Paweł Siennicki: To jest kompromis, wcale nie "zgniły"

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Bartek Syta
W czwartek wieczorek, gdy piszę te słowa, wszystko wskazuje, że zamiast weta do unijnego budżetu, niemal pewny jest kompromis. I również niemal pewny, kolejny kryzys polityczny w kraju. Ale po kolei.

Rządy Polski i Węgier razem z Niemcami wypracowały kompromis. Do mechanizmu praworządności, wprowadzającego zasadę pieniądze za praworządność – a jest on częścią unijnego pakietu finansowego, czyli budżetu UE i Funduszu Odbudowy po COVID-zie – ma zostać dołączona polityczna deklaracja o tym, że mechanizm ten będzie sprawiedliwy i obiektywny, a przesłanki do jego uruchomienia będą jasno określone i niezmienne.

Zapisano w nim też, że samo stwierdzenie naruszenia praworządności nie jest powodem do rozpoczęcia mechanizmu, który zresztą
ma brać pod uwagę wyłącznie nieodpowiednie wydatkowanie środków unijnych.

Ale, co równie istotne – ewentualne ukaranie jednego z państw Unii musi zostać zaakceptowane przez Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Optymistycznie potrwałoby to przynajmniej dwa lata.

Polska i Węgry ugrały to, co chciały? Nie, bo uzgodniony dokument, w który „opakowany” jest mechanizm pieniądze za praworządność, jest jedynie deklaracją polityczną. Nie ma więc żadnej mocy prawnej.

Ale zarazem taka deklaracja wszystkich państw Unii, ma moc polityczną, trudno wyobrazić sobie jej złamanie.

Można powiedzieć, że to kompromis i to wcale nie „zgniły”. Bo w lipcu premier Mateusz Morawiecki wynegocjował dla Polski absolutnie gigantyczne pieniądze dla Polski w ramach nowego unijnego budżetu – będziemy mogli skorzystać z ponad 776 miliardów złotych wsparcia ze środków Unii Europejskiej. O to toczyła się gra, o furę pieniędzy i w istocie trzeba mieć z tyłu głowy powiedzenie „wszystko albo nic”. Ale nie w odniesieniu do walki o całkowitą rezygnację z mechanizmu praworządności, tylko myśląc o środkach, które popłyną z Brukseli.

Uważam, że Morawiecki z Orbanem nie mogli wynegocjować nic więcej ponad polityczną deklarację. A jednocześnie sama deklaracja jawi się jako dokument umożliwiający państwom, które ewentualnie miałyby być karane na podstawie mechanizmu, utopienie całej procedury w biurokracji.

Jednak część obozu władzy zanim to „opakowanie” wylądowało na stole negocjacyjnym, kwestionowała w ogóle kompromis.

Mówimy tutaj o Solidarnej Polsce Zbigniewa Ziobro i stronnikach byłej premier Beaty Szydło, którzy mówią, że to „utrata przez Polskę suwerenności”. Czy jednak w tym wypadku mówimy o trosce o polską suwerenność? Mam duże wątpliwości.

Raczej chodzi o doprowadzenie do kolejnego kryzysu politycznego, to też kolejna odsłona wojny Ziobry z Morawieckim. Jeśli minister Sprawiedliwości nie cofnie się i nie zaakceptuje unijnego kompromisu, za chwilę możemy mieć rząd mniejszościowy i wcześniejsze wybory. Już wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu miało wygasić ten konflikt, widać nie przyniosło to żadnego rezultatu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl