Polacy na kartę rowerową i kocią łapę. Bo tak wygodniej i bardziej się opłaca

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Organizacje gejów i lesbijek twierdzą, że w Polsce jest milion nieformalnych związków osób tej samej płci. Większośc naukowców uważa te szacunki za mocno zawyżone. We Francji, gdzie zamiast małżeństwa można zawrzeć związek partnerski (PACS) pary homoseksualne stanowią jedynie 4 proc. ogółu takich związków. Jednak w Polsce ludzie żyjący w nieformalnych związkach heteroseksualnych nie wychodzą protestować na ulicach. Chcą po prostu spokojnie życ, nie oceniani przez innych.
Organizacje gejów i lesbijek twierdzą, że w Polsce jest milion nieformalnych związków osób tej samej płci. Większośc naukowców uważa te szacunki za mocno zawyżone. We Francji, gdzie zamiast małżeństwa można zawrzeć związek partnerski (PACS) pary homoseksualne stanowią jedynie 4 proc. ogółu takich związków. Jednak w Polsce ludzie żyjący w nieformalnych związkach heteroseksualnych nie wychodzą protestować na ulicach. Chcą po prostu spokojnie życ, nie oceniani przez innych. Fot. Karolina Misztal
Poza małżeństwami rodzi się jest już co czwarte dziecko w Polsce, a w dużych miastach co trzecie. Politycy PiS, zgodnie z nauczaniem Kościoła, głoszą, że jest to sprzeczne z naturą i tradycją, podobnie jak życie w związkach nieformalnych. Ale kolejny ślub Marty Kaczyńskiej (znów w zaawansowanej ciąży), bądź Jacka Kurskiego, szefa „telewizji strzegącej wartości”, pokazują, że deklaracje sobie, a życie sobie. Zresztą tak było zawsze. Co siódme dziecko ochrzczone na początku XVIII wieku w kościele Św. Krzyża w Warszawie pochodziło „z nieprawego łoża”. Przed wybuchem I wojny czerwoną latarnią na ziemiach polskich był... Kraków. Nieślubne było tu co czwarte dziecko! Czyli tak, jak dziś.

Komunistyczna Polska była krajem laickim, momentami (stalinizm) antyreligijnym i antykościelnym, ale wywodzący się w większości ze wsi towarzysze partyjni hołdowali staropolskiej rodzinnej tradycji. A ta nie przewiduje tkwienia w związku pozamałżeńskim, ani tym bardziej płodzenia w nim dzieci. Jak zauważa dr Małgorzata Stefanowicz, ekspert Klubu Jagiellońskiego ds. społecznych, każde państwo zainteresowane jest tworzeniem przez obywateli sformalizowanych związków.

- Są one podstawowym budulcem spójnej i stabilnej struktury społecznej, a ta decyduje o bezpieczeństwie obywateli – podkreśla ekspert.

W małżeństwie ludzie mają określone prawem obowiązki – wobec siebie i swoich dzieci, np. jeśli któryś z członków rodziny zachoruje, to wiadomo, co robić i czego wymagać. W związkach nieformalnych takich obowiązków nie ma. Wszystko opiera się na dobrej woli.

Tyle teoria… Ale jeśli zerknąć w statystyki GUS, to okaże się, że w pruderyjnej PRL przyszło na świat 1,8 mln nieślubnych dzieci. Po II wojnie i na początku lat 50. stanowiły one 7 proc. ogółu nowonarodzonych. Później, za Gomułki, odsetek spadł do 4 proc., by w 1970 r. wzrosnąć do 5 proc. Po czym znowu spadł! W „liberalnej” erze Edwarda Gierka, symbolizowanej przez rodzinę Karwowskich i Studio 2, Polki rodziły na potęgę – ale w małżeństwach. I tak było w zasadzie do upadku komuny.

Aż do połowy lat 80. odsetek dzieci nieślubnych nie przekraczał 5 proc. Dopiero w 1988 r. wzrósł do 5,8 proc. Ale to nic w porównaniu z tym, co nastąpiło w kolejnej dekadzie. Już w 1996 r. udział dzieci nieślubnych wśród ogółu przekroczył 10 proc. (w miastach 14 proc.), w 2003 – 15 proc., a w 2009 – 20 proc. Kolejny rekord padł w roku 2016: 25 proc. (w miastach 27,7, na wsi 21,1 proc.).

Nic nowego pod słońcem

Warto porównać te dane z informacjami z czasów I i II Rzeczpospolitej. Z analiz Cezarego Kuklo, który przebadał m.in. przedrozbiorowe i porozbiorowe dokumenty kościelne, wynika, że np. w warszawskiej parafii św. Krzyża na początku XVIII wieku udział zarejestrowanych urodzeń pozamałżeńskich wynosił… 13 proc.

W kolejnych dekadach spadł do 7 proc., by w połowie stulecia - na lata – ustabilizować się na poziomie 8,4 proc. Jak zauważa prof. Piotr Szukalski z Uniwersytetu Łódzkiego, znany badacz zjawisk demograficznych, ów spadek wynikał ze zmiany metodologii, a ściślej – z zaleceń biskupów, by w miarę możliwości „nie zniesławiać parafian wpisem o nieślubnym dziecku”; przypadki takie zaczęto ukrywać lub kamuflować.
Pod zaborami w Wielkopolsce i na Górnym Śląsku odsetek dzieci pozamałżeńskich był niższy nawet niż w pruderyjnych Prusach i oscylował wokół 5 proc., ale nie w Poznaniu – tam u progu niepodległości sięgnął 20 proc.! W Kongresówce był formalnie bardzo niski, zwłaszcza na wsi (rzędu 3 proc.) oraz w Zagłębiu (2 proc. w Sosnowcu!), ale w guberni warszawskiej przekraczał 12 proc.

W Galicji panowała pod tym względem największa – jak by to wtedy powiedziano – rozwiązłość (ponad 15 proc.), ale mniej więcej od połowy XIX wieku, w związku z popularyzacją „czystości moralnej”, odsetek dzieci pozamałżeńskich zaczął spadać i u progu XX stulecia wyniósł 11,6 proc. Ale znów nie w miastach.

Tuż przed wybuchem I wojny światowej czerwoną latarnią wśród wszystkich zaborów był... Kraków: ze związków nieformalnych pochodziło wówczas co czwarte dziecko. Czyli mniej więcej tyle, co dziś. Podobnie było we Lwowie. Dla Anieli Dulskiej ewentualne nieślubne dziecko w rodzinie to był wprawdzie kłopot i wstyd, ale – nie jakaś tragedia, z którą nie dałoby się uporać i dalej żyć.

II RP odziedziczyła po zaborach wielkie zróżnicowanie terytorialne. Także w tym zakresie. Według GUS w 1929 r. co dziesiąte dziecko w Polsce było nieślubne (na wsi co dwudzieste). Ale na Kielecczyźnie, Lubelszczyźnie i północnych Kresach odsetek ów wynosił 5 proc., na zachodzie kraju 10 proc., zaś w dużych miastach na południu (jKraków, Lwów, Stanisławów) – 20 proc., a nawet więcej.

Przykazania i życie

Zgodnie z nauczaniem Kościoła, które PiS stara się upowszechniać, jedynym akceptowalnym modelem współżycia obywateli jest małżeństwo osób płci odmiennej (tak je zresztą definiuje Konstytucja). Dzieci powinny być owocem pożycia ludzi, którzy przed Bogiem przysięgli sobie dozgonną wierność.

Tyle deklaracje. W praktyce sam PiS ma problemy ze stosowaniem zasad, czego pikantnym przykładem są sercowe perypetie Marty Kaczyńskiej. 38-letnia obecnie córka śp. pary prezydenckiej, jako publicystka prawicowych mediów nie stroni od moralnych tyrad, a sama pozostaje szalenie wdzięcznym tematem dla plotkarskich gazet i portali.

W tych dniach rozpisują się one o trzecim ślubie Marty, publikując zdjęcia odzianej w białą suknię panny młodej w zaawansowanej ciąży. Ojcem jest biznesmen, który sam ma dzieci z poprzedniego związku.

Ich zeszłotygodniowy ślub miał charakter cywilny, podobno dlatego, że nie dotarły na czas dokumenty z Watykanu o unieważnieniu pierwszego małżeństwa Marty. Jak donoszą plotkarze, Kaczyńska nie chciała dłużej czekać, bo najważniejsze było dla niej zawarcie małżeństwa przed porodem. W ślubie i przyjęciu uczestniczył prezes PiS, co postronni uznali za akceptację dla nowego związku bratanicy.

Poprzedni, drugi ślub, z Marcinem Dubienieckim, Marta brała w 2007 r. będąc również w zaawansowanej ciąży. Dwa miesiące później urodziła swą drugą córkę. W tabloidach zawrzało, gdy po rozwodzie z pierwszym mężem wyznała, iż nie jest on ojcem jej pierwszej córki i wystąpiła do sądu o zaprzeczenie ojcostwa. Pierwszy mąż nieświadomie wychowywał zatem przez cztery lata cudze dziecko.

Zdjęcia ze ślubu Marty wywołały falę nienawistnych komentarzy. Najczęstszym epitetem było: „Hipokrytka”.

Opinia publiczna ocenia polityków PiS i z kręgu PiS dużo surowiej niż pozostałych, bo żadne inne ugrupowanie nie umieściło na sztandarach tradycyjnych zasad moralności i nauczania Kościoła tak, jak to zrobiła partia Jarosława Kaczyńskiego. Symboliczna jest tutaj zmiana nazwy resortu pracy na: Ministerstwo Rodziny Pracy i Polityki Społecznej. Rodzina znalazła się na pierwszym miejscu, co symbolizuje sztandarowy program PiS, czyli Rodzina 500 plus.

Notabene, zasiłku tego nie otrzyma żyjąca bez ślubu para, która wychowuje po jednym dziecku z poprzednich związków. Mimo prowadzenia wspólnego gospodarstwa i posiadania na utrzymaniu dwójki dzieci, każdy z członków pary uznawany jest przez państwo za samotnego rodzica z dzieckiem.

Odróżnia to 500 plus od zasiłków wprowadzonych przez poprzednie rządy, np. świadczenie macierzyńskie (ojcowskie) przysługuje wszystkim rodzicom bez względu na to, czy są małżeństwem, na takich samych zasadach. Podobnie becikowe (1000 zł z tytułu urodzenia dziecka) oraz zasiłek rodzinny - wypłacane są także rodzicom żyjącym w konkubinacie. Nie inaczej jest z tzw. „kosiniakowym”, czyli zasiłkiem (1000 zł) wypłacanym przez minimum 52 tygodnie kobietom, które dotąd nie miały uprawnień do stałych świadczeń z tytułu wychowywania dziecka. Należy się każdej matce, także niezamężnej.

- Rozwiązania prawne są bardzo ważne, bo decydując sie na utworzenie związku – formalnego lub nie – ludzie kierują się w dużej mierze ekonomią, czyli tym, co im się bardziej opłaca, a w bardzo małym stopniu, lub wcale, moralnością – podkreśla prof. Piotr Szukalski.

Dodaje, że Polacy przestali oceniać „prowadzenie się” krewnych, sąsiadów i innych ludzi. Zanikają nawet sakramentalne pytania ciotek: „Kiedy ślub?”.

– Dzisiejsze ciotki tłumaczą, że je zadręczano takimi pytaniami i czuły się z tym źle, więc same nie będą nikogo zadręczać – wyjaśnia profesor. Zauważa, że duże miasta mają za sobą symboliczną zmianę, która na Zachodzie zaszła kilka dekad temu: jeszcze niedawno większość ludzi akceptowała związki nieformalne jako tymczasowe, „na próbę” (bardziej liberalne podejście dotyczyło „kobiet po przejściach i mężczyzn z przeszłością”; bo „oni się sparzyli”).

Dziś większość Polaków, także na wsi, akceptuje związki nieformalne jako trwałe, nawet na zawsze.

Norma czy patologia?

Dlaczego wobec tego Marta Kaczyńska, Jacek Kurski i inni ludzie związani z PiS padają w tym zakresie ofiarą hejtu?

– W tym wypadku nie chodzi o ocenę „prowadzenia się”, tylko krytyką zakłamania. Od przedstawicieli ugrupowania bywającego regularnie na Jasnej Górze, używającego moralności i rodziny w walce politycznej opinia publiczna wymaga więcej – tłumaczy prof. Szukalski.

Krakowska socjolożka prof. Krystyna Slany, kierowniczka Zakładu Badań Problemów Ludnościowych na UJ, bada zjawisko odchodzenia od tradycyjnego modelu rodziny od wielu lat. Już dekadę temu, z przełomowej w polskich realiach książce „Alternatywne formy życia małżeńsko-rodzinnego w ponowoczesnym świecie” zwróciła uwagę, że generalnie można wyróżnić dwa podejścia do związków nieformalnych.

Pierwsze zakłada, że – ponieważ społeczeństwa Europy upodabniają się do siebie – społeczeństwo polskie nieuchronnie zmierza w tym samym kierunku, co zachodnie. A to oznacza m.in. tendencję do życia w związkach nieformalnych i stały wzrost odsetka dzieci pochodzących z takich związków.

Druga koncepcja, na której opiera się m.in. nauka Kościoła oraz polityka społeczna PiS, zakłada, że tradycyjna rodzina, oparta na małżeństwie osób odmiennej płci, niesie ze sobą nieprzemijające wartości (ba, sama w sobie jest taką wartością!), więc jakiekolwiek odstępstwa od niej, również te będące efektem wspomnianego upodabniania się społeczeństw, są patologią, pogwałceniem normy. A z patologiami, jak wiadomo, trzeba walczyć.

Politycy PiS, przy wsparciu Kościoła (przede wszystkim proboszczów) próbują w tym celu odtworzyć tradycyjny system presji wywieranych przez społeczeństwo na ludzi tworzących pary. Prof. Slany zwraca uwagę, że taka presja jest wciąż silna na wsi w południowo-wschodniej Polsce (bo już nie w zachodniej i północnej). Ludzie obawiają się kontroli, kar, ostracyzmu, napiętnowania, a nawet wykluczenia ze strony lokalnych społeczności. Nic dziwnego, że odsetek nieślubnych dzieci jest tam najniższy, często poniżej 10 proc.

- W metropoliach taka kontrola nie działa, jest anonimowość i liberalizm w ocenie innych - podkreśla prof. Szukalski. Ogromną rolę odgrywa też coraz większa niezależnośc ekonomiczna Polek.

Wszystko razem tworzyklimat samonapędzającej się rewolucji mentalnej i moralnej: im więcej w naszym otoczeniu nieformalnych związków, tym większy poziom akceptacji dla nich, a im wyższy poziom akceptacji, tym więcej związków.Notabene – jest to jedna z przyczyn masowej migracji młodych Polek ze wsi do miast: wyjeżdżają nie tylko z tego powodu, że tam są lepsze szkoły i ciekawsze stanowiska pracy, ale też dlatego, że nie chcą być oceniane przy użyciu tradycyjnych miar.

W efekcie przybywa niestandardowych związków, w tym nieformalnych rodzin z dziećmi. Ile ich naprawdę jest? Dane GUS rodzą wiele pytań: np. z jednej strony co czwarte dziecko jest pozamałżeńskie, a z drugiej związki nieformalne stanowią zaledwie od 3 do 4 proc. wszystkich rodzin. Jak to możliwe? Diabeł tkwi w metodologii GUS. Z urzędowego punktu widzenia większość pozamałżeńskich dzieci wychowywanych jest przez samotne matki (jest ich 2,2 mln) oraz samotnych ojców (400 tys.). Według nowej terminologii GUS są to „matki z dziećmi” i „ojcowie z dziećmi”.

- Tu znów kłania się ekonomia. Podczas spisów powszechnych matki żyjące od lat pod jednym dachem z ojcami swych dzieci deklarują przeważnie, że są same. Tak im się bardziej opłaca – mówi prof. Szukalski.

Z tego powodu naukowiec wątpi w jakiś wielki sukces związków partnerskich, gdyby takie - w wyniku ewentualnej zmiany władzy – zostały w Polsce formalnie dopuszczone. Pary heteroseksualne nie miałyby interesu formalizować więzi, bo większość z nich za główną zaletę swego związku uważa właśnie brak formalnych zobowiązań. Zainteresowane legalizację byłyby pary homoseksualne (to jedyny sposób na formalizację związku). Prof. Szukalski, porównując dane z innych krajów postkomunistycznych, gdzie istnieje taka możliwość (m.in. Czechy i Węgry), wyliczył, że związki partnerskie zawierałoby nad Wisłą kilkaset jednopłciowych par rocznie.

- Impulsem do zawierania związków partnerskich przez pary odmiennej płci mogłoby być tylko wprowadzenie rozwiązań bardzo korzystnych ekonomicznie, np. umożliwienie im wspólnego rozliczania podatków. Nie wierzę jednak, by jakikolwiek rząd odważył się zrównać w tym zakresie uprawnienia takich par z prawami małżeństw – kwituje Piotr Szukalski.

Na koniec wyjaśnienie, dlaczego w roku 2017 r. odsetek nieślubnych dzieci – pierwszy raz od dekad - w ostatnim roku minimalnie w Polsce zmalał (poniżej 25 proc.) PiS głosi, że jest to sukces jego „polityki prorodzinnej”. Tymczasem odpowiada za to… statystyka. – Największy odsetek dzieci pozamałżeńskich jest od zawsze wśród kobiet młodych, czyli poniżej 16 lat (tu każde dziecko jest z zasady pozamałżeńskie) oraz między 17 a 30 rokiem życia. A takich młodych kobiet szybko w Polsce ubywa – opisuje prof. Szukalski.

Ostatni wyż demograficzny, z lat 80., ma w tej chwili grubo ponad 30 lat. To wiek, w którym kobieta rodzi raczej drugie niż pierwsze dziecko. I rodzi najczęściej w tradycyjnym związku małżeńskim. Jak, przykładowo, Marta Kaczyńska.

Nowy model rodziny?

W Europie Zachodniej, gdzie nawet połowa dzieci rodzi się w związkach nieformalnych, do „nowego modelu rodziny” dostosowywuje się prawo (np. wprowadzenie związków partnerskich) oraz język. Dzieci nie dzieli się na „ślubne” i „nieślubne”. Wszystkie mają identyczny status i są tak samo traktowane.Pionierami są tu kraje skandynawskie. W 1989 r. Dania umożliwiła formalizację związków tej samej płci. Kilka lat później podobne przepisy przyjęły Norwegia i Szwecja.

Francja wprowadziła związki partnerskie (PACS) w 1999 r. 96 proc. z nich tworzą pary heteroseksualne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Polacy na kartę rowerową i kocią łapę. Bo tak wygodniej i bardziej się opłaca - Plus Dziennik Polski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl