Polak, Rusek, Niemiec i dr Bajka, czyli humor nad Wisłą

Julia Kalęba
Julia Kalęba
Rozmawiamy z dr. Zbigniewem Bajką z Krakowa, medioznawcą, historykiem i socjologiem, przez wiele lat ekspertem KRRiTV i Izby Wydawców Prasy.

Ma pan poczucie humoru?

Żona twierdzi, że bez tego nie wytrzymałaby ze mną ani dnia, a żyjemy już razem 49 lat.

A ogólnie - Polacy?

Opowiem o sytuacji sprzed paru lat. Wracałem ze Stanów Zjednoczonych do Polski, przyleciałem do Krakowa i w pociągu jadącym z lotniska na Dworzec Główny, spontanicznie zażartowałem. Siedząca obok kobieta odwróciła się w moją stronę i spytała podejrzliwym głosem: „A cóż się pan tak cieszy?”. Zbiła mnie z tropu. Po powrocie ze Stanów, gdzie wszyscy się do siebie uśmiechają - nawet jeśli to naskórkowe - czułem się na tym polu dość swobodnie. A po tym spotkaniu miałem dziwne wrażenie...

... że lekcji humoru jednak nie odrobiliśmy?

Co było nieprawdą. W wypowiedziach osób, które przyjeżdżają do Polski i tu osiadają, słychać: „Na pierwszy rzut oka to nie jesteście dowcipni. Ale kiedy już się z wami lepiej poznamy, zaprzyjaźnimy, to jesteście nie tylko dowcipni, ale i serdeczni, ciepli”. Rzeczywiście, podczas gdy w tramwajach i autobusach stoimy przy oknie z posępną miną, wśród znajomych pozwalamy sobie na więcej.

To miłe, bo sami o sobie mamy gorsze zdanie. Według CBOS tylko 2 procent Polaków uważa, że jesteśmy narodem mającym poczucie humoru.

Nie powinniśmy mieć kompleksów. Posiadamy bogaty zbiór dowcipów. W naszej kulturze na dobre zakorzeniły się żarty, które bawią Polaków od Karpat po Bałtyk, ale również te specyficzne dla konkretnych grup i społeczności. Bogaty zasób kawałów mają górale! Zwykle dosadne, ludyczne, z zaskakującą puentą są znane każdemu szanującemu się opowiadaczowi dowcipów. Mamy żarty kaszubskie i śląskie - oparte na grze językowej i ściśle związane z górniczym żargonem. Wiele jest zresztą form humoru zabawnych tylko w określonych grupach zawodowych, np. wśród lekarzy czy strażaków.

Które są nam wspólne?

„Polak, Rusek i Niemiec…”. Po latach międzywojennych i okresie PRL-u mamy z jednej strony dużo dowcipów o „Ruskach”, z drugiej o Niemcach, z trzeciej dość mocno zakorzenione elementy humoru żydowskiego. Są to po części szmoncesy, po części dowcipy żydowskie. Trzeba pamiętać, że humor służył nam jako pewien wentyl, który spuszcza z tonu, rozładowuje napięcie. W obozie socjalistycznym byliśmy tym najweselszym barakiem, a zbawienną moc miały kabarety. Dzisiaj też żartujemy z naszych sąsiadów.

Te dowcipy nie do końca mnie śmieszą.

Żart ma krótkie życie. Funkcjonuje w zależności od sytuacji, w jakiej się znajdujemy. W jednej śmieszy, w drugiej wypada żenująco. Rzadko bywa ponadczasowy. Proszę posłuchać: „Pewnego razu mężczyzna narzekał, że zakupiony przez niego niewolnik zmarł. Na to rzekł sprzedawca: Kiedy należał do mnie, nigdy czegoś takiego nie zrobił”. Zabawne?

No, też nie bardzo.
Nic dziwnego. To jeden z najstarszych zachowanych dowcipów, spisany po grecku w IV wieku. Humor towarzyszył nam od początku, zmieniał tylko formy. I dlatego najważniejsze, by w ogóle umieć dostrzegać to, co wokół nas zabawne. Humor jest nam potrzebny na co dzień.

Dlaczego?

Psycholodzy mówią o mechanizmie afiliacyjnym, który ma rozładować napięcie w grupie. Poza tym śmiech pozwala przetrwać trudne chwile - i to jego drugi, adaptacyjny aspekt. Dla mnie jest lekarstwem. Człowiek, znajdując się w różnych sytuacjach życiowych, może posłużyć się humorem, by lepiej sobie z nimi poradzić. Zdaniem naukowców ludzie z poczuciem humoru mają też większe szanse na sukces. Są bardziej lubiani, wydają się atrakcyjni.

W badaniu CBOS 17 procent Polaków wskazało, że cechuje nas malkontenctwo, pesymizm, roszczeniowa postawa wobec życia. Do humorów nam bliżej?
Bardzo mi się podoba to polskie zróżnicowanie znaczeniowe w zależności od liczby pojedynczej i mnogiej. Humory to dawny termin medyczny, który oznaczał cztery główne płyny organiczne: krew, flegmę, żółtą i czerwoną żółć. Od ich wzajemnej proporcji zależeć miały - według starożytnej filozofii - zdrowie i charakter człowieka. Z kolei równa ilość każdego ze składników mogła zagwarantować dobry humor. Ładne, prawda? To znaczenie z czasem ewoluowało. W XVII wieku oznaczało charakter i usposobienie. Podobnie było z humorem. Kiedy Zagłoba w Trylogii mówi „człek tęgiego dowcipu”, nie ma na myśli osoby żartobliwej, ale mądrą i inteligentną. W tym czasie mówiono też „polityczny z waści kawaler”, co oznaczało człowieka dobrze wychowanego. Dziś humory to kaprysy, dąsy. Ale od humoru do humorów niedaleka droga.

Żartem łatwo urazić.

Zwłaszcza w polityce.

Polski humor to humor polityczny?

Raport TNS o poczuciu humoru Polaków wykazał, że najchętniej śmiejemy się z polityków. Na drugim miejscu byli policjanci, kolejno lekarze i księża. Coraz więcej jest osób lubiących dowcipy absurdalne. Taki wynik mnie nie dziwi. Dziwi, a raczej smuci fakt, że aż 22 proc. ankietowanych odpowiedziało, że w ogóle nie lubi dowcipów. 20 lat wcześniej było to 5 procent.

Żarty straciły moc?

Nie wyjaśnia tego żadna teoria. Sam doszukuję się odpowiedzi w zmieniających się mediach. Szalenie nam się rozszerzyły nośniki, którymi przekazywany jest humor. Przez wieki było to słowo, potem pismo. Żart podążał krok w krok za rozwojem komunikacji. Przestał rozprzestrzeniać się w kontaktach osobistych, coraz częściej docierał do szerokiej publiczności. Jako historyk prasy z humorystycznymi rubrykami spotkałem się już w czasopismach z XVIII w. A wiek później, kiedy pojawiła się ilustracja, a następnie zdjęcia - tekst łączono z obrazkiem. Sporo przestrzeni na żart dawały pisma z okresu międzywojennego. W latach 30. XX w. humor pojawił się na falach radiowych. W Polskim Radiu Lwów słuchano „Lwowskiej wesołej fali”. Potem wkroczyła telewizja, ilmy komediowe Barei, Chęcińskiego. W końcu pojawili się „Kiepscy”. Cytaty z filmów i seriali zaczęły przenikać do naszej codzienności jako komentarze wielu sytuacji. Nazywa się je „skrzydlatymi słowami”.

Internet zabrał nam tradycyjny humor?

Trochę go przeformułował. Dziś wiele żartów wychodzi poza klasykę i idzie do nowych mediów. Może ci, którzy z nich nie korzystają, są w tych 20 proc. osób niebędących zwolennikami współczesnych form humoru. I dobrze. W tym medialnym płynie możemy wybierać to, co nam się podoba.

Memy, stand-upy... To pana bawi?

Bardzo! Nie żebym śledził strony z memami, ale lubię je przeglądać po wydarzeniach sportowych. Czasem ręce same składają się do oklasków. Pokolenie młodych to pokolenie obrazkowe. Rzadziej ich bawi humor polityczny. Ze stand-upami mam problem, że nie do końca rozumiem w nich funkcję wulgaryzmów. Potrafię zakląć. Ale jest ich tam za dużo.

W tradycyjnych mediach znajdziemy jeszcze humor.

Oczywiście. Ale media są coraz bardziej polityczne, w związku z tym coraz mniej jest tam dobrego, czystego żartu i humoru. Co wiąże się pewnie z tym, że sami politycy nie okazują poczucia humoru. Na szczęście w kręgach przyjacielskich, rodzinnych umiemy się z siebie pośmiać.

Był pan ekspertem komisji sejmowych i senackich. Jest tam miejsce na humor?

Prywatnie spotykałem wielu dowcipnych polityków, którzy się między sobą przyjaźnili. Ale kiedy wchodziła kamera, robili się poważni i skakali sobie do gardeł, uważając, że to jest właśnie prawdziwa polityka. Pokutuje wśród nich przekonanie, że polityk musi być na baczność, służyć narodowi, a gdyby sobie żartował? Uuu, takiego społeczeństwo już nie chce. W Ameryce ten problem nie istnieje. Tam politycy pozwalają sobie na humor podczas spotkań z wyborcami.

Jak pan rozpoznaje, czy ktoś ma poczucie humoru?

W pubie Vis-à-vis, gdzie często spotykam się z przyjaciółmi, pracowała kiedyś kelnerka, która słynęła ze swoich komentarzy. Jednego razu Piotr „Kuba” Kubowicz zażartował z siebie, na co ona rzuciła: „Panie Piotrze, ależ pan ma samopoczucie humoru!”. Uświadomiła nam, że jest coś takiego jak samopoczucie humoru. Więcej - że tak rzadka umiejętność śmiania się samemu z siebie jest nie tylko czymś bardzo cennym. Jest też wyznacznikiem poczucia humoru. Opowiadanie dowcipów to jeszcze za mało.

***
W Klubie Dziennikarzy Pod Gruszką dr Zbigniew Bajka prowadzi cykl „Bajka o...”. Ostatnie spotkanie było poświęcone humorowi.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Polak, Rusek, Niemiec i dr Bajka, czyli humor nad Wisłą - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl