Perfekcyjne porwanie. Sprawcy nigdy nie znaleziono

Andrzej Flont „Gra cieni”, wyd. Fronda, Warszawa 2019
Samolot leciał z prędkością 320 km/h. Nagle porywacz otworzył drzwi i wyskoczył z niego
Samolot leciał z prędkością 320 km/h. Nagle porywacz otworzył drzwi i wyskoczył z niego wikimediacommons/zdjęcie ilustracyjne
Nic nie zapowiadało, że lot nr 305 z Portland do Seattle okaże się wydarzeniem, które będzie wspominane przez długie lata, a jeden z jego pasażerów stanie się swego rodzaju bohaterem popkultury. Zapoznajmy się z najbardziej tajemniczym porwaniem w historii lotnictwa USA.

Mamy 24 listopada 1971 roku, dzień przed Świętem Dziękczynienia. Na pokład liniowca należącego do linii lotniczych Northwest Orient Airlines wsiadło 36 pasażerów. Jednym z nich był czterdziestokilkuletni mężczyzna, podający się za Dana Coopera. Miał krótkie ciemne włosy, piwne oczy i śniadą cerę. Ubrany był w czarny płaszcz przeciwdeszczowy, ciemny garnitur, starannie wyprasowaną białą koszulę, czarny krawat ze spinką z masy perłowej, popularny w tamtych czasach kapelusz typu homburg, z charakterystycznym zagłębieniem na środku głowy, oraz przeciwsłoneczne okulary. Zadbany wygląd nie wzbudzał niczyich podejrzeń.

CZYTAJ WIĘCEJ | Porywacz zakpił z agentów FBI. Nie dał się ująć

Zajął miejsce 18c z tyłu samolotu. Jego podręczny bagaż stanowiła aktówka. O godzinie 14:50 czasu lokalnego samolot startuje. Zaraz po tym Dan Cooper wręcza stewardesie, Florence Schaffner, liścik. Kobieta, przekonana o niewinnym charakterze tej wiadomości, potraktowała to jako zwykłe zaloty. Cooper, widząc, że jego wiadomość nie została odczytana od razu, przywołał ją do siebie, gdy ponownie przechodziła obok. Kobieta pochyliła się i usłyszała coś, co na pewno zapamiętała do końca życia: „Powinna pani przeczytać tę notatkę. Mam bombę”. Dramatyczną wiadomość o uprowadzeniu i żądaniu 200 tysięcy dolarów w nieoznaczonych, 20-dolarowych banknotach stewardesa przekazała pilotowi kapitanowi Williamowi Scottowi. O zaistniałej sytuacji od razu poinformowano wieżę kontroli lotów w Seattle-Tacoma, która następnie skontaktowała się z policją w Seattle i z FBI. Osobą mającą w tym momencie najwięcej do powiedzenia był prezes linii Northwest Airlines Donald Syrop. Według jego zaleceń, aby uniknąć strat w ludziach, należało współpracować z porywaczem i zapłacić okup. Na polecenie pilota stewardesa poszła upewnić się, czy bomba jest prawdziwa. W aktówce zobaczyła czerwone walce, dużą baterię oraz przewody. To w zupełności wystarczyło, by obalić podejrzenia o blefie ze strony porywacza. Przekazanie pieniędzy oraz czterech spadochronów, dwóch głównych plecowych oraz dwóch zapasowych piersiowych, których dodatkowo zażyczył sobie Cooper, miało nastąpić podczas lądowania na lotnisku Seattle-Tacoma.

Po odebraniu wartego 200 tys. dolarów okupu porywacz kazał zatankować samolot i odleciał w kierunku Meksyku

Niespełnienie warunków równało się ze zdetonowaniem bomby. Samolot miał wylądować w momencie, gdy wszystko będzie dostarczone. Gdy maszyna krążyła nad zatoką Puget, pracownicy Northwest oraz agenci FBI mieli około dwóch godzin na zgromadzenie gotówki, 10 tysięcy banknotów, które zostały starannie przepuszczone przez urządzenie Recordak, by utworzyć mikrofilm z każdym banknotem i zarejestrować w ten sposób wszystkie numery seryjne. Dostarczeniem ręcznie otwieranych cywilnych spadochronów zajęła się policja z Seattle. W tym czasie Cooper relaksował się, popijając burbon z sodą cytrynowo-limonkową. Chciał nawet za niego zapłacić.

Po otrzymaniu wiadomości o dostarczeniu okupu i spadochronów samolot wylądował. Była godzina 17:39. Cooper wydał pewne zalecenia, mianowicie kazał kołować samolotem na odległy pas pola startowego oraz przygasić światła w kabinie, co miało uniemożliwić strzelanie policyjnym snajperom. Okup według zaleceń Coopera miała przekazać jedna osoba - pracownik linii lotniczych Northwest. Odbiór natomiast powierzył jednej z dwóch stewardes porwanego samolotu. Po spełnieniu żądań Cooper wypuścił wszystkich 36 pasażerów oraz stewardesę, która pierwsza dowiedziała się o porwaniu. Na pokładzie pozostali pilot Scott, stewardesa Mucklow, pierwszy oficer Bob Rataczak i mechanik pokładowy H.E. Anderson. Podczas postoju starano się wyjaśnić Cooperowi, jakie konsekwencje niesie jego postępowanie, i przekonać go, że może je zminimalizować, poddając się. Próby te jednak nie przyniosły zamierzonego skutku, porywacz rozkazał zatankować bak samolotu do pełna i obrać kurs na Meksyk.

O godzinie 19:46 samolot z powrotem znalazł się w powietrzu. Piloci przekonali Coopera, że bezpośredni lot do Meksyku jest niemożliwy, i konieczne jest międzylądowanie w Reno w celu ponownego tankownia. Cooper przystał na propozycję pilotów, każąc lecieć poniżej pułapu 3 km. Dodatkowo wymagał, aby lotki były ustawione pod kątem 15˚, dzięki czemu samolot nie osiągnąłby prędkości większej niż 320 km/h. Około godziny 20:13 piloci zauważyli zmianę ciśnienia w kabinie. Mimo ulewy, burzy i silnego wiatru Cooper otworzył drzwi, następnie opuścił schody samolotu i nad południowo-zachodnią częścią stanu Waszyngton wyskoczył z 10-kilowym obciążeniem w postaci okupu w gęsto porośnięty las. Z powodu słabej widoczności jego ucieczki nie zauważyli piloci myśliwców F-16 śledzący porwanego boeinga. Temperatura na tej wysokości wynosiła -21˚C, a odczuwalna dochodziła do -56˚C. Pojawia się pytanie, czy w takich warunkach można ujść z życiem. Dwie godziny po skoku samolot wylądował w Reno. Na miejscu zjawiły się odpowiednie służby, które wiedziały już, że nie będzie tam Coopera. Zabezpieczono 66 niezidentyfikowanych odcisków palców, które mogły należeć do porywacza, ale też do innych pasażerów, dwa z czterech spadochronów oraz krawat ze spinką. Nie znaleziono aktówki porywacza ani torby z okupem. Powierzchnia przypuszczalnej strefy lądowania wynosiła aż 73 km2, czyli więcej niż obszar San Marino liczącego 61 km2.

Charles Whitman 1 sierpnia 1966 roku z wieży uniwersyteckiej zabił 16 osób, a 32 kolejne ranił. Napastnik strzelał z karabinu z celownikiem optycznym. Przed atakiem na uniwersytecie Whitman zabił swoją matkę i żonę. Zginął z rąk policji. Sekcja zwłok wykazała, że w mózgu mordercy znajdował się złośliwy guz. Miał on być odpowiedzialny za odczuwanie agresji i lęku u Whitmana.

10 największych strzelanin w historii USA. Te masakry wstrzą...

Przez późniejsze nieporozumienie porywacz stał się znany w mediach jako D.B. Cooper. Prowadzony na szeroką skalę pościg, w który zaangażowane było FBI oraz prawie 200 żołnierzy, nie znalazł najmniejszego śladu. Oprócz samego Coopera poszukiwane były również pieniądze, które mogły znaleźć się już w obiegu. Kasyna, banki i inne instytucje finansowe, a także organy ścigania na całym świecie otrzymały informacje o porwaniu i numerach seryjnych banknotów. Mimo to sprawa nada tkwiła w martwym punkcie.

Nadzieja pojawiła się dopiero w 1978 roku, a więc siedem lat od porwania samolotu. Przechadzając się na północ od przypuszczalnej strefy lądowania, tamtejszy myśliwy znalazł tabliczkę z instrukcją opuszczania schodów w boeingu 727. Kolejny ślad pojawił się niespełna rok później, gdy ośmiolatek Brian Ingram odkrył w płyciźnie rzeki Columbia (15 km do Vancouver, stan Waszyngton) trzy pakunki z pieniędzmi. Łączna ich kwota opiewała na 5880 dolarów. Numery seryjne banknotów potwierdziły, że stanowią one część okupu Coopera. Według ustaleń FBI pieniądze pojawiły się tam nie wcześniej niż w 1974 roku, czyli trzy lata po porwaniu. Według niektórych teorii mogły one trafić tam z innych dopływów rzeki, które przebiegają przez przypuszczalną strefę lądowania Coopera. Rzuciło to światło na teorię, iż podczas skoku Cooper zginął. Nie odnaleziono jednak nigdy ciała ani spadochronu.

Przesłuchanie około tysiąca podejrzanych w śledztwie FBI o kryptonimie „Norjak” zaczynało świadczyć o tym, że to droga donikąd. Najpoważniej brano pod uwagę osobę Richarda McCoya, który 7 kwietnia 1972 roku dokonał identycznego porwania, żądając jednak nieco wyższej już kwoty, bo 500 tysięcy dolarów. Przeżył skok z wysokości 5 km, a więc o 2 km większej niż skok D.B. Coopera.

W tym przypadku organy ścigania były górą. McCoy, w przeciwieństwie do Coopera, zostawił odręcznie napisaną wiadomość, a także odciski palców na gazecie, którą czytał. Te dowody odegrały później zasadniczą rolę w identyfikacji porywacza. Prowadzone śledztwo wykluczyło jednak jego udział w porwaniu z dnia 24 listopada. Sprawa dalej była otwarta, stając się inspiracją dla 25 osób, które w tym samym roku chciały się w podobny sposób szybko wzbogacić, lecz nie wykazały się już takim sprytem - każda z tych spraw znalazła swój finał w więzieniu.

D.B. Cooper przyczynił się do istotnych zmian w dziedzinie bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego. Wprowadzono kontrolę pasażerów i bagaży, zaczęto stosować wykrywacze metali. Montowano też specjalne wizjery, które umożliwiały załodze obserwowanie tego, co dzieje się na pokładzie samolotu, bez potrzeby otwierania drzwi. Samoloty typu Boeing 727 wyposażono też w specjalną blokadę nazwaną Cooper vane, która uniemożliwiała opuszczenie schodów podczas lotu. Ponadto postać D.B. Coopera pojawiła się w licznych piosenkach, serialach czy filmach. Mieszkańcy regionu, w którym rzekomo wylądował Cooper, traktują go jak markowy produkt. W miastach na północnym zachodzie USA sprzedaje się pamiątki i urządza święta z nim związane. W mieście Ariel (stan Waszyngton) corocznie obchodzony jest Dzień Coopera - w pierwszy weekend po Święcie Dziękczynienia.

Sprawa D.B. Coopera to jedna z najbardziej zagadkowych spraw kryminalnych poprzedniego wieku. Pytania, kim był i czy przeżył skok, od dziesięcioleci nurtują zarówno państwowe organy ścigania, jak i zwykłych poszukiwaczy przygód. Po 45 latach została jednak przez FBI zamknięta.

Warto wspomnieć jeszcze o pewnej ciekawostce dotyczącej pseudonimu porywacza. Otóż inspiracją dla niego mógł być bohater jednego z kanadyjskich komiksów - służący w Królewskich Kanadyjskich Siłach Lotniczych, przedstawiony na okładce podczas skoku ze spadochronem (numer ten ukazał się przed brawurowym porwaniem boeinga 727 w Portland). Ta komiksowa postać nazywała się… Dan Cooper.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Tanie linie trują! Ryanair i Wizz Air na czele

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl