Paweł Siennicki: To były niemieckie obozy zagłady

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Siennicki Polska Press
Mamy poważne spięcie, już nazwane „pożarem” w stosunkach z Izraelem. Spięcie, które może przerodzić się w kryzys.

O co chodzi? W piątek Sejm zmienił ustawę o IPN, teraz każdy, kto publicznie i wbrew faktom przypisuje polskiemu narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za zbrodnie popełnione przez III Rzeszę, będzie podlegał karze grzywny lub pozbawienia wolności do lat trzech. Taka sama kara grozi za „rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”. Czyli za używanie sformułowania „polskie obozy koncentracyjne” i podobnych będzie groziła kara.

Czy to bulwersuje, jest kontrowersyjne? Nie. Jednak ambasador Izraela Anna Azari podczas obchodów 73. rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu Auschwitz zaapelowała o zmianę w tej nowelizacji. Bo rząd Izraela uważa, że Polska próbuje zakazać mówienia o współodpowiedzialności Polaków za Holokaust. Niestety, użyła też słów niedyplomatycznych, że „ustawę odrzuca rząd Izraela”. Przedstawiciele obcego państwa, nawet jeśli są to nasi przyjaciele, nie mają prawa tak wypowiadać się o prawie stanowionym w Polsce.

Jak jest naprawdę? Zapisy, które budzą emocje Żydów, mówią wyłącznie o sytuacjach, gdy państwo polskie jest pomawiane wbrew faktom. Każdy może negatywnie oceniać konkretnych Polaków, jeśli to jest udokumentowane. I trzeba też podkreślić, że przepisy ustawy nie dotyczą działalności naukowej.

A teraz aż siedem wniosków, które płyną i które, trzeba wyciągnąć z tej sytuacji.

1. Codziennie trzeba pielęgnować przyjaźń polsko-żydowską, bo łączy nas wielowiekowa wspólna historia, jak również wspólna tragedia. Nikt nie może, nie ma prawa negować, czy umniejszać ofiary Żydów podczas Holokaustu. I nikt o zdrowych zmysłach w Polsce tego nie robił i nie robi.

2. Nie możemy zgodzić się na wypaczenie historii narodów żydowskiego i polskiego przez używanie terminów takich jak „polskie obozy śmierci”. Były natomiast niemieckie obozy zagłady i wstrętne jest, że przy tej okazji właśnie w Izraelu atakowano Polskę sformułowaniami „polskie obozy śmierci”.

3. Tak, niestety w czasie II wojny byli Polacy, którzy wydawali Żydów Niemcom, bądź wymuszali na ukrywających się Żydach okup. Mówimy jednak o konkretnych ludziach, szmalcownikach. W 1943 roku Państwo Podziemne ogłosiło: „Każdy Polak, który współdziała z ich morderczą akcją czy to szantażując, czy denuncjując Żydów, czy to wyzyskując ich okrutne położenie lub uczestnicząc w grabieży, popełnia ciężką zbrodnię wobec praw Rzeczypospolitej Polskiej i będzie niezwłocznie ukarany”. Kara była jedna, był nią wyrok śmierci. Oczywistością jest, że śmierć groziła też, za ukrywanie i pomoc Żydom. Inną prawda jest, że byli również Żydzi, którzy pomagali Niemcom w mordowaniu swoich braci. To jest prawda o historii. Prawda, której fundamentem jest wina Niemców za zbrodnie. Absolutnie ma rację Mateusz Morawiecki mówiąc: „Auschwitz jest najbardziej gorzką lekcją o tym, jak złe ideologie mogą doprowadzić do piekła na ziemi. Żydzi, Polacy i wszystkie ofiary powinni być strażnikami pamięci o tych, którzy zostali zamordowani przez nazistów. Auschwitz-Birkenau nie jest polską nazwą, a Arbeit Macht Frei nie jest polskim zdaniem”.

CZYTAJ TAKŻE: Spór o słowa. Izrael broni zwrotu „polskie obozy śmierci”

4. Włos jeży się na głowie, że znajdują się polscy, opozycyjni politycy, którzy cieszą się z tego kryzysu i dorzucają do pieca. Bo nienawidzą PiS. Przeczytałem tylko jeden, bardzo mądry głos polityka opozycji. Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej bardzo trafnie i mądrze powiedział: „Za tragedię Holocaustu odpowiadają nazistowskie Niemcy. Wokół tego nikt nie podzieli Polaków. Ostro protestujmy przeciw kłamstwu o „polskich obozach śmierci”. I z wyobraźnią, wrażliwością kształtujmy relacje polsko-żydowskie. Bądźmy tu uczniami Jana Pawła II i Bartoszewskiego.” Siemoniak wie co to znaczy „racja stanu”. Oby powiedział o tym innym kolegom.

5. Wiecie Państwo jak światowe media komentują ten kryzys? „Polska chce karać za mówienie prawdy o „polskich obozach zagłady”. Ręce opadają. To oznacza, że państwo polskie jest nieskuteczne, niezdolne do prowadzenia kampanii odkłamującej historię. Szacunek wielki, dla ludzi, którzy prowadzą akcje German Death Camps, ale czas skończyć z pospolitym ruszeniem historyków, instytucji i społeczników. Tu potrzebne jest działanie państwowych instytucji. Ba, polskie państwo powołało nawet odpowiednią instytucje, która tym powinna się zajmować, Polską Fundację Narodową, wyposażyło ją w olbrzymie środki. I co? Nic. Działania fundacji są co najmniej zaniechaniem.

6. Znam co najmniej jedną kampanię dotycząca historii Polski, która jest zakończona spektakularnym sukcesem. To opowieść o Powstaniu Warszawskim. Jeśli ktoś w rządzie chce się dowiedzieć, jak mądrze mówić o historii Polski, to niech porozmawia z twórcami Muzeum Powstania Warszawskiego, choćby z Janem Ołdakowskim i Dariuszem Gawinem.

7.I wreszcie ostatni wniosek. Tak jak idioci, którzy w Polsce wielbią Hitlera, powinni wylądować w więzieniu, tak nie ma miejsca na antysemityzm w przestrzeni publicznej. W apogeum tego kryzysu, w jednym w z programów na żywo w telewizji publicznej pojawiły się antysemickie opinie. To czysty sabotaż.

I wreszcie ponownie na koniec. Nie było żadnych „polskich obozów śmierci”, Polska nie brała udziału w Holokauście. I żadne kłamstwa tego nie zmienią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na i.pl Portal i.pl