. Policjant był wiceszefem poznańskiej drogówki, ale został przeniesiony do innego komisariatu.

- Taka była decyzja jego przełożonych. Przeniesiono go zapewne dlatego, żeby nikt nie doszukiwał się podtekstów, że nadal pracuje w wydziale wraz ze świadkami w tej sprawie – mówi adw. Andrzej Jarosław Reichelt.

Środki zapobiegawcze byłyby bezsensowne? Żadna z prokuratur nie odsunęła naczelnika drogówki od kierowania wydziałem

Prowadząca śledztwo prokuratura mogłaby nałożyć na Przemysława Kusika środki zapobiegawcze. Mógłby zostać odsunięty od kierowania wydziałem, do czasu zakończenia sprawy.

Ale prokuratura z Leszna, ta która stawiała zarzuty, nie zdecydowała się zastosować żadnych środków zapobiegawczych. Czy takie środki nałoży prokuratura w Świebodzinie, do której wysłano akta? Szef świebodzińskiej prokuratury odesłał nas do rzecznika Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. Jest nim Zbigniew Fąfera.

Prokurator Fąfera stwierdził, że stosowanie środków zapobiegawczych na tym etapie sprawy byłoby bezsensowne.

- Ale gdyby były informacje, że ktoś z podejrzanych wpływa na śledztwo, takie środki mogłyby się pojawić. Jednak nie mamy takich informacji

– mówi prokurator Fąfera.

Śledztwo się toczy. Nie wiadomo, jak długo jeszcze potrwa.

Kryminalny Poznań z lat 90. nadal kryje wiele zagadek. Oprócz głośnych, wyjaśnionych zabójstw, były też niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze porwania. Przedstawiamy 10 różnych historii z lat 90., które wydarzyły się w Poznaniu i okolicach. Część zbrodni doczekała się finału w sądzie, ale w niektórych sprawach do dzisiaj nie ustalono, co stało się z ciałami zamordowanych osób lub wyjaśniono tylko niektóre wątki. Czytaj więcej na kolejnych slajdach --->

Głośne zabójstwa, niewyjaśnione zbrodnie i tajemnicze znikni...

Sprawdź też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl