Do zdarzenia doszło 11 listopada 2020 roku. Wbrew zakazowi prezydenta, podtrzymanej przez sąd, ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. W rejonie Ronda de Gaulle'a grupy chuliganów zaatakowały policjantów. W ich stronę poleciały butelki i petardy. Do działań wprowadzono pododdziały zwarte. Część uczestników odpaliła materiały pirotechniczne. Na Alei 3-go Maja doszło do pożaru mieszkania. Jak stwierdził biegły z zakresu pożarnictwa, został wzniecony od podpalonej racy. Ta rzucona została podczas przemarszu demonstrantów w stronę Ronda Waszyngtona. Spłonęła część elewacji, próg i drzwi balkonowe do lokalu, w którym mieściła się pracownia artystyczna. Na szczęście nikt nie został ranny.
Z relacji świadków pożaru wynika, że była to raca, która miała trafić w okna mieszkania powyżej, gdzie wisi symbol Strajku Kobiet oraz tęczowa flaga.
Mundurowi zabezpieczyli nagrania z kamer miejskiego monitoringu, które zarejestrowały wizerunki osób podejrzewanych o związek z tym przestępstwem. Opublikowano je w mediach. Wśród poszukiwanych, jak się potem okazało, był 36-latek pochodzący z Białegostoku.
Czytaj też: Pseudokibice Jagiellonii skazani. Przywódca bandy Tomasz P. zastraszał świadków
To właśnie jemu ostatecznie zarzucono podpalenie mieszkania. Mężczyzna został zatrzymany w rodzinny mieście 13 listopada.
- Zatrzymanie miało miejsce w ostatniej chwili, gdyż 36-latek szykował się do wyjazdu do jednego z krajów Beneluksu. Jego samochód był przygotowany do drogi, rzeczy spakowane i włożone do auta - informowała wówczas stołeczna policja.
W jego samochodzie i mieszkaniu zabezpieczono dwa telefony i laptop, których zawartość została przeanalizowana. Policjanci przejęli także dwie flary ręczne, racę "Fontanna", petardy i gaz pieprzowy.
Postępowanie w sprawie pożaru prowadziła Prokuratura Rejonowa Warszawa Śródmieście-Północ. Właśnie zakończyła śledztwo skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Piotr K. odpowie m.in. za zniszczenie mienia (straty wyceniono na blisko 4,3 tys. zł) oraz za sprowadzenie bezpośredniego niebezpieczeństwa powstania zdarzenia zagrażającego mieniu wielkich rozmiarów oraz życiu i zdrowiu wielu osób. Mowa o co najmniej 18 osobach przebywających w chwili zdarzenia w budynku.
Zobacz także: Kibic Jagiellonii przed sądem za wdarcie się na boisko po selfie z Błaszczykowskim. Zapadł wyrok
- Oskarżony nie przyznał się do popełnienia zarzucanego mu czynu. Złożył wyjaśnienia, w których zanegował swoje sprawstwo - informuje Aleksandra Skrzyniarz, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Wobec podejrzanego w postępowaniu przygotowawczym stosowany był środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania. Piotr K. przebywał w jednym z warszawskich aresztów śledczych.
- Obecnie oskarżony pozostaje do dyspozycji sądu - dodaje prokurator Skrzyniarz.
Proces toczyć się będzie przed Sądem Rejonowym dla Warszawy-Śródmieścia. Piotrowi K. grozi kara od 6 miesięcy do 8 lat więzienia, ale Temida może wymierzyć surowszą sankcję, bowiem czyny zarzucane oskarżonemu potraktowano jako występek o charakterze chuligańskim, czyli "działanie publiczne, bez powodu, okazując przez to rażące lekceważenie porządku prawnego".
W przypadku skazania, nie byłby to pierwszy wyrok białostoczanina. 36-latek był w przeszłości karany, między innymi w związku z naruszeniem nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, udziałami w bójkach oraz niszczeniu mienia.
Jak ustalili policjanci mężczyzna jest powiązany ze środowiskiem pseudokibiców. Znaleziono u niego kilkadziesiąt szalików m.in. Jagiellonii Białystok, Ruchu Chorzów i Wisły Kraków.
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
