Patomorfolog, czyli lekarz, który stoi na granicy życia i śmierci

Redakcja
Część informacji, mówi doktor Szpor, widzimy pod mikroskopem. Na przykład to, czy pacjent był palaczem
Część informacji, mówi doktor Szpor, widzimy pod mikroskopem. Na przykład to, czy pacjent był palaczem Andrzej Banas / Polska Press
Patomorfolog czyta choroby ze szkiełka lub zwłok. Rozmowa z dr Joanną Szpor ze Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.

Patomorfolog zajmuje się między innymi przeprowadzaniem sekcji zwłok i głównie z tym zajęciem się kojarzy. Jak jest naprawdę?

Prawdą jest, że patolog kojarzony jest głównie z wykonywaniem sekcji zwłok. Przy okazji dużych wypadków czy katastrof pojawiają się w prasie informacje, że patolodzy wykonują sekcje ofiar, a w rzeczywistości zajmują się tym lekarze medycyny sądowej. Patomorfolog wykonuje sekcje ogólnolekarskie, czyli pacjentów, którzy zmarli w szpitalu. Są to sekcje osób, co do których nie ma podejrzeń, że śmierć była wynikiem udziału osób trzecich. Jeżeli popatrzymy jednak na liczbę wszystkich badań, które wykonujemy, to sekcje nie stanowią nawet jednego procentu. Są to oczywiście badania, które mają znaczenie, przede wszystkim dla lekarzy klinicystów, bo pozwalają na ustalenie przyczyny śmierci. Takie sekcje oglądają też studenci, nabywając wiedzę o morfologicznych zmianach w różnych chorobach.

Co jest główną działalnością patomorfologa?

Obecnie jest to diagnostyka patomorfologiczna, czyli taka, która służy żyjącemu pacjentowi. Jeżeli pacjent ma pobierany wycinek czy wycinany cały narząd, to materiał ten trafia do nas. Oceniamy, jakie zmiany patologiczne w nim występują, czyli co to za choroba. Patolog na podstawie oceny makroskopowej (czyli tego, co widać gołym okiem) i mikroskopowej formuje raport badania histopatologicznego, na podstawie którego klinicysta może podjąć decyzję o postępowaniu z pacjentem. Badaniu może podlegać wycięty narząd czy tkanka, jest to badanie histologiczne, jak również badać możemy materiał cytologiczny np. rozmaz z szyjki macicy czy aspirowane komórki ze zmiany.

Która część pracy jest dla pani trudniejsza?

Te badania trudno jest porównywać. Inny jest charakter tych badań. W badaniu sekcyjnym to, co jest najtrudniejsze, to dość bliskie obcowanie ze zmarłym. Siłą rzeczy nie da się całkowicie odsunąć od siebie myśli o śmierci i o tym, że już nic nie da się zrobić. Mamy zakorzenione w sobie myślenie lekarskie, że pacjentowi chce się zawsze pomóc i swoją pracę wykonać jak najlepiej, a tu, nawet jeśli tę sekcję wykonamy dobrze, to mamy świadomość, że zmarłemu już nie pomożemy. Dlatego dla mnie ze względu psychologicznego sekcje zawsze pozostaną trudniejszą częścią pracy. Z drugiej strony praca diagnostyczna jest obarczona bardzo dużą odpowiedzialnością, każdy błąd może kosztować pacjenta życie lub uszczerbek na zdrowiu.

Czy na co dzień w pracy myśli się o tej odpowiedzialności?

Tak. Mało tego, często ta praca idzie z człowiekiem do domu, bo bierzemy ze sobą książki czy artykuły, analizując trudniejszy przypadek. O takich przypadkach myśli się ciągle. Czasami budzę się rano i myślę „o, jeszcze coś mogłam sprawdzić” i biegnę wtedy szybko do pracy to zrobić.

Najtrudniejsza przy obcowaniu ze zmarłym pacjentem jest świadomość, że już nie da się mu pomóc

Pamięta pani przypadek, który spędzał pani sen z powiek?

To są najczęściej rozpoznania rzadkich nowotworów, których nie widuje się często. Nawet pracując długo, trudno jest nabrać odpowiedniego doświadczenia w takich sytuacjach. Patolog przez całe swoje życie pewne choroby może zobaczyć raz czy dwa. Każde rozpoznanie takiej rzadkiej choroby jest wyzwaniem. Plusem w przypadku naszego zakładu jest to, że mamy dość duży zespół. Zawsze możemy poprosić o konsultacje któregoś z kolegów i liczyć na to, że któryś z nich taką zmianę już widział i będzie mógł wesprzeć w rozpoznaniu.

Nie spotyka się pani z pacjentami?

Najczęściej nie. Zajmuję się głównie patologią piersi, a w Szpitalu Uniwersyteckim w ramach tzw. Breast Unit odbywają się spotkania kliniczno-patologiczne z chirurgami, radioterapeutami i onkologami, na których omawiamy leczone pacjentki. Czasami, w wątpliwych przypadkach, pacjenci przychodzą na takie konsylia. Zdarza się też, że pacjenci przychodzą tutaj, do naszego zakładu, zwracając się z prośbą o konsultację. Często przeszli już przez różne miejsca i chcą porozmawiać z osobą, która będzie ich diagnozować, chcą coś więcej o sobie powiedzieć, uważają, że taka informacja może mieć znaczenie podczas stawiania diagnozy.

Czy nasz styl życia, palenie papierosów czy picie alkoholu można zobaczyć pod mikroskopem?

Dokładne informacje mają znaczenie podczas rozpoznania, a w przypadku pewnych chorób są niezbędne. Część informacji możemy zobaczyć pod mikroskopem, na przykład nie ukryje się palacz papierosów czy mieszkaniec dużego miasta, gdy oceniamy wycinki z płuc. Zwykle na skierowaniach do badania koledzy klinicyści umieszczają skrót informacji o pacjencie, którego wycinek wysyłają nam do badania.

Co się czuje, kiedy stawia się diagnozę nieuleczalnej choroby osobie młodej?

Postawienie diagnozy nowotworu złośliwego to zawsze duże obciążenie. Zdajemy sobie sprawę, że wiąże się z poważnym leczeniem, a czasami może nawet oznaczać wyrok. Dlatego zawsze staramy się dobrze przeanalizować wszystkie dostępne dane, zanim takie rozpoznanie postawimy. Takie przypadki konsultujemy też w zespole, żeby wyeliminować sytuacje, kiedy to choćby tak prozaiczne przyczyny - jak zmęczenie - mogły mieć wpływ na diagnozę.

Patomorfologów w Polsce jest niewielu, około 500 specjalistów. Dlaczego?

Obciążeni jesteśmy bardzo - wynika to nie tylko z małej liczby patomorfologów, ale też z tego, że stale zwiększa się liczba zachorowań na nowotwory. A to główne pole naszego działania; bez rozpoznania rodzaju nowotworu onkolog nie podejmie dalszego działania. Trudno mi powiedzieć, dlaczego jest nas tak mało. Może dlatego, że to dyscyplina, która stoi z boku pacjenta, nie ma z nim kontaktu. Większość osób, idąc na studia medyczne, chce mieć kontakt z żywym pacjentem.

A pani tego brakuje? I jak w takim razie jest z tą satysfakcją?

Satysfakcja zawodowa ma tu inny wymiar niż w przypadku dyscyplin klinicznych. Świadomość rzetelnie wykonanego badania daje satysfakcję i przekonanie, że pacjent otrzyma właściwe leczenie. Nasze badania trafiają czasami do konsultacji zewnętrznych i kiedy okazuje się, że jakiś uznany specjalista postawi taką samą diagnozę jak ja, to wtedy mam satysfakcję, że zrobiłam to dobrze.

Ile zajmuje postawienie diagnozy?

Wszystko zależy od tego, co się w ten czas wliczy. W pierwszy etapie wykonujemy ocenę makroskopową - dostajemy przykładowo wycięty kawałek skóry od chirurga, którego nie da się od razu położyć na szkiełku i zbadać. Trzeba ten materiał odpowiednio zmierzyć, pokroić, opisać, aby można było przygotować preparaty, które dopiero będziemy oceniać pod mikroskopem. Opracowanie makroskopowe zajmuje od kilku minut do pół godziny, czasem dłużej w zależności od rodzaju materiału. Podobnie jest z diagnozą, jeśli jest prosta, to rozpoznanie może zająć minutę, jeśli jest to coś oczywistego, to wystarczy tak naprawdę spojrzenie. W przypadkach prostych nowotworów potrzebnych jest zwykle kilka minut - natomiast kiedy są to trudne przypadki, to badanie może zająć nawet miesiąc i więcej.

Często zdarzają się pomyłki?

Poważne na szczęście rzadko. Na każdym z etapów wykonywania badania funkcjonuje szereg mechanizmów kontrolnych, które mają na celu zredukowanie ryzyka wystąpienia błędów. Niestety całkowite ich wyeliminowanie jest niemożliwe, bo jesteśmy tylko ludźmi.

Wracając do sekcji zwłok. Mówiła pani, że ciężko jest sobie z tym poradzić. Czy to pozwala na oswojenie się z myślą o śmierci?

Nie sądzę. Lęk przed śmiercią jest głęboko zakorzeniony, a chęć zachowania życia jest silnym instynktem. Takie doświadczenia bardziej uświadamiają człowiekowi kruchość życia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Patomorfolog, czyli lekarz, który stoi na granicy życia i śmierci - Plus Gazeta Krakowska

Komentarze

Komentowanie artykułów jest możliwe wyłącznie dla zalogowanych Użytkowników. Cenimy wolność słowa i nieskrępowane dyskusje, ale serdecznie prosimy o przestrzeganie kultury osobistej, dobrych obyczajów i reguł prawa. Wszelkie wpisy, które nie są zgodne ze standardami, proszę zgłaszać do moderacji. Zaloguj się lub załóż konto

Nie hejtuj, pisz kulturalne i zgodne z prawem komentarze! Jeśli widzisz niestosowny wpis - kliknij „zgłoś nadużycie”.

Podaj powód zgłoszenia

Nikt jeszcze nie skomentował tego artykułu.
Wróć na i.pl Portal i.pl