Piekło było w jednym domu, mieszkańcy Ciecierzyna nie mają z nim nic wspólnego

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Po zbrodni w Ciecierzynie pod Byczyną.
Po zbrodni w Ciecierzynie pod Byczyną. Mirosław Dragon
Kiedy kolejny dziennikarz puka do drzwi i pyta, dlaczego mieszkańcy Ciecierzyna nie reagowali, ludzie czują się, jakby sami byli winni morderstwa. A oni przecież reagowali, chociaż do głowy im nie przyszło, że sąsiedzi mogli seryjnie zabijać swoje nowo narodzone dzieci.

W ciągu ostatnich dni dziennikarze wszystkich dużych polskich mediów odwiedzili Ciecierzyn. Nad dachami latają drony z kamerami, a dziennikarze telewizyjni najpierw filmują biały dom w środku wsi, w którym zamordowano czworo maluchów, a następnie pukają do sąsiadów, żeby zapytać, dlaczego nikt nie reagował? Na koniec każdy filmuje tablicę Ciecierzyn-Piekło.

- Po pierwsze - ta zbrodnia wydarzyła się w samym Ciecierzynie, a nie w przysiółku Piekło. Po drugie - postawiona jakieś trzy lata temu tablica z Piekłem jest błędem! Przysiółek Piekło leży po drugiej stronie Byczyny, w Roszkowicach, w miejscu bitwy pod Byczyną, od której wzięła się ta nazwa! - tłumaczą mieszkańcy Ciecierzyna. - A tak wychodzi, jakbyśmy my mieszkali w jakimś piekle.

A przecież Piekło było tylko w jednym domu. Nie da się pojąć, że mieszkało się obok ludzi, którzy okazali się potworami. A tutaj jeszcze część mediów w swoich relacjach obarcza współodpowiedzialnością całą wieś... Dlatego sołtys Paweł Grygier napisał oświadczenie, pod którym podpisało się kilkudziesięciu mieszkańców Ciecierzyna.

Ludzie alarmowali wcześniej

- Trudno nam wyrazić szok i przerażenie, jakie obecnie przeżywamy. Tym bardziej że reakcje w niektórych mediach są krzywdzące dla nas. Niepokojące są też liczne komentarze o naszej rzekomej bierności. To nieprawda, wiele razy udowadnialiśmy naszą wrażliwość i umiejętność pomagania - piszą mieszkańcy wioski pod Byczyną.

W ubiegłym roku na pierwszej stronie „nto” pisaliśmy, że grupa mieszkańców Ciecie-rzyna skrzyknęła się i własnymi rękoma, na własny koszt wyremontowała mieszkanie schorowanemu samotnemu sąsiadowi. W planach jest powtórzenie takiej akcji charytatywnej. Tym bardziej ludzi oburzają zarzuty o znieczulicę.

Pytam mieszkańców Ciecierzyna, jak to możliwe, że na posesji rodziny W. znaleziono szczątki aż czterech urodzonych w różnym czasie noworodków, a nikt we wsi nie zauważył, że Aleksandra J. była pięć razy w ciąży, a miała tylko jedno dziecko: urodzonego w 2012 roku syna Daniela.

- Wiele osób zauważyło kolejne ciąże i zgłaszało tę sprawę. Można to przecież sprawdzić, powinno się - odpowiadają ludzie.

Rzeczywiście, już w 2016 roku do Ośrodka Pomocy Społecznej w Byczynie wpłynęło pismo, w którym mieszkańcy Ciecierzyna alarmowali o podejrzeniach dotyczących ukrywania ciąży przez Aleksandrę J.

Z dokumentacji wynika, że pracownicy OPS-u zajęli się tą sprawą. Aleksandra J. okazała jednak zaświadczenie od ginekologa z Kluczborka, że poroniła. Z zaświadczeniami lekarskimi się nie dyskutuje, więc sprawę uznano za wyjaśnioną.

Śledczy zabezpieczyli tę dokumentację i będą weryfikować, na jakiej podstawie lekarz wystawił takie zaświadczenie.

W tym roku mieszkańcy Ciecierzyna kolejny raz zauważyli, że Aleksandra J. prawdopodobnie jest w ciąży. Po raz kolejny zawiadomili o tym Ośrodek Pomocy Społecznej.

Mieszkańcy Ciecierzyna, którzy zauważali kolejne ciąże, dzielą się na dwie grupy. Jedni podejrzewali, że Aleksandra J. zostawia dzieci w szpitalu po urodzeniu (27-latka rozpowiadała na wsi, że to woda zbiera się jej w brzuchu i musi iść do szpitala na zabieg). Drudzy zaczęli podejrzewać, że być może te dzieci sprzedaje. Dlatego wysyłali pisma do OPS-u.Nikomu do głowy nie przyszło, że noworodki są zabijane.

Aleksandra J. nie korzystała z pomocy społecznej, ale pracownicy socjalni zajęli się zgłoszeniem. To oni złożyli zawiadomienie na posterunku policji w Byczynie. Najpierw ustnie, potem także pisemnie.

- Pierwszą zbrodnię w Ciecierzynie popełniono w 2013 roku, ostatnią w 2018 r. Pomiędzy tymi dwiema datami popełnione zostały jeszcze dwa zabójstwa. Zrekonstruowane zostaną wszelkie okoliczności dotyczące zabójstw noworodków - zapewnia Stanisław Bar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Opolu. - Oczywiście zbadamy również to zaświadczenie lekarskie o poronieniu.

Seryjne dzieciobójstwo

Śledczy wstępnie ustalili, że zabite dzieci Aleksandry J. urodziły się w sierpniu 2013, maju 2015, sierpniu 2016 oraz 30 listopada 2018 roku.

- To są wstępne ustalenia. Szczegółowe badania biegłych, które pozwolą ustalić datę urodzenia i płeć dzieci, dopiero zostaną przeprowadzone - podkreśla Anita Dąbrowa-Derda, szefowa Prokuratory Rejonowej w Kluczborku.

Jak wielokrotne dzieciobójstwo wyszło w końcu na jaw?

W poniedziałek (10 grudnia) dwóch pracowników Ośrodka Pomocy Społecznej złożyło pisemne zawiadomienie na posterunku policji w Byczynie.

Dwa dni później, w środę (12 grudnia), policjanci weszli do domu w Ciecierzynie.

Podczas przeszukania natrafili na makabryczne znalezisko. W nieczynnym piecu w budynku gospodarczym znaleźli zwłoki trzech noworodków.

Aleksandra J. została zatrzymana i noc spędziła w policyjnym areszcie.

W czwartek (13 grudnia) śledczy przywieźli Aleksandrę J. do Ciecierzyna na wizję lokalną. Wskazała im drzewo z tyłu posesji, pod którym zakopane było czwarte zabite dziecko, urodzone w 2013 roku.

Po wizji lokalnej 27-letnia Aleksandra J . wróciła do policyjnego aresztu, a w piątek Sąd Rejonowy w Kluczborku aresztował ją na 3 miesiące.

Prokuratura Rejonowa w Kluczborku postawiła Aleksandrze J. zarzuty nie dzieciobójstwa, ale zabójstwa. Jest to istotna różnica, mająca wpływ na surowość kary.

Dzieciobójstwo to zabicie dziecka w okresie porodu pod wpływem jego przebiegu, czyli w szoku poporodowym. To przestępstwo jest karane łagodniej, od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Prokuratura uznała jednak, że mieszkanka Ciecierzyna miała zabijać swoje nowo narodzone dzieci nie pod wpływem porodu, tylko z premedytacją. Grozi jej za to kara od 8 do 25 lat więzienia, a nawet dożywocie.

Kiedy zatrzymano, a następnie aresztowano Aleksandrę J., jej starszy o dziewięć lat konkubent był za granicą. Pracował jako kierowca ciężarówki, jeździł do Wielkiej Brytanii, skąd przywoził m.in. samochody na sprzedaż. Policjanci zatrzymali go w ciężarówce, zaraz jak przejechał polską granicę. W niedzielę (16 grudnia) on również został aresztowany na 3 miesiące przez Sąd Rejonowy w Kluczborku.

Kluczborska prokuratura zarzuciła mu pomocnictwo w zabójstwach 4 noworodków. 36-letni Dawid podejrzany jest o to, że choć nie brał udziału bezpośrednio w zabijaniu dzieci, to miał wywierać presję na swoją konkubinę, aby się ich pozbywała po urodzeniu. Aleksandra J. była od niego uzależniona finansowo. On jeździł do Wielkiej Brytanii, ona pracowała tylko na stażach, m.in. w świetlicy wiejskiej w Ciecierzynie i przedszkolu gminnym w Byczynie.

Według wstępnych ustaleń Aleksandra J. sama zabijała, a jej konkubent Dawid W. podejrzany jest o pomocnictwo psychiczne. Nie chciał mieć kolejnych dzieci, akceptował ukrywanie ciąż, brak opieki lekarskiej i duszenie kolejnych narodzonych osesków. Za pomocnictwo Dawidowi W. grozi taka sama kara - nawet dożywocie.

Z wyjaśnień Aleksandry J. wynika, że rodziła w wannie. Noworodki wkładała do reklamówki, zawiązywała, aż się udusiły, po czym ukrywała zwłoki obok domu.

- Samotny poród bez położnej jest możliwy, zwłaszcza w wannie z wodą. Nawet w szpitalu mam takie pacjentki, które rodzą dosłownie w kilka minut, a po porodzie zaraz chcą wstać - mówi anonimowo położna z wieloletnim stażem.

Samotne porody Aleksandry J. były możliwe tym bardziej, że przecież nie troszczyła się o urodzone maleństwa...

Jedno dziecko (urodzone w 2013 roku) zostało zakopane w ziemi, zwłoki trzech kolejnych noworodków, w tym urodzona 30 listopada tego roku dziewczynka, leżały w piecu. To jeden z najbardziej makabrycznych szczegółów tej zbrodni. Przy całej potworności zabijania noworodków nie wiadomo, dlaczego Aleksandra J. kolejnych zwłok nie zakopywała w ziemi, tylko od 3,5 roku dokładała kolejne reklamówki z uduszonymi dziećmi do starego pieca...

Aleksandra J. w sądzie przyznała się do morderstw. Twierdzi, że nakłaniał ją do tego partner.

Rodzina mieszkała tuż obok. Nie wiedzieli o ciążach?

W poniedziałek (17 grudnia) zatrzymane zostały kolejne osoby: 60-letni Arnold W. i 56-letnia Halina G., rodzice konkubenta dzieciobójczyni. Noc spędzili w policyjnej izbie zatrzymań. We wtorek zostali przesłuchani przez prokuratora. Usłyszeli zarzuty składania fałszywych zeznań.

- Zeznali nieprawdę co do stanu swojej wiedzy na temat ciąży Aleksandry J. - wyjaśnia prokurator Stanisław Bar.

Prokuratura nie uwierzyła, że rodzice konkubenta niczego nie wiedzieli o kolejnych ciążach nieformalnej synowej.

Mieszkają kilka domów od swojego syna. Prowadzą gospodarstwo rolne. Skoro cała wieś widziała ciąże, to oni nie widzieli?! We wtorek zostali zwolnieni do domu. Przed sądem staną z wolnej stopy. Zostali objęci dozorem policji.

Niestety, nawet najsurowsze kary dla sprawców i pomocników zbrodni w Ciecierzynie nie przywrócą życia czworgu dzieciom. Miałyby dziś: 5 , 3 i 2 lata, a najmłodsza siostrzyczka skończyłaby dzisiaj trzy tygodnie...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Piekło było w jednym domu, mieszkańcy Ciecierzyna nie mają z nim nic wspólnego - Plus Nowa Trybuna Opolska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl