Pani Monika była pielęgniarką. Za niezdolną do pracy nie uznają, a pracować lekarz jej nie pozwoli

ak
Pani Monika na zasiłku w wysokości 640 zł miesięcznie czeka na rozprawę apelacyjną w sądzie w Gdańsku. Może to potrwać 8, 10, albo więcej miesięcy. Tymczasem zasiłek nie wystarcza na życie
Pani Monika na zasiłku w wysokości 640 zł miesięcznie czeka na rozprawę apelacyjną w sądzie w Gdańsku. Może to potrwać 8, 10, albo więcej miesięcy. Tymczasem zasiłek nie wystarcza na życie Agata Kozicka
Przez prawie 30 lat pani Monika, mieszkanka Świecia, była pielęgniarką. Opiekowała się chorymi. Trzy lata temu przeszła udar. Przeżyła. Po rehabilitacji zastanawia się, jak dalej przeżyć za kilkaset złotych miesięcznie.

O pani Monice usłyszeliśmy pierwszy raz przy okazji Szlachetnej Paczki. Na listę potrzebujących trafiła, gdyż od roku żyje z zasiłku stałego. Miesięcznie ma 640 zł. To wystarcza, żeby opłacić skromne mieszkanko i leki, czasem trochę jedzenia. - Dostaję też żywność w ramach pomocy od OPS.

Jak do tego doszło, że kobieta, która 30 lat swojego zawodowego życia poświęciła opiece innych jako pielęgniarka, teraz nie ma z czego żyć?

Najpierw to było nieszczęście. W kwietniu 2016 r. miała udar móżdżku. Chorobę okiełznała, ale: - Na ZUS, niestety, nie mam sposobu - twierdzi.

Po udarze miała poważne niedowłady kończyn, szczególnie lewej strony, problemy z mową. - Ale bardzo szybka reakcja lekarzy, zabiegi, a potem rehabilitacja, pozwoliły mi stanąć na nogi - mówi pani Monika. - Minęły prawie 3 lata i stoję, chodzę, potrafię ugotować sobie jedzenie.

Pani Monika - w prawo, a jej lewa noga - w lewo

I może na pierwszy rzut oka wygląda, jakby nigdy nic się nie stało, ale... - Niestety z lewą stroną ciała: lewą nogą i lewą ręką nadal się nie dogadujemy - opowiada. - Noga potrafi mi nagle odmówić posłuszeństwa. Ja chcę w jedną stronę, a noga nie reaguje, robi coś takiego, że się potykam. Jest nieprzewidywalna. Podobnie z lewą ręką. Czasem drży, czasem odskakuje.

A czasem nic nie widać.... - Ale jestem pielęgniarką. Te reakcje mojego ciała powodują, że ja już nigdy nie założę nikomu kroplówki, nie pomogę pacjentowi przejść od drzwi do łóżka - z żalem stwierdza, że nie może zapewnić już pacjentom pomocy.

- Co tu dużo gadać. Przy takich odruchach to już nie zatrudnią mnie nawet przy taśmie, bo kto wie, co się może stać.

I dodaje: - Nikt mi nie da zezwolenia na pracę.

Kiedy po udarze i rehabilitacji, pani Monice skończyło się świadczenie rehabilitacyjne, to w jesienią 2017 r. złożyła wniosek o rentę. - Orzecznik ZUS uznał, że jestem częściowo niezdolna do pracy i orzekł rentę na 3 lata. To było 10 października 2017 r.

Dalsza część artykułu na kolejnej stronie >>>

Flash Info odcinek 5 - najważniejsze informacje z Kujaw i Pomorza.

ZUS podważa opinię swojego orzecznika

I wydawało się pani Monice, że system jakoś działa. Nieszczęście się stało, ale w końcu płaciła podatki, płaciła ubezpieczenie po to, żeby w takiej sytuacji nie zostać na lodzie.

Ale została. Bo już 13 października dostała pismo, że ZUS nie zgadza się z opinią (uwaga!) swojego orzecznika i że kobieta ma się zgłosić ponownie na badanie przez komisję lekarską ZUS.

Zapytaliśmy, jak to się stało, że ZUS podważa opinię swojego orzecznika. Czy to normalna procedura, że ktoś zza biurka wie lepiej, w jakim stanie zdrowia jest badana i podważa decyzję lekarza? - Każde orzeczenie lekarza orzecznika ZUS może zostać poddane kontroli - poinformowała Krystyna Michałek, regionalny rzecznik prasowy ZUS w województwie kujawsko-pomorskim. - Czy to na wniosek osoby zainteresowanej, czy też przez głównego lekarza orzecznika, który może wskazać na wady orzeczenia. I dodała, że główny lekarz orzecznik sprawuje bezpośredni nadzór nad wykonywaniem orzekania o niezdolności do pracy przez lekarzy orzeczników w zakładzie.

Jakich zatem wad w tym pierwszym orzeczeniu dopatrzył się główny lekarz orzecznik? - Stwierdził, iż w badaniu lekarskim orzecznika nie przedstawiono nasilenia zmian chorobowych w stopniu uzasadniającym wydane orzeczenie. W związku z tym skierował sprawę do rozpatrzenia przez komisję lekarską ZUS, w której po badaniu podzielono zgłaszane wątpliwości, gdyż nasilenie zmian chorobowych w świetle posiadanych kwalifikacji, nie uzasadniało zdaniem członków komisji, orzeczenia niezdolności do pracy.

Tak było. W listopadzie pani Monika poszła na komisję, zdaniem której nie było już podstaw do przyznania renty.

Co tu robić? - Żaden lekarz nie wyda mi zezwolenia na pracę. Tak usłyszałam. Bo który lekarz weźmie na siebie odpowiedzialność za to, co stanie się, kiedy moja ręka, albo noga odmówią posłuszeństwa. Może dojść do tragedii. Pracować zatem nie mogę, a renty nie chcą mi dać, bo ponoć nie jestem niezdolna do pracy. Coś zatem musiałam zrobić.

Ani zdolna, ani niezdolna. Niech sąd coś ustali

Odwołała się do sądu. - Czterej biegli lekarze: neurochirurg, psychiatra, lekarz medycyny pracy i psycholog, wszyscy orzekli całkowitą niezdolność do pracy - opowiada.

We wrześniu 2018 r... - Sąd zgodził się z opinią biegłych lekarzy i wydał orzeczenie, że powinnam dostać rentę od chwili złożenia o nią wniosku [czyli od października 2017 r. - przyp. red.] - podaje pani Monika.

Ale to niestety nie jest koniec zmagań pani Moniki z biurokracją. Dlaczego? Bo ZUS odwołał się i od decyzji sądu.

Dlaczego? - Sąd nie uwzględnił potrzeby dokładnej oceny układu nerwowego pani Moniki Z. przez biegłego neurologa. Opinia ta ma - naszym zdaniem - decydujący wpływ na ocenę niezdolności do pracy. Dlatego wnieśliśmy apelację - odpowiada Michałek.

Trochę nas zaskoczyło, że skoro czterech biegłych lekarzy uważa, że jest niezdolna do pracy, to jak opinia jeszcze jednego, może podważyć tamte opinie? - Opinia biegłych powołanych przez ten sąd była, zdaniem przewodniczącego komisji lekarskiej ZUS, niezgodna z oceną członków komisji ZUS i zgłosił do niej zastrzeżenia, do czego jest w takim wypadku zobowiązany - dodaje rzeczniczka.

Kolejne 8 miesięcy czekania

- To granie na zwłokę, bo ja na rozprawę apelacyjną poczekam teraz 8-10 miesięcy - obawia się pani Monika. - I w sumie to ja już nie wiem, jaki będzie wyrok. Najwyraźniej to, że nie mogę pracować, że nikt nie zatrudni kogoś, komu noga odskakuje, a ręka może nagle zacząć się trząść, nic nie znaczy. Pracowałam i płaciłam ubezpieczenie, to było dobrze. A teraz jak potrzebuję tego ubezpieczenia, to mam wrażenie, że instytucja mająca służyć obywatelom, robi wszystko, żeby nie pomóc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Pani Monika była pielęgniarką. Za niezdolną do pracy nie uznają, a pracować lekarz jej nie pozwoli - Gazeta Pomorska

Wróć na i.pl Portal i.pl