Piotr Zaremba: Kto i dlaczego zepsuł start kampanii Andrzeja Dudy

Piotr Zaremba
Piotr Zaremba, publicysta
Piotr Zaremba, publicysta fot. Bartłomiej Ryży
Zatrzymanie jednego dnia Tomasza Kaczmarka, niegdyś agenta CBA, i wkroczenie tegoż CBA do mieszkań i gabinetów Mariana Banasia i jego rodziny, opozycja opisuje jako polityczny teatr. Literalnie tak to trochę wygląda.

Nie wiemy, co znaleziono u prezesa NIK, czy było warto wikłać się, także w spór prawny o legalność tych przeszukań. Ale Agent Tomek dla wysłuchania nowych zarzutów nie musiał być wyciągany z mieszkania o szóstej rano.

Zarazem ładny to teatr, który psuje Andrzejowi Dudzie początek jego prezydenckiej kampanii. Wygląda na to, że CBA i prokuratura nie ogląda się w stronę bieżącej polityki, a prowadzi swoje akcje według własnej logiki.

W idealnym państwie byłoby oczywiste, że te sfery są oddzielone. Ale w Polsce nic od niczego oddzielone nie jest. Prokuratura i CBA pewnie nie w każdej sprawie, ale często kieruje się politycznymi potrzebami rządzących. Dlatego przesłonięcie startu prezydenckiego sztabu przyjmowane jest przez opozycję nie tylko pokazowym oburzeniem, ale i lekceważeniem - jako przejaw brakoróbstwa. Choć ludzie związani z opozycją znaleźli już powód tego karygodnego pośpiechu: trzeba było przykryć aferę z palcem Lichockiej.

Pisowskie służby, które miały oczyszczać państwo z nieprawości, kończą w cieniu najrozmaitszych podejrzeń

W Polsce każdy ruch władzy jest rozpatrywany w kategoriach medialnego „przykrywania”. A przecież, gdyby ktoś z samej góry wydawał w tej sprawie polecenia prokuratorom i funkcjonariuszom, poczekałby dzień z akcją. Nie psułby kampanii prezydenta w imię jej ratowania. To raczej same służby prowadzą swoje rozgrywki, po części zresztą polityczne, i zapewne z zachętą ministrów Ziobry czy Kamińskiego. Choć nie wiem, czy to oni wskazują im odpowiedni dzień.

W przypadku Kaczmarka opozycja przyjmuje, że chce się go zastraszyć. „Teraz kiedy wyznał, że Kamiński kazał mu fabrykować dowody na byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, stał się aferzystą” - oskarża w „Wyborczej Paweł Wroński. Politycy opozycji powtarzają to samo. W wypowiedziach wszyscy grają znaczonymi kartami, bo przecież kolejność była inna. Kaczmarek oddzielił się owszem od swojego obozu, ale najpierw stał się podejrzanym w sprawie o pospolite przestępstwa i dopiero wtedy „przypomniał sobie” do jakich to niegodziwości zmuszali go podobno przełożeni. Rewelacje na temat willi Kwaśniewskich to ewidentnie obrona przez atak lekkomyślnego, uwiedzionego pokusami faceta.

Nie zmienia to faktu, że przyjście do niego o szóstej rano jest próbą zamknięcia mu ust. Niezależnie od tego, czy w sprawie willi Kwaśniewskiego kłamie , czy mówi prawdę. Ujawniono na ten temat dokumenty, ale nawet one są przez każdą stronę czytane zupełnie inaczej. Każdy ma na obronę swojej wersji dodatkowe pytania. Opozycja pyta, dlaczego do dziś nie przesłuchano Kwaśniewskich. Politycy prawicy, dlaczego sami Kwaśniewscy nie pozywali ludzi, którzy stawiali im w tej sprawie zarzuty.

Sprawa Banasia jest jeszcze bardziej skomplikowana. Zdaje się, że są powody aby go podejrzewać o różne machinacje. Ale też do szturmu przystąpiono wtedy, gdy on sam zdążył dać się we znaki obozowi rządzącemu kłopotliwymi kontrolami. W tym sensie zastosował podobną metodę jak Agent Tomek - obronę przez wyprzedzający atak. Teraz staje się z automatu ofiarą pisowskiego państwa, niezależnie od tego co kiedyś przeskrobał.

Nad całą historią wisi oczywiście pytanie o logikę jego niedawnych awansów, w tym umieszczenia człowieka mającego kłopot z udokumentowaniem własnego majątku na urzędzie, z którego tak trudno go odwołać. I w tej sprawie także w tle mamy służby specjalne. Nie przestrzegły, co dowodzi albo nieudolności, albo czyjejś premedytacji.

Opozycyjne gazety piszą o „wojnie gangów”. Leszek Miller dworuje sobie przywołując Wołomin i Pruszków. Szamotanie się PiS z własnymi, dawnymi ludźmi faktycznie jawi się jako ucieszne. Bardziej obciążające obóz rządowy w przypadku Banasia. Agenta Tomka nie mianowano na ważne stanowiska, kiedy zabrał się za przekręty. Trudno było wcześniej przewidzieć jego przemianę.

Tak czy inaczej pisowskie służby, które miały być lotną brygadą do zadań szczególnych, oczyszczającą państwo z nieprawości, kończą w cieniu najrozmaitszych podejrzeń. Do tego wszystkiego dochodzi kłopot z domniemanym wyciekiem operacyjnych funduszy na wielką skalę. Trudno się dziwić, że Ernestowi Bejdzie, jednemu z najbardziej zaufanych ludzi Kamińskiego, nie przedłużono kadencji jako szefowi CBA. Choć zarazem przecież „nic się nie stało”.

Każda z tych spraw jest owiana tyloma tajemnicami, że dalej w ocenach pójść nie chcę. Bez wątpienia jednak państwo według recept PiS okazuje się rozchwiane, nieskuteczne, z tektury. Pojawia się pytanie o skuteczność polityki personalnej opartej na osobistym, politycznym zaufaniu. Banaś jest modelowym przykładem jej porażki.

A zarazem to państwo, jakby zupełnie niezawstydzone swoimi wpadkami, wciąż dysponuje możliwościami arbitralnego używania swojej władzy. Przed rokiem w tej samej „Polsce Times” pisałem o widowiskowych zatrzymaniach Bartłomieja Misiewicza, kolejnej „czarnej owcy” w szeregach prawicy i Pawła Olechnowicza, byłego prezesa Lotosu z rozdania PO. Niemal tego samego dnia postawiono zarzuty korupcyjne Stefanowi Niesiołowskiemu. Przedstawiano to wówczas jako zamiar przykrycia afery dwóch wież, rzucającej cień na samego prezesa PiS.

PiS zadbał, aby Duda był postrzegany jako ważny element tego obozu. Tak go przytulili do piersi, że teraz ich kandydat ani zipnie

Czy pełniły te historie taką rolę, czy nie, stawiam pytanie, co się dzieje z tymi historiami po roku? Czy ktoś stanął przed sądem? Naprawdę śledztwa w tak poważnych sprawach muszą trwać lata, i zresztą często nie kończyć się literalnie niczym? Aresztowania, zatrzymania, prokuratorskie wnioski stają się li tylko elementem show. Żenującego, budującego niewiarę w sprawiedliwość. Bo albo ci ludzie są wybieranymi na zimno ofiarami medialnych spektakli, albo są winni, ale rzekomo bezlitosny wymiar sprawiedliwości nie umie im nic zrobić.

Wybory prezydenckie 2020. DudaBus znowu w trasie. Andrzej Du...

I w jednym i w drugim przypadku dostajemy zawstydzający morał. Jak to wpłynie ostatecznie na kampanię Andrzeja Dudy? Pojęcia nie mam. Krzysztof Łapiński, były rzecznik prezydenta, przedstawił w studio Polsatu alternatywę. Albo ludzie kupią historię o PiS próbującym wypalać gorącym żelazem nieprawości we własnych szeregach. Będzie ciężko, bo temu wypalaniu towarzyszy przewracanie się o własną nogę. Albo Polacy przyswoją narrację opozycji o wojnie gangów, o mafijnych porachunkach. Która też upraszcza każdy z tych przypadków, ale nasuwa się sama.

W ostateczności mogą tego do końca nie kojarzyć z prezydentem. Ale PiS zadbał na konwencji w zeszłą sobotę, aby Duda był postrzegany jako ważny element tego obozu. Tak go przytulili do piersi, że teraz ich kandydat ani zipnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Niedziele handlowe mogą wrócić w 2024 roku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl