Plaże dla tych, których parzy ubranie

Irena Łaszyn
Naturyści nie mają w Polsce oficjalnych plaż dla siebie, muszą się opalać w ustronnych miejscach
Naturyści nie mają w Polsce oficjalnych plaż dla siebie, muszą się opalać w ustronnych miejscach Grzegorz Mehring/Polskapresse
W Polsce jest ok. 60 plaż, które sobie upodobali naturyści. Ale nie są to miejsca wydzielone, tylko zwyczajowe. Bez oznaczeń, infrastruktury, toi-toi, a niekiedy nawet bez kosza na śmieci. Polscy naturyści są niezrzeszeni. O oznaczenia, bary, kosze i toalety na plaży nikt w ich imieniu nie wystąpi. Indywidualnie, z imienia i nazwiska, przeważnie nie mają odwagi.

- Tu nie Chorwacja, gdzie istnieją dziesiątki nagich plaż, a właściwie miasteczek z pełną infrastrukturą i bramką, przez którą tekstylny się nie przeciśnie - mówi pan Adam. - U nas natychmiast zaczęłyby się protesty i szykany. Pan Adam opala się nago od siedmiu lat. Od niedawna w towarzystwie pani Magdy. Poznali się przez internet, na forum, na którym spotykają się naturyści. Najpierw rozmawiali wirtualnie, w końcu postanowili pogadać w realu. Najlepiej na dobrej plaży, wśród innych golasów. Przetestowali Rowy, Dębki, Chałupy, Sobieszewo, trafili na gdańskie Stogi. Uważają, że to ostatnie miejsce ma same plusy. Zupełnie jak w tym poście kolegi z forum, który pisał: "Plaża szeroka, przestronna, z piaskiem, który czasem śpiewa pod stopami...".

Pani Magda ma starannie wydepilowane ciało, jak większość plażowiczów. Ale w przeciwieństwie do sąsiadów bardzo delikatną opaleniznę. - Używam kremu z mocnym filtrem - tłumaczy. - Lubię słońce w umiarkowanej dawce. A teraz, gdy żar leje się z nieba, o przedawkowanie nietrudno. Na szczęście woda dosyć czysta, można chłodzić rozpaloną skórę. Ważne, by opalać ciało równomiernie, bez białych pasków tu i tam. To nieestetyczne. Poza tym kostium przeszkadza, zwłaszcza mokry.

Plażami zarządza miejski ośrodek sportu i rekreacji.- Nigdy nie mieliśmy uwag od zgorszonych plażowiczów - mówi Łukasz Iwański, kierownik kąpielisk morskich MOSiR w Gdańsku. - Nie wpłynął też nigdy wniosek o wydzielenie plaży dla naturystów. Jeśli im tak na tym zależy, niech wystosują pismo do nas albo do urzędu miejskiego. Zależy tylko niektórym. Większość nie chce rozgłosu. - Jakim prawem tu węszycie? - wykrzykuje plażowiczka o rubensowskich kształtach. - Tylko nam narobicie kłopotu. - Paszli won! - włącza się kolejna.

Goła plaża znajduje się między gdańskimi Stogami a Górkami Zachodnimi, w pobliżu wejścia nr 23. Żeby tu dotrzeć, trzeba się trochę pomęczyć. Jakieś półtora kilometra pieszo, przez piach albo ścieżką przez las, jak ktoś zna drogę. Przychodzą więc tu głównie ci, których ubrania cisną, przeszkadzają im nawet spodenki, a bikini wręcz parzy. Szukają odosobnienia, żeby opalać się nago, w gronie przyjaciół, rodziny i osób podobnie zaprogramowanych. Zgodnie z naturą. Bez erotycznych podtekstów.
- Jesteśmy naturystami, a nie ekshibicjonistami - podkreślają.
- Dawniej golasów nazywano nudystami.
- Nudysta to ten, kto czasami zdejmuje ubranie, a naturysta do tej nagości dodaje filozofię, preferuje życie blisko natury. Wypoczywa nago w warunkach, w których ubiór nie spełnia pozytywnej funkcji i przeszkadza, a więc podczas plażowania, kąpieli, snu, pobytu w saunie. Ale niekoniecznie na imprezie w jakimś lokalu. Gdy człowiek pozbywa się ubrań, pozbywa się też częściowo balastu cywilizacji i zaczyna inaczej patrzeć na świat.

W Chałupach wpierw naturystów ludzie tolerowali, a potem ich przepędzili. Teraz za nimi tęsknią

Pan Arek mówi, że po mieszkaniu też chodzi goły, bo tak wygodniej. Ubiera się dopiero wtedy, gdy przychodzą goście. Nagość go nie krępuje. - Na plaży nie przeszkadza mi nawet gość w garniturze siedzący obok - wyjawia. - To raczej on ma problem. Przecież każdy mężczyzna zbudowany jest tak samo. Podobnie jak każda kobieta. Mam 35 lat, widziałem setki kobiet…

Ale chyba nie wszyscy widzieli. Co rusz zagląda jakiś ciekawski. Najczęściej jest to mężczyzna z siatką.
- Z siatką?
- No, taką plastikową reklamówką. Nikt nie wie, co w niej nosi. Któryś kiedyś powiedział, że zbiera do niej grzyby.
Teraz podglądaczy jakby mniej, bo upał zniechęca do podchodów i wędrówek po wydmach. Ale w ubiegły czwartek, gdy bardziej wiało, niż grzało, była awantura. Pan Jarek, nieoczekiwanie, w niej uczestniczył.
- Na wydmach stał blady zbok - relacjonuje. - Miał rower i lornetkę. Podszedłem i powiedziałem, żeby się tak nie czaił. Zaproponowałem, by skierował się tam, gdzie lepiej widać. Gość się wycofał. A za godzinę wjechała, na rowerach, para mieszana. To byli strażnicy miejscy, których zawezwał ktoś z tekstylnych. Ale zamiast szukać tamtego zboka, przyszli do nas. - Dokumenty! - zadysponowali. - Proszę włożyć majtki! My do nich, że nie włożymy, bo to naga plaża. Oni na to, że to plaża publiczna. Wywiązała się pyskówka. Ktoś nawet zapytał, czy to żandarmi z Saint-Tropez…

Bartłomiej Kłodnicki, rzecznik Straży Miejskiej w Gdańsku, informuje, że każdego dnia udaje się na plaże osiem patroli. Teren rozległy, nie wszędzie funkcjonariusze dotrą. Na plażę, którą sobie upodobali naturyści, też zaglądają. Głównie dlatego, że czasem dzwonią zgorszeni spacerowicze. - Tych interwencji jest niewiele - przyznaje. - Prawdę mówiąc, pod numer 986 w tym roku telefonowała tylko jedna osoba. Była to pani, która z grupą kolonistów chodziła plażą z Górek Zachodnich na Stogi i po drodze mijała naturystów. Opiekunka uważała, że dzieci nie powinny być narażone na takie widoki.
Problem w tym, że nie bardzo wiadomo, jak zmusić golasów do zakładania majtek. Nakrzyczeć? Spisać? Teoretycznie można naturystów ukarać w oparciu o dwa artykuły kodeksu wykroczeń: art. 140, który mówi o nieobyczajnym wybryku, i art. 51 mówiący o wybryku wywołującym zgorszenie w miejscu publicznym. Musi on jednak mieć charakter skutkowy, a więc co najmniej jedna osoba musi poczuć się zgorszona.

W opiewanych przez Wodeckiego Chałupach, gdzie już w latach 60. była goła plaża, było spokojnie do 1984 roku. Wtedy dwóch podpitych pacanów założyło się, że wyjdzie nago na ulicę i zrobi w sklepie zakupy. Tego mieszkańcy nie zdzierżyli, wypowiedzieli golasom wojnę. Sprawą zajęli się radni. Kombinowali, kombinowali i wykombinowali. Opalania bez kostiumu zakazano z uwagi na… zagrożenie środowiska naturalnego. Naturyści zaczęli znikać, kwatery pustoszeć.

Po paru latach mieszkańcy Chałup za nimi zatęsknili. Zorganizowali referendum. Na 287 osób uprawnionych do głosowania za gołą plażą opowiedziało się 160. Wydawało się, że naturyści wrócą, ale nic z tego nie wyszło. Komuś nadal się nie podobali. Dopiero teraz, na trzykilometrowym odcinku między Kuźnicą a Chałupami, urzędują w najlepsze. To ci najbardziej zdeklarowani, bo wędrówka zajmuje przynajmniej 40 minut, a dojechać się nie da. Gdy ktoś spróbuje dostać się tam samochodem, ma potem problem. - Stosowne służby nadal dbają o środowisko i potrafią auto odholować - donoszą golasy.
Ale takimi niedogodnościami nikt się nie przejmuje. Turystów w Chałupach coraz więcej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Plaże dla tych, których parzy ubranie - Portal i.pl

Wróć na polskatimes.pl PolskaTimes