Piotr Mickiewicz: Rocznica 17 września może być dla Rosji okazją do pokazu siły

Tomasz Chudzyński
Tomasz Chudzyński
- Spodziewam się w Rosji pokazu siły i wykorzystania białoruskich rąk do zachęty do świętowania z okazji „wyzwolenia w 1939 roku pobratymców”. Aktywne włączenie Białorusi może być nowością w rosyjskiej narracji pokazującej inwazję ZSRR na Polskę 82 lata temu - mówi prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.
- Spodziewam się w Rosji pokazu siły i wykorzystania białoruskich rąk do zachęty do świętowania z okazji „wyzwolenia w 1939 roku pobratymców”. Aktywne włączenie Białorusi może być nowością w rosyjskiej narracji pokazującej inwazję ZSRR na Polskę 82 lata temu - mówi prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego. Alexander Zemlianichenko
"Celem polityki rosyjskiej jest wypychanie NATO i USA z Europy Wschodniej, Środkowej, z całego regionu międzymorza. Aktywne włączenie Białorusi może być nowością w rosyjskiej narracji pokazującej inwazję ZSRR na Polskę 82 lata temu" – mówi prof. Piotr Mickiewicz, politolog z Uniwersytetu Gdańskiego.

Stosunki polsko-rosyjskie od lat są niezmienne – fatalnie się układają. Czy można coś z tym zrobić? Dziś wydaje się, że perspektyw nie ma żadnych…

One są złe, były złe i będą złe, bo w założeniach politycznych obydwu państw nie mają one ulegać poprawie. Jedyną różnicą jest to, że polityka rosyjska wobec Polski zakłada realizację celów krótkoterminowych, średnioterminowych, jak i długoterminowych, a Polska dąży jedynie do osiągnięcia celu strategicznego, co niesie szereg negatywnych konsekwencji. Nie wiemy, jakie chcemy mieć stosunki z Rosją i nie poszukujemy też odpowiedzi na pytanie, jak osiągnąć nasze cele w relacjach z tym państwem. Wiemy tylko, że chcemy uzyskać od USA i NATO parasol ochronny. A to doskonale wpisuje się w rosyjską narrację wzrastającego zagrożenia i konieczności militaryzacji tego państwa, a zwłaszcza zachodniej jego rubieży. Nie staramy się także przekonać do swoich racji partnerów. W polityce, niestety, posiadanie racji nie zawsze jest gwarancją sukcesu, niekiedy daje jedynie wątpliwą satysfakcję po czasie i prawo do powiedzenia partnerom: "a nie mówiłem, że tak będzie?". Ważniejszym jest więc prowadzenie polityki przekonywania partnerów politycznych do swoich racji, zwłaszcza że całą naszą politykę wobec Rosji wpisujemy w całokształt działań amerykańskich, niekiedy nie zważając, że polityka USA wobec Rosji w ostatnich latach ewoluuje, nie ma jednego wymiaru i jest także współkreowana przez założenia polityki chińskiej.

Trudno jednak nie reagować lub racjonalizować naszą politykę wobec tego chociażby, co Rosja zrobiła na Krymie, Donbasie…

Oczywiście, nasza reakcja jest potrzebna, zgadzam się z pana tezą w 100 procentach. Tylko trzeba zadać sobie pytanie nie tylko dlaczego reagujemy, ale też co chcemy osiągnąć i w jaki sposób mamy zareagować, by osiągnąć swoje cele. Spójrzmy na, w tej chwili aktualny, przykład Nord Stream 2. Jaki obraz stosunku Polski do tej inwestycji ma świat? Wie tylko, że nie chcemy się na nią zgodzić. Ale już nie wie z czego nasz sprzeciw wynika, jakie NS 2 niesie zagrożenie dla Europy. Inaczej Europa nie byłaby dziś zdziwiona, że Gazprom podnosi ceny, nie tłoczy paliwa mimo kontraktów, a magazyny gazu w Niemczech są puste. A miały być przecież pełne, w przeciwieństwie tych wypełnianych gazem z Afryki Północnej. O tym mówię – nie potrafiliśmy i nie potrafimy nadal wyłożyć społeczności międzynarodowej powodów naszego stanowiska. Nie umiemy wykazać, że to my mamy unikatowe doświadczenie w relacjach z Rosją i – z reguły – nasze oceny rosyjskiej polityki są trafne. Tylko doraźnie reagujemy. To błąd. Mówił pan o Krymie. To ja się spytam, czy my mamy jakąś wizję polityki UE i NATO w tej kwestii? Czy potrafiliśmy przekonać naszych partnerów, że działaniami hybrydowymi są także zagrożeni i oni, nie tylko Ukraina, Polska czy Litwa? Tylko protestujemy, że Rosjanie go zajęli. Trochę za mało, także w kontekście naszego bezpieczeństwa.

Nie ma chyba państwa, które miałoby receptę na tę sytuację.

Jesteśmy państwem, które posiada doświadczenie, jeśli chodzi o ocenę rosyjskiej polityki, w większości przypadków trafnie czyta jej cele, natomiast nerwowe reakcje nie pozwalają naszego stanowiska pokazać i wykazać, że jest ono wynikiem racjonalnej oceny rzeczywistości. Długofalowe myślenie, działania i ocena konsekwencji oraz prezentowania społeczności międzynarodowej naszego stanowiska – tego potrzebujemy w naszej polityce wobec Rosji. Ważne jest nie tylko odczytanie celów polityki międzynarodowej tego państwa, ale także umiejętne budowanie wspólnego stanowiska państw, wobec których te działania są podejmowane. W naszym przypadku państw członkowskich UE i NATO.

Wydaje się jednak, że jeszcze długo w Rosji nie będzie władzy, którą kierować będą choć odrobinę zbliżone do zachodnich wartości.

To oczywiste. Demokratyzacja życia politycznego to upadek systemu, który stworzył Putin. To tak zwany autorytaryzm zamknięty, w którym panuje kasta. Jedną z form jej przetrwania jest kreowanie w społeczeństwie poczucia zagrożenia i przekonania, że silna władza je obroni. Dlatego kreują to zagrożenie ze strony NATO. W tym kontekście dzisiejsza polityka Polski jest Putinowi na rękę. Weźmy Zapad 21 i naszą reakcję na te ćwiczenia. Dzięki temu Rosja może wydać komunikat np. takiej treści: NATO zbliża się do jej granic, zatem uzasadnione jest zwiększenie potencjału obronnego i poszerzenie strefy antydostępowej w obszarze mórz Bałtyckiego i Czarnego. Czy my tego chcemy? Oczywiście, że nie.

Parę lat temu Putin, wówczas jako premier, przyznawał na Westerplatte, dość ostrożnie, że ZSRR zaatakował Polskę 17 września 1939 r. Dziś pisze artykuły, że była to „bratnia pomoc dla ciemiężonych przez Polskę narodów”. Wydaje się, że Rosja znów zaprezentuje tego typu narrację w 82 rocznicę inwazji.

Ona będzie właśnie taka, z powodów, o których mówiłem wcześniej, czyli polityki rosyjskiej, której celem jest wypychanie USA i infrastruktury wojskowej NATO z Europy Wschodniej, Środkowej, z całego regionu międzymorza, bo to dotyczy nie tylko Polski, Ukrainy, Krajów Bałtyckich, ale też Rumunii i Bułgarii. Nie ma miejsca w tych działaniach na jakiekolwiek gesty, które pokazałyby, że Rosja przyjmuje do wiadomości, iż ten obszar przestaje być strefą jej wpływów. Nie ma się co do tego łudzić. Ponadto jest to stanowisko ważne dla polityki wewnętrznej Rosji, bo przecież cały mit założycielski ekipy Putina jest mitem o odbudowie mocarstwowej pozycji utożsamianej z obszarem ZSRR. Proszę też zwrócić uwagę, że znów mamy do czynienia z wewnętrznym spadkiem popularności prezydenta Rosji ze względu na kryzys gospodarczy. W związku z tym on znów musi pokazać siłę i znaleźć czynnik integrujący rosyjskie społeczeństwo wokół swoich rządów. Spodziewam się zatem raczej pokazu siły i wykorzystania białoruskich rąk do zachęty do świętowania z okazji „wyzwolenia w 1939 roku pobratymców”. Aktywne włączenie Białorusi może być nowością w rosyjskiej narracji pokazującej inwazję ZSRR na Polskę 82 lata temu.

od 7 lat
Wideo

Pismak przeciwko oszustom, uwaga na Instagram

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Piotr Mickiewicz: Rocznica 17 września może być dla Rosji okazją do pokazu siły - Dziennik Bałtycki

Wróć na i.pl Portal i.pl