Po tragedii przy Motorowej w Lublinie. Czy policja zawiniła? Komendant wyjaśnia

Patrycja Pakuła
Patrycja Pakuła
Blok, w którym doszło do tragedii
Blok, w którym doszło do tragedii Adrian Tomczyk
Tragedia, która wydarzyła się w październiku ubiegłego roku na Tatarach, wstrząsnęła lokalną społecznością - w jednym z mieszkań odkryto pozbawione głowy zwłoki. Sąsiedzi zarzucali policji opieszałość. – Ukończyliśmy czynności wyjaśniające - mówi Kamil Gołębiowski, rzecznik KMP.

Rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Lublinie potwierdził informacje przekazane przez mieszkańców osiedla Motorowa. Chodzi o pomyłkę jaką była interwencja 30 września (poniedziałek), która miała miejsce, ale pod innym adresem niż wskazany w zgłoszeniu.

– To było niedopatrzenie. Z dzielnicową odbyliśmy już rozmowę dyscyplinującą – zapewnia Kamil Gołębiowski z KMP w Lublinie.

To nie było jedyne zgłoszenie, jakie wpłynęło na VI Komisariat przy ulicy Gospodarczej. Poprzednie miało miejsce dzień wcześniej, w niedzielę. Zaniepokojeni ujadaniem psa sąsiedzi dzwonili na VI Komisariat, jednak ich zdaniem - bez efektu. Jak informuje rzecznik, policji taki telefon miał miejsce, a kobieta, która dzwoniła, oświadczyła, że zapuka do sąsiada i sprawdzi czy wszystko w porządku, a później oddzwoni. – Niestety, nie otrzymaliśmy kolejnego telefonu - tłumaczy Gołębiowski.

Zwłoki w mieszkaniu

Na początku października ubiegłego roku miastem wstrząsnęło odkrycie w bloku przy ul. Motorowej. Znaleziono tam ciało mężczyzny, którego głowa była oddzielona od ciała i obgryziona. W mieszkaniu zamknięty był pies rasy amstaff. Podejrzewano, że mógł zagryźć właściciela. Szybko okazało się, że to błędny trop. - Ciało zostało naruszone już po śmierci – uspokajał Paweł Majka, prokurator rejonowy. Dodał również, że nic nie wskazywało na udział osób trzecich - w mieszkaniu nie znaleziono żadnych śladów walki.

Również sąsiedzi nie mieli wątpliwości, że to nie pies, wabiący się Agatka, przyczynił się do śmierci mężczyzny. - Suka nie była agresywna - zapewniali. Ich zdaniem, zwierzę naruszyło zwłoki, ale nie miało wyboru. - Zadziałał instynkt, pies był głody - tłumaczyli.

Zdaniem mieszkańców, 42-letni mężczyzna kilka dni przed śmiercią wyglądał już na chorego. Gdy widziano go po raz ostatni prosił o pomoc przy zrobieniu zakupów i wyprowadzenie psa. Przez kilka kolejnych dni zaniepokojeni sąsiedzi próbowali się z nim skontaktować – bezskutecznie. Zaniepokojeni sąsiedzi dzwonili na policję. Ostatecznie jeden z nich udał się na posterunek. Dopiero wtedy, zostały podjęte działania, które zakończyły się makabrycznym odkryciem.

Co z Agatką?

Agatka aktualnie znajduje się w lubelskim schronisku przy ulicy Metalurgicznej. Zakończył się okres kwarantanny, jednak nadal brak decyzji prokuratury co do dalszych losów psa. Jak mówi Dorota Okrasa ze schroniska w Lublinie, zainteresowanie jeśli chodzi o adopcję zwierzęcia jest duże, już czeka na nią dom docelowy.

– W sprawę Agatki aktywnie włączyli się mieszkańcy ul. Motorowej – mówi Okrasa.

Dodaje również, że przyzwyczajony do przebywania w domu, z człowiekiem, pies źle znosi pobyt w schronisku:

- Troszkę schudła, nie chce przebywać w boksie, ciągle czeka na swojego właściciela - przyznaje Okrasa.

Zwierzę nie wykazuje żadnych problemów behawioralnych, brak u niej zachowań agresywnych. – Nie widać żeby mogła kogoś skrzywdzić - podkreśla Okrasa.

ZOBACZ TEŻ: Mieszkańcy ul. Motorowej o tragedii

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl