Perły Stasi. Agenci, którzy przeniknęli do wierchuszki RFN

Andrzej Dworak
Przez wiele lat u boku kanclerza Brandta działał Agent Stasi. Był to sekretarz polityka
Przez wiele lat u boku kanclerza Brandta działał Agent Stasi. Był to sekretarz polityka Bundesarchiv, B 145 Bild-F042453-0011 / Wegmann, Ludwig / CC-BY-SA 3.0 [CC BY-SA 3.0 de (http://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0/de/deed.en)], via Wikimedia Commons
Szefowie tajnej policji politycznej NRD dysponowali siatką świetnych agentów, którzy wykradali największe tajemnice swojego zachodniego sąsiada i jego sojuszników. Jedni zdradzali dla pieniędzy, inni zaś z pobudek ideowych.

Żadnemu wywiadowi na świecie nie udało się tak totalnie zinfiltrować jakiś kraj, jak zrobił to wywiad NRD ze swoim zachodnim sąsiadem - Republiką Federalną Niemiec. Tysiące agentów enerdowskiego Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego (w skrócie MfS lub Stasi) zostały umieszczone na kluczowych pozycjach w strukturach RFN. Rozmiary tego trwającego czterdzieści lat ataku na „imperialistycznego wroga klasowego” po zachodniej stronie Łaby ujawniło dopiero przebadanie akt Stasi po zjednoczeniu obu państw niemieckich.

W tej armii szpiegów byli szeregowi agenci - szacuje się, że ich liczba wyniosła między trzy do czterech tysięcy - pracujący za niewielkie pieniądze. Bo w pewnym momencie ulegli pokusie, nie zgłosili przełożonym próby werbunku w postaci listu zawierającego tysiącmarkowe banknoty - stała praktyka Stasi skierowana do wybranych osób - i uczynili się podatnymi na szantaż. Ale na samym szczycie owej wywiadowczej piramidy znaleźli się szpiedzy dla szefa Stasi Ericha Mielkego i szefa wywiadu Markusa Wolfa cenni jak złoto. Lista tych najlepszych nie jest krótka, są na niej takie postacie, jak Hansjoachim Tiedge, który dowodził zachodnioniemieckim kontrwywiadem i w 1985 roku wsiadł do pociągu jadącego na wschód i wysiadł w NRD, bo już nie panował nad uzależnieniem od alkoholu i bał się wpadki. Udało się uciec także Klausowi Kuronowi, szefowi wydziału prowadzącego zachodnioniemieckich agentów w Niemczech Wschodnich. Kuron zdradzał swoich pracowników, bo po prostu kochał pieniądze. Jednak najlepsza trójka zwerbowana przez Stasi pracowała z pobudek ideowych - żeby przyczynić się do zwycięstwa na świecie „sprawiedliwszego i lepszego systemu społecznego oraz pokoju”, czyli komunizmu w wydaniu sowieckim.

Historia jak z Hitchcocka

Szpiegowska kariera chyba najgroźniejszego agenta wschodnioniemieckiego zaczęła się w 1968 roku od porcji gulaszu. Urodzony w 1945 roku w Saarlouis student Rainer Rupp siedział w knajpie w Moguncji z przyjaciółmi i przeżywał jeszcze wydarzenia dopiero co zakończonej demonstracji przeciwko wprowadzeniu rozporządzeń o stanie wyjątkowym. Kiedy już skończył gulasz i sięgnął do kieszeni, stwierdził, że zabrakło mu paru fenigów na opłacenie posiłku. Z pomocą przyszedł mu sympatyczny mężczyzna przy sąsiednim stoliku, który uregulował rachunek i jeszcze postawił studentom sznapsa. Kurt, tak przedstawił się mężczyzna, miał wiele zrozumienia dla demonstrujących studentów, z uprzejmego gestu wywiązała się rozmowa i dalsze kontakty. Kurt ujawnił się potem jako agent wywiadu NRD, a Rupp podjął współpracę i od tej pory był częstym gościem w Berlinie Wschodnim. Był tu szkolony na szpiega - uczył się obsługiwać radiostację i korzystać ze skrzynek kontaktowych. I tak ze studenta przeistoczył się tajnego agenta o pseudonimie „Mosel” - od rzeki Mozeli przepływającej przez rodzinne strony szpiega. Studia ekonomiczne zakończył Rupp z fantastycznym wynikiem, ożenił się i zaczął robić błyskawiczną karierę. Najpierw został dyrektorem angielskiego banku handlowego w Brukseli, a w 1977 roku dostał posadę w NATO, czym niebywale zaskoczył swoich szefów w HVA (wschodnioniemiecki wywiad) - oto bowiem ich człowiek dostał się do głównej kwatery Sojuszu Północnoatlantyckiego! Tego nie planował nawet szef HVA Markus Wolf, master spy okrzyknięty na koniec kariery najefektywniejszym szefem wywiadu na świecie!

Centrala w Berlinie Wschodnim nadała Ruppowi nowy pseudonim - od 1979 roku przekazywał informacje jako „Topaz”. Wzięty z tytułu słynnego szpiegowskiego thrillera Alfreda Hitchcocka pseudonim denerwował początkowo Ruppa, ale ostatecznie pomyślał sobie, że to może być nawet korzystne, że w razie czego mógłby skwitować ewentualne podejrzenie co do swojej osoby zdaniem: „chyba naoglądaliście się za dużo filmów Hitchcocka”.

„Topaz” ratuje świat

Został jednym z kierowników Current Intelligence Group - grupy powołanej do oceny aktualnej sytuacji. Codziennie wieczorem nagrywał na taśmie zakodowane sprawozdania z narad ambasadorów sojuszu i generałów, żeby przesyłać je z budki telefonicznej do Berlina Wschodniego. Robił zdjęcia tajnych dokumentów specjalnym mikroaparatem, zapełniał supertajnymi materiałami skrzynki kontaktowe i zawsze dbał o nie popadanie w rutynę i zmiany metod. Donosił o szczegółach polityki wschód - zachód, o zbrojeniach wszystkich krajów NATO, nawet o takich detalach, jak stacjonowanie poszczególnych jednostek. Stasi i Moskwa uzyskiwały w ten sposób dokładny obraz sytuacji i planów przeciwnika.

Najbardziej spektakularnym sukcesem Ruppa było przekazanie na wschód serii dokumentów tworzących studium NATO o nazwie MC 161 zawierające całość wiedzy sojuszu o Pakcie Warszawskim. Dokumenty miały najwyższy status tajności - Cosmic Top Secret - jakim opatrywano materiały dotyczące broni atomowej.

Być może właśnie te dane przekazane Moskwie ostatecznie uspokoiły radzieckich wojskowych, że Zachód jednak nie zamierza w najbliższym czasie wystrzelenia rakiet z ładunkiem atomowym i ćwiczenia sojuszu z jesieni 1983 roku o nazwie „Able Archer”, podczas których planowano przeprowadzenie symulacji ataku atomowego na ZSRR i jego sojuszników, nie są tak groźne, jak je pierwotnie oceniali, przygotowując się do atomowej odpowiedzi. Niebezpieczeństwo konfliktu było wówczas bardzo duże… „Topaz” okazał się więc prawdziwym wysłannikiem pokoju.

Po przełomie w 1989 roku, rozpadzie Układu Warszawskiego, likwidacji NRD i ZSRR Rupp spodziewał się w każdej chwili aresztowania. Postanowił jednak, że nie będzie uciekał. Wywiad zachodnioniemiecki już w 1990 roku miał dane o szpiegu w centrali NATO, ale „Topaz” został zatrzymany dopiero po trzech latach. Dostał wyrok 12 lat więzienia. Jeszcze w celi w Saarbrücken podjął współpracę z byłym enerdowskim czasopismem „Junge Welt”, później - po warunkowym zwolnieniu w 2000 roku - był doradcą frakcji postkomunistycznej PDS w Bundestagu, a swoją antyimperialistyczną walkę prowadzi do dziś jako komentator.

Perła z Pullach

Źródło o pseudonimie „Gisela” dostarczało przez 21 lat ściśle tajnych informacji o RFN do HVA, gdzie lądowały one na biurku Markusa Wolfa mniej więcej w tym samym czasie, co sprawozdania wywiadu docierające do rządzących Republiką Federalną. Przez 17 lat „Gisela” umieszczona była w centrali BND (wywiad zachodnioniemiecki) w Bonn. Nic dziwnego, że Wolf nazywał swoją informatorkę „perłą” - klejnotem działającym w Pullach, miasteczku będącym siedzibą BND.

Latem 1968 roku Gabriele Gast przygotowywała pracę doktorską o tytule „Polityczna rola kobiety w NRD” i przebywała w celu zbierania materiałów w Niemczech Wschodnich w Karl-Marx-Stadt (dzisiaj Chemitz). Tu nasłano na nią oficera Stasi przeszkolonego w Plauen - ośrodku wywiadu specjalizującym się w przygotowywaniu agentów zwanych Romeami, którzy uwodzili Niemki z Zachodu i skłaniali ich do szpiegostwa. Karl-Heinz Schneider, dobrze zbudowany, przystojny blondyn, świetnie wypełnił swoje zadanie - przyszła pani doktor zapłonęła do niego gorącą miłością i była gotowa pomagać mu we wszystkim. Kiedy jeszcze dowiedziała się, że może wspomagać wraz z Karl-Heinzem postęp i światowy pokój - czyli tę bardziej sprawiedliwą część Niemiec i świata - odrzuciła wszelkie wątpliwości. Wyemancypowana intelektualistka, członkini koła chrześcijańsko-demokratycznych studentów, została zapaloną komunistką. Karl-Heinz zjawił się zresztą w odpowiednim momencie - po rozstaniu z dawnym ukochanym, który chciał z Gast zrobić kurę domową, co dla kobiety mającej szersze plany było nie do przyjęcia. Z Karl-Heinzem mogła natomiast naprawiać świat.

Jej działalność polegała na sporządzaniu regularnych sprawozdań z tego, co działo się w siedzibie zachodnioniemieckiego wywiadu i dostarczaniu ich na wschód. Awansowała do pozycji dyrektora w biurze BND i uważała się za wzór profesjonalizmu i precyzji. Domagała się więc uznania swej roli w pracy dla NRD. Pewnym przejawem tego była tajna wizyta w domu Markusa Wolfa, który przygotował dla niej specjalnie rosyjskie pierogi, ale kiedy w 1980 roku wystąpiła o członkostwo w SED - Niemieckiej Partii Jedności sprawującej władzę w NRD - kazano jej czekać sześć lat. Wreszcie w domu gościnnym szefa MfS Ericha Mielkego wręczono jej książeczkę kandydata do partii. Zwróciła ją oburzona takim potraktowaniem - ona, która od lat się narażała dla NRD znacznie bardziej niż jej mocodawcy, nie może być zaledwie kandydatem do partii! Komunistką pozostała do dziś, co udowadnia artykułami i książkami.

Jednym z najcenniejszych agentów Stasi był Günter Guillaume, osobisty sekretarz kanclerza RFN Willy’ego Brandta

Została zdradzona w 1989 roku przez dawnego wiceszefa enerdowskiego kontrwywiadu Karla-Christopha Großmanna. Dostała wyrok sześciu lat więzienia, ale wyszła na wolność wcześniej. Przychodziła potem wiele razy pod mieszkanie Großmanna, żeby powiedzieć mu, co o nim myśli. Raz go dopadła, a on zaoferował jej pieniądze, żeby dała mu spokój. Odwróciła się z pogardą. Rozczarował ją nie tylko on - uważała, że została oszukana przez wywiad będący światem mężczyzn. Zawiodła się na Karlu-Heinzu i na Markusie Wolfie, lekceważąco wyrażała się o współpracownikach w Pullach… Jest dziś byłą agentką i feministką.

Szpieg w otoczeniu kanclerza

24 kwietnia 1974 roku o 6.30 w domu Güntera Guillaume’a w Bonn-Bad Godesbergu odezwał się dzwonek. Gospodarz zarzucił szlafrok na piżamę i otworzył drzwi. Spodziewał się mleczarza lub listonosza, ale przed drzwiami zobaczył kilku mężczyzn i kobietę. Padło pytanie: „Czy pan Günter Guillaume? Mamy nakaz aresztowania.” I zanim gospodarz zdążył się zorientować, został wepchnięty do korytarza i otoczony. Drzwi do pokoju syna uchyliły się i przez szparę wyjrzała para wielkich, przestraszonych oczu… Tak tamten dzień przypominał sobie Günter Guillaume, wówczas osobisty referent kanclerza Willy’ego Brandta z SPD - chwilę, w której zatrzymano jego i jego żonę Christel pod zarzutem szpiegostwa na rzecz NRD. Ten dzień rozpoczął także polityczny kryzys w RFN, który skończył się ustąpieniem Brandta.

Guillaume uwielbiał swojego „Szefa”, jak nazywał kanclerza - jako polityka i jako człowieka. A jednak stał się przyczyną jego upadku. Utrącił polityka, który jak do tamtej pory nikt inny realizował politykę odprężenia, zbliżenia Wschód - Zachód i de facto uznał NRD jako państwo, o co przywódcy Wschodnich Niemiec usilnie zabiegali w wolnym świecie.

W latach 50. Stasi zwerbowała Guillaume’a, dyplomowanego fotografa, i od tej pory był on systematycznie szkolony na szpiega. Jego żona także został wyszkolona i była agentką. W 1956 roku oboje dostali zadanie usadowienia się na zachodzie Niemiec i zbierania informacji o partii socjaldemokratów SPD. Udawali uciekinierów, zamieszkali we Frankfurcie nad Menem i wyglądali na zwyczajną rodzinę. W 1957 roku przyszedł na świat ich syn, a Stasi pozwoliła sobie na wtedy na wielką nieostrożność - z centrali wywiadu nadano zaszyfrowaną depeszę gratulującą szpiegowskiej parze tych urodzin. Po 16 latach przyczyniło się to do zdemaskowania małżeństwa Guillaume’ów.

Günter Guillaume był utalentowanym organizatorem i tytanem pracy, więc piął się po szczeblach partyjnej kariery, a w po objęciu władzy przez socjaldemokratów w 1970 roku został osobistym referentem i najbliższym współpracownikiem kanclerza Willy’ego Brandta. Ustalał jego terminarz spotkań i przez niego przechodziła cała korespondencja szefa rządu. Miał dostęp do najściślejszych tajemnic, które przekazywał do Berlina Wschodniego. Znał także prywatne sekrety Brandta, który czasem lubił zaszaleć. Dla Stasi był bezcenny.

W maju 1973 roku niemiecki kontrwywiad wpadł na trop szpiegowskiej działalności referenta kanclerza. Odszyfrowano bowiem depeszę gratulacyjną sprzed lat i skojarzono daty oraz fakty. Szef Urzędu Ochrony Konstytucji (zachodnioniemiecki kontrwywiad) Günther Nollau poinformował o tych podejrzeniach ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Hansa-Dietricha Genschera z FDP, a ten natychmiast przekazał to Brandtowi. Kanclerz nie uwierzył w te rewelacje, a ponieważ Nollau też zamierzał poczekać na twarde dowody szpiegostwa, sprawa nie miała na razie dalszego ciągu. Żeby nie płoszyć szpiega, pozwolono Brandtowi zabrać swojego referenta na urlop w Norwegii. Obu panom towarzyszyły rodziny. Guillaume był jak zwykle bardzo ostrożny i nie zdradził się niczym, chociaż znów korespondencja kanclerza z krajem wylądowała w kwaterze głównej Stasi.

Dopiero niemal rok po pierwszych podejrzeniach Guillaume został aresztowany. I teraz ten doskonały szpieg popełnił błąd - w pewnym momencie powiedział do agentów kontrwywiadu: „Jestem obywatelem NRD i oficerem. Proszę to uszanować.” To było przyznanie się do winy i… najpoważniejsza okoliczność obciążająca, bo dowodów przeciwko referentowi było jak na lekarstwo.

Kanclerz Brandt dowiedział się o aresztowaniu Guillaume’a po powrocie z wizyty w Afryce i był zaszokowany. Nie myślał jednak pierwotnie o ustąpieniu. Później dotarło do niego, że nie ma innego wyjścia.

Doktorat ze szpiegostwa

Günter Guillaume dostał wyrok 13 lat więzienia, jego żona została skazana na 8 lat. Po sześciu latach odsiadki oboje zostali wymienieni na zachodnich agentów i przywitani w NRD z ogromnymi honorami i rozgłosem. Dostali m.in. order Karola Marksa za „wspaniałe zasługi w walce o zapewnienie pokoju”. W styczniu 1985 roku Günter Guillaume otrzymał honorowy doktorat Wyższej Szkoły Ministerstwa Bezpieczeństwa Państwowego w Poczdamie.

Wdał się w romans ze znacznie młodszą pielęgniarką, co skończyło się rozwodem. Ożenił się z ukochaną i przyjął jej nazwisko Bröhl. Opublikował wspomnienia, ale po zjednoczeniu Niemiec już nie był tak fetowany jak w NRD. Żył bez rozgłosu w Berlinie, zmarł w 1995 roku. W jednym z wywiadów pod koniec życia powiedział, że gdyby miał taką możliwość, wszystko zrobiłby dokładnie tak, jak było.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Perły Stasi. Agenci, którzy przeniknęli do wierchuszki RFN - Plus Polska Times

Wróć na i.pl Portal i.pl