Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pielgrzymi: katolik zna teorię, nie zawsze wie jak wcielić ją w życie

Katarzyna Kojzar
01.08.2016 krakow   brzegi swiatowe dni mlodziezy spotkanie ekumeniczne pielgrzymi sdmfot anna kaczmarz  / dziennik polski / polska press
01.08.2016 krakow brzegi swiatowe dni mlodziezy spotkanie ekumeniczne pielgrzymi sdmfot anna kaczmarz / dziennik polski / polska press Anna Kaczmarz / Dziennik Polski / Polska Press
Sobota. Tłum podąża w stronę Brzegów. Po tygodniu śpiewów i tańców, idą w zadumie. Wiedzą, że to końcówka ŚDM, że za chwilę pora wrócić do normalnego życia. To najlepszy moment, by sprawdzić, co czują i co myślą po kilku kolorowych, niezwykłych dniach.

Jest bardzo gorąco, a przed nami około osiem kilometrów drogi - z pętli na Małym Płaszowie aż do Brzegów, na Campus Misericordiae. Parę osób śpiewa cicho, niektórzy się modlą. Co jakiś czas zdarzają się grupki, które jeszcze mają siłę i ochotę na krzyki i taniec. Powiewają flagi z całego świata.

Z brytyjską idzie William, siedemnastoletni londyńczyk. Trochę odsunięty od grupy, ale kiedy do niego podchodzę uśmiecha się i wita serdecznie.

Co dały ci Światowe Dni Młodzieży?

- Mam takie poczucie, że zbliżyłem się do wiary i do Boga. Te ostatnie dni otworzyły mi oczy i pozwoliły zobaczyć, ilu młodych ludzi ma takie nastawienie do życia, jak ja. Popatrz, tutaj jest cały świat. A nie tylko jedna parafia czy miasteczko. To piękne.

Idziemy chwilę w milczeniu. Podchodzi do nas grupka Francuzów, zainteresowanych, o czym rozmawiamy. Pytam ich o to samo, o co zapytałam Williama,

- Bycie razem - to chyba największa wartość Światowych Dni Młodzieży - odpowiada Annabelle. Przyjechała do Krakowa z Avignon, nie może doczekać się mszy z papieżem. Jest tu już od kilku dni, trochę zmęczona, ale szczęśliwa. - Potrzebne mi było chwilowe oderwanie się od codzienności i spędzenie czasu w zupełnie innym miejscu, jakby innym świecie. Tylu młodych katolików dookoła, którzy cieszą się tym, że mogą być ze sobą. Bez granic. Wrócę do domu pełna siły. To dały mi te dni w Krakowie.

***

Tłum robi się coraz większy. Upał też, ale to nie przeszkadza pielgrzymom, Zatrzymują się w każdym miejscu, gdzie mogą znaleźć choć kawałek cienia. Siadają z gitarami i zaczynają intonować piosenki. Obok nich ustawia się kolejka do barku z jedzeniem.

Wśród czekających spotykam Theresę. Przyjechała tutaj ze Stanów Zjednoczonych, z Minnesoty. Ma siedemnaście lat i po raz pierwszy jest na ŚDM. Choć, jak podkreśla, nie ostatni.

- Jestem zachwycona Polską, wasz kraj jest przepiękny! - uśmiecha się szeroko, amerykańsko i ciągnie: - Te wszystkie flagi, ludzie wszystkich kultur i ras. Idę, patrzę na nich i się wzruszam - mówi. Pytam ją, czy oprócz zachwytu coś z ŚDM wyniesie. Theresa poważnieje.

- Nadzieję. Popatrz na to, co się dzieje na świecie. Dziś mamy tak trudne czasy, pełne ciemności, zła i nienawiści. Paryż, Nicea, Monachium… Myślałam, że nadziei już nigdzie nie można znaleźć. Pomyliłam się. Znalazłam ją tutaj.

***

Niemal wszyscy, z którymi rozmawiam, przywołują słowa Franciszka. Każdy zapamiętał inną mądrość papieża, niektórzy je zanotowali. Jedna z dziewczyn maszerujących w tłumie wyjmuje notes i pokazuje mi cytat:

„Serce miłosierne potrafi dzielić swój chleb z głodnym, serce miłosierne otwiera się, aby przyjmować uchodźców oraz imigrantów. Powiedzieć wraz z wami „miłosierdzie”, to powiedzieć: szansa, przyszłość, zaangażowanie, zaufanie, otwartość, gościnność, współczucie, marzenia.”

To będzie nauka, którą wyniesiesz z ŚDM?

- Tak. I to, żeby się nie poddawać. Żeby nie być „młodym emerytem”, o którym mówił papież Franciszek.

Za mną i pielgrzymami już prawie połowa drogi. Mijamy zraszacze, które dają chwilę wytchnienia. Kawałek dalej na kocu siedzi grupka dziewczyn. Rozmawiają po polsku, podchodzę. Kiedy słyszą słowo „dziennikarz”, trochę się peszą, ale szybko wybierają swoją przedstawicielkę. Ma na imię Wiktoria i ma 22 lata. Przyjechała z Poznania, razem ze swoimi koleżankami.

- Bardzo żałuję, że ŚDM już się kończy. Wiesz, jak wygląda codzienność. Idziesz do szkoły, na studia, do pracy. Spotykasz różnych ludzi, z jednymi się potrafisz dogadać, z innymi nie. Tutaj jest zupełnie inaczej. Wszyscy od razu są do siebie przyjaźnie nastawieni, radośni.

- Czego cię to nauczyło? - Chyba tego, że można. Że mimo wszystko można być uśmiechniętym i dobrze nastawionym do życia.

Dziewczyny ruszają w dalszą drogę, ale ja jeszcze zostaję. Mijają mnie tłumy, po dwóch stronach drogi. Ktoś wręcza mi obrazek z wizerunkiem świętego, ktoś macha, ktoś inny się uśmiecha. Dokładnie tak, jak opisała to Wiktoria.

Już z daleka widzę grupę ludzi w zielonych koszulkach z napisem „Australia”. Podchodzę do nich i od raz wiem, że mają mi wiele do powiedzenia.

- Ci wszyscy ludzie tutaj mają ekscytujące życie, każdy ma swoją historię i przeżycia. Jesteśmy tak różni, a jednocześnie wyznajemy tą samą wiarę. To jest największa wartość ŚDM - mówi 31-letni Julian. Jest na dniach młodzieży już drugi raz. Pierwsze przeżył w Sydney, gdzie mieszka. - Mam w sobie teraz trochę więcej wiary niż dotychczas. Myślę, że zrozumiałem, czym jest miłosierdzie. To, o czym mówi Franciszek.

- W jakim sensie? - pytam

- Chodzi mi o to, że każdy katolik wie, czym ono jest. Zna teorię, ale nie zawsze wiemy, jak wcielić je w życie. Naszym największym zadaniem jest zrozumieć i zacząć przenosić je do rzeczywistości. To lekcja, którą zabiorę ze sobą do domu.

Zbliżamy się do Brzegów. Tłum się zagęszcza, musi interweniować policja, żeby trochę go rozładować. Stoimy i czekamy, aż pozwolą nam iść dalej. Obok mnie chłopak w czapce z flagą Belgii. Ma na imię Tommy. Bardzo przeżywa ŚDM. - Teraz widzę, że nic nie jest w stanie załamać chrześcijaństwa. Jesteśmy silni, bo jesteśmy razem.

Policja pozwala nam iść dalej. Żegnam się z Tommym i idę dalej. Przede mną już widać Campus. Wszyscy już są bardzo zmęczeni, za nami siedem kilometrów, które przeszliśmy w upale. Tuż przed wejściem na Pola Miłosierdzia, spotykam Cesara, Peruwiańczyka. Przyjechał z Arequipy. - Mam takie poczucie, że muszę pracować, żeby stać się lepszym człowiekiem. Stałem wczoraj blisko papieża, słuchałem co mówi i czułem siłę do działania. Byłem też w Rio, trzy lata temu. To zupełnie inne przeżycie niż tu. - Jak to? - U nas, w Ameryce Południowej, chrześcijaństwo jest inne, silniejsze. Zastanawiałem się, jak to będzie wyglądać w Europie. Nie wiem, gdzie jest lepiej. Jest inaczej. Ale wiesz, jest jeszcze coś, co wyniosłem z ŚDM - zawiesza głos. - Że przyjechaliśmy tu z różnych części świata, posługujemy się różnymi językami. A tak naprawdę mówimy jednym językiem - językiem miłości.

***

Rozłączamy się, bo każdy z nas idzie do innego wejścia. Nie mam ze sobą akredytacji ani biletu. Stoję bezradna i zmęczona, ale ochroniarze nie chcą mnie wpuścić. Jestem zła na siebie, że zapomniałam zabrać wejściówki. I nagle czuję, że ktoś mnie szturcha. To starszy pan, trzyma w ręku bilet. - Weź, nie będziesz musiała pędzić po wejściówkę - wciska mi go do ręki i znika. Na Campusie zagaduję grupkę chłopaków gdzie można napełnić butelki wodą. - Siedź, my ci napełnimy - mówią i biorą moją butelkę. Kiedy wracają, nie mogę sobie odmówić i nie zapytać ich o naukę wyniesioną z ŚDM.

Jeden z nich uśmiecha się i mówi: Trzeba być zawsze dla innych ludzi.

***
Pielgrzymi
Na Światowe Dni Młodzieży w Krakowie zarejestrowało się oficjalnie 356 tys. 294 pielgrzymów z 187 krajów. W mszy św. w Brzegach uczestniczyło ponad 2,5 miliona osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska