Piotr i Paweł w jednej stali firmie. Przez 28 lat. Teraz ich imperium przejmie portugalski potentat?

Marta Danielewicz
Marta Danielewicz
Pierwszy sklep rodzina Wosiów otworzyła w 1990 roku przy ulicy Głogowskiej. Miał zaledwie 60 mkw. Mimo to sklepowe półki w nim uginały się pod ciężarem produktów: zagranicznych alkoholi, świeżych warzyw, szynek i serów do tej pory nigdzie niedostępnych.
Pierwszy sklep rodzina Wosiów otworzyła w 1990 roku przy ulicy Głogowskiej. Miał zaledwie 60 mkw. Mimo to sklepowe półki w nim uginały się pod ciężarem produktów: zagranicznych alkoholi, świeżych warzyw, szynek i serów do tej pory nigdzie niedostępnych. mat. prywatne
Portugalskie Jeronimo Martins i francuskie Auchan - jak dowiedział się „Głos Wielkopolski” to dwie firmy, które ostatecznie wyraziły zainteresowanie kupnem 100 procent udziału poznańskiej sieci Piotr i Paweł. Poszukiwania inwestora strategicznego rozpoczęły się w połowie 2017 roku.

W lutym tego roku spółka zawarła umowę z funduszem TFI Capital Partners, który wyposaża sieć Piotr i Paweł w gotówkę oraz instrumenty zabezpieczające możliwości prowadzenia działalności handlowej. Zdaniem ekonomistów, to właśnie sprzedaż firmy miała uchronić ją przed widmem bankructwa. Spółka jest bardzo zadłużona. Bracia Wosiowie, którzy tworzyli ją od początku, od maja nie pełnią już funkcji zarządczych w spółce. Przeszli do rady nadzorczej. Te działania miały wpłynąć na „poprawę rentowności grupy i finalizację procesu pozyskania inwestora strategicznego”.

Najprawdopodobniej to właśnie właściciel Biedronki złożył zarządowi Piotra i Pawła najkorzystniejszą ofertę. Zarząd poznańskiej spółki potwierdza tylko, że w maju wpłynęło kilka wiążących ofert. W czerwcu ma nastąpić zamknięcie transakcji. Szczegółów jednak nie chce podawać, ani oficjalnie potwierdzić naszych informacji. Zdaniem ekspertów, kupno przez Biedronkę Piotra i Pawła to przepustka dla portugalskiej marki do sklepów typu premium, a także szansa na zaistnienie na rynku e-commerce. Od lat Piotr i Paweł prowadzi przecież sprzedaż internetową.

Dotąd Wosiowie rozwijali firmę samodzielnie, tworząc przez 28 lat działalności sieć 148 supermarketów, obecnych w różnych częściach kraju, działających na zasadzie franczyzy. A zaczęło się niewinnie, od małego sklepu przy ruchliwej ulicy w Poznaniu.

Nocowanie w sklepie

Był rok 1990, kiedy Eleonora Woś, wraz z synami Piotrem i Pawłem zdecydowała się otworzyć sklep przy ulicy Głogowskiej w Poznaniu. Lata 90. w Polsce to była prawdziwa odwilż. Polityka Leszka Balcerowicza, ówczesnego ministra finansów, i wprowadzenie ulg dla nowych firm pozwoliło rodzinie Wosiów zaistnieć w świecie biznesu. A Piotr i Paweł stał się symbolem luksusu. Na Głogowskiej w sklepie o powierzchni 60 mkw. półki uginały się od ilości produktów. Zagraniczne alkohole, świeże warzywa, szynki i sery różnego rodzaju, do tej pory kompletnie w Polsce nieznane, a przede wszystkim niedostępne. Poznaniacy mieli w czym wybierać.

Na pomysł biznesu wpadła matka. Eleonora Woś po latach wciąż jest uważana przez ekspertów za matkę supermarketów. Synowie Piotr i Paweł nie mieli ani doświadczenia w handlu, ani takowego wykształcenia. Piotr był świeżo upieczonym inżynierem Politechniki Poznańskiej. Skończył właśnie budownictwo. Paweł natomiast skończył gastronomię, pracował w hotelu Merkury jako kucharz. Gdy pojawił się plan, by wspólnie zainwestować w branżę spożywczą, wszyscy byli zupełnie zieloni. Jedyne doświadczenia w handlu miał kiedyś dziadek rodziny Wosiów, który przed wojną prowadził hurtownię słodyczy.

- O branży żywnościowej zadecydował trochę przypadek. Lata 90. to początek rozwoju handlu spożywczego w Polsce. Supermarkety, sklepy osiedlowe nie oferowały zbyt szerokiej oferty - mówią bracia Wosiowie.

- Lokal, jak i jego położenie, wydały nam się atrakcyjne. Tu otworzyliśmy nasz pierwszy, mały sklep spożywczy. Staraliśmy się oferować klientom asortyment wyjątkowy w tych czasach: cytrusy, batony Mars, Snickers, bombonierki Mozart, czy też holenderski ser Maasdam.

Bez wątpienia żywność była wówczas w Polsce towarem deficytowym. Eleonora Woś przeczuwała, że po upadku PRL-u najszybciej będzie rósł popyt właśnie na spożywkę. To ona zresztą, będąc wówczas pracownikiem spółdzielni mieszkaniowej, znalazła ofertę wynajmu lokalu od Spółdzielni Mieszkaniowej Grunwald. Podliczyła oszczędności, które łącznie wynosiły tysiąc dolarów, pozostałe cztery tysiące rodzina Wosiów pożyczyła od banku. Wzięli udział w licytacji i w ten sposób rozpoczęła się nowa era, era supermarketów. Bez wątpienia Eleonora Woś była motorem napędowym biznesu. Sama zajmowała się sprawami personalnymi w firmie - szkoliła personel, tworzyła standardy obsługi klienta.

W sklepie przy Głogowskiej pracowało wówczas ośmiu pracowników - w tym właściciele. Wyróżniały ich żółte koszule, które do dziś towarzyszą pracownikom Piotra i Pawła. Wosiowie przy otwarciu pierwszego sklepu spędzali w nim praktycznie 24 godziny. W wywiadach udzielanych w tym czasie wspominali jak rozkładali polówki w lokalu przy Głogowskiej, bo nie opłacało im się wracać nocą do domu. Większość czasu pochłaniało znalezienie dostawców, transport, rozliczenia. Po towar Piotr i Paweł jeździli dziesięcioletnią nyską. Kupowali na giełdach owocowo-warzywnych, od prywatnych producentów, a niekiedy w Niemczech. Dzięki temu w Poznaniu mieliśmy produkty z tzw. wysokiej półki. Zresztą po dziś dzień Piotra i Pawła wyróżnia właśnie nietypowy asortyment - dostaniemy tam produkty, których nie ma nigdzie indziej.

To właśnie znalezienie sprawdzonych dostawców było dla rodziny Wosiów największym w tym czasie wyzwaniem. Skąd pomysł na to, by sklepy wyglądały zupełnie inaczej i były tworzone na modłę amerykańską?

- W latach 90. inspiracją były dla nas sklepy zachodnie oraz myśl, która przyświecała nam od początku i stała się swoistym claimem sieci Piotr i Paweł: tworzyć takie sklepy, w których sami chcielibyśmy kupować. Już po miesiącu prowadzenia pierwszego marketu wiedzieliśmy, że klientom spodobała się nasza koncepcja sklepu, w którym mogli kupować więcej różnorodnych towarów i w odpowiedniej atmosferze. W tamtych latach była to prawdziwa rewolucja

- mówią Piotr i Paweł Wosiowie.

Rodzina z lat 30.

Kamieniem milowym w rozwoju spółki była budowa pierwszego supermarketu z prawdziwego zdarzenia. W 1991 roku rodzina Wosiów otworzyła drugi, pięciokrotnie większy sklep o powierzchni 300 mkw. Supermarket powstał na osiedlu Stare Żegrze i szybko stał się jednym z najbardziej popularnych w mieście. Pod koniec dnia nierzadko brakowało towarów, bo ludzie szturmem zdobywali sklep. Do interesu dołączyła siostra Magdalena.

- Klientów nie brakowało. Ludzie przychodzili z ciekawości i w poszukiwaniu trudno dostępnych wtedy na rynku produktów - potwierdzają bracia.

To był przełomowy moment, który sprawił, że rodzina Wosiów zdecydowała się iść za ciosem. W 1995 roku otwarto pierwszy całodobowy market przy ul. Gronowej - do dziś ulubiony sklep poznaniaków. W 1998 roku powstało pierwsze centrum handlowe przy ul. Promienistej o powierzchni aż 4 tys. metrów kwadratowych. W nim, oprócz części spożywczej, miejsce znalazł też sklep muzyczny, drogeria oraz 9 boksów handlowych.

W 2000 roku rodzina Wosiów swój biznes przenosi poza granice Poznania. Wprowadza model franczyzy. Partnerzy franczyzowi inwestowali swoje środki, a bracia zapewniali dostawy, know-how i markę. Ponad połowę franczyzobiorców stanowiły osoby, które wcześniej same pracowały w Piotrze i Pawle.

- Uznaliśmy, iż model ten pozwoli nam rozwijać się szybciej, a także zapewni odpowiednią jakość naszej oferty. Już od początku funkcjonowania naszej sieci stawialiśmy na ludzi, od których wszystko zależało i zależy. Zarówno - od pracowników sklepów, jak i od franczyzobiorców. To dzięki ludziom osiągnęliśmy tę skalę rozwoju biznesu - mówią Piotr i Paweł Wosiowie.

Idąc za ciosem, zainwestowali także w stworzenie własnej marki.

- Wybudowaliśmy fabrykę dań gotowych Kuchnia Polki w Tarnowie Podgórnym. Wraz z ekspansją w całej Polsce rozbudowywaliśmy naszą logistykę: obecnie mamy dwa nowoczesne centra logistyczne w Koninku pod Poznaniem oraz pod Warszawą

- opowiadają.

- Piotr i Paweł Wosiowie byli moimi bezpośrednimi przełożonymi. Trafiłem na złoty czas Piotra i Pawła. Sieć przeżywała wtedy największy swój rozkwit. Optymistycznie patrzyliśmy w przyszłość - wspomina Błażej Patryn, były były rzecznik sieci Piotr i Paweł, z którą był związany od 2004 do 2014 roku. - Cała trójka: Piotr, Paweł i mama Eleonora byli bardzo zaangażowani w rozwój firmy. Być może zabrakło tego w ostatnich latach.

I dodaje: - Przez lata obserwowałem ich silną więź, pewien pietyzm. Zresztą liczyli się też z innymi. Brali czynny udział w każdym nowym projekcie. Paweł, mimo że z wykształcenia był kucharzem, projektował sklepy. Odpowiedzialny był w firmie za część inżynierską. Wielokrotnie widziałem go, wraz z projektantem, pochylonego nad płachtami planów, kreślącego jak wyglądać mają ustawienia sklepów. Potrafili tak przesiedzieć wiele godzin, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Piotr natomiast każdy swój dzień zaczynał od wizyty w sklepach. Jego oczkiem w głowie był ten przy Promienistej. To byli ludzie z wizją, wyczuciem, intuicją biznesową. Kiedyś fizycznie pracowali w swoim pierwszym sklepie, przeskoczyli szybko przez wszystkie elementy rozwoju firmy. Znali ją od podszewki - wspomina Patryn.

Były pracownik Piotra i Pawła wspomina też samą założycielkę.

- Eleonora bardzo silnie czuła sklep, zawsze była w nim obecna. Zasiadając w radzie nadzorczej, często pojawiała się w obiektach przy Gronowej, w Plazie, przy Promienistej. Lubiła spędzać czas z ludźmi, z nimi rozmawiać

- opowiada Błażej Patryn.

Dawni pracownicy podkreślają, że nikt z rodziny Wosiów nie wykazywał dyktatorskich zapędów. Starali się słuchać i rozmawiać, nawet jeśli te rozmowy były trudne. Sami zresztą nie akceptowali dyktatorskich zapędów u kierownictwa.

- Czasami wchodzili na wysokie „c”. Ale tylko po to, by podkreślić, że sternik może być tylko jeden, który może nadać okrętowi jeden cel. Mimo to dbali o komfort pracy. Prezes Piotr odbywał gospodarcze wizyty po biurach, zagadywał. Czasami jeździł z wizytami po Polsce. Niekiedy wchodził do swoich sklepów jako klient. Nawet gdy zobaczył, że nie dzieje się po jego myśli, to nie wszczynał awantur. Wracał do Poznania przemyśleć wszystko i znaleźć rozwiązanie problemu, jakie zmiany są konieczne.

Czy były konflikty w rodzinie?

- Owszem, jak w rodzinie. Ale tu było widać między nimi pewną synergię. Mieli jeden cel, który wspólnie chcieli zrealizować

- mówi Patryn.

Ojciec pomógł?

Nie zawsze jednak było w firmie tak sielsko. Sporym problemem, z którym rodzina Wosiów musiała się zmierzyć było oskarżenie w 2004 r. przez spółdzielnię Wielkopolanka ich ojca - Jerzego Wosia, byłego prezesa spółdzielni - o to, że z pieniędzy spółdzielców postawił swoim synom market przy ulicy Wojskowej. Ówczesny zarząd żądał prawie 7 mln złotych zwrotu od Piotra i Pawła. W tym czasie Wielkopolanka miała spore problemy finansowe. Stanęła przed widmem upadłości. O trudną sytuację finansową obwiniała m.in. właśnie niekorzystną dla Wielkopolanki umowę z rodziną Wosiów, podpisaną w styczniu 2001 r. Ostatecznie prokuratura umorzyła śledztwo przeciwko nestorowi rodu.

- To był trudny czas dla rodziny. Piotr i Paweł Wosiowie starali się z otwartą przyłbicą przyjmować pytania dziennikarzy na ten temat i na nie odpowiadać, na tyle, na ile mogli - wspomina Błażej Patryn. - Nawet, jeśli ojciec w jakikolwiek sposób coś ułatwił synom, to była to pomoc marginalna. Bracia Piotr i Paweł wszystko co osiągnęli w swoim życiu, to tylko dzięki ciężkiej pracy i poświęceniu.

Sprawę pamięta także Waldemar Witkowski, przewodniczący Unii Pracy w Poznaniu i prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej im. H. Cegielskiego.

- W tym czasie plotkowano, że ojciec pomógł synom w sprawach własnościowych przy najmie pierwszego lokalu. Że bez jego pomocy nie mogliby wystartować. Także władze miasta na początku lat 90. były Wosiom przychylne

- mówi Witkowski.

Imperium w kłopotach

Eksperci są jednak zdania, że Wosiowie swoją ciężką pracą zbudowali imperium. - Kibicowałem im od samego początku. To było pięknie oglądać jak rozkwita firma Piotr i Paweł. To był jeden z pierwszych nowoczesnych sklepów w Polsce - wspomina Andrzej Faliński, wieloletni dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. - Wosiowie tak typowo po wielkopolsku zarządzali, byli gospodarni. To była klasyczna rodzina z lat 30. Rzucili wyzwanie sieciom międzynarodowym. Postawili na wysoką jakość i polskie produkty. Stanowczo zbyt wcześnie schodzą z ringu, niezasłużenie.

Nastąpił jednak kryzys, z którego rodzinie Wosiów nie udało się wyjść obronną ręką. - Lata 90. to lata poszukiwania, pozyskiwania towaru. To był dopiero początek wolnego rynku i dostępności ofert. Zupełnie inaczej niż dziś, gdzie podaż przekracza popyt. Trudności, które napotykaliśmy nazywaliśmy raczej wyzwaniami: pozyskiwanie środków na ekspansję, poszukiwania dobrych lokalizacji, funkcjonowanie na coraz bardziej zagospodarowywanym przez konkurencję rynku, silne kampanie reklamowe zagranicznych sieci. Największą trudnością ostatnio okazał się brak skali zakupowej oraz finansowej, aby nadal prężnie się rozwijać, a także obniżenie ratingów dla sektora detalicznego w Polsce przez firmy ubezpieczeniowe. To częściowo powód obecnej naszej sytuacji - przyznają bracia Wosiowie.

Niektórzy upatrują w modelu franczyzy początku kłopotów, inni z kolei uważają, że inwestycję we własną markę i otwarcie sklepów w zbyt wielu miastach skazane było na niepowodzenie.

- Trochę uczeń przerósł mistrza. Przekazując zarządzanie franczyzobiorcom, rodzina Wosiów się od nich uzależniła. Finansując rozwój firmy, czerpali pieniądze ze źródeł zewnętrznych, franczyzobiorcy nie płacili na czas. Wcześniej bardzo rzetelnie bracia Wosiowie gospodarowali sklepikami. Kłopoty przez franczyzobiorców miały wcześniej Alma i Bomi

- mówi nam osoba, która zna od wewnątrz działania firmy.

- Sklep Piotr i Paweł był z wyższej półki. To była rewolucja, świetne produkty, idealne markety - zwłaszcza ten przy ul. Promienistej. To była zupełnie inna jakość na ten czas. Być może Piotra i Pawła zgubiło zbyt szybkie tempo rozwoju - mówi prof. Henryk Mruk z Uniwersytetu Ekonomicznego w Poznaniu.

Obejrzyj wideo:

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiał oryginalny: Piotr i Paweł w jednej stali firmie. Przez 28 lat. Teraz ich imperium przejmie portugalski potentat? - Plus Głos Wielkopolski

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl