Paweł Wysoczański: Jerzy Kukuczka walczył z "żyćkiem", z małością, z zaściankowością

Anita Czupryn
Mottem Jerzego Kukuczki była modlitwa: "Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie"
Mottem Jerzego Kukuczki była modlitwa: "Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie" Maciej Gapiński/Polskapresse
- Jurek miał typowe śląskie podejście: baby do garów, a facet w góry. To dziś może być kontrowersyjne, ale mnie to nie interesuje. Taki był Kukuczka - o Jerzym Kukuczce i swoim filmie "Jurek" opowiada reżyser Paweł Wysoczański.

Jerzy Kukuczka miał 160 metrów do pokonania, aby ponownie zdobyć szczyt Lhotse - ośmiotysięcznika w Himalajach. Idzie pierwszy, drogą, której jeszcze nie zdobył nikt. Tuż przed szczytową granią lina nie wytrzymuje obciążenia. Najlepszy polski himalaista spada w dwukilometrową przepaść. To było 24 października, 25 lat temu. Ty miałeś wtedy dziewięć lat. I pamiętasz ten dzień.
Vladimir Nabokov pięknie pisze w "Lolicie", że to, co zdarzy się w życiu chłopca, może naznaczyć go na całe życie. Tak było ze mną. Jerzy Kukuczka był dla mnie człowiekiem niezniszczalnym. Herosem. Bohaterem, któremu nic nie mogło się stać. Nagle ginie... Wyobraźnia dziecka, dla którego bohater to nie jest tylko dzielny mężczyzna, ale półbóg, mit, ktoś, kto jest, obok ojca, największym autorytetem, nie pojmuje tego, co się stało. Pamiętajmy, że wiosną 1989 r. na Evereście ginie pięciu Polaków. Kwiat polskiego alpinizmu i taternictwa. Parę miesięcy później, po Kukuczce, wiosną 1990 r., ginie Wanda Rutkiewicz. To wszystko bardzo zapadło mi w pamięć. 1989 r. był dla Polski mityczny, był nowym początkiem, a dla himalaizmu tak fatalnym...

Kiedy Jerzy Kukuczka jest już sławny, w końcu po raz pierwszy z pieniędzmi, dobrym sprzętem wyrusza na wyprawę, w Europie jak klocki domina padają mury komunizmu. Kukuczka czuł tego ducha wolności, zwycięstwa?
Oczywiście, że czuł. Pamiętam archiwalia, jakie oglądałem w TVP. Niestety, nie zmieściły się w filmie, na marginesie dodam, że casus mojego filmu polega na tym, że często mówię o tym, czego w nim nie ma. Tak dużo interesujących archiwaliów mieliśmy. Ale to może być dla widzów interesujące, bo to, co jest, zobaczyli albo mogą zobaczyć, a to - czego nie ma - wiem ja sam i mogę o tym opowiedzieć. Pamiętam taką scenę: Jerzy Kukuczka siedzi w namiocie i mówi: "Przyjechaliśmy tu i był inny rząd, po kilku tygodniach wyprawy mamy inny rząd. Strach pomyśleć, co będzie, kiedy będziemy wracać do domu". Niestety, on już tego, co działo się w Polsce, nie doświadczył. Był zwolennikiem Solidarności - jako przyzwoity człowiek wiedział, z kim trzymać. Myślę również, że nie miał czasu na to, aby poważnie angażować się w politykę. On dla rodziny tego czasu zbyt wiele nie miał. Był zakochany w górach. Janusz Majer pięknie opowiada, jak schodzili kiedyś z lodowca najeżonego szczelinami. On szedł z Anglikiem Alexem MacIntyre'em, a Kukuczka dwieście metrów przed nimi skakał między tymi szczelinami, jakby to były kałuże. Alex, patrząc na Jerzego, zwrócił się do Mejera: "Zobacz, on się tu czuje, jak u siebie w living roomie". Miał niebywałą naturalność obcowania z górami. To było coś więcej niż pasja, wyzwanie, udowadnianie sobie, że się jest najlepszym. On góry miał we krwi. Miał dar.

Dziś nikt już nie traktuje górskich wyczynów, jako robienie czegoś dla ojczyzny, nie wnosi się flagi biało-czerwonej na szczyt

I wcześnie to w sobie rozpoznał. A przecież był chłopakiem ze Śląska, jego ojciec był górnikiem pracującym na przodku. Na dole. Jego ciągnęło do góry. Na szczyty.
Podkreślamy w filmie ten wątek. Był zwyczajny, po zawodówce, maturę zrobił w technikum wieczorowym, bo się zawziął. Ten upór, ta zawziętość, była jedną z jego ważniejszych cech. Jest w filmie taka scena: Jerzy Kukuczka jedzie windą, umorusany, w stroju górniczym, winda posuwa się do góry, do światła, do nowego życia... Albo to, jak mówi, kiedy pierwszy raz dotknął skały. Dotknął skały jak kobiety, w której się kochał. To była pierwsza niedziela września 1965 r. Ktoś może powiedzieć, że był zaślepiony górami. Gdzie jest granica między zaślepieniem a wielką miłością? Tego nie da się tak prosto powiedzieć...

Rośniesz w cieniu jego legendy. Uświadamiałeś sobie wtedy, co możecie mieć wspólnego?
Ja z Jerzym Kukuczką? Trudno mi to analizować i nie mnie na to odpowiadać. Chyba nawet mi nie wypada, bo mógłbym poczuć się zbyt... wysoko. Pycha i próżność są dziś w cenie, ale zejdźmy na ziemię.
Znalazłam coś wspólnego. Reinhold Messner, pierwszy człowiek, który zdobył Koronę Himalajów, po tym, jak Kukuczka zrobił to po nim, ale w czasie o połowę krótszym, napisał mu: "Ty nie jesteś drugi. Ty jesteś wielki". A Ty dostałeś list od Martina Scorsese, najwybitniejszego reżysera światowego kina, który obejrzał twoje filmy. I ten list wisi u Ciebie na ścianie. Oprawiony.
Wisi. To moja największa nagroda. No tak, no tak, może masz rację - łączy mnie z Jerzym Kukuczką to, że dostajemy listy, czy telegramy od wielkich. (śmiech) To może być ten wspólny mianownik.

A jeśli chodzi o to, co dla Ciebie w osobowości Jerzego Kukuczki jest najbliższe, najbardziej rozpoznawalne?
O tym mogę mówić długo. (śmiech) Wiele rzeczy mnie ciekawi w Kukuczce. To przede wszystkim, że był niebywale skromny. Zauważ, w tej chwili żyjemy w czasach, w których ludzie dużo gadają, są krasomówcami, popisują się...

... lansują...
Właśnie. A on wyrażał się czynami. Góry były dla niego czymś więcej niż sportem. Były zajęciem z pogranicza wyczynu, sportu, formą poznania siebie. Nie ma nic ze sztuki w tym, że nieraz niewiele brakowało, aby odmroził swoje ręce i nogi na wysokości ośmiu tysięcy metrów, ale piękno świata nie jest zbudowane z racjonalnych zachowań. Czy pasja może być racjonalna? Nie wydaje mi się. Czy wartościowe jest jedynie to co użyteczne, praktyczne? Nie rozumiem tych, którzy krytykują alpinistów, mówiąc, że to, co robią, jest nieracjonalne, niepotrzebne. Dla mnie są wynalazcami, odkrywcami. Czy poezja jest użyteczna? Czy jest niezbędna do życia? Przecież można bez niej żyć. A jednak świat byłby bez niej ubogi. Podobnie jest ze wspinaniem. Himalaizm na pozór jest ryzykanctwem, poświęcaniem swojego życia, uczuć rodziny, ale kiedy oglądam skupienie na twarzach ludzi uczestniczących w spotkaniach z himalaistami, tego, jak ludzie są głodni tych opowieści, jak inspirujące one potrafią być, to wiem, że wspinanie ma sens. Kukuczka był skromny, był kompletnym zaprzeczeniem tego, w jakich czasach żyjemy i postaw dziś wszechobecnych. Był niebywale lojalny. Miał tych samych przyjaciół od 14. roku życia... Jak mówi Janusz Majer: "Był tym samym Jurkiem, którego znaliśmy tyle lat. Skromny, unikający rozgłosu, kochający góry".

Był nawet bezwzględny w kontaktach z mediami. To zupełnie inna twarz Jerzego Kukuczki, zważywszy, że w domu był czułym mężem i troskliwym ojcem.
Miał dystans do mediów.

Dlaczego? Bo wiedział, że...
... że media przekłamują, karmią się sensacją. Mamy w materiałach moment, kiedy Jerzy Kukuczka mówi do dziennikarza z irytacją: "Weź opowiedz o tym, jak ci umiera przyjaciel. To tak, jakbyś miał opowiadać o tym, jak ci umiera matka. Weź się uzewnętrzniaj na zawołanie". Alicja Kapuścińska pożyczyła mi niedawno książkę Krzysztofa Mroziewicza, w której Kukuczka Mroziewiczowi odpowiada sylabami - tak albo nie. Nie miał potrzeby rozgłosu. To było w nim piękne. Podobnie jak jego żelazny upór. Zwłaszcza dzisiaj, w czasach, w których króluje słomiany zapał, kiedy ludzie może i piszą trzy książki, ale już żadnej nie skończą i nie wydadzą. Mają tylko plany, plany, plany... Kukuczka, kiedy coś postanawiał, realizował to, niezależnie od okoliczności.

Sama byłam świadkiem takich rozmów swego czasu, najczęściej przy knajpianym stoliku, kiedy to w oparach alkoholu padały deklaracje dokonań, jakie to płyty nie zostaną nagrane, jakie to książki nie zostaną napisane. A Jerzy Kukuczka ledwo zdaje maturę i pisze potem dwie książki. I je wydaje!
Czytałem je wiele razy. Są kapitalne. Zwłaszcza "Mój pionowy świat".
I kapitalny tytuł. Bo jego świat był pionowy.
Zgadza się. On żył gdzie indziej. Tak jak bohater filmu Luca Bessona "Wielki błękit", który żył pod wodą, i to był jego świat. Widział wszystko na niebiesko, a kiedy śnił, to na suficie widział tafle wody. Czy Jerzy Kukuczka śnił o śniegach Himalajów? Pewnie tak... W tej chwili mocno idealizuję jego portret, ale przyznam, że bardzo zależało mi na tym, aby film o nim nie był idealistyczny. Aby nie był pomnikiem. Zwłaszcza że już w trakcie mojego dojrzewania, w wieku 15-16 lat, zrozumiałem, jak bardzo ryzykowne jest to zajęcie. Co roku w Himalajach giną ludzie. Jak na froncie. I to są sytuacje, które rodzą pytania, wątpliwości, o których należy mówić. Nie oceniać - pytać. Od tworzenia poezji nikt nie umiera, z himalaistami jest inaczej.

Ale jednak idziesz tą romantyczną drogą, bo mottem Kukuczki było: "Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie".
Piękne motto.

No i Kukuczka nie ginie w dolinach. Spada ze szczytu i to jeszcze takiego, który już raz zdobył. Tym szczytem zapoczątkował przecież swój himalaizm.
Lhotse był jego pierwszym i ostatnim szczytem, tak.

Mottem Jerzego Kukuczki była modlitwa: "Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie"

Widzę w tym domknięcie. Klamrę, która spaja to jego życie w górach.
Mówiąc boleśnie, konkretnie, to życie Kukuczki jest gotowym scenariuszem na film. Wymowna klamra: 1979 - pierwsze wejście na Lhotse, potem dziesięć lat niebywałych wyczynów, a w tle zmieniająca się Polska. Nasz kraj w 1979 r. a Polska końca 1989 to jak dwa różne państwa. Duety, jakie tworzył w górach: z Wojtkiem Kurtyką, intelektualistą z pisarskiej rodziny, którego od Kukuczki odróżniało wszystko. Kurtyka przezabawnie opowiada o tym w filmie - "...że żadna kwestia światopoglądowa, ani film, ani muzyka, ani wrażenia estetyczne... Nie było takiej wspólnej kwestii, która pozwalałaby nam znaleźć wspólny język".

Prócz gór.
Góry ich połączyły. Góry połączą ludzi, którzy na nizinach nie mieliby sobie nic do powiedzenia. Wyścig z Messnerem, wyczyny w górach, komunizm i bieda, z której wspinacze musieli wysupłać ogromne pieniądze na wyprawy, szczęśliwy dom Kukuczków, rosnąca popularność, dramaty, tragedie w górach... jego życie to scenariusz. Należało jedynie dokonać adaptacji.

Messner nie przyjął Orderu Olimpijskiego w 1988 r. w Calgary, kiedy został odznaczony razem z Kukuczką. Uważał, że wspinaczka to sztuka. Kukuczka przyjął, bo twierdził, że to jest rywalizacja.
Zastanawiam się, ile w tym zachowaniu Messnera było gry? On jest świetnym politykiem i kiedy odmówił przyjęcia tego wyróżnienia, zachował się jak polityk, któremu zależy na tym, aby wypaść w dobrym świetle. Jeżeli, jego zdaniem, wspinanie jest sztuką, to dlaczego, na Boga, wydaje perfumy Mount Everest? Kremy, balsamy, kosmetyki z nazwami himalajskich szczytów. To on, jak nikt inny, skomercjalizował Himalaje, posiada trzy zamki w Tyrolu, które przypominają Disneyland, sprowadza jaki z Nepalu, żeby się kręciły po ogródku, żeby turyści mogli poczuć, jak wygląda prawdziwy Nepal. Messner zbił swój majątek na górach i dobrze, że jest świetnym menedżerem, ale kiedy mówi, że wspinanie to sztuka, przeczy sam sobie.

A Kukuczka mieszkał w bloku i zostawił dom w Istebnej po rodzicach. Byłeś tam?
Wiele razy. Polecam to miejsce. Rodzina Kukuczków prowadzi tam Izbę Pamięci. Między Kukuczką a Messnerem kontrast jest ogromny, Kukuczka miał małe dwupokojowe mieszkanko na Gdańskiej 16, a Messner zamki. Jerzy Kukuczka jechał kiedyś na festiwal do Włoch na dwa maluchy - z kanistrami benzyny na dachu, w tym drugim maluchu siedzieli Warecki z Hajzerem i zauważyli, że Kukuczka co chwila zwalnia. W Czechach, w Austrii. W końcu spostrzegli, że zwalnia wtedy, kiedy mija zamki, bo tam jest wiele pięknych zamków. Zwalniał, oglądał je, mając w głowie, że jedzie do Włoch, do Messnera. I później opowiadał chłopakom, jaki to on chciałby mieć zamek. Ale on był Kukuczką. Prostym facetem z Polski. Jego bogactwo było w nim samym.
Ile wiedziałeś o Kukuczce, kiedy rozpoczynałeś pracę nad filmem o nim?
Okazało się, że nie tak dużo. Byłem zafascynowany nim, ale działam intuicyjnie. Pamiętam, jak ktoś mi mówił: "Kukuczka? Zrób o Kurtyce albo Rutkiewicz". Nie chciałem robić filmu o Wojtku Kurtyce czy Wandzie Rutkiewicz, bo oni są oczywistymi bohaterami. Nie mają tego drugiego dna, jakie miał Kukuczka, który jest wspaniałym bohaterem właśnie przez swoją zwyczajność.

Miałeś taką chęć, aby odbrązowić trochę Kukuczkę, pokazać jego ciemną stronę?
Nie miałem takiej potrzeby z góry, nie wychodziłem z takiego założenia, ale fakty mówią same za siebie. Wojtek Kurtyka mówi w filmie: "Jurek tracił kontakt z rzeczywistością. Jak miał cel, to parł do niego niezależnie od okoliczności".

Choruje jego przyjaciel, a on mimo to na drugi dzień wstaje i wchodzi na szczyt.
Tak. Kanczendzonga, rok 1986, umiera jego bliski przyjaciel. Najbliższy Kukuczce Andrzej Czok. Nie planowałem, aby pokazywać ciemne strony. Nie zakładałem tego, ale trzeba być ślepcem, aby dramatów jakie działy się w karierze Jerzego Kukuczki nie zauważyć. Pewnych pytań nie można było nie zadać. Zresztą sam Kukuczka o nich mówi. Kiedy dziennikarz pyta go, czy nie ma wątpliwości, odpowiada szczerze... Często szukał własnych błędów, czasami je znajdywał... Dziennikarz na to: - To dlaczego tam wracasz? Kukuczka milczy, po czym mówi: - Zróbmy przerwę. To wymowna wypowiedź. Czytałem fragmenty jego pamiętników. W trzech notkach, wracając z wyprawy, powtarzał: "I najważniejsze, tym razem nikt nie zginął". Bo zginęło na jego wyprawach czterech himalaistów. Co najważniejsze - nie z jego winy. Jak mówi Krzysztof Wielicki - można tu mówić o pewnej statystyce - Kukuczka wspinał się 3-4 razy więcej i intensywniej niż inni. Siłą rzeczy więc zdarzały się wypadki. Cele również były wyjątkowo trudne.

Środowisko himalaistów z lat 80. a dzisiejsze środowisko - znalazłbyś między nimi coś wspólnego?
Wydaje mi się, że to dwa światy. Dziś nikt już nie traktuje górskich wyczynów jako robienia czegoś dla ojczyzny, nie wnosi się flagi biało-czerwonej na szczyt. To już nie ma takiego wymiaru. Kiedy Wielicki z Cichym zdobywali zimą Mount Everest w 1980 r. jako pierwsi ludzie w historii, to oni naprawdę myśleli, że to dla Polski robią. Dziś to jest kwestia wyzwania, wyczynu. Zdjęcie na szczycie i następnego dnia na Facebooku. Rok 1989 to dla polskiego himalaizmu koniec pewnej epoki. Wielicki mówi w naszym filmie, jak inne jest podejście młodych wspinaczy do wspinania dziś. Wspinanie się skomercjalizowało. Katmandu, które było miastem hipisów w latach 70., może jeszcze w 80., przypomina dziś galerię handlową.

Co Ciebie zaskoczyło w Jerzym Kukuczce, w jego prywatnym wizerunku?
Chyba nie było zaskoczenia. Wiedziałem, że tworzyli z żoną Cecylią szczęśliwą rodzinę. Oni się bardzo kochali. Widać to wymownie, kiedy Cecylia czeka na niego na płycie lotniska po zdobyciu przez Kukuczkę ostatniego ośmiotysięcznika. Jej spojrzenie wiele mówi. Przy pracy nad filmem dużo się spotykałem z Cecylią Kukuczką i wiem, że byli po prostu szczęśliwi. Oczywiście, że bolało ją, że ma tego mężczyznę tak mało. Ale nie miała innego wyjścia. Jeśli już mam mówić o zaskoczeniu, to były to różnice dotyczące partnerów Kukuczki, od których odstawał swoim uporem, ryzykanctwem. Momentami to było bardzo skrajne.

A Ty się wspinasz?
Próbowałem w szkole średniej, ale niegramotnie mi to wychodziło. (śmiech) Pewnie dlatego zrobiłem ten film, bo sam się nie wspinam. Gdybym się wspinał, nie chłonąłbym tego świata tak bardzo. Mam w planie, żeby pojechać do Nepalu, najchętniej sam, i poczuć te góry. Drugi raz, bo pierwszy mój wyjazd z Wojtkiem Kurtyką był szalony i zdjęcia, jakie tam robiliśmy do filmu, były najtrudniejsze w moim życiu. Po górach chodzę. Uwielbiam. Człowiek doznaje intensywnych doznań w Tatrach, a co czuł Jerzy Kukuczka, będąc w miejscach, w których nikt przed nim nie był? Co czuł, widząc rzeczy tylko dla siebie i tylko dzięki sobie? Myślę, że to doznania intymne. Zna je tylko on sam. Ale nawet gdyby żył, nie podzieliłby się z nami swoimi przeżyciami. Bo jeśli były one prawdziwe - a w jego przypadku były - to są to rzeczy nie do wypowiedzenia.
Które wejście na szczyt Jerzego Kukuczki zrobiło na Tobie największe wrażenie?
Robiąc ten film, jak ognia bałem się, aby to nie była kronika jego kolejnych wejść okraszona anegdotkami. Ale jeden jego wyczyn najbardziej mi imponuje. Jego i Wojtka Kurtyki. Kiedy po bardzo trudnej wyprawie na Gaszerbrum IV, gdzie Wojtek Kurtyka się wycofał, a pan Jerzy się zdenerwował, rozstali się, to, jakby sobie chcąc nawzajem coś udowodnić, poszli w dwóch różnych kierunkach w trudne trasy. Po wyprawie. Kiedy myśli się już o powrocie do domu. Zrobili wtedy trekkingowo-wspinaczkowe trasy, których nigdy wcześniej nikt nie pokonał. Lub kiedy Kukuczka zimą wszedł na dwa ośmiotysięczniki - wyczyn do dziś niepowtórzony, docierając do bazy jednego z nich, przeszedł przełęcz, której zimą nikt nigdy nie zdobył i kiedy pojawił się w wiosce, mieszkańcy nie wiedzieli, skąd się tam wziął. Gdzie wylądował helikopter? - pytali. Nie chcieli uwierzyć, że człowiek o własnych siłach pokonał zimą taką trasę. Można powiedzieć, że wielkim osiągnięciem był szczyt K2 południową ścianą, ale z drugiej strony - tam, w czasie zejścia, zginął Tadeusz Piotrowski, w potwornych okolicznościach. I ta śmierć to osiągnięcie niweluje.

Zaplanowałeś to, że film będzie gotowy na 25-lecie śmierci Jerzego Kukuczki?
To był przypadek. Nie planowałem tego, ale tak się stało, że po raz pierwszy film wszedł do kina w Katowicach w 25. rocznicę śmierci Jerzego Kukuczki. Teraz można go obejrzeć w ponad 30 kinach w całej Polsce. Jest facebook filmu. 1 stycznia natomiast na antenie TVP Kultura.

Bohater Twojego poprzedniego filmu, wielokrotnie nagradzanego "Kiedyś będziemy szczęśliwi", Daniel to też chłopak ze Śląska. Widzisz w tym Śląsku przestrzeń dla twórcy, która ciągle jest do "wyfedrowania"?
Dobre słowo. Mnie Śląsk inspiruje. Michel Houellebecq, francuski pisarz, powiedział o Śląsku, że to jest ostatnie ludzkie miejsce w Europie. To prawda. Ślązacy mają otwartość, bezpośredniość w sobie. Nie boją się. Nie są poprawni politycznie. Mają do siebie duży dystans, dużo autoironii. Podoba mi się też etos pracy na Śląsku i to, że Ślązacy potrafią do rzeczy ważnych podchodzić poważnie, z należnym szacunkiem. Na Śląsku ważne jest też coś, co gdzie indziej powoli zanika - rodzina.

Góry były dla niego czymś więcej niż sportem. Były zajęciem z pogranicza wyczynu, formą poznania siebie

Ciekawe, co mówisz, bo czytałam niedawno wywiad z Wojciechem Kukuczką, synem Jerzego, który mówi, że odczuwanie przyjemności z bycia w rodzinie wcale nie jest największą wartością. Największą wartością, co pokazał jego ojciec, jest podążanie własną ścieżką.
Być może ujął to radykalnie, ale mam wrażenie, że Wojtek tymi słowami wypowiada wojnę takiemu "żyćkowi" rodzin polskich, które pracują od 8 do 16, wydarzeniem tygodnia są zakupy w Tesco, a himalaiści dla nich to głupole, którzy narażają siebie i swoją rodzinę. Przypomina mi się, co Julian Tuwim pisał: "Straszne mieszkania. W strasznych mieszkaniach Strasznie mieszkają straszni mieszczanie. Pleśnią i kopciem pełznie po ścianach Zgroza zimowa, ciemne konanie". Myślę, że z tym właśnie walczył Kukuczka, choć pewnie tak by tego nie nazwał. Walczył z "żyćkiem", z małością, z zaściankowością. I to, co mnie w Jerzym Kukuczce najbardziej imponuje, to właśnie to, żeby nie ulegać temu "żyćku". Żeby się nie zamykać w ścianach. Żeby poszerzać horyzonty.

Ale żony nigdy w góry nie zabrał. Bo, jak ona sama mówi, powtarzając słowa męża: "Baby w górach rozpraszają".
Z punktu widzenia dzisiejszych czasów to jest szowinistyczny tekst, ale ja, kochając Śląsk, wiedząc, jak bardzo jest on niepoprawny, a i sam nie uważam się za zbyt politycznie poprawnego, użyłem tego w filmie, bo to też jest znak czasów. Kiedyś mężczyźni byli inni niż teraz. Zauważ, że Cecylia Kukuczka, jak o tym mówi, wybucha śmiechem. Ją to bawi. Anna Czerwińska też mówi, że Jurek miał typowe śląskie podejście: baby do garów, a facet w góry. To dziś może być kontrowersyjne, ale mnie to nie interesuje. Taki był Kukuczka.

***

Paweł Wysoczański, rocznik 1980, reżyser, scenarzysta, absolwent filmoznawstwa na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz Wydziału Radia i Telewizji w Katowicach. Jego filmy (np. "Kiedyś będziemy szczęśliwi") nagradzane były na festiwalach filmowych w Rejkiawiku, Jihlavie czy Los Angeles

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl