- Kiedyś przeczytałem o Pana piosenkach, że słuchają ich pacjenci w szpitalach i lekarze podczas operacji. Skąd tyle w Pana muzyce pozytywnej energii?
- Staram się być pozytywnym człowiekiem. Jestem optymistą. Kiedy dzieje się coś niedobrego, od razu szukam rozwiązania problemu. To sprawia, że nawet kłopoty są dla mnie impulsem do pozytywnych działań.
- To dlatego Pana nowa płyta nosi tytuł „Piosenki szczęśliwe”?
- Tytuł mojej nowej płyty jest reakcją na to, co dzieje się wokół nas: mało uśmiechów, dużo problemów. Razem ze współautorem płyty Zbyszkiem Książkiem stwierdziliśmy, że warto dać ludziom trochę pozytywnej energii.
- Grzegorz Ciechowski powiedział swego czasu, że kiedy jest zadowolony i szczęśliwy, nie potrafi tworzyć. Jak to się dzieje, że u Pana jest na odwrót?
- Coś w tym jest. Kiedy przeżywam trudne chwile - gniew, smutek, zwątpienie - też odczuwam inspirację do tworzenia. Myślę, że to nie jest kwestia rodzaju emocji, ale emocji w ogóle. Staram się ciekawie żyć - i kiedy siadam, aby coś napisać, emocje kumulują się we mnie i przekładają się na nuty.
- Trudniej napisać piosenkę optymistyczną niż melancholijną?
- Generalnie najtrudniej napisać piosenkę radosną. To tak, jak trudniej jest być dobrym aktorem komediowym niż dramatycznym. Podobnie jest w muzyce.
- Jak to się dzieje, że od wielu lat znajduje Pan tak dobre porozumienie z krakowskim poetą Zbyszkiem Książkiem?
- Charaktery mamy zupełnie różne, ale podobne spojrzenie na świat. Współpracuję z wieloma znakomitymi autorami, ale ze Zbyszkiem najdłużej, bo aż dziesięć lat. Jesteśmy kompatybilni. Zbyszek pisze tak, że lubię do jego tekstów tworzyć muzykę. Stosuje proste i krótkie wersy, dzięki temu mogę się pobawić sylabami i muzyką. Dla mnie dobry tekst to taki, który powoduje powstanie dobrej piosenki. Najpiękniejszy na świecie wiersz nie zawsze sprawdzi się z muzyką. Dlatego sięgam po teksty Zbyszka, które inspirują mnie do tworzenia piosenek. W przypadku nowej płyty też tak było: rzuciłem Zbyszkowi kilka tematów, on napisał teksty, a potem ja do nich muzykę.
- Ostatnio chętnie bierze Pan udział w dziecięcych talent-shows, jak „Aplauz, aplauz”. Z czego to wynika?
- Mam swoje dzieci i muzyczne przedszkole, co sprawia, że złapałem dobry kontakt z małymi artystami. Dlatego współpraca z uczestnikami programu układała się bardzo dobrze. „Aplauz, aplauz” co prawda już się skończył, ale ja wciąż spotykam się z moimi podopiecznymi, organizuję wspólne koncerty i nagrania. Niebawem można będzie posłuchać efektów. W pierwszej połowie roku ukaże się płyta „Karuzela z marzeniami”.
- Są też krytycy takich programów, którzy twierdzą, że dzieci zbyt mocno przeżywają publiczne porażki.
- Dzieci, które wystąpiły w „Małych gigantach” znają scenę od wielu lat. To nie były ich pierwsze występy. Chcą śpiewać w przyszłości - dlatego nie ma innej drogi. Uważnie obserwowałem to, co się działo w programie i - moim zdaniem - nikt tam nie ucierpiał. Wręcz przeciwnie - wszyscy się świetnie bawili.
- A jakie ma Pan zdanie o talent-shows dla dorosłych, które zdominowały obecnie polską rozrywkę?
- Są programy lepsze i gorsze. Trochę za dużo jest w nich śpiewania coverów. Niestety, wszystkie stacje telewizyjne boją się czegoś odmiennego i stawiają tylko na najbardziej znane piosenki.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?