Piotr Zaremba: Zakaz handlu w niedziele. Liberałowie przegrywają

Piotr Zaremba
18.09.2009 warszawa piotr zaremba publicysta ....fot. bartlomiej ryzy/ polskapresse
18.09.2009 warszawa piotr zaremba publicysta ....fot. bartlomiej ryzy/ polskapresse Bartlomiej Ryzy/ Polskapresse
W „Gazecie Wyborczej”, w internecie trwa któryś dzień z rzędu ocena pierwszej niedzieli „wolnej od handlu”. Wnioski nie są przełomowe. Wiemy, że ludzie spędzali czas na rodzinnych spacerach. Już wcześniej dowiedzieliśmy się, że wbrew przestrogom ekspertów (sam takiemu rozumowaniu ulegałem) wyłączenie jednego dnia w tygodniu z normalnego rytmu pracy nie spowoduje zwolnień w handlu. Gdyby tak miało być, żądające wolnej niedzieli związki kierowałyby się logiką samobójcy.

Oczywiście spór nie zniknie. Jedni odwołują się do wolnorynkowych zasad, inni po prostu do własnej wygody. Pojawiają się też argumenty ad absurdum. To niech nie pracują w niedzielę także pracownicy elektrowni, policjanci, kolejarze czy pielęgniarki w szpitalach, awanturują się urażeni przedstawiciele klasy średniej. Jeszcze mocniej, także w liberalnych mediach, tropi się wyjątki pozwalające obejść zakaz w samym handlu, z osławionymi już stacjami benzynowymi na czele. Można do woli debatować, kto i co tu chce obchodzić albo wskazywać, że Orlen to dziś firma we władaniu PiS. Choć przecież z łatwością można objaśnić, dlaczego sklepy przy stacjach benzynowych, dla ludzi będących w podróży działać powinny cały tydzień, a domy handlowe, do których specjalnie się idzie, niekoniecznie. W rzeczywistości logika „wszystko lub nic” jest w pierwszym momencie chwytliwa, ale sprzeczna tak naprawdę z naturą człowieka. Który częściej dąży do zminimalizowania zła niż do jego kompletnego wyeliminowania, kiedy koszty tego (czyli w praktyce pojawienie się innego zła) są zbyt duże.

**CZYTAJ TEŻ |

WSZYSTKO, CO TRZEBA WIEDZIEĆ O ZAKAZIE HANDLU W NIEDZIELĘ: KIEDY WYPADAJĄ NIEDZIELE HANDLOWE? KTÓRE SKLEPY BĘDĄ OTWARTE MIMO ZAKAZU?

**

Jeśli przyjmiemy, że praca w niedzielę to zło, warto ją roztropnie ograniczać, wymijając przypadki krańcowe. Jest wartością, że duże grupy ludzi zyskały możliwość wypoczywania razem z rodziną. Niezależnie od wszystkich przypadków niekonsekwencji, a nawet obłudy. Piszę to jako człowiek wciąż nie całkiem do tej regulacji przekonany, bo żyjący z uwagi na swój zawód w sposób nietypowy. Ta argumentacja dotyczy wbrew pozorom także i motywacji światopoglądowej, nazywanej czasem „religijną”. Kościół sprzyjał tej regulacji, ale nie dlatego, że chciał nam zgotować wzorce norm społeczności żydowskiej czy ustaw w niektórych krajach protestanckich, które niegdyś paraliżowały całkiem niedzielne życie, łącznie nawet z rozrywkami. Nie, chodzi raczej o zachętę do bycia razem z rodziną, do trochę innego modelu spędzania czasu. I znów - z tego punktu widzenia nawet dwie niedziele wolne w miesiącu są wartością, postępem w stosunku do zasad dotychczasowych. Choć przeciwnicy krzyczą o niekonsekwencji, jeśli nie hipokryzji. Krzyczą także dlatego, że jak wszystko w dzisiejszej Polsce sprawa stała się przedmiotem konfrontacji rządu z opozycją. Wolne niedziele są z pakiecie z uciemiężeniem sądów i zatrzymaniem Władysława Frasyniuka. Nawet poważni publicyści opowiadają, ze padli i w tym przypadku ofiarą dyktatury. O skarżących się celebrytach nie wspomnę.

Przypomnę raz jeszcze, że taka „dyktatura” jest wprowadzona w większości państw Europy, a czym bardziej cywilizowany kraj, tym stosuje go twardziej. Niemcy, nieustający wzór dla naszej opozycji, zamykają swoje sklepy już w sobotę popołudniu. Rozumiem zwolenników Janusza Korwin-Mikkego, który uważa Zachód za krainę szalejącego socjalizmu. Jego zwolennicy w walce z nowym prawem nie mówią niczego nielogicznego. Ale dawny mainstream, w innych sprawach tak bardzo różowy? Naprawdę wierzycie, że w Niemczech czy Francji panuje faszyzm. Wolna amerykanka w tym względzie obowiązuje przede wszystkim w biedniejszej i „mniej cywilizowanej” Europie środkowo-wschodniej.

W tej więc sprawie to PiS z „Solidarnością” jest częścią europejskiego mainstreamu. Pojął to już Jacek Żakowski, skądinąd przedstawiciel lewicowego skrzydła wielobarwnego obozu przeciwników obecnej władzy. Przestrzegł, że łatwa do podważenia krytyka wolnych niedziel może zaszkodzić innym, „słusznym” twierdzeniom i postulatom opozycji. Skądinąd raz jeszcze potwierdził tym absurd debaty prowadzonej w warunkach skrajnej polaryzacji - mamy ich pakiet poglądów kontra nasz pakiet. Ale przy okazji wskazał na problem. Liberałowie przegrywają dziś w Polsce bitwę za bitwą. I nie pomoże tu groteskowy fakt - typowany na lidera lewicy Robert Biedroń poprosił na swego doradcę do spraw budżetu… Leszka Balcerowicza. Pan prezydent Słupska zawsze zajmował się wolnością „od pasa w dół” i po prostu nie ma ekonomicznych poglądów. Ale Polacy mają je coraz wyraźniej. Aż się tym martwię, bo taka nierównowaga preferencji, przechył w jedną stronę, jest niezdrowa dla higieny dobrego rządzenia.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na i.pl Portal i.pl