Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podawał się za syna esesmana i proponował złoto. Sąd skazał go na dwa lata więzienia

Marcin Rybak
Marcin Rybak
Stanisław M. podawał się za syna esesmana. Mówił, że wie gdzie na Dolnym Śląsku kryte jest złoto. Pięć ton zakopane przez nazistów pod koniec wojny. Ale to nieprawda. Nie ma złota. Nie ma legendarnej organizacji Odessa, która kilka lat temu miała poszukiwać na Dolnym Śląsku pięciu ton złotego kruszcu. Jest prawomocny wyrok – dwa lata i jeden miesiąc więzienia między innymi za wyłudzenie 205 tysięcy złotych. Od osoby, która dała się nabrać na te opowieści.

Wyrok wydał dziś wrocławski Sąd Apelacyjny. Utrzymał w mocy wyrok Sąd Okręgu Okręgowego we Wrocławiu. Na rozprawie wyjątkowo zgodnie obrońca i pełnomocnik pokrzywdzonego prosili o to samo. O złagodzenie kary. O to by Stanisław M. nie musiał iść do więzienia na dwa lata i miesiąc. Karę te – zresztą – od kilku miesięcy odsiaduje już w areszcie. Obrona i prawnik reprezentujący oszukanego chcieli zawieszenia tej kary na 3 lata.

Mecenas Aleksander Ilgmann – w imieniu osoby, od której wyłudzono 205 tysięcy – mówił, że jego klient jest „między młotem a kowadłem”. Z jednej strony chce surowej kary. Z drugiej odzyskać stracone pieniądze. Zawieszenie wyroku i zobowiązanie oskarżonego do naprawienia szkody daje szanse na odzyskanie przynajmniej części środków. Gdyby Stanisław M. pieniędzy oddać nie chciał - sąd mógłby odwiesić mu wyrok. I wróciłby za kratki.

TU WIĘCEJ o oszustwie "na esesmana"

Sąd przekonać się nie dał. Stanisław M. to recydywista. Wcześniej już był karany za oszustwa m.in. w Niemczech, gdzie jest ścigany. Skazany dziś za oszustwo jest obywatelem Niemiec. Choć ma polskie nazwisko i mówi po polsku ma być wydany do Niemiec, jak skończy odsiadywać karę za popełnione w Polsce oszustwa. A tam? Prokuratura ściga go za „oszustwo zawodowe”. Tak to przestępstwo nazywa się w niemieckim prawie karnym.

Co ciekawe. Z naszych ustaleń wynika, że mechanizm przestępstwa ma być identyczny – wyłudzanie pieniędzy na poszukiwanie złota zakopanego na Dolnym Śląsku przez esesmanów. Dowodem na jego prawdomówność ma być m.in. list napisany jakoby w 1945 roku. Przez kogoś kto opisuje ukrywanie skarbu Banku Rzeszy. - W liście są błędy ortograficzne. To podróba – uśmiecha się nasz rozmówca.

W 2014 roku Stanisław M. poznał mieszkańca jednej z podwrocławskich miejscowości. Władysław G. miał kłopoty finansowe. Dał się namówić na „inwestycję”. Pomoc w sfinansowaniu zakupu działki, na której miało być zakopane kilka ton złota. Miał dostać połowę jego wartości – pięć milionów złotych. Stanisławowi przekazał łącznie 205 tysięcy. Złota nie ma i nigdy nie było.

Zobacz też: Erdogan znów prowokuje niemieckich liderów. „Kiedy nazywa się ich nazistami, robią się nerwowi”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska