Paweł Siennicki: Najważniejsze jest pytanie, kto jest dysponentem taśm

Paweł Siennicki
Paweł Siennicki
Paweł Sinnicki
Paweł Sinnicki Polska Press
O aferze podsłuchowej, nazywanej także „taśmową”, która wybuchła równo pięć lat temu i bardzo mocno przyczyniła się do przemeblowania polskiej polityki, niby wiemy dużo, z naciskiem na niby. Bo można by przyjąć, że Marek Falenta, skazany przez sąd za zorganizowanie procederu podsłuchiwania polityków i biznesmenów, chciał w ten sposób zyskać swoistą „przewagę konkurencyjną” w postaci ekskluzywnej wiedzy. Wytłumaczenie logiczne, tyle tylko, że dodając kolejne znane przecież fakty, za chwilę trzeba brać się właśnie z logiką za bary.

Pieniądze lubią ciszę, dlaczego więc te nagrania wyciekły i zostały opublikowane? Wiemy, że Falenta utrzymywał kontakty ze służbami specjalnymi, z ABW i CBA, czy chodziło tutaj o rozgrywkę służb specjalnych - taką tezę lansował sam Falenta, twierdząc, że za aferę taśmową odpowiedzialne są specsłużby, które miały zbierać haki na polityków. Ba, były szef MSW, Bartłomiej Sienkiewicz, sam nagrany przez kelnerów, co walnie przyczyniło się do zakończenia jego kariery politycznej, otwartym tekstem mówił, że tropy do wyjaśnienia afery powinny biec ku Pawłowi Wojtunikowi, wówczas szefowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego. Sienkiewicz chciał głębokiej reformy służb specjalnych, przez co po prostu znalazł się na celowniku. Są w tej sprawie jeszcze opisywane wątki rosyjskie, co sugerował z kolei Donald Tusk, ale również hipotezy o tym, że była to wewnętrzna rozgrywka między ludźmi Platformy. Inna hipoteza mówi, że nagrania odbywały się za wiedzą, albo wręcz z inspiracji ludzi służb specjalnych. To dopiero są ciekawe pytania. Wciąż bez odpowiedzi.

Teraz afera znów odżyła za sprawą samego Falenty, który po ucieczce z kraju i ekstradycji z Hiszpanii, wylądował w polskim więzieniu. I okazało się, że napisał kolejny wniosek do prezydenta o ułaskawienie, de facto będący szantażem, grożąc ujawnieniem zleceniodawców. Wcześniejszy list do Jarosława Kaczyńskiego ma w sumie podobny wydźwięk. I znów, na logikę takie działanie nie ma sensu. Przecież nikt racjonalnie myślący, nie może zakładać, że szantażując niemal otwarcie najważniejszych ludzi w państwie, uzyska jakąkolwiek pomoc. To bardziej wygląda na zagrywkę desperata, podobną do próby rzucania się z okna w momencie zatrzymywania przez policję.

Otóż niemniej, w tym miejscu pojawiają się kolejne pytania. O to, co dziś jest paliwem dla opozycji, pytania o powiązania Marka Falenty z politykami PiS, bo dość oczywiste jest, że obecny obóz władzy skorzystał na ujawnieniu nagrań. Nie ma jednak na te związki żadnych twardych dowodów.

Jest jednak coś innego, co obciąża rządzących, prokuraturę. Choć Marek Falenta za rządów PiS został skazany prawomocnym wyrokiem, to jednak ta sprawa nie została wyjaśniona. Nie znamy odpowiedzi na żadne z pytań, hipotez, o których było wyżej. Jak również na pytanie najważniejsze: w czyjej gestii są pozostałe nagrania? Kto nimi dysponuje? Jak dobrze wiemy, od pięciu lat taśmy wiszą nad polską polityką. Jak długo jeszcze? W tej sprawie państwo wciąż jest teoretyczne.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wielki Piątek u Ewangelików. Opowiada bp Marcin Hintz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na i.pl Portal i.pl