Paweł Siennicki: Wyborczy poker [WYBORY SAMORZĄDOWE 2018]

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Siennicki Polska Press
Kampania samorządowa ruszyła i będą to pierwsze wybory z maratonu wyborczego, jaki nas czeka w najbliższych dwóch latach. W przyszłym roku odbędą się jeszcze wybory do europarlamentu i krajowego Sejmu i Senatu, rok później jeszcze wybierzemy prezydenta. Prawdziwy wyborczy poker.

Stawką wyborów samorządowych jest nie tylko wizja rozwoju polskich miast i regionów. Postawię tezę, że są to najważniejsze wybory z punktu widzenia układu sił w Polsce. W parlamencie krajowym, europarlamencie Prawo i Sprawiedliwość będzie bronić swojego stanu posiadania, prezydent również jest przedstawicielem obozu władzy. Za to w sejmikach wojewódzkich, które przypomnijmy są kluczowe dla partii, bo to one mają znaczący wpływ na podział środków unijnych, PiS rządzi tylko w jednym województwie, w podkarpackim. I mimo to, że jeszcze w sześciu innych województwach wygrał PiS, to jednak władzę sprawują tam koalicje Platformy Obywatelskiej i PSL. Jeśli PiS ma coś jeszcze do wygrania w Polsce, to właśnie wybory w sejmikach. Jeśli opozycja chce zatrzymać ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego, to powinna obronić swój stan posiadania w sejmikach, gdzie układ sił będzie prognozą przed wyborami do Sejmu.

Podobnie rzecz ma się z wyborami w dużych miastach. Wśród 10 największych miast Platforma ma 6 prezydentów (Warszawa, Łódź, Poznań, Gdańsk, Lublin, Bydgoszcz), a w 4 miastach rządzą jeszcze nominalnie prezydenci niezależni (Kraków, Wrocław, Szczecin i Katowice). Największym miastem, w którym rządzi PiS, jest... Nowy Sącz. To właśnie jest skala wyzwania dla PiS. I jeśli politycy tej partii mają coś jeszcze wygrać, to właśnie w sejmikach i dużych miastach. Dla opozycji utrata władzy choć w jednym z dużych miast to nie tylko porażka prestiżowa. Na przykład w Warszawie jest ponad 20 tysięcy urzędników, tyle przeciętnie mieszkańców ma miasto powiatowe w Polsce. Nie ma co czarować i oszukiwać się: bardzo wiele z tych urzędniczych etatów to są stanowiska dla działaczy partyjnych.

Co to wszystko oznacza? To, że dla partii politycznych te wybory stają się „małymi” wyborami parlamentarnymi. Widać to w kampanii wyborczej, w której już dominuje wielka polityka, a nie kwestie lokalne, stricte samorządowe. Twarzą kampanii PiS już stał się premier Mateusz Morawiecki, który rozpoczął objazd kraju, co bardzo mocno już ustawia samą kampanię wyborczą pod dyktando PiS. Owszem, premier obiecuje sześć razy więcej pieniędzy na lokalne drogi, ale też ustawia przekaz: „ich program to cofnąć wszystko, co my zrobiliśmy”. Na tym tle opozycja wypada blado. Platforma rozpoczęła kampanię „PiS wziął miliony”. Kampania negatywna w polityce działa, jest skuteczna, ale mam wątpliwości, czy powrót do haseł z początku tego roku i kryzysu wokół nagród dla członków rządu, co spowodowało tąpnięcie w notowaniach PiS, będzie skuteczny. Ani to świeże, ani uwodzące. Opozycja, oprócz tego, że wciąż podzielona, to nie ma też lidera, którego może przeciwstawić Morawieckiemu. Po pierwszych sondażowych przymiarkach widać, że to PiS jest w ofensywie - choćby w Warszawie i Krakowie, kandydaci PiS mają zbliżone notowania do uważanych za liderów tego wyścigu polityków popieranych przez Platformę. Mam wrażenie, że po politykach opozycji nie witać jak dotąd determinacji, że nie rozumieją oni wciąż stawki tych wyborów.

POLECAMY:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl