Piotr Zaremba: Wojna cywilizacyjna w Polsce zaczyna się na dobre

Piotr Zaremba
Bartłomiej Ryzy/Polska Press
Historia represji wobec Elżbiety Podleśnej, oskarżanej o obrazę uczuć religijnych katolików, to dopiero zapowiedź tego, co nas czeka. I nie chodzi tu tylko wybory europejskie, choć one dodatkowo podsycają emocje. Chodzi o wojnę cywilizacyjną, która się u nas zaczyna na dobre. Wystarczy zajrzeć na dowolne forum internetowe, aby się przekonać o niszczącej sile wzajemnej wrogości. Człowiek apelujący o zimną krew woła na puszczy.

Oddzielam formę od treści. Prawo wykonywano topornie, jeśli komuś zależało na wywołaniu wrażenia, że Polska jest państwem policyjnym, to dostarczył kolejnego dowodu. Nie tak się traktuje kogoś, kto jest wprawdzie podejrzany o popełnienie przestępstwa, ale trudno go uznać za typ kryminalisty, nie kwestionuje swojego czynu, ba chełpi się nim, więc zbieranie dowodów ma znaczenie drugorzędne.

To zresztą nie pierwszy raz, kiedy policja wykazuje się nadgorliwością - przypomnę niemądre nieraz traktowanie manifestantów. Możliwe, że tym razem wynika to z emocjonalnych wpisów szefa MSW Joachima Brudzińskiego. Ja jego emocje uważam za autentycznie (a nie wyborcze, jak głoszą niektórzy). Co więcej rozumiem je. Ale w kraju praworządnym rządzą procedury, możliwie najmniej dolegliwe dla obywatela, a nie gniew czy żal ministra.

Państwo powinno bronić religii przed poniewieraniem. W imię zwykłego szacunku dla ludzi wierzących

Zarazem na marginesie tej historii wybuchła burzliwa debata o sensie przepisu chroniącego uczucia ludzi wierzących. Jego skasowania gromko domaga się Wiosna Roberta Biedronia, a także pokaźny zastęp intelektualistów i celebrytów. Z kolei nawet niektórzy obrońcy uruchomienia aparatu ścigania uchylają się od oceny samego prawa. To oddzielna rozmowa, na razie ono obowiązuje i należy je wykonywać, głoszą tylko, niejako schodząc z pola tej dyskusji.

Nawet po prawej stronie pojawiły się głosy ludzi powołujących się choćby na libertariańskie tradycje USA. Więc wzywają, aby wierzący z prawnej ochrony zrezygnowali. Taką gotowość zgłasza, czasem otwarcie, czasem między wierszami, gromadka liberalnych katolików, nawet niektórzy duchowni katoliccy.

Jestem innego zdania niż wrogowie tego przepisu. Pewien lewicowiec spytał na Facebooku, czy ma powstać lista uczuć podstawowych chronionych przez państwa. Odpowiadam: a co z uczuciami ludzi dotkniętych nienawiścią rasową czy narodową? Ma je chronić państwo czy nie? Czy historia z Pruchnika dopraszała się jakiejś interwencji? Choćby przekonania miejscowych ludzi, że rytuały „bicia Żyda” są dla kogoś obraźliwe i bolesne. A co z prawem do obrażania homoseksualistów? Po takich pytaniach front obrońców bezwzględnej wolności słowa i gestu zaraz zaczyna się kruszyć.

O tym, że twarde stosowanie tego prawa wobec kogoś, kto zbezcześcił meczet, miało miejsce, nawet nie warto przypominać. Liberalne elity zawsze traktowały chrześcijaństwo inaczej, gorzej niż inne religie. Ale może warto im uświadomić: jeśli skasujecie ten przepis, wrzucanie do czyjejś świątyni świńskiego łba stanie się dopuszczalnym „happeningiem”. Czy jest nim na pewno?

Ktoś inny, także sympatyzujący z lewicą, zauważył, że przecież takie wartości jak świecki humanizm nie są chronione, dlaczego więc ma być chroniona religia? A ja odpowiem, że we wszelkiego typu światopoglądy nie jest wbudowane jednak pojęcie świętości. A w religii występuje.

Owszem, można dowodzić, że owa świętość jest czymś umownym, jednym więcej produktem ludzkiej myśli i ludzkich dziejów. Tylko, że taka relatywizacja może powodować w konsekwencji marsz ku zakwestionowaniu jakichkolwiek stałych norm. Dlaczego masz się czuć dotknięty najcięższą obelgą, skoro ktoś inny ogłosi, że to słowna pieszczota? Czy zdejmujemy jakąkolwiek ochronę przed czymkolwiek? Otóż jeśli to zrobimy, to za cenę pełnego nieładu, porwania tkanki społecznej. Tam, gdzie można każdego bezkarnie znieważyć, już tylko pół kroku do uznawania za dopuszczalną przemocy fizycznej.

Społeczeństwo, gdzie można poniewierać religię, nie będzie społeczeństwem lepszym. Na dokładkę liczy się kontekst - jeśli skasujemy tę ochronę w warunkach potężniejących antyreligijnych emocji, wręcz zachęcamy do eskalacji bluźnierstwa. Niektórzy dowodzą w odpowiedzi, że nie, bo bluźnierców kusi owoc zakazany. Jak prowokacja przestanie być prowokacją, stanie się nieatrakcyjna. Tylko że to nieprawda, ona dalej będzie kogoś prowokować, kogoś ranić - a to dziś niestety ulubiona rozrywka lub cel wielu środowisk. Walka ideologiczna nie zniknie. I ja bym chciał, żeby prawo jakoś ją cywilizowało.

Zarazem, i to ważne zastrzeżenie w kontekście tej konkretnej historii, interwencja prawa nie może być czymś powszednim i błahym. Trzeba odróżniać bluźnierstwo od krytyki religii czy od satyry na nią. Ktoś powie: granice są płynne, więc to niewykonalne. Ale granice każdego przestępstwa bywają płynne. Nawet niby najbardziej bezspornego morderstwa czy zabójstwa, które musimy oddzielać od obrony koniecznej chociażby. To nie jest powód, aby nigdy niczego nie zakazywać i za nic nie karać.

Ta historia nie jest przykładem szczególnie drastycznym. Wpisanie Matki Boskiej w symbol tęczy może być odczytywane jako swoiste odwoływanie się, prawda w obronie obyczajów sprzecznych z nakazami religijnymi, do miłosierdzia, w tym przypadku nie samego Boga, ale postaci w katolicyzmie bardzo ważnej. Prawda że sama Podleśna przyznała, iż prowokacja miała służyć poddaniu krytyce poglądów Kościoła katolickiego na homoseksualizm. Ale przecież taka krytyka zakazana być nie powinna.

Są oczywiście kontrargumenty. Pomysł, aby oblepiać wizerunkami dowolnie przystrojonej Matki Boskiej mury kościoła wydaje mi się trywialny. Naklejanie jej - podobno - na ścianę toalety, to coś tym bardziej niesmacznego. Każdy ma prawo do ochrony przed takimi prowokacjami. Myślę, że obrońcy Podleśnej nie życzyliby sobie naklejania im czegokolwiek na ścianie domu czy biura. Można mieć jednak wątpliwość, czy chodzi tu o bluźnierstwo.

Rozumiem emocje wierzących, którzy chętnie przywołują cytat z „Dziadów” Adama Mickiewicza. Zbuntowany przeciw Bogu poeta jednak Kaprala (na rosyjskiej służbie) przestrzega przed urąganiem imieniu Maryi. Państwo powinno jednak - powtórzę - zachowywać zimną krew.

Mam co najmniej wątpliwości, czy to jest szaniec, na którym powinniśmy bronić religijności przed zniewagą, skoro nie robiono tego w drastyczniejszych przypadkach - choćby inscenizacji „Klątwy” w warszawskim teatrze Powszechnym. I nie chodzi mi tu o obrazę Jana Pawła II, jednak człowieka, choć kanonizowanego, a o profanowanie krzyża.

Co napisawszy, powtórzę jednak, że państwo powinno bronić religii przed poniewieraniem. Nie dlatego, że ma dekretować jej prawdziwość. W imię zwykłego szacunku dla ludzi wierzących. Mam poczucie, że tego szacunku jest w Polsce wobec wszystkich coraz mniej.

I uwaga końcowa. Można dowodzić, że grafika Podleśnej nie miała na celu bluźnierstwa. Ale po co komedia z dowodzeniem, że to zwykła tęcza? Jak się już próbuje zmieniać ludzką świadomość, to bez prawniczych czy logicznych kruczków, proszę.

POLECAMY:






















emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak globalne ocieplenie zmienia wakacyjne trendy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl