Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pasażerowie pociągów Łódź-Warszawa, buntujcie się!

Hanna Gill-Piątek
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi
Hanna Gill-Piątek jest działaczką społeczną i polityczną, koordynatorką Świetlicy Krytyki Politycznej w Łodzi Krzysztof Szymczak/archiwum
Stoi na stacji lokomotywa. A właściwie nie na stacji, a w polu pod Skierniewicami. W wagonach, których już nie czterdzieści, ale zaledwie kilka, mieści się pełen przegląd negatywnych emocji: gniew, nerwowość, rozpacz, nadzieja, rezygnacja i bezradność. Nawet w czasach młodości Tuwima do Warszawy jechało się szybciej. Teraz czas podróży zawsze jest loterią, pokonanie tej niewielkiej odległości może potrwać ponad trzy godziny.

Pasażerowie gotują się z nerwów, zwracają bilety okresowe, piszą ostry list do ministra o utraceniu przez kolej kontroli nad sytuacją. Dołączają do nich politycy śląc apel do premiera. Minister broni bałaganu, i tłumaczy, że żeby było lepiej, najpierw musi boleć. Polskie Linie Kolejowe każą się cieszyć, że nie zamknęły na amen remontowanego odcinka, bo - jak twierdzą - tak robi się w całej Europie.

Przewoźnicy na bieżąco dostosowują ofertę do sytuacji: skoro są narzekania, należy jeszcze bardziej podziurawić rozkład, mniej pasażerów to może mniej skarg. A jest to przecież najbardziej obciążona trasa kolejowa w Polsce, w dodatku przez dużą część osób pokonywana codziennie. Stracone godziny, które sumują się w dni i tygodnie. Nikt nie liczy indywidualnych kosztów ponoszonych z powodu opóźnień.

A miało być tak pięknie. Sympatyczny piesek w czapce kolejarza obwieszczał z plakatu, że czas podróży z Łodzi do Warszawy skróci się niedługo do 65 minut. Nikt już chyba nie pamięta, kiedy zaczął się ten remont i kiedy planowo miał się zakończyć. Dziś atmosfera we wlokących się pociągach jest bliska linczu. Jeśli ktoś miałby ochotę popełnić tam spektakularne samobójstwo, powinien przedstawić się współpasażerom jako minister transportu.

Fakty są takie, że kiedy przed Euro 2012 chiński Covec wyłożył się na budowie autostrady A2, rząd natychmiast znalazł zastępstwo i ogromnym kosztem ukończył inwestycję. Kiedy podobna sytuacja zdarzyła się na remontowanej linii Łódź-Warszawa, gdzie upadł dotychczasowy wykonawca, PNI, pies z kulawą nogą nie zajął się czule tą sprawą i miesiącami czekano na rozwiązanie problemu. Już wcześniej realizacja tej inwestycji budziła liczne zastrzeżenia, nie dogadano się na przykład z samorządami co do umiejscowienia przejazdów, choć można było zrobić to z wyprzedzeniem.

Nie jest tajemnicą, że przez dwie kadencje Donalda Tuska pakowano co się dało w autostrady i ekspresówki, kolej mając w głębokim poważaniu. Europejskie fundusze jak leci przesuwano na wylewanie asfaltu, lekceważąc wytyczne Europy dotyczące proporcji inwestycji kolejowych do drogowych. Kiedy jednym z ostatnich podejść się to nie udało i Unia postawiła weto takim praktykom, okazało się, że w panice trzeba wydać kupę kasy na cokolwiek na szynach, czym ministerstwo było bardzo zaskoczone.

Ostatnio ktoś zrobił dowcipną mapę pokazującą, że rządom Tuska wyszło to, co nie udało się nikomu wcześniej. Wyrównała się gęstość połączeń kolejowych, którą odziedziczyliśmy jeszcze po zaborach. Na tej mapie po lewej stronie zawsze było o wiele gęściej niż po prawej. W ostatnich latach bynajmniej nie uzupełniono infrastruktury na wschodzie Polski, w dawnym zaborze rosyjskim. Nie. Zlikwidowano za to całą sieć małych połączeń po stronie zachodniej. I tu rzeczywiście można mówić o "wyrównaniu", choć raczej nie o takie nam chodziło.

Skoro zatem ktoś, jak PLK czy rząd, ma czelność zasłaniać się Europą kryjąc własne niedociągnięcia, niech najpierw tam pojedzie i zobaczy, że inwestycje w kolej i transport publiczny są w krajach rozwiniętych priorytetem. W państwie, w którym wszędzie da się dojechać czystym i punktualnym pociągiem, autobusem czy tramwajem, pieniądze wydawane na konieczne uzupełnienia sieci dróg można wykorzystać lepiej i rozważniej.

Drodzy pasażerowie pociągów Łódź-Warszawa. Mam nadzieję, że nie skończy się na jednej skardze do ministra w sprawie remontu pod Skierniewicami. Dzięki opóźnieniom PKP zapewnia wam dużo czasu na rozmowy i organizowanie się. Skorzystajcie z tego i waszą wściekłość zamieńcie w konkretne postulaty. Macie murowane poparcie wszystkich Polaków, którzy dzięki niszczeniu kolei nie mogą codziennie dojechać do pracy czy szkoły. Wasz bunt może być początkiem większej zmiany, dzięki której może żyć nam się trochę normalniej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki