Pleszew: Lekarz zmarł w drugiej dobie dyżuru. Prokuratura sprawdzi, czy przyczyną śmierci było przepracowanie

Marta Żbikowska
Prokuratura sprawdza, czy przepracowanie mogło być przyczyną śmierci lekarza podczas pełnienia dyżuru w Pleszewskim Centrum Medycznym. Śledczy zabezpieczyli dokumentację z placówek medycznych, w których pracował 39-latek, co pozwoli na ustalenie realnego wymiaru jego czasu pracy.

Prokuratura Okręgowa w Ostrowie Wielkopolskim ustaliła, że w pleszewskim szpitalu lekarz rozpoczął dyżur w piątek o godzinie 16. Miał go zakończyć w niedzielę o 8 rano. Kiedy jednak nie zszedł z dyżuru, pracownicy szpitala zaczęli się niepokoić. Gdy okazało się, że drzwi do gabinetu lekarza są zamknięte, a on sam nie reaguje na wołania, zdecydowano o wejściu do środka siłą. Niestety, 39-latek już nie żył. Na miejsce wezwano policję.

- Lekarz pełnił dyżur na oddziale kardiologii. Ostatni kontakt z nim miał miejsce o godzinie 1 w nocy z soboty na niedzielę. Około godziny 10 został znaleziony przez pracowników szpitala w pokoju lekarskim - potwierdza Monika Kołaska, oficer prasowy KPP w Pleszewie. - Policjanci prowadzą postępowanie pod nadzorem Prokuratury Rejonowej w Pleszewie, mające na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności tego zdarzenia.

Sprawą śmierci lekarza zajęła się już również Państwowa Inspekcja Pracy. Bezpośrednia przyczyna śmierci kardiologa będzie znana dopiero po sekcji zwłok. Jak potwierdza Maciej Meler, rzecznik prokuratury - wyznaczono ją na wtorek, 26 lutego.

Zmarły lekarz był łodzianinem. Uprawnienia do wykonywania zawodu uzyskał w 2004 roku, odtąd też był członkiem Okręgowej Izby Lekarskiej w Łodzi. Najpierw zrobił on specjalizację z chorób wewnętrznych, a kardiologiem był od 2016 roku. Pacjentów przyjmował w poradniach oraz klinikach w całym województwie łódzkim, m.in. w Łodzi, Bełchatowie, Zgierzu i Łęczycy. Osierocił troje dzieci.
Podpisane ponad rok temu porozumienie kończące strajk rezydentów zapowiadało zmiany, które miały wyeliminować patologiczne sytuacje pracy lekarzy po kilkadziesiąt godzin bez przerwy. Tak się jednak nie stało.

- Informacje o przekraczaniu czasu pracy lekarzy docierają do mnie niemal z każdego szpitala - mówi Mikołaj Sinica z Zarządu Krajowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy. - I to nie jest żaden nowy temat. To się dzieje odkąd pamiętam. To właśnie, między innymi, przeciwko takim sytuacjom zorganizowany został w październiku 2017 roku protest rezydentów. Ministerstwo Zdrowia nie wypełnia jednak naszych postulatów.

Teoretycznie, lekarza zatrudnionego w szpitalu obowiązuje przepisowy 48-godzinny czas pracy (chyba że podpisze klauzulę opt-out, czyli zgodę na pracę ponad normę). Praktycznie jest to fikcją, bo przepisy dają wiele możliwości ominięcia tego limitu. Lekarze pracują więc tyle godzin, na ile pozwala im forma fizyczna i zdrowy rozsądek. Niektórym jednak trudno ustalić tę granicę. Podczas kontroli Państwowej Inspekcji Pracy przeprowadzonej dwa lata temu w placówkach medycznych, lekarz rekordzista przepracował bez przerwy 175 godzin. Kilkadziesiąt godzin bez przerwy było normą.

- To się wcale nie zmieniło, tylko media ostatnio mniej się nami interesują - przyznaje Mikołaj Sinica. - Sam pamiętam, jak mój tata, który jest lekarzem, w latach 80. miał 15 dyżurów 24-godzinnych w miesiącu w szpitalu oraz tyle samo dyżurów na telefon. Potem było tak samo. Sam znam lekarza, który w latach 90. dyżurował bez przerwy przez 29 dni. To nie są pojedyncze przypadki. Protesty trochę zmieniły tę sytuację, ale to ciągle minimalne, ledwie zauważalne ruchy. Globalnie, ciągle pracujemy za dużo.
Przyczyn takiego stanu rzeczy lekarze upatrują głównie w niedofinansowaniu systemu ochrony zdrowia. Szpitale twierdzą, że nie stać ich na zatrudnienie dodatkowych lekarzy. Kolejny powód to brak lekarzy na rynku pracy. Osoby odpowiedzialne za układanie grafików przyznają, że często dzwonią po zaprzyjaźnionych lekarzach i wręcz błagają o przyjście do pracy.

- Sam pomagałem tak nie raz, brałem dyżury, bo zaprzyjaźniona osoba mnie o to prosiła - mówi Mikołaj Sinica. - Zdarzało się też, że pojawiałem się na dyżurze, na którym miało być dwóch lekarzy, a okazywało się, że jestem sam, bo druga osoba po prostu nie przyszła.

Czytaj też: Lekarze rezydenci nie chcą brać dodatkowych dyżurów i wypowiadają klauzulę opt-out

Lekarze zaznaczają, że domagając się podniesienia nakładów na ochronę zdrowia nie chodzi im o podwyżki pensji, ale o całościową naprawę niewydolnego systemu. Jeśli do tego nie dojdzie, przypadki, jak ten z Pleszewa będą się powtarzać częściej.

Nie jest to pierwsza sytuacja, kiedy lekarz umiera podczas pracy. Głośną historią był przypadek 28-letniej rezydentki ze szpitala w Niepołomicach koło Krakowa. Kobieta zasłabła w sierpniu 2017 roku podczas dyżuru w przychodni i mimo reanimacji zmarła. W szpitalu w Białogardzie zmarła 44-letnia anestezjolog, która czwartą dobę pełniła dyżur. Zasłabnięcia w pracy z przepracowania wśród lekarzy stają się normą.

Zobacz też: Wzrost zgonów z powodu grypy. Od początku roku w całej Polsce zmarło już 25 osób

Źródło: TVN24

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Pleszew: Lekarz zmarł w drugiej dobie dyżuru. Prokuratura sprawdzi, czy przyczyną śmierci było przepracowanie - Głos Wielkopolski

Wróć na polskatimes.pl PolskaTimes